sobota, 17 grudnia 2011

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 15 grudnia 2011


Mam na komputerze, w folderze Moje dźwięki, a w nim kolekcję 230 plików od prostych pipnięć do GG przez bardziej zaawansowane jak bicie zegara czy trąbienie samochodu po barwne cytaty á la Panie! Jak pan masz chęć! to sobie te sto dwadzieścia pięć! weź i wkręć! W DUPĘ! Nie licząc osobnych folderów na sygnały Viśty, XP i Samsunga. Zbierałam je latami kopiując bardziej interesujące kwiatki, które napatoczyły mi się w Internecie i różnych programach gropochodnych, ale takie mamy fajne czasy, że jak coś mi się spodoba, to mogę to sobie z miejsca nagrać. Z czegokolwiek - z otoczenia mamy chociażby dyktafon w telefonie, a z komputera - jest do tego mnóstwo programów (w tym bezbłędny Audacity). Nagrać albo zrobić zdjęcie - bo informatyzacja oczywiście dotknęła nie tylko muzyki, ale i okazów wizualnych. Cokolwiek nam się podoba, można to już nie tylko narysować czy próbować zapamiętać (jak jeszcze z 200 lat temu), ale... jak widać (i słychać).

Łatwo się jednak przekonać, dlaczego tak wielu ludzi psioczy na wszechświat internetowy. Jadę sobie tramwajem i... czuję ciasteczka! Rozglądam się za widokiem takowych - nie ma, no bo skąd? Okazało się, że... to pachnie gorący silnik tramwaju - dobre, co? A był zupełnie jak rozgrzany i wypełniony ciasteczkami piekarnik... A potem, jak poszłam do lekarza, po otwarciu drzwi z gabinetu doleciał nie ten paskudny sterylny zapach "czegoś", tylko woń przypominająca coś pomiędzy różą a jabłkami. Nie wiem, w każdym razie powiedziałabym, że jest różowe :) Pomimo że to tylko zapach. Super to było! Ale przecież tego nie narysuję... A potem tramwaj powrotny - i wchodzi pani z gałązkami. I one też pachną! Na miętowozielono tym razem. Ale za chwilę sobie poszła i przeszło.

Tak więc mamy aparaty, dyktafony, kamery i całą resztę, ale te najciekawsze nieuchwytne wrażenia są nie do zachowania ani, co gorsza, do zapisania. Zapach jest dziwny, dociera do nas takimi drogami, że zdarza się niekiedy, że uderza nas woń książki czy deszczu poznany wiele lat temu, bo przywołuje do nas odległe skojarzenie z dzieciństwa, które nie wiadomo jak zapisało się w naszej głowie. Ale w przeciwieństwie do smaku nie mieści się on niestety w podziale na kilka oczywistych rodzajów, jak słodki, kwaśny.

Nie da się, nie może się zdarzyć, że znajomy z GG podrzuci nam link z dopiskiem: Ty, zobacz jak ta dziewczyna zajefajnie pachniała! i pewnie długo się jeszcze nie zdarzy. Parę rzeczy pewnie zawsze zostanie niedostępnych dla łącz internetowych.


A tutaj jedno z takich wspomnień :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz