- Szybki Zdzichu
- Kobieta Makrela
- Człowiek Twarzognom
- Lady PinkStink
- Bracia Octopus
- La Tenoor
- Cnotliwa Rozalinda
Wszyscy zostali pojmani w ostatnim czasie. Tzn. ja ich pojmałem. Byli tacy słabi, jestem zażenowany ich zdolnościami. Nie wiedziałem że tak łatwo można pokonać czołowych Polskich superbohaterów. Szybkiego Zdzicha załatwiłem wyrzutniami siatek pod wysokim napięciem. Uciekał zaledwie 30 sekund...
Kobieta Makrela i Człowiek Twarzognom, znani powszechnie jako Pan i Pani Nowak ukrywali się w starej fabryce oranżady w proszku, Twarzognom do końca życia nie pozbędzie się resztek oranżady w proszku ze swojego organizmu.
A jak załatwiłem Lady PinkStink? Szczerze? Nie pamiętam nawet, chyba dostała kulkę w bark i się poddała. Była nikim, tzn teoretycznie jest. Lecz wątpię by żyła w stanie tym jakim ludzie ją pamiętają, trafiła do lochów, a stamtąd żaden więzień nie wrócił.
Bracia Octopus, frajerzy, myśleli że jak uciekną kanałami to ich nie dopadnę, doborze że zaminowałem całą przecznicę i wysadziłem gdy siedzieli w kanałach, śmiesznie jęczeli gdy wyjmowali z pogorzeliska ich poturbowane zmiażdżone ciała.
Najśmieszniejsza historia to jest z La Tenoorem, myślał że jak da pół litra stróżowi w szkole muzycznej to go ukryje... Nie ukrył. dzięki mnie zjadł cały saksofon - poczuł prawdziwy smak muzyki.
wtorek, 26 marca 2013
niedziela, 24 marca 2013
42.30.31 - Ramona - Ktoś z Gdzieś
Siemanko!
Miną równo tydzień odkąd pisałam ostatnio. Uuu. Myślałam, że mniej. Jak ten czas leci...
Ale - w zamian za dłuuugie oczekiwanie - ilustrejszyn! (Właśnie, zaczęłam spikingować po ingliszu, ale to potem)
Miną równo tydzień odkąd pisałam ostatnio. Uuu. Myślałam, że mniej. Jak ten czas leci...
Ale - w zamian za dłuuugie oczekiwanie - ilustrejszyn! (Właśnie, zaczęłam spikingować po ingliszu, ale to potem)
czwartek, 21 marca 2013
Cnotliwa Rozalinda: Jaszczurze świadectwo
Wreszcie
udało mi się wyskoczyć z Dziury Czasoprzestrzennej, do której
wpadłam jakieś pół roku temu w Krakowie (uważajcie, chodząc po
Kremerowskiej) i zadowolona spacerowałam sobie spokojnie. W tak
zwanym międzyczasie wiele się wydarzyło, ale niestety nie byłam
świadoma żadnych przerażających faktów, ani nie słyszałam
żadnych plotek o znikających superbohaterach. Toteż (o ja
nieszczęsna) nie przedsięwzięłam żadnych środków ostrożności.
Zresztą kto by mnie mógł tknąć? Nie jestem sobie jakimś tam
zwykłym ludzkim stworzeniem! Zacznijmy od tego, że w sumie to wcale
nie jestem człowiekiem, tylko humanoreptilem i niełatwo mnie złapać
(odpadają mi kończyny, gdy jestem w niebezpieczeństwie). Więc
tak właśnie sobie spacerowałam ulicami jakiegoś bliżej
niezidentyfikowanego miasta, (bo w sumie to nie mam pojęcia, gdzie
mnie wyrzuciła Dziura), gdy nagle, zza krzaka, wyskoczył Myth (!).
wtorek, 19 marca 2013
AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 19 marca 2013
Siedziałam sobie w kraterycznym okopie z panem Pascalem i celowałam razem z nim z kulinarnego CKMu, na który składały się trzy wuzetki, sześć torcików węgierskich, pięć tart brzoskwiniowych i parę tuzinów malutkich bezów z włoską posypką mających zwiększyć pole rażenia. W stronę centrum Morza Spokoju, w którym sobie siedzieliśmy, i które zalewała granica światłocienia (nóżki nam wystawały), zmierzały energicznie mgliste hordy analogowych upiorów i najwyraźniej planowały zrobić nam coś, co by mi się nie spodobało. Aż boję się myśleć, czego oprócz dysponowania mikserem i manewrowania drzwiczkami piecyka uczą ludzi w tych szkołach kucharskich (dokładne dane na temat tego, gdzie pan Brodnicki zasięgał lekcji, owiane są tajemnicą), w każdym razie gość sprawiał wrażenie bardzo wprawionego w posługiwaniu się bronią ciastomiotną i w najwyższym, podziw budzącym we mnie, skupieniu mierzył z przymkniętym okiem do nadciągającej mgły. Dał mi jeszcze parę cichych wskazówek, na wypadek gdybym potem planowała przypuścić samodzielnie podobny szturm, jak na przykład Palcze tzimamy na spuście osztroźnie czy też Kremu nie miesiamy za długo, po czym...
BANG! BANG! usłyszałam, kiedy błysnął ogień, a kilka sztuk dobranych losowo wypieków wyleciało na spotkanie naszym wrogom. WoW! Widzieliście kiedyś ciasto z wiśniami rozpryskujące się na "twarzy" elektromagnetycznego upiora?
stąd stąd
Przykładowy upiór oraz okaz z gatunku tort węgierski tortus węgiersis (odpowiednio po lewej i po prawej).
niedziela, 17 marca 2013
71.30.31 - Ramona - Ktoś z Gdzieś
Hejo!!
Wszystkiego Najlepszego!!
A z jakiej okazji?
Dziś mamy Dzień Świętego Patryka - Dzień Irlandii - Dzień Zieleni, jak ja go nazywam! Dlatego na dzisiejszy wpisik... Zieloniutko!
Super!
Obudziłam się dzisiaj cała w skowronkach i zaczęłam skakać po moich łóżkach wte i we wte w radości, że to już dziś. Potem ubrałam cała na zielono (poza szarą bluzką z burym kotem o Zielonych oczach) i ruszyłam do Loli. A tam...
Wszystkiego Najlepszego!!
A z jakiej okazji?
Dziś mamy Dzień Świętego Patryka - Dzień Irlandii - Dzień Zieleni, jak ja go nazywam! Dlatego na dzisiejszy wpisik... Zieloniutko!
Super!
Obudziłam się dzisiaj cała w skowronkach i zaczęłam skakać po moich łóżkach wte i we wte w radości, że to już dziś. Potem ubrałam cała na zielono (poza szarą bluzką z burym kotem o Zielonych oczach) i ruszyłam do Loli. A tam...
środa, 13 marca 2013
poniedziałek, 11 marca 2013
11.30.31 - Ramona - Ktoś z Gdzieś
Hej!
Przepraszam was kochani Komentatorzy, że tak długo mnie nie było. To wszystko wina Loli, od razu tak powiem. Bo to ona zabrała mi Dziennik.
Przepraszam was kochani Komentatorzy, że tak długo mnie nie było. To wszystko wina Loli, od razu tak powiem. Bo to ona zabrała mi Dziennik.
niedziela, 10 marca 2013
Ksena Wojowniczka, Dziennik Superbohaterki 10.03.2013 Niedziela
Więc... Siedzę tutaj zamknięta i wkurzona na maksa bo wszystko mi się miesza przez te wydarzenia które się działy przez ostatnie kilka tygodni, ale może zaczną to opowiadać po kolei
piątek, 8 marca 2013
Myth, Dziennik Superbohatera 08.03.13r Piątek
- Dobrze się spisałeś mój drogi superbohaterze, jestem z Ciebie zadowolona.- Powiedziała Biała Kruczyca kładąc swą delikatną rękę na moim ramieniu, przysunęła się bliżej i delikatnie musnęła wargami moje usta. Poczułem dziwne zawirowanie, dziwne bicie serca. Stanąłem na baczność i powiedziałem:
- Dla Ciebie wszystko królowo.- Spojrzałem jej głęboko w oczy, czułem jak podnosi mi się poziom adrenaliny. Czułem potworną potrzebę. Każda część mojego ciała jej pragnęła.
- Mój drogi superbohaterze, mam dla Ciebie kolejną zwierzynę do złapania.
- Kto jest moją kolejną ofiarą?
- Twoja przyjaciółka, Ksenia Wojowniczka- Na moment otrząsnąłem się z letargu spowodowanego jej niesamowitą kobiecością. Ksenia, moja przyjaciółka, tak wiele jej zawdzięczam, znam ją tak długo, nie mogę pozwolić by coś jej się stało. Biała Kruczyca położyła rękę na moim ramieniu, znów poczułem zapach jej perfum, zbliżyła się do mnie i zapytała.
- Złapiesz ją dla mnie mój superbohaterze?
- Oczywiście że tak.- Nagle zniknęły wszelkie moje wątpliwości, znajdę Ksenię, jeśli nie pójdzie po dobroci to ją zabije... I tak już mi się na nic nie przyda, mam nowych przyjaciół, tu w fortecy.
Widziałem gdzie się ukrywa, zostawiła mi wiadomość w Centrum Dowodzenia. Jest na przedmieściach w małej kamieniczce. Jadąc przez miasto spoglądałem na ludzi na ulicach, byli okropni, byli tacy słabi! Mógłbym ich wszystkich zabić, rozdeptać jak rozdeptuje małe pajączki które próbują przemknąć się przez podłogę w moim pokoju na zamku. Widzę te zwierzęta, są ohydne, są moimi ofairami, powinienem na nie polować, zniszczył bym słabość w tym mizerniejącym z pokolenia na pokolenie gatunku szympansopodobnych stworzeń. Jestem nadczłowiekiem, jestem ostatnim ogniwem układu pokarmowego, jestem ostatecznym drapieżnikiem. Jestem 10 razy inteligentniejszy niż oni, 10 razy silniejszy i 10 razy sprytniejszy. Od teraz nie będą mnie obchodziły żadne zasady, w końcu jestem istotą lepszą, więc dlaczego miał bym stosować się do tego samego prawa?
Moje rozważania przerwał kierowca furgonetki:
- Generale, dojechaliśmy do miejsca które pan wyznaczył.
- Świetnie, znam ją, załatwię ją sam. Tym razem macie mi ścierwa nie przeszkadzać! Jasne?!- Krzyknąłem na oddział żołnierzy który musiałem ze sobą zabrać, widziałem w ich oczach ogromny strach. Pierdolone zwierzęta. Wyszkoleni zabójcy mający najnowocześniejsze karabiny boją się jak się na nich krzyknie. Zbiera mi się na wymioty jak o nich myślę
Uwaga, w trosce o wasze bezpieczeństwo i spokojny sen informuje że reszta wpisu nie nadaje się dla osób poniżej 18 roku życia. Czytacie na własną odpowiedzialność.
- Dla Ciebie wszystko królowo.- Spojrzałem jej głęboko w oczy, czułem jak podnosi mi się poziom adrenaliny. Czułem potworną potrzebę. Każda część mojego ciała jej pragnęła.
- Mój drogi superbohaterze, mam dla Ciebie kolejną zwierzynę do złapania.
- Kto jest moją kolejną ofiarą?
- Twoja przyjaciółka, Ksenia Wojowniczka- Na moment otrząsnąłem się z letargu spowodowanego jej niesamowitą kobiecością. Ksenia, moja przyjaciółka, tak wiele jej zawdzięczam, znam ją tak długo, nie mogę pozwolić by coś jej się stało. Biała Kruczyca położyła rękę na moim ramieniu, znów poczułem zapach jej perfum, zbliżyła się do mnie i zapytała.
- Złapiesz ją dla mnie mój superbohaterze?
- Oczywiście że tak.- Nagle zniknęły wszelkie moje wątpliwości, znajdę Ksenię, jeśli nie pójdzie po dobroci to ją zabije... I tak już mi się na nic nie przyda, mam nowych przyjaciół, tu w fortecy.
Widziałem gdzie się ukrywa, zostawiła mi wiadomość w Centrum Dowodzenia. Jest na przedmieściach w małej kamieniczce. Jadąc przez miasto spoglądałem na ludzi na ulicach, byli okropni, byli tacy słabi! Mógłbym ich wszystkich zabić, rozdeptać jak rozdeptuje małe pajączki które próbują przemknąć się przez podłogę w moim pokoju na zamku. Widzę te zwierzęta, są ohydne, są moimi ofairami, powinienem na nie polować, zniszczył bym słabość w tym mizerniejącym z pokolenia na pokolenie gatunku szympansopodobnych stworzeń. Jestem nadczłowiekiem, jestem ostatnim ogniwem układu pokarmowego, jestem ostatecznym drapieżnikiem. Jestem 10 razy inteligentniejszy niż oni, 10 razy silniejszy i 10 razy sprytniejszy. Od teraz nie będą mnie obchodziły żadne zasady, w końcu jestem istotą lepszą, więc dlaczego miał bym stosować się do tego samego prawa?
Moje rozważania przerwał kierowca furgonetki:
- Generale, dojechaliśmy do miejsca które pan wyznaczył.
- Świetnie, znam ją, załatwię ją sam. Tym razem macie mi ścierwa nie przeszkadzać! Jasne?!- Krzyknąłem na oddział żołnierzy który musiałem ze sobą zabrać, widziałem w ich oczach ogromny strach. Pierdolone zwierzęta. Wyszkoleni zabójcy mający najnowocześniejsze karabiny boją się jak się na nich krzyknie. Zbiera mi się na wymioty jak o nich myślę
Uwaga, w trosce o wasze bezpieczeństwo i spokojny sen informuje że reszta wpisu nie nadaje się dla osób poniżej 18 roku życia. Czytacie na własną odpowiedzialność.
niedziela, 3 marca 2013
Myth, Dziennik Superbohatera 03.03.13r Niedziela
"Pierwszą superbohaterką będzie dość młoda Klementyna Strong, jest w
połowie olbrzymem i w połowie krasnoludem, posiada niesamowitą siłę.
Podobno jest w stanie podnieść do 10t. Nie ma doświadczenia także nadaje
się w sam raz na pierwszy cel, masz tu jej zdjęcie i ruszaj na
polowanie mój superbohaterze."
Tak brzmiał rozkaz Białej Kruczycy, tak muszę zrobić. Wziąłem karabin z szafki i poszedłem do furgonetki po drodze zgarniając czterech ludzi. Wsiedliśmy do furgonetki.
- Dobra słuchajcie, zostaliście przydzieleni do misji pojmania początkującej superbohaterki. Jest pół krasnoludem pół olbrzymem, posiada nadludzką siłę, mamy za zadanie pojmać ją najlepiej żywą, zrozumiano?! - Rozkazałem tym ścierwom pojmanie jej żywcem, w końcu to ja jestem najpotężniejszy, ja jestem najsprytniejszy i jak by to wyglądało gdyby superbohaterkę zabił byle żołnierz.
- Tak jest! - krzyknął cały oddział. Jakiś czas potem dojechaliśmy na miejsce, Klementyna Strong mieszka w jednej z kamienic w centrum miasta. Wyskoczyliśmy z auta, powiedziałem tym słabym workom z kośćmi żeby dali mi chwilę na próbę pertraktacji jej poddania. Wszedłem po schodach, udałem się korytarzem w kierunku jej mieszkania, zapukałem do drzwi. Myślałem tylko o tym jak ją zabije, jest tyle możliwość. Mogę odstrzelić jej głowę, mogę poodcinać jej kończyny... Mogła by patrzeć jak je odcinam, albo może jednak nie, to zbyt czasochłonne i mógłbym się pobrudzić. Może tylko ją połamię, albo wiem! Tak to będzie świetne, widziałem nieopodal masarnię, mają na pewno maszynki do mielenie mięsa...
Drzwi się otwierają, zza nich wychylają się drobne oczka, patrzą na mnie... Mam ochotę wbić w nie nóż ale zamiast tego uśmiecham się, nagle zza drzwi padają słowa zdziwienia:
- Myth! Ty jesteś Myth! To znaczy Pan jest Mythem.
Tak brzmiał rozkaz Białej Kruczycy, tak muszę zrobić. Wziąłem karabin z szafki i poszedłem do furgonetki po drodze zgarniając czterech ludzi. Wsiedliśmy do furgonetki.
- Dobra słuchajcie, zostaliście przydzieleni do misji pojmania początkującej superbohaterki. Jest pół krasnoludem pół olbrzymem, posiada nadludzką siłę, mamy za zadanie pojmać ją najlepiej żywą, zrozumiano?! - Rozkazałem tym ścierwom pojmanie jej żywcem, w końcu to ja jestem najpotężniejszy, ja jestem najsprytniejszy i jak by to wyglądało gdyby superbohaterkę zabił byle żołnierz.
- Tak jest! - krzyknął cały oddział. Jakiś czas potem dojechaliśmy na miejsce, Klementyna Strong mieszka w jednej z kamienic w centrum miasta. Wyskoczyliśmy z auta, powiedziałem tym słabym workom z kośćmi żeby dali mi chwilę na próbę pertraktacji jej poddania. Wszedłem po schodach, udałem się korytarzem w kierunku jej mieszkania, zapukałem do drzwi. Myślałem tylko o tym jak ją zabije, jest tyle możliwość. Mogę odstrzelić jej głowę, mogę poodcinać jej kończyny... Mogła by patrzeć jak je odcinam, albo może jednak nie, to zbyt czasochłonne i mógłbym się pobrudzić. Może tylko ją połamię, albo wiem! Tak to będzie świetne, widziałem nieopodal masarnię, mają na pewno maszynki do mielenie mięsa...
Drzwi się otwierają, zza nich wychylają się drobne oczka, patrzą na mnie... Mam ochotę wbić w nie nóż ale zamiast tego uśmiecham się, nagle zza drzwi padają słowa zdziwienia:
- Myth! Ty jesteś Myth! To znaczy Pan jest Mythem.
piątek, 1 marca 2013
Myth, Dziennik Superbohatera 01.03.13r Piątek
- Tam są! - Ktoś krzyknął, zobaczyliśmy światła. Chwyciłem Marchewkową
Wiedźmę za rękę i szybko pobiegliśmy do dziury w której ukrywała się
Amelia. Nie było tam nic poza kilkoma zakrwawionymi szmatami, brudnym
łóżkiem, zniszczonym stołem i ku mojemu zaskoczeniu kopertą na nim.
Wziąłem kopertę i wsadziłem po cichu do kieszeni. Uzbrojony oddział
przeczesywał cmentarz, któryś powiedział:
- Omega mówiła że wylądują tutaj, wiec muszą gdzieś tu być. Szukać dalej!- Omega, Aleksandra Omega! Wredna cholera, wiedziałem że coś z nimi jest nie tak.
- Myth...-szepnęła Marchewkowa Wiedźma- Co się dzieje? Dlaczego nas szukają?
- Nie mam pojęcia ale musimy jak najszybciej dostać się do mojej Tajnej Siedziby- odpowiedziałem zaniepokojonym głosem. Rozglądałem się i zobaczyłem że auto dostawcze którym przyjechali nie jest pilnowane. Pokazałem Marchewkowej Wiedźmie gdzie ma biec, wyciągnąłem miecz z pochwy i ruszyliśmy. Ja na 3 uzbrojonych ludzi a ona w stronę samochodu. Wiedźma schowała się za drzewem, tymczasem podszedłem względnie blisko ciężko uzbrojonego patrolu. Wskoczyłem na jeden z nagrobków, potem skoczyłem drugi raz i robiąc pełny obrót przebiłem serce jednemu z nich i odciąłem głowę drugiemu zanim się zorientowali, trzeci niestety zdążył oddać serię strzałów z karabinu, na szczęście zasłoniłem się zwłokami jego kolegi, szybkim ruchem obróciłem się odrzucając zwłoki i odciąłem głowę trzeciemu z żołnierzy. Spojrzałem na Marchewkową Wiedźmę, dostała się do auta, odbezpieczyłem granaty które mieli przy sobie żołnierze i rzuciłem w żołnierzy nadbiegających z północnej części cmentarza.
Booom! Seria wybuchów zniszczyła sporą część cmentarza, ale też raniła/zdezorientowała żołnierzy. Pobiegłem w stronę samochodu, wskoczyłem do środka i natychmiast zaczęliśmy uciekać. Przekroczyliśmy trzykrotnie dozwoloną prędkość, miasto wyglądało dziwnie. Bardzo mało samochodów na ulicach, nie widzieliśmy też policji. Zostawiliśmy auto kilka ulic dalej, poszliśmy pieszo do mojego domu. W Tajnej Siedzibie wszystko było porozrzucane, wyglądało jak ktoś by czegoś szukał, zabrali broń i osprzęt, komputery były doszczętnie zniszczone, aż mi się przykro zrobiło. Na dachu nie było też mojego pojazdu. Marchewkowa W tym czasie gdy ja szukałem tego co zostało zabrane Marchewkowa Wiedźma dostała dziwnego ataku potrzeby posprzątania...
- Dobra ej, zostaw to.-powiedziałem, a ona spojrzała się takim wymownym spojrzeniem.- Chodź do kuchni, ona jest najmniej splądrowana i zrobię Ci kawy. Tzn ty zrobisz bo ja nie umiem.
- Nie umiesz zrobić kawy? Raaaany, to jakim cudem ty ratujesz świat? - No co za zołza no! No chodząca cholera z kolcami, przecież każdy wie że najlepsi superbohaterowie nie umieli robić kawy...
- Dobra już nie cwaniakuj wiedźmo, zrób nam tej kawy i ugotuj jajecznicę.
- Nie wiem czy wiesz ale jajecznicy się nie gotuje, ale no jak tak bardzo chcesz to mogę spróbować, znajdę jakiś garnek, zaleje wodą...
- Dobra nieważne...Ty lepiej zajmij się tą kawą a ja spróbuję odzyskać jakieś dane z komputera.- Powiedziałem z nieukrywaną irytacją poszedłem do Centrum Dowodzenia.
- Omega mówiła że wylądują tutaj, wiec muszą gdzieś tu być. Szukać dalej!- Omega, Aleksandra Omega! Wredna cholera, wiedziałem że coś z nimi jest nie tak.
- Myth...-szepnęła Marchewkowa Wiedźma- Co się dzieje? Dlaczego nas szukają?
- Nie mam pojęcia ale musimy jak najszybciej dostać się do mojej Tajnej Siedziby- odpowiedziałem zaniepokojonym głosem. Rozglądałem się i zobaczyłem że auto dostawcze którym przyjechali nie jest pilnowane. Pokazałem Marchewkowej Wiedźmie gdzie ma biec, wyciągnąłem miecz z pochwy i ruszyliśmy. Ja na 3 uzbrojonych ludzi a ona w stronę samochodu. Wiedźma schowała się za drzewem, tymczasem podszedłem względnie blisko ciężko uzbrojonego patrolu. Wskoczyłem na jeden z nagrobków, potem skoczyłem drugi raz i robiąc pełny obrót przebiłem serce jednemu z nich i odciąłem głowę drugiemu zanim się zorientowali, trzeci niestety zdążył oddać serię strzałów z karabinu, na szczęście zasłoniłem się zwłokami jego kolegi, szybkim ruchem obróciłem się odrzucając zwłoki i odciąłem głowę trzeciemu z żołnierzy. Spojrzałem na Marchewkową Wiedźmę, dostała się do auta, odbezpieczyłem granaty które mieli przy sobie żołnierze i rzuciłem w żołnierzy nadbiegających z północnej części cmentarza.
Booom! Seria wybuchów zniszczyła sporą część cmentarza, ale też raniła/zdezorientowała żołnierzy. Pobiegłem w stronę samochodu, wskoczyłem do środka i natychmiast zaczęliśmy uciekać. Przekroczyliśmy trzykrotnie dozwoloną prędkość, miasto wyglądało dziwnie. Bardzo mało samochodów na ulicach, nie widzieliśmy też policji. Zostawiliśmy auto kilka ulic dalej, poszliśmy pieszo do mojego domu. W Tajnej Siedzibie wszystko było porozrzucane, wyglądało jak ktoś by czegoś szukał, zabrali broń i osprzęt, komputery były doszczętnie zniszczone, aż mi się przykro zrobiło. Na dachu nie było też mojego pojazdu. Marchewkowa W tym czasie gdy ja szukałem tego co zostało zabrane Marchewkowa Wiedźma dostała dziwnego ataku potrzeby posprzątania...
- Dobra ej, zostaw to.-powiedziałem, a ona spojrzała się takim wymownym spojrzeniem.- Chodź do kuchni, ona jest najmniej splądrowana i zrobię Ci kawy. Tzn ty zrobisz bo ja nie umiem.
- Nie umiesz zrobić kawy? Raaaany, to jakim cudem ty ratujesz świat? - No co za zołza no! No chodząca cholera z kolcami, przecież każdy wie że najlepsi superbohaterowie nie umieli robić kawy...
- Dobra już nie cwaniakuj wiedźmo, zrób nam tej kawy i ugotuj jajecznicę.
- Nie wiem czy wiesz ale jajecznicy się nie gotuje, ale no jak tak bardzo chcesz to mogę spróbować, znajdę jakiś garnek, zaleje wodą...
- Dobra nieważne...Ty lepiej zajmij się tą kawą a ja spróbuję odzyskać jakieś dane z komputera.- Powiedziałem z nieukrywaną irytacją poszedłem do Centrum Dowodzenia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)