czwartek, 15 grudnia 2011

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 14 grudnia 2011


No i znowu puścili DeLoreana... znaczy: ten no... Powrót do prze... hmm... do przyszłości.

Heh, no naprawdę nie wiem, czemu mnie ta bajeczka tak irytuje. Czy ma to coś związanego z konkurencyjnością (lub jej brakiem..?) do ukochanego przeze mnie (i każdego innego superbohatera) Doctora Who? Czy z tym, że główną rolę gra dzieciak mający zapewne takie pojęcie o fizyce jak ja o ósmej symfonii Von Bethowena (o ile coś takiego jest?). Czy może z niesamowitem stężeniem tanich wibbly-wobbly na metr teseraktowy (motyw swatania własnych rodziców, Clint Eastwood...) oraz notorycznym im zaprzeczaniem (dzieciak dowiedział się o śmierci przyjaciela i dzięki temu mógł jej zapobiec...)?

Mam wrażenie, że dzięki temu, że... pozostały mi dawne wspomnienia z czasów, w których sci-fi nie było moją ulubioną kategorią filmową. Dziwne, nie? A jednak. W zasadzie ciężko mi w takim razie sprecyzować, co w takim razie nią było, ale... Fantastyka naukowa kojarzyła mi się z takim... narzucaniem się. Chyba była wtedy jakaś moda (Star Wars?), a ja do mód nigdy nie ciągnę, wręcz odpychają mnie. I w tych czasach, w czasach szału mody na gwiezdne podboje i walkę z kosmitami pojawiły się też Powroty do przyszłości.

Ale... no przecież, poza modą, ta moja antypatia nie wzięła się (nomen omen) z kosmosu. Chyba musiałam dostrzegać jakąś naiwność w chorej odwadze i prostocie sufrowania do przeszłości i dyskusji z własnymi przodkami. Coś głęboko w główce ostrzegało mnie przed efektem motylka..?

Wychodzi na to, że już jako pięciolatka musiałam być genetycznie i psychologicznie wyposażona w mechanizmy ostrożności z podróżami w czasie - i słusznie! Wkońcu w czasach studenckich mogłabym przy pierwszej lepszej okazji coś sknocić :)

Mimo to: doceniam. Doceniam jedną z najlepszych ostrożnych i nieporadnych cegiełek, które stały się podwalinami pod dzieła naprawdę wysokiej klasy potrafiące świadomie roztrząsać świadomość i delikatność naszej czasoprzestrzennej rzeczywistości.










Nic mi się dzisiaj nie nadało. Więc dam to, co mnie zauroczyło niegdyś.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz