sobota, 24 grudnia 2011

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 23 grudnia 2011


I znowu Wigilia, i znowu prezenty. Co rodzice kupią? Nie wiadomo, ale wiadomo, że i tak nie trafią. Bo pomimo że bywa to niekiedy drogie jak drukarka albo atlas do astronomii, to jednak już zawsze czegoś będzie tym prezentom brakowało.



Dawno dawno temu, jak byłam jeszcze bardzo malutką superbohaterką, rodzice trafili. Nie pamiętam za bardzo, żeby w pokoju było jakoś specjalnie kolorowo od choinki, lampek czy drącego się telewizora, może nawet trochę ciemnawo. No może jedynie w nocy, kiedy już zasypiałam spod drzwi prześwitywały pasy czegoś kolorowego, nie za bardzo wiadomo czego...

Ja i moja siostra dostałyśmy dwa duże kubki wypełnione dużymi misiowymi żelkami i owinięte błyszczącą folią. Kubki były bardzo proste, plastikowe i w duże grochy - ja otrzymałam zielony w czarne, a siostra niebieski w białe. Bardzo długo potem młodsza kilkuletnia dziewczynka kojarzyła mi się z tymi dwiema miękimi barwami.

Pamiętam, że rodzice uśmiechali się bardzo, kiedy nam je dawali. Zerkali to na siebie, to na nas i wyraźnie uroczystość bardzo ich bawiła. Mama była wtedy w moim wieku, miała puchate, jak zwykle malowane włosy i ze swoją gładką buzią wyglądała jak anioł. A tata był niemal jak z tych banalnych filmów romantycznych - drobny, ładnie uczesany i też skromnie uśmiechnięty...

Myślę, że oni jeszcze wtedy byli superbohaterami. Bo teraz już nie są...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz