poniedziałek, 22 października 2012

Myth, Dziennik Superbohatera 22.10.12r Poniedziałek

Pewnie miliardy z was zastanawia się, obgryza paznokcie, gotuje ciasteczka - z ciekawości i irytacji spowodowanej niewiedzą co działo się ze mną w trakcie nad świetlnego skoku ze stratosfery w samych bokserkach w reniferki, gdy tuż przed kaktusem się teleportowałem i kilka sekund później pojawiłem się się w łóżku Monici Belluci.

Och już czuję jak ciekawość was zżera jak dżdżownica liść, no więc było tak że spadam sobie spadam  i nagle Atrogirl próbuje mnie wyhamować, lecz pojawia się przedziwny blask i nagle jebs! Uderzam o zimną zrobioną z białego marmuru posadzkę, gdy już podnoszę się i otrzepuje to widzę że zostałem otoczony... 72 hoplitów ma skierowane w moją stronę włócznię (czy umiem tak szybko liczyć ? Ależ skąd, ktoś ich podpisał). Uznałem że lepiej się nie ruszać i nie odzywać(choć dysponuje niezwykłymi zdolnościami lingwistycznymi, wolałem nie ryzykować powtórki z arabów na księżycu).
- Dajcie go tu ! - zabrzmiał kobiecy głos z oddali, rozejrzałem się po wielkim marmurowym gmachu, z obu stron pędziły masywne, zdobione kolumny. A u samego szczytu był wielki tron na którym siedziała młoda kobieta w czarnej tunice i glanach. Hoplici unieśli mnie za ramiona i ponieśli aż do wielkich schodów, kazali uklęknąć i na skinienie kobiety odeszli.
- Jestem Aleksandra, Wielka Wyrocznia Aleksandryjska, strażniczka Wielkiej Biblioteki Aleksandryjskiej, córka Aleksandra wielkiego i Aleksandra Macedońśkiego, kimże ty jesteś wędrowcze? W jakim celu tu przybyłeś i czym jest to niebieskie co opasa Twój tyłek ? - zapytała wyrocznia w wyraźną pogardą w głosie, chyba nie lubiła moich niebieskich bokserek w reniferki, albo może po prostu zazdrościła ?
- No ale zaraz zaraz, ty jesteś wyrocznią nie ? To ty nie powinnaś tego wiedzieć ? I nie powinnaś czasem przewidzieć tego że tu wpadnę ?
... Zapanowała niezręczna cisza ...

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 22 października 2012



No pacz, kolejna historia zaczyna zacierać się w odmętach pamięci, a ja zamiast ją ogarniać, zajmuję się FaceBookiem i basenem Narodowym...
No więc - na czym to skończyliśmy..?
A, na skarpetach. Stoimy na skarpetach.

Powtórzyłam sobie kwestię wyelegantowanego jegomościa w myślach, potem jeszcze parę razy, przy czym też rozważając, czy nie jest to czasem jakiś idiom, metafora czy innym skarpetniczy oksymoron.
Oddaj mi swoje skarpety. Intrygujące.
- Że co?! - krzyknęła Eli tymczasem.
- No, skarpety... - odpowiedział Mastius z takim typem nieśmiałego zdziwienia w głosie, jaki bez wątpienia zyskaliby terroryści, gdyby ktoś im próbował wyjaśnić, że milion dolarów i helikopter z pełnym bakiem przestały być pro.