czwartek, 22 marca 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 21 marca 2012



21 marca! WIOSNA! Ptaszki, trawa, wietrzyk, orzeszki, kaczuszki..! Jakoś tak.

W tym miejscu chciałabym podziękować Mythowi i wojowniczej Kseni za czynne starania w celu doprowadzenia ulubionej w świecie pory roku do skutku Gdyby nie to, że niekiedy w odpowiednim miejscu i czasie pojawi się odpowiedni superbohater, prawdopodobnie do sierpnia rzucalibyśmy się śnieżkami (do tego pewnie tymi wdmuchanymi przez Niemców, co dowiodłam tutaj).

Ale ostatecznie Panna Wiosna odwiedziła też i mnie! Rzeczywiście - była cudowna:

stąd stąd

Zajrzała mi przez okno, które jak wspominałam od niedawna dawało się już odmykać, z tymi wszystkimi gałązkami, uśmiechem i ćwierkaniami. I zapytała się mnie, czy nie miałabym dać jej czegoś do przebrania się. No właśnie - to brzmiało wtedy, tak jak i brzmi teraz, odruchowo więc powiedziałam zachwycona, że przecież teraz jest idealnie! Po co jej ciuchy, skoro każdy pragnie, żeby właśnie taka Wiosna zajrzała mu przez okno! A ona na to, że nie bardzo, bo jak idzie na zakupy do Intermarcha, to jej się ludzie naokoło haczą i skarżą na ptaki, do tego ciężko się przez drzwi autobusowe przecisnąć.
Ooo... powiedziałam zatem i pozwoliłam jej się rozgościć przy szafie. Oczywiście parapet przekroczyła nawet w połowie nie tak zgrabnie jak ja i diametralnie zmieniając stan skupienia położonej przy oknie zawartości zewnętrznej biurka i burząc wiatrem papierki (o, jak to poetycko brzmi!), ale jak się zastanowiłam, to stwierdziłam, że w zasadzie nie widzę różnicy.
Początkowo nie wiedziałam, co odwiedzającej mnie porze roku zaproponować, bo niewiele posiadałam zwiewnych zielonych sukienek (żeby uściślić: chyba nawet żadnej), ale Wiosna szybko okazała się osobą nowoczesną i od razu zainteresowała się jednymi z moich jeansów oraz koszulką. Koszulka oczywiście, żeby było wiosennie, pozytywnie i wesoło, była zielona - no w końcu typowa wiosenna Pani Wiosna i zależało jej na tym, żeby wyglądać wiosennie. Co prawda ta koszulka była w paski, bo kwiatki już się jej znudziły przez te wszystkie miliony lat, ale jednak zielona. Chociaż... jak tak stanęła na tle zieleni, to się nawet nie wydawały zielone te paseczki, tylko jakieś różówoszare... Chyba że chodziło jej o te drugie, że niby taka jasna zieleń. No w każdym razie, kiedy już wychodziła, wyglądała tak:


stąd

Tak więc jak zdarzy się Wam spotkać kogoś takiego ubranego w ciemne wiosenne jeansy i koszulkę w wiosennie zielone paski... czy jakieś takie podobne... Jak się Wam zdarzy, to uśmiechnijcie się do niej i nie rozpychajcie się w drzwiach autobusowych, bo nigdy nie wiadomo, czy to przypadkiem nie jest właśnie ta wiosna, którą ja ugościłam

Na drugi rok, żeby nie było nudno, wymienimy się - ja pogonię jakiegoś potwora, a Myth będzie ją ubierał. Albo Zimę. Albo ja pogonię Wiosnę, a on będzie... Nie, nie, lepiej nie.
(Swoją drogą nie ogarniam, czemu ta jego Zima nawijała po czesku... Pod warunkiem, że był to czeski, a nie jakiś inny suahili)


Z prezentacją pyrkonową nie jest dobrze. Znaczy: z samą prezentacją jest super - naprawdę się udała i faktycznie udało mi się osiągnąć stan, w którym jestem zadowolona z samej siebie. Problem jest w tym, że osoby, które się na naszym forum ogłaszały, że szukają chętnych do pomocy przy organizacji stanowiska dla serialu Doctor Who konsekwentnie nie odpisują na maila, więc wygląda na to, że z życzenia, żeby ktoś z nich zaopiekował się moim maleństwem, nic nie będzie. No niby tak, troszeczkę przykro, ale ja zrobiłam, co chciałam, jestem z tego dumna i nie mam w zasadzie nic przeciwko, żeby efekt moich starań przydał się za rok, jeśli nie teraz. Za to wiem, że tamtym panom będzie przykro, kiedy wreszcie zajrzą na maila. Takie niedbalstwo!
W mailu przytoczonym przez Jednego Z Najlepszych Administratorów pojawiła się wstawka (mój numer to :********), zaproponowałam więc pogonięcie zainteresowanych przez gg. Okazało się, że to nie gg, więc teraz będę zaproponuję jeszcze raz. Tym razem SMSa.

Jak już jesteśmy przy Jednym Z Najlepszych Administratorów... Był najwyższy czas by wejść na podany adres, ściągnąć tego Torrenta i... rozpocząć zabawę w kotka i myszkę z moim kochanym Internetem 4KB/s... Odcinek o Slvadzie Cjeli (kocham to imięXD) ma 473MB, a mój Internet, jak już mówiłam, no... nie ma. Początkowo w ciemno jako bazę zakładałam wersję, że w godzinę wyjdzie mi 4*60*60=14400KB, czyli 14400/1024=14,0625MB, czyli 14,0625/473~2,97% (a żebyście wiedzieli, że to lubię ). W praktyce, Internet pozostawiony sam sobie na godzinę ściągnął +- 2%. Ale to tylko tak sam sobie - bo jak przyszłam i siedziałam do kolejnego "w-pół-do", to chapnął już tylko 1%.
Żeby było ciekawiej, do levela dochodziły z czasem dodatkowe atrakcje jak padająca bateria. Że podłączona do laptopa, od którego ciągnie? Cóż, najwyraźniej za mało, bo, jak zauważyłam parę dni temu, przy podejściu non stop bateria po pewnym czasie daje za wygraną i domaga się podłączenia do normalnego źródła energii.
Ale generalnie poza tym uważam, że jest dobrze.

A, zapomniałam Wam pokazać... nie wiem - tytuł, okładkę:



A daliby tak zdjęcie głównego bohatera
Zaraz, zaraz - od czego mam Google!
O, patrzcie, patrzcie:

stąd stąd
stąd

Ehe, nie podobny XD Ale jednak kogoś mi przypomina... Ale napewno nie Dirka Gentlego z książki - tamten był podobny zdecydowanie do Porfirego Pietrowicza ze Zbrodni i kary. Ale ten jednak taki... Ta szopa... MAJEWSKI?
Ale biurko na tym zdjęciu ma podobne. Znaczy: nie do tego z książki, tylko do mojego. I to niekoniecznie po tym tornadzie, kiedy wkroczyła Wiosna. Bardzo podobne.

Sporo wyszło do czytania dzisiaj :) Jeśli komuś jeszcze mało, to - Vampircia napisała kolejną część ISET:

A jeśli jeeeeeeszcze komuś mało czytania - oto link do listy finalistów konkursu, na który starał się Niessamowity Profesor. Na zachętę i dla porównania mogę powiedzieć, że moje umiejętności pisarskie są dla większości wymienionych takie, że mogłaby im najwyżej zaprojektować okładkę.
(Trzeba kliknąć Akceptuj, a potem ewentualnie wkleić link jeszcze raz.)



EDIT:
A propos Vampirci - zajrzałam sobie do RedHatMeg, ponieważ ją dzisiaj skomentowałam (co, tego też nie napisałam..?). Niestety nie z takimi fajerwerkami optymizmu, jak innymi razami, dlatego zaglądałam z najwyższą dozą ostrożności. A tymczasem:
Nie wyszło najlepiej. Sorry. Może moje meme cię pocieszą.


A myślałam, że tylko Niessamowity Profesor potrafi tak podejść do krytyki - nawet nie mogłam wymyślić przymiotnika, jak (wyrozumiale? dojrzale? nie...). Tak, że potrafi powiedzieć No faktycznie, to rzeczywiście wyszło tak i tak, a powinno inaczej.
Tylko że się kajać tak nie trzeba :p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz