piątek, 2 marca 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 1 marca 2012



Patrzcie, patrzcie na to!

Neutrina szybsze od światła? To wina kabla!

Jeszcze niedawno zastanawiałam się, co tam słychać u Włochów z CERN, a tu proszę! Sprawa rozwiązana! Kabel!


stąd

Żeby nie było - ja nigdy nie wątpiłam w nieomylność Einsteina
Choćby dlatego, że on sam nie miałby nic przeciwko obaleniu swojej teorii.


Wymyśliłam już, co mogę zrobić dla mojej niewylogowanej siostry, która nie jest superbohaterką, i jej FaceBooka (bodajże z tego dnia mi toto zostało). Otóż okazało się, że wiele stron oferuje bogate instrukcje na temat tego, dlaczego warto pozostawiać po sobie ekran logowania, kolejne kroki, jak do takiego stanu doprowadzić, a także czego należy się wystrzegać (np. czy zamknięcie przeglądarki wystarczy?). Za najciekawszy, choć niestety pozbawiony ilustracji i przykładów z życia poradnik uznałam:
Jak wylogować się z konta i dlaczego warto to robić? z centrum pomocy Interii.

Mam nadzieję, że na drugi raz da sobie radę. Wierzę w nią, w końcu ma już 20 lat


Wczoraj był ostatni dzień okazji, żeby się podjąć konkursu RedSky (o którym mówiłam tutaj), no a taką mam naturę, że skoro coś tam wiem o programowaniu, to nie mogę nie spróbować, zresztą inaczej nie byłabym sobą (i superbohaterką pewnie też nie). W skrócie takie konkursy polegają na tym, że dostajesz zadanie w stylu Masz daną liczbę a oraz liczbę b. Napisz program, który obliczy ich sumę. albo też Masz daną strukturę danych XML. Napisz program odczytujący listę poddrzew z elementu o nazwie abc i aktualizujący za jej pomocą stronę internetową znajdującą się na serwerze w Albuquerque. Generalnie: ciekawie, ale, hmm, dość duży rozstrzał możliwości, co trochę martwił.
Wybrałam C++, bo pośród tych wszystkich PHP i Pythonów lubię go i znam najbardziej, co jednak bynajmniej nie znaczyło, że umiem posługiwać się szablonami, zaprzyjaźnianiami i tymi... no... co kojarzyły mi się z rysowaniem... e... mapami bitowymi..?

Dobrze widać - trochę mało optymistycznie do tego podchodziłam. Zwłaszcza, że już wiedziałam od Super Informatyka, że po kliknięciu dostajemy jedną godzinę na dwa zadania. Całe pół godziny na jedno zadanie? Myślę sobie. To na pewno będzie jakiś beton dla kandydatów do pracy. W końcu RedSky nie zajmuje się rozwiązywaniem zadań dla szóstoklasisów.
Wreszcie wczoraj około 18 zdecydowałam się nacisnąć klamkę:


Tym czego nie wiedziałam, a czego dowiedziałam się dopiero wtedy, było to, że zadania nie są po polsku. Co prawda byłam tylko lekko zdziwiona, bo przy pewnej złożoności problemu (bardzo niskiej albo bardzo wysokiej) język autora i tak traci na znaczeniu, a nie był to przykładowo średniowieczny rosyjski, żebym nie znała. Odruchowo jednak zaczęłam bawić się guziczkiem do zmiany języka, który jednakże był o tyle ciekawy, że robił niewiele więcej niż zmiana napisów... na tym guziczku.
Kiedy jednak wreszcie zaczęłam czytać, ważniejsze okazało się słowo vector, które wskakiwało do akcji w kulminacyjnym punkcie zadania (napisałabym programu, jednak program, to dopiero miał być). No cóż... O wektorach wiedziałam więcej, jeśli chodzi o fizykę, a z fizyki przyznam się, że jestem noga :)
Wzruszyłam więc ramionami i poświęciłam dobre 45 minut na pogłębianie wiedzy z tej materii. A właściwie - po pierwszej minucie szukania wiedziałam już całkiem, co i jak mogę z nimi robić. Brakowało mi jeszcze pewnego oczywistego drobiazgu, na który poświęciłam pozostałe 44 minuty.

