Łopata, no łopata, jak łopata zbudowana każdy wie, a jak ktoś nie wie to budowa łopaty jest tak prosta jak budowa cepa tylko że zupełnie inna. A w razie jak ktoś by nie wiedział to po lewej jest rysunek poglądowy. No czyli tak jak po lewej tylko inaczej. Taka łopata to poważne urządzenie, można zostać poważnie uderzonym w twarz i poważnie stracić przytomność. To właśnie spotkało mnie zaraz po wejściu do ładowni statku dyplomatycznego klasy Naigatio dryfującym wokół orbity Europy. Ocknąłem się siedząc oparty o jedną z wewnętrznych kolumn, ze związanymi z tyłu rekami i nogami z przodu. Nagle stanęła przede mną dziwna ruda dziewczyna trzymająca tą złowieszczą łopatę z której uprzednio zostałem ogłuszony.
- Qui estis? - Zapytała po łacinie ruda dziewczyna, machając przy tym swoją niezwykle niebezpieczną i nikczemną łopatą.
- Hę ? Wybacz nie mówię po łacinie to wymar... O ! ja mówię po łacinie ! - odpowiedziałem z pełnowymiarowym samozdziwieniem. Z tego co znam łacinę to zapytała "kim jesteś ?"
- Vos es unus of his cosmicam talpas? Vos estis ducem? (jesteś jednym z tych kosmicznych kretów ? jesteś ich kapitanem?) - ona chyba ślepa jest jak ten taki kret, czy ja wyglądam na kreta ? No dobrze no... czy wyglądam na kreta jak się ogolę ? No właśnie.
- Ego sum heros. ego veni ut vos salvo ! Ego Myth. (jestem bohaterem. Jestem tu, by cię uratować! Jestem Myth.) - Seroko się uśmiechnęła i przy pomocy łopaty rozcięła więzy, a potem dodała :
- Realiter? sic salvum me fac heros! ego jasmina. (Naprawdę? Więc ratuj mnie bohaterze! Jestem Jaśmina) - No to co miałem zrobić w tej sytuacji, rozejrzałem się, zanalizowałem sytuację, zanalizowałem analizę sytuacji i doszedłem do wniosku że po prostu wyskoczę z nią przez okno do mojego statku i po problemie. Po 10 minutach tłumaczenia doszliśmy do porozumienia. Jaśmina jak na polityka okazała się bardzo waleczna i gdyby nie to że wpadłem przez okno to sama by odbiła statek. Dopiero informacja że mój pojazd ma ogromną siłę ognia zmieniła jej zdanie.
Już mieliśmy wyskoczyć i sobie odlecieć gdy nagle statek się poruszył i obrócił o 90 stopni. a jedyne okna jakie były od tamtej strony to te w sterowni. W sterowni zajętej przez oddział Kosmicznych Kretów Korsarzy. Sterownia była pokład nad nami, czyli jakieś 5 metrów do schodów, schody i 10 metrów do drzwi sterowni. Niby bułka z marmoladą. Dałem Jaśminie moje pistolety, sam dobyłem miecza i ruszyliśmy. Dałem sobie spokój z walką ... Nie było sensu, Jaśmina krzyknęła "Impetum blondes!" i po ułamku sekundy odstrzeliła głowy wszystkim kretom w korytarzu. Nie zdążyłem nawet dobiec do najbliższego kreta. Nigdy nie widziałem żeby tak szybko ktoś strzelał. Chciałem ją osłaniać ale nie miałem przed czym bo likwidowała wszystkich po kolei zanim zdążyłem zareagować. Przejęliśmy sterownię w ciągu 30 sekund. Jaśmina rzucała się i miotała jak Lara Croft, tylko że szybciej i celniej. Już mieliśmy wyskoczyć lecz niechcący zahaczyłem o kabel ...
Coś zaskwierczało, wszystko zaczęło się trząść, silniki wybuchły ! Zaczęliśmy opadać ! Chwyciłem Jaśminę za rękę i wyskoczyliśmy przez zamknięte okno. Gdybyśmy skoczyli sekundę później nie trafili byśmy na mój pojazd tylko spadali jakieś 100 km w dół. Ale udało się, doskoczyliśmy i przy okazji statek dyplomatyczny pociągnął za sobą pirackie statki i wszystko razem grzmotnęło o powierzchnie powodując bardzo ładny grzybek powybuchowy. Ruda dziewczyna leżąca obok mnie na skrzydle mojego pojazdu spojrzała mi głęboko w oczy i powiedziała :
- Gratias ago vos heros. habemus ut vade hinc. (Dziękuje bohaterze. Teraz musimy gdzieś lecieć). - zdjęła z szyi wisiorek który w rzeczywistości był pendrive'm z koordynatami planety. Otwarłem kokpit, wsiedliśmy i polecieliśmy na miejsce.
Na tej dziwnej planecie prawdopodobnie byłą siedziba gwiezdnej policji, wszyscy tak dziwnie poddenerwowani i w mundurach. Jaśmina odłączyła się ode mnie mówiąc że jeszcze się spotkamy i że mam iść do głównej sali. Rozsiadłem się wygodnie. Byłem potwornie głodny ! A słyszałem że otwarli nową świetną restaurację na krańcu wszechświata. No to szybko podskoczyłem i kupiłem udka tyranozaurze w sosie słodkosłonym z kokosów z planety Guacamole 3. Po powrocie zacząłem się delektować nawet bardzo dobrym jedzeniem gdy nagle zapadła cisza i jakiś starszy facet zaczął coś mówić. Zobaczyłem że Ksenia Wojowniczka jest tam także, nawet jej machałem ale nie odmachała, pewnie mnie nie widziała albo się obraziła... W każdym razie mogę sobie spokojnie wrócić do domu, potem do niej zadzwonię i się wypytam.
Piosenka dnia :
Dobranoc:)
I tak odkryłam jak wyginęły dinozaury - Myth je zjadł. :D
OdpowiedzUsuńbyłem kosmicznie głodny :)
Usuńnie prawda bo kapitan Jack Harkness je zjadł :P
UsuńAhh i nie odmachałam ci bo słuchałam co mówił Najstarszy w przeciwieństwie do ciebie :P I jak zdążyłeś wcześniej zauważyć to szukałam cię ale zbyt szybko chciałeś stamtąd uciec, w sumie nie wiem dlaczego
K.U.P.A. <- nie lubię w obcych miejscach :)
Usuń