
Zrobiłem Amelii jej ulubioną malinową herbatę (nie rozumiem jak można lubić malinową herbatę ... przecież ona smakuje jak herbata ... z malinami). Podałem jej herbatę i zadzwoniłem do starego znajomego, mówią na niego Brudny Harry - w sumie nie wiem czemu, prawdopodobnie przez to że ma cośtam na czole i ludzie myślą ze jest brudny. W ogóle Brudny Harry to taki jakby czarodziej ale pracuje w policji bo mu jakiś mafioza zabił rodziców i teraz się mści. Zna się też na magicznych ziółkach na złamania bo nie dość że chudy to się do reprezentacji w brutalnym futbólu zapisał i się łamał chłopak co mecz. No i zamówiłem u niego kurację kościozrastającą.
Siedzieliśmy i czekaliśmy aż przyleci paczka, w międzyczasie zastanawiałem się nad tym co się wydarzyło i gdzie wczoraj zostawiłem brudne skarpetki i czy czasem Amelia na nich nie siedzi i czy czasem aby nie śmierdziały. Chwilę milczenia przerwała Amelia, po mamrotała coś myślałem że chodzi jej o moje śmierdzące skarpetki, więc w razie czego się broniłem ...
Przeniosłem kłótnię na mój samochód o którym już praktycznie zapomniałem. żeby tylko nie gadać o moich brudnych skarpetkach. Podczas ostrej wymiany zdań powiedziała że to nie ona poraziła mnie paralizatorem, w takim razie kto ? Nagle dostałem paczuszkę od Brudnego Harrego, rozpakowałem ją, kazałem się Amelii położyć i zabrałem się za naprawianie jej nogi. Niestety Brudny Harry był trochę przy ćpany gdy to pisał i zapisał to starokrasnoludzkimi runami krasnoludów jądrogłowych (nie pytajcie, nie chcecie wiedzieć skąd oni są i dlaczego tak się nazywają, a szczególnie nie chcecie wiedzieć co im zwisa z czoła). Wyrzuciłem instrukcję, pomyślałem że nałożenie silnie wybuchowej substancji modyfikującej budowę ciała nie jest aż takie trudne. Gdy Amelia Leżała mogłem szybkim machnięciem ręki jakobym był najszybszym z Ninjów zabraćmoje śmierdzące skarpetki i schować je do kieszeni. Nałożyłem na jej nogę dziwną obślizłą maź wyglądającą jak kupa tyranozaura pomieszana z wymiotami koczkodana i śluzem z nosa przeziębionego Afrykanina na Antarktydzie.
- Myth... - wyszeptała, spuściła wzrok i nie dokończyła.
- No, co? - udawałem obrażonego żeby sprawa ze skarpetkami się nie "rypnęła".
- Przepraszam.... Przepraszam. Przepraszam za to, że się narzucam. Że tracisz na mnie czas, że... Że nie traktowałam cię należycie, że nie traktowałam cię jak... Jak... - aż mi się jej żal zrobiło.
- Jak..? - zapytałem

Piosenka dnia :
Dobranoc
:D :D :D :D
OdpowiedzUsuńA rodzice każą sprzątać brudne skarpetki... A gdyby nagle w moim pokoju pojawił się ogromny wąż, a moje wszystkie brudne skarpetki właśnie się wpyromieniowywały z zabójczej energii którą im się nadaje poprzez noszenie? [*] murowany
ojej to wygrałeś dzięki skarpetkom i to brudnym, no no :)
OdpowiedzUsuńBrudne skarpetki - hit wpisu :D
OdpowiedzUsuń