Poedukowałam się stąd (to było to pierwsze całkiem, jednak koleś sprytnie wymijał się z odpowiedzią na moje pytanie), stąd (rozwiązanie już nawet było, tylko że tematem tabu było najwyraźniej nazwanie rzeczy po imieniu) i wreszcie stąd (uwaga, DOC! :) ).

Tak więc około 15 minut przed zakończeniem miałam już jakąś wizję, a po kolejnych 8 minutach wyglądała ona tak. Jakoś to nawet wyglądało, więc pomyślałam, że sobie wcisnę weryfikowanie. Wynik: pierwsze testowe dobrze, dwa następne źle. No nawet się na żartach nie znają. Ale za to wiedziałam, jakie było pierwsze zadanie testowe - jak przystało na gentlemanów, na powitanie rzucają mi wektora bezelementowego. No dobrze, miło poznać :]

Wzruszyłam ramionami i poszłam zrobić sobie kanapkę pozostawiając komputer samemu sobie, żeby sobie spokojnie poodliczał, bo może stanie się coś ciekawego (ja generalnie bardzo lubię odliczanie), że może coś się stanie fajnego, fanfary będą czy efekty pirotechniczne jakieś. Posmarowałam sobie kromkę czymś tam, przychodzę... a to Mythinki ganiają mi po klawiaturze! Jeden ganiał nóżkami po wszystkich literkach, jeden przeglądał w ekranie, a dwa pozostałe siedziały na spacji i bujały się w te i we wte, znaczy: w górę i w dół. Odgoniłam jak najszybciej, one na mój widok zaczęły zaraz odskakiwać i kręcić się w kółko (w sumie nie wiem, jak miała przebiegać ucieczka według tej drugiej metody), pozeskakiwały na podłogę i zwiały do mysich dziur, których u mnie nie brakuje. Rzucam się do laptopa, żeby zobaczyć, co to za kocią poezję mi tam wydreptały, a tu patrzę - napis Zgłoszenie przyjęte! No to, myślę sobie, ładnie, będą mieli pod Czerwonym Niebem rozrywkę, że ktoś wysłał im program, który wykrywa tylko puste wektory :D
Ale wtedy patrzę, że ten kod co mi za chwilę wychylnął spod ikonki, był już trochę inny. Trochę inny i trochę bardziej działający. Dużo bardziej działający nawet (mam nadzieję, że pan Miodek tego nie czyta), bo wcisnęłam weryfikację i wszystkie trzy testy poszły, system był zachwycony i może nawet trochę przyspieszył. Przyjrzałam się - noooo, chyba że to tak. Ale jednak dziwne.

Popatrzyłam sobie jeszcze na drugie zadanie (całe 59 sekund XD):



I pomyślałam sobie, że jak jakimś cudem tamci wymyślą sobie, że tamto jedno zadanie im wystarczy, to ja na dalszą część konkursu zdecydowanie wysyłam Mythinki


Dawno, dawno temu Myth zapowiedział, że na naszym blogu będzie FaceBook, klikanie i wygody pierwsza klasa. No cóż, jak na razie mamy to, co widać, że nam po prawej wystaje oraz problem z wyczarowaniem, co to jest ID FaceBooka.


stąd

A, i chwilę wcześniej zdarzyło mi się odbyć ciekawą wymianę zdań na temat okienka, które nazwał roboczo a i którego najpierw nie było, a potem nagle było i ja nie wiedziałam, dlaczego, a Myth twierdzi, że wie, ale mówi, że było także wtedy, kiedy go nie było. No więc oto mój komentarz :)


Hmm... Tak powolutku zaczynam się zastanawiać, kiedy sie zajmę tym:
Potrzebna pomoc w organizacji stanowiska Doctor Who podczas "Pyrkonu 2012"
Bo bardzo bym chciała! Kto pomoże, jak nie my? :(

Kroniki Kurczęce część XVI:
Coś wisi w powietrzu

A na koniec coś, co lubię słuchać w pętli:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz