sobota, 25 lutego 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 24 lutego 2012



Jak się dzisiaj obudziłam, to myślałam tylko o jednym - napisać opowiadanie romans dla Niessamowitego Profesora będące nową lepszą wersją jego opowiadania. Albo kolejny fragment o Madame Nostradamus dla Capitano Senseschi. Albo najlepiej i jedno i drugie.
A kiedy ja mówię i myślę to i to, i jeszcze tamto, i jeszcze czas zostanie to znaczy, że będzie jak z tymi meczami - miało być wspaniale, a wyszło jak zwykle. Czy jakoś tak. Niii, najbardziej to mi się podoba:
Mieliście zagrać, jak nigdy dotąd nie graliście, a zagraliście, jakbyście nigdy dotąd nie grali!
Zły trener po meczu


No, generalnie, właśnie. W zasadzie zapowiadało się już około drugiej, że nie napiszę nic sensowniejszego, więc stwierdziłam, że najlepiej będzie postanowić, że już za dużo klepałam w klawiaturę ostatnimi czasy i po prostu pozwoliłam swoim oczom nieco odpocząć. I nawet dobrze im to zrobiło.

Nie jest tak, że nic nie napisałam i nic się nie działo - jako pierwsze, co dzisiaj robiłam, było chyba odpisanie i doradzanie Nieposkromionej w związku z parodią człowieka, która chce udawać jej chłopaka. No ej, jak dla mnie facet, który nawet nie poinformuje, że nie będzie go pod kinem, choć się umówił, który pozwala dziewczynie stawiać, jak kupują lody i którego figę obchodzi, co ona o tym lub o czymkolwiek myśli, bo już ją sobie wybrał na żonę, nie nadaje się na mężczyznę dla superbohaterki! A w zasadzie dla nikogo! Ona jest skromna - ja wiem, każdy wydaje się być od niej ważniejszy od niej - oczywiście, typowe zachowanie każdej supergirl, no ale... z miłością to tak nie działa! Jak powiedział niejaki Ambrose Bierce:
Małżeństwo to wspólnota złożona z superbohatera, superbohaterki oraz dwóch śmiertelników w opałach, co czyni razem dwie osoby

Czyli zupełne połamanie praw matematyki (2+2 = 2!, 1+1 = 1!), a ona chce tak po prostu w miłości pozostać superbohaterką i go niańczyć...

Poza tym odpisałam wreszcie Olivierowi Piotrowskiemu, znaczy MistrzowiSellerowi (musiał się przypomnieć na forum - jak mogło mi wylecieć), pokomentowałam z Dagensem, że Paul był gdzieś tam hen daleko na jakimś amerykańskim zlocie, a nas tam nie było (), nie licząc innych naszych komentarzy (to tu, to tam)... Ale nie - najciekawsze było to, że Vampircia mi odpisała na nowy fragment Tego dziwnego uczucia.
Nie ukrywam - miałam pewnie obawy. I może i one się faktycznie jakoś przełożyły, że recenzja nie wydawała się już tak barwna jak zawsze, jednak... no jednak była jak zawsze słuszna. W dodatku moją uwagę zwróciły dwie zupełnie nowe a ciekawe uwagi. Przede wszystkim, że brakuje jej akcji. No i tu trafiła w sedno - zawsze jak sobie tworzę w głowie taki rys, to jest tu sobie porozmawiają, tu powyjaśniają i nie wiedzieć czemu na każdą takową mój mózg rezerwuje sobie stronę czy dwie. Stronę czy dwie! Jak dla mnie to jest zawsze liczba dwucyfrowa, pytanie tylko, co będzie z przodu, czy jedynka czy trójka może. I tak sobie piszę i się sama niecierpliwię, kiedy skończę i dojdę do tego ważniejszego i sobie przypadkiem tak sama zaczęłam zaprzeczać, że nie ma mniej ważnych momentów! Znaczy: owszem, ja nadal pisałam to, żeby było jak najpiękniej umiałam, ale już nie bardzo było jak urozmaicać coś, co się dzieje bez przerwy od jakiegoś czasu i już w zasadzie niestety spisałam niektóre rzeczy na mniejszą popularność :( I dopiero teraz sobie to uświadomiłam! Po prostu, trochę brakuje mi akcji. Jeszcze kilka dni temu Vampirci prawiłam, że komentarze czytelników są dla mnie jedynie miłą czytanką, a tymczasem teraz postanowiłam dorzucić dosłownie na zawołanie akcję, która przez myśl mi nie przeszła dnia poprzedniego! I to jak łatwo mi to wyszło :D Zastanowiłam się, zaskoczyłam, pomyślałam i jest!
Jedyne teraz takie, hmm, wrażenie niezadowolenia, które mi pozostało po tej akcji, to to, że nie zrobiłam tego wcześniej, że pozwalałam, żeby się wszystko ciągnęło narażając swoje pierwsze na poważnie kierujące się do ukończenia dzieło na bezsens :/

A druga uwaga, że powinnam pisać przed każdym rozdziałem streszczenie poprzedniego odcinka. Rozśmieszyło mnie to troszkę, bo o ile faktycznie do wszystkiego, co już dotąd w tym czymś napisałam, robię robię bogate komentarze w OpenOffice, to raczej streszczenie samego ostatniego odcinka niewiele by raczej pomogło.
Choć mogło też mocno chodzić o te dwa skubane miesiące przerwy.

O, i wiadomość dnia (jak dla mnie przynajmniej) - wczorajszą listę zaczęłam realizować od Postaw na milion. Wlazłam na stronę Telewizji Polskiej, wysłałam pięciozłotnego SMSa, zrobiłam ankietę (niestety dane tajne dla większości śmiertelników, aby uniemożliwić identyfikację superbohatera, jak nazwisko, zainteresowania i w jakiej relacji jest ten, z kim zamierzam się pokazać przed ludźmi), przepisałam literki do krateczki i już, Formularz został wysłany.

No niestety, jak ja coś mówię, to to robię

Ciekawe, co mama powie, skoro nawet towarzyszący mi superbohater, Myth zaskoczony był takim obrotem sprawy:
ale zę będziecie ?
w tv ?
to ja to sobie na vhs nagram


I mam go pozdrowić. No ludzie, ja przecież wszystkich pozdrowię!

Super Informatyk jeszcze nie wie.


Kroniki Kurczęce część X:
Małe kurki w małym kurniku

Myth dopiero co dziwił się, że co mają wczorajsze kurczaczki do kierownicy - to mają, że teraz już mają całkiem spore piórka i tylko wylot z kartonu im w główkach! Dlatego teraz na scenie oprócz multuma kurcząt widzimy też zielone pręciki po jakiejś klatce dla kanarków. No bo co ja bym fotografowała, jakby tak wszystko poodlatywało?


Piosenka o robocie (takie nawiązanie do tej mojej dzisiejszej "roboty"):



P.S. Z ostatniej chwili! Ciąg dalszy opowiadania Vampirci!
(Jak już robić trafik to robić na całego )

4 komentarze:

  1. Dodaje komentarz żeby nie było Ci smutno że nikt nie skomentował :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio ja i moje "zwierzę duchowe" czyt. pan P. robimy się cześtymi gośćmi tutaj... Ale nie, lubię, lubię...
    (On. Im. Tam. Śpiewał. Bo. Go. Poproszono. LUUUDZIEEEEEE.)

    A tak swoją drogą jak posesyjne zaległości mi znikną, to spróbuję przysiąść i rzucić okiem na Twojego fika. Sama cośtam też próbuję, ale idzie słabo, to może mi wena wróci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jeszcze nigdy nie dostałam takiego długiego (i ciekawego jednocześnie) komentarze - dzięki!
      A jak lubisz to cieszę się i podziwiam :D W końcu chyba nie wspominam o Paulu aż tak często, prawda? ;)

      A no, śpiewał. Niektórzy ludzie są tacy kochani, tacy nie zapatrzeni w siebie i sympatyczni, że jeśli ich o coś poprosisz, to po prostu to zrobią, żeby sprawić przyjemność... Co za gość.

      I rzucisz okiem na mojego fanfika? Ojeeeej!
      No to pozostaje mi życzyć powodzenia - i w pisaniu i w czytaniu ;) (Właśnie tym razem dodałam ten motyw z okularami:p)

      Usuń