niedziela, 4 listopada 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 4 listopada 2012



Witaj, czcigodna AstroGirl!
T. Agencja Międzygwiezdna niniejszym wyznacza Cię do przejęcia pieczy nad złodziejem kosmosu, zwanym Mańkiem. Jako wyjątkowo zasłużona dla Ziemi międzygalaktyczna superbohaterka jesteś osobą, która może być zainteresowana jego wszechstronną i wszędobylską wiedzą, dlatego wysyłamy do Ciebie naszą agentkę, żebyś wydobyła od niego wszystkie informacje, które mogą Ci być potrzebne w przyszłości, a o których istnieniu my możemy nawet nie mieć pojęcia.
Do Ciebie też należy decyzja o jego przyszłym losie.
Podpisano: Augustus Stark
Czcigodna AstroGirl? No ale już cała reszta się zgadzała - Eli miała rację, że sama powinnam wiedzieć, co zrobić z tym grubaskiem. No a że zawiadomiono mnie o tym listownie, podczas gdy moja nie-do-końca-superbohaterska rodzina zagląda do skrzynki raz na miesiąc... W każdym razie teraz już wszystko jasne. Tak mniej więcej.
wyjątkowo zasłużona, hehe :D
A to miano międzygalaktycznej superbohaterki sama sobie wymyśliłam, bo przy wypełnianiu ogłoszenia trzeba było coś dać w ramce typ mocy.

Resztę dnia spędziłam więc w barze z trójokim Jędrusiem na wyciąganiu od Mańka wspomnianych informacji, tj. pospołu z Jędrusiem wypytywaliśmy między innymi, gdzie można dostać najtańsze piwo w Konstelacji Meduzy, jak wiele cywilizacji dotarło ewolucyjnie do umiejętności budowy nadajników WiFi, czy na obszarze orbitalnym Betelgezy dużo rąbią za parkowanie, gdzie najłatwiej o książeczki z dowcipami Podulki oraz czy ostatnio w Hotelu Mariot (tak, Warszawa) nie zacięła się winda (ostatnio ktoś dość długo tam wrzeszczał). Wiedza Mańka była doprawdy imponująca, musiałam przyznać, że nie doceniałam go i tym bardziej byłam zszokowana, że nijak nie potrafi grać w pokera.
- To co teraz zamierzacie ze mną zrobić? - Maniek rozparł się na krześle, kiedy wyglądało na to, że o nic mądrzejszego nie będziemy umieli już zapytać. Wyraźnie orientował się w treści listu, który otrzymałam.
Zależy, w czym mógłbyś mi pomóc spojrzałam na niego podejrzliwie również się rozpierając. I wtedy naszła mnie niedawno znów przywrócona do najpilniejszych rzecz, rzecz, o której przypomniał mi jeden telefon, do tego jedna reklama i jedna książka.
- Co wiesz o Magdzie Gessler? - pochyliłam się do niego ponuro.
Ku mojemu zaskoczeniu (no wszak koleś wiedział więcej niż Wikipedia!) Maniek zmieszał się i rzucił wzrok gdzieś w bok, blisko podłogi.
- Po zlinkowanym poście widzę, że nie masz na myśli znawczyni kulinarnej, która jeszcze niedawno mieszkała na Ziemi, więc muszę z przykrością powiedzieć, że na jej temat wiem o wiele mniej, niż mogłoby się wydawać.
- Co? - wywaliłam gały. - Co? Co?? CO??? - postanowiłam dodać jednak coś, dla niewtajemniczonych. - Więc wiesz, że to nie jest ta sama osoba?
- No to chyba oczywiste, nie? - spojrzał na mnie jak na głupa i pociągnął piwa z plastikowego kubeczka (taaaak, od pewnego czasu restauracje poeliminowały klasyczne kufle z oferty, że niby niehigieniczne czy coś... A może to też JEJ sprawka..?).
- Czyli jednak wiesz więcej - przyznałam mimo całego jego zdziwienia. - Zważając na to, jak chamsko na ekranie potrafiła zachowywać się prawdziwa Magda Gessler i jak wściekali się na nią widzowie, szczerze trudno mi było tak po prostu wykluczyć tę ewentualność.
Tym razem to ja zabrałam się za picie, a on wtedy skrzywił się kpiąco.
- Mówiąc niedawno mam na myśli skalę kosmiczną. Prawdziwa Magda Gessler nigdy nie występowała w telewizji. No, może raz, w serialu Niania.
W tym momencie wykonałam klasyczne opryskanie zawartością ust okolic stolika. I to bynajmniej nie z powodu epizodów serialowych restaruratorki (choć też były szokujące).
- Że co..? - jęknęłam.
- Zabawne, wczoraj obracałaś większym zasobem słów - zaśmiał się cyklop Jędruś.
- Ciąg wydarzeń w tym miejscu jest dość niejasny - powiedział Maniek. - Choć w jakimś tam stopniu naprowadza na niego Wikipedia. Po zdobyciu jakiej takiej popularności w zawodzie owszem zaczęła otrzymywać dalsze, bardziej intratne, oferty pracy, ale już nie na Ziemi. Zniknęła, a ludzie, którzy w międzyczasie ustawili się, zyskując na jej umiejętnościach, musieli coś szybko wymyślić.
- I co? Wywołali demona, żeby ją zastąpił? - uśmiechnęłam się rozbawiona, jakby było z czego.
- Blisko. Stworzyli specjalny program, w którym miałaby występować i wygenerowali coś w rodzaju analogowego obrazu telewizyjnego, który automatycznie wstawia się w nagranie, z tym, że... zanim jeszcze zostanie ono nagrane.
- To dlatego inni ludzie występujący w programie ją widzą - wydedukował Jędruś. Teoria supertelewizyjnego czegoś nie wydawała się być dla niego specjalnie szokująca. Ja nie wiem, co on ogląda na tym YouTube.
- What the... - podsumowałam natomiast ja.
- To może dziwić - ku mojemu zaskoczeniu (nie pierwszemu) Maniek przyznał mi rację. - W końcu autorami tej technologii nie byli Ziemianie, a pozagalaktyczne myszy mgławicowe. Podczas gdy Magda Gessler robiła karierę na innych planetach, one zadomowiły się...
- Dobra - pomachałam rękami nad stołem. - Zanim przytoczysz nam całą Encyklopedię Galacticę, powiedz nam, co można zrobić z tym czymś.
- Tego właśnie nie wiem - znów się skrzywił. - Tego nikt nie wie. Jedynie chodzą słuchy, że tu zadziałała ekologiczna żywność, tam, że oliwa z pierwszego tłoczenia. - Podrapał się w głowę, chyba był przytłoczony. - Sprawa absurdalna jak cholera.
- Nooo... Tyle to akurat ja też wiem.
- Jedyne, co mogę podpowiedzieć i co moze wam się przydać - powiedział nieco pewniej - to to, że stała się demonem pod wpływem oddziaływania często naprawdę paskudnej kuchni krytykowanych osób. Sygnał analogowy ma w sobie w niektórych pasmach więcej wolnej przestrzeni niż jest między elektronami w atomie, tyle że w tym przypadku nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w niewypełnione miejsca dostały się tam opary ze źle doprawionej zupy czy brud ze sztućców.
- Co determinuje jej charakter i słabości - Jędruś coraz bardziej się wkręcał. Też tak chciałam:
- Pomimo że krytykowała złych restauratorów, w końcu jej obraz sfiksował i teraz...
- Dokładnie.
Wyprostowałam się. Uroczo. Wreszcie coś rozumiem. Nie walczymy z demonem, tylko z obrazem analogowym. Wszystko jasne.
Analogowym. Coś mi nagle przyszło do głowy.
- Ej, czy czasem ta jej radykalna zmiana, to ujawnienie się nie ma związku z jej... strukturą? Z tym, że dąży się do wyłączania sygnału analogowego?
- Jesteście nieźli - przytaknał gruby Maniek, trudno powiedzieć czy szczerze. - Tak, ma związek i to konkretny. Gessler boi się swojego unicestwienia, w końcu w najlepszym wypadku zostanie stworzona jej cyfrowa kopia z nową świadomością, dlatego więc chce przejąć władzę nad światem i zapobiec temu procesowi. I - zaznaczył ostro na koniec - jest bardzo wkurzona.


stąd
Oni też chcą przejąć władzę nad światem.

- No to szanse są wyrównane - uniosłam dziarsko głowę. - Ja też jestem wkurzona. Co prawda nie tylko z powodu wprowadzania telewizji cyfrowej i też nie mam zamiaru z tej okazji podbijać świata, ale...
- Ona tak po prostu wydostała się z programu telewizyjnego? - dziwił się cyklop.
- Trudno to zrozumieć. I też w tym przypadku brakuje informacji poza pogłoskami, że w chwili, gdy wyskoczyła z ekranu, ktoś wrzeszczał Tak! TAK! To żyje! I smakuje jak kaczka! - westchnął podałamany. - Mniej głupich danych brak mimo wszelkich... Co?
Patrzyłam na niego (cóż, znowu) totalnie zaskoczona, jednak tym razem zauważalnie inaczej niż poprzednio.
- Chyba wiem... - przegłaskałam ręką włosy. - Chyba wiem, do kogo muszę zadzwonić...

Tak więc - dobrze myśleliście - tekst o radości z otrzymania jakiegoś smaku skojarzył mi się od razu z szalonym licencjatem Zbigniewem. Zadzwoniłam do niego i... tak ułożyłam plan. Ja, Jędruś, Maniek i Zbigniew, jak grupa speców, z których każdy wie COŚ utworzymi oddział (nie duży, ale jaki pocieszny) supergości, którzy staną w szranki z tą... z tym... no wiecie, z czym, no i uratują świat.

Był też pewien radykalny i wielce pomocny fakt, który odkryłam dzięki reklamie, którą niewątpliwie nagrał specjalnie dla mnie sam Makłowicz (oczywiście sprytnie wplatając do niej także elementy marketingowe - jak to reklama), a którego to faktu (jak teraz się dowiedziałam) nie wiedział nawet wszechwiedzący złodziej kosmosu...



Na początek musieliśmy więc zlokalizować agenta Heńka (agent 666, z licencją na diabli-wiedzą-co). Oczywiście na ten temat (ponieważ Heniek nie był Gesslerową) Maniek wiedział już wszystko, co trzeba i bezbłędnie doprowadził naszą czwórkę do D - speca od gadżetów agenta Heńka, na którego wszyscy jednakże mówią O...

Na razie tyle. Nie martwcie się, że nic się nie wyjaśnia, a wręcz przeciwnie - już wkrótce zaszczycę Was kolejnym wpisem (w którym w sumie też nic się nie wyjaśni). Chyba że... w jutrzejszy poniedziałek otrzymam potwierdzenie przyjęcia mnie na staż będący wstępem do pracy to wtedy pewnie nie zaszczycę Was tym wpisem wkrótce (i w ten sposób też nic się nie wyjaśni, ale też przynajmniej nie skomplikuje).




3 komentarze:

  1. fajnie byłoby, gdyby cię przyjęli, ale fajnie byłoby też dostać wpis. Nie można mieć wszystkiego...
    nie lubię piwa, ale te kufle są ekstra! jak można ich nie podawać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Swoją drogą niezła jest ta piosenka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! :D Tak tu trafiła, że pewnego dnia atakowała mnie cały dzień i bardzo mi się podobało

      Usuń