środa, 23 maja 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 23 maja 2012



Brrr... Jestem przerażona tymi przerażającymi postami, które w dodatku pojawiają się tak przerażająco często na tamtym przerażającym blogu (o, tak obsługiwać przymiotniki pejoratywne będzie dużo prościej :) ). Myślałam, że jeśli ujawnię postać Marvel całemu światu, to łatwiej będzie mi (lub innym zainteresowanym) ogarnąć jej plany, jednak zdaje się, że jest wręcz przeciwnie (że coraz słabiej te plany ogarniam lub też ona ogarnia nasze - nie jestem zdecydowana). To jej chodzenie do szkoły dla niepoznaki, te jej manipulacje myślowe (jaki słodziutki słonik - brrr) i jeszcze to wczorajsze bezduszne poinformowanie naszych czytelników, że końca świata nie będzie! Czy ty zdajesz sobie sprawę, Marvel, jak wielu pospolitych śmiertelników straci sens życia i oglądania telewizji nie mogąc marudzić i oglądać demotywatorów o tym słynnym 22 grudnia?
To co doszło dzisiaj to już w ogóle jest... hmm, przerażające, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. Może gdybym wiedziała, zwiększyłoby to przydatnie moją determinację i...
Zaraz wszystko opowiem.

Otóż pomyślałam dzisiaj, że najwyższy czas podjąć pierwsze działania w kierunku lokalizacji i jakiegoś (szerokorozumianego) powstrzymania Księżniczki Zła.
Ponieważ blog jest przechwytywany, czyli że mój <idzie skopiować> super tajnie fajny autointeligentny samoczuwający ten no sniffer najnowszej gieneracji zna jego adres IP, niezbędne nazwy, porty (bez skojarzeń) i maski (tak, jak w komentarzu pod tekstem Marvel Princess zauważyła detektyw Sektencja, możemy ją znaleźć po masce sieci ;>), teoretycznie rzecz biorąc miałam wszystko, co powinno wystarczyć sensownemu superbohaterowi do odkrycia jego tożsamości. Nic tylko spuścić snifferka ze smyczy, wskoczyć za nim do kabla i... Ale czy naprawdę odnajdywanie miejsca pobytu geniusza zła może być takie proste?

Okazało się, że: nie, oczywiście, że nie. Jak tylko wpadłam w autostradę pakietów i zaczęłam łapać rytm w zerkaniu na mijane drogowskazy, połapałam się, że na pewno nie będzie to banalna droga bez rozgałęzień. Przy czym nie mówię tutaj o skrzyżowaniach. Wiecie, zawsze wyobrażałam sobie wszelakie serwisy internetowe, fora i blogi jako domki, wieżowce i sklepy przy autostradzie danych, wpuszczające drzwiami swoich użytkowników i administratorów pozwalając im tym samym spotykać się i korzystać z siebie (hmm: z domków, nie z siebie nawzajem). W końcu, kiedy pewnego dnia zobaczyłam tę autostradę na własne oczy, mogłam przestać sobie wyobrażać, bo naprawdę tak było. Tak, to było cudowne, ale nie dzisiaj, bo mój pochłonięty tropieniem elektroniczny piesek mądrze niuchający w pewnej chwili zszedł z autostrady i począł prowadzić mnie bez zastanowienia przez kolejne bramki i okienka nie patrząc, na jaki serwer akurat wkracza i jakim użytkownikom przeszkadza, przewracając protokoły, zaśmiecając kurzem dowożone właśnie hasła, i depcząc kwiatki. Czułam się trochę, a nawet bardziej niż trochę, jak w czołówce do filmu Naga broń, zwierzak najnowszej gieneracji nie dawał się jednak odczepić od mojego internetycznego mobilu i pozostawało mi tylko od czasu do czasu wrzeszczeć Przepraszam!, kiedy akurat nie obrywałam potrącanym arkuszem CSS.

Wreszcie podjęłam decyzję - gdziekolwiek jestem i jak bardzo daleko jestem do siedziby Marvel Princess, trzeba wyskoczyć, żeby dalej nie szerzyć popłochu i zniszenia (a przynajmniej nie osobiście, bo pies poleciał dalej...). No więc otworzyłam drzwiczki, wyskoczyłam i...

Byłam w kasynie. Typowym źle oświetlonym kasynie, pełnym dymu papierosowego, odgłosów rzucania kart na stół (taaak, wtedy były one wyjątkowo głośne, może dlatego, że karty graficzne), śpiewów o programowaniu i różnych innych dziwnych, że tak powiem, gości...

- Witam, jestem superbohaterką - zaczęłam niezbyt śmiało. Częściowo dlatego, że nie wiedziałam do kogo mówię, a częściowo, że znów zapomniałam szyldu z moją godnością.
- A umiesz grać w brydża? - Zapytało coś zielonego wyglądającego z oparów ciemności.
- Eeee... Nie... - Przyznałam zdziwiona (choć nie tym, że nie umiem grać). - A co, wy gracie?
- Tak. Znaczy nie - kilka zielonych głów zmąciła kiwaniem dym. - Próbujemy grać, ale nam nie idzie.
- Bo jest nas tylko trójka! - Zawyło coś mniejszego z najdalszych czeluści niepowtarzalnym tonem, jakby zostało nadepnięte.
- Chętnie bym pomogła, ale ja nie umiem...
- Czy ważniejsze, że ona czwarta czy że nie umie? - Wydukał któryś niczym Towdie (czy jak tam się to pisze) z Gumisiów.
- Czy to być alternatywa czy instrukcja case? - zaczęli nagle kombinować jeden przez drugiego.
- Raczej iloczyn logiczny, bo to powinno być jednocześnie spełnione!
- Ale to z negacja, że ona nie umieć i nie być czwarta, czy bez negacja?
- Ale panowie, ja muszę szukać... - spróbowałam się wykręcić, ale mimo problemów z utworzeniem struktury programu decyzja już najwyraźniej została podjęta.
- Poczekaj, zaraz zawołam pana De Morgana... - wydukało małe zielone i poturlało się w okolice stolika barowego.

Tak więc... spędziłam ten dzień w sposob następująco inny niż planowałam. Zieloni nieznajomi okazali się, pomimo swojego mieszanego stanu, całkiem sympatyczni. W międzyczasie między kolejnymi rozganiami i butelkami dowiedziałam się, że są Orgami. Nie, nie Ogrami, tylko Orgami. No wiecie, takimi, co stoją sobie na końcu niektórych adresów internetowych jak www.cos-tam.org.
A w brydża jak nie umiałam grać, tak nie umiem, bo ani oni nie umieli, ani te kolejne 6 osób, które potem do nas doszło.

Tak więc, jak sama uważam, zabrakło mi trochę/dużo determinacji, żeby podążać za snifie'm do samego końca i Marvel jak była tajemnicza, tak jest dalej... Na pocieszenie pochwalę się obserwacją, że wygląda na to, że w wojowaniu z Bloggerem jest na razie 1:0 dla nas




Na koniec kolejny ciężki przypadek do kolekcji pt. Error 404 :)

stąd



2 komentarze:

  1. Hej, zabierz mnie kiedyś na wycieczkę po internecie! :) Ja pewnie nie trafiłabym. Spróbuję za to poszukać Marvel swoimi środkami. O masce nie zapomnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu nie - w moim małym LAN-wehikule jest jeszcze trochę miejsca. Niech tylko snifie raczy wrócić z powrotem... :r

      Usuń