wtorek, 12 czerwca 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 12 czerwca 2012



Piątek, sobota, niedziela, połowa poniedziałku. I do tego poniedziałek wieczorem i później, bo stylistycznie nie mogłam ogarnąć tematu i piszę dopiero teraz.
Czas wrócić do rzeczywistości.
Pewnie jesteście pewni, że oto pochłonięta zostałam już na dobre przez funkcje WCFowe, kontrolki WindowsPhonowe i wywołania bazodanowe. Niii-e. A bardzo bym chciała. Niestety, że tak powiem, nie wyszło.

Ostatnim, co zrobiłam w środę przed niepracującym czwartkiem, było stwierdzenie, że WCF na telefonicznym Windowsie a WCF na zwykłym Frameworku to niezupełnie to samo, stąd wzięła się nieobca już niektórym refleksja:


tumblr

Dominik zdawał się być tą nowością zdziwiony nie mniej niż ja i bez paniki przyjęłam rozkaz o niezwłocznym przeszukaniu światowej sieci informacji w poszukiwaniu rozwiązania na dręczące nas problemy.

Tymczasem w piątek rano... Heh, w piątek rano - wciąż nie znaleźli dla mnie stanowiska, więc popołudniami siadywałam przy jednym cudzym, tymczasem w ten piątek większość miała wolne i wyjątkowo mogłam przyjść rano. Rano Dominik zawołał mnie do siebie i obwieścił, że niestety, ale MicroSoft miał za dużo chętnych i część odesłał z kwitkiem na podstawie CV.
- No ale mogę się zająć PHP - mówię zdziwiona i niczego jeszcze niekojarząca. - O CSS też ostatnio pytałeś i mówiłam, że bardzo lubię.
- Serwisy sklepów to działka chłopaków i oni nie chcą, żeby ktoś inny im mieszał.
Oczywiście chłopaków akurat nie było, bo piątek.
- Ale mówiłeś...
- Ale ich nie zapytałem, a teraz mają o to pretensje - odpowiedział jakby zniecierpliwiony.
- Aha...
Dalej się okazało, że generalnie inwestycja we mnie (a zwłaszcza w nowy komputer) przy braku wsparcia finansowego MS jest mu nie na rękę, bo koniunktura rynkowa pla pla pla brak doświadczenia po studiach pla pla pla pla i w ogóle najlepiej żebym sobie już pojechała do domu.

No i tak sobie dochodzę do siebie przez te parę dni nie mając ochoty na nic.
Wczoraj już zaczynałam ochotę mieć i przestawałam wzdychać na samą myśl, więc uznałam to za sygnał, że już chyba można zacząć coś robić. Tyle że potem zadzwonił Marek z kondolencjami i znów się rozkleiłam. Do Kasi zadzwoniłam sama jeszcze w sobotę i też nie było łatwo. Widać było, że koleżanka szalenie ucieszyła się z wizji posiadania babskiego towarzystwa (gdzie takie luksusy w firmie informatycznej?). O czym najlepiej świadczył czerwony kwadratowy kubeczek, który mi zakupiła.
Rety

Najbardziej mi przykro właśnie na myśl o Kasi i Marku. I na wspomnienie obrazu tej cudownej emulacji telefonu, którą udało mi się nagle uruchomić niewiele przed tym, jak Dominik przyszedł... Ten WinPhone był taki śliczny, taki czarny i idealny..! Nawet nie zdążyłam pobawić się kontrolkami
Jaki superbohater by dbał o te parę wyrzuconych setek (tyle przynajmniej, że zadziwiony Niessamowity Profesor zwrócił mi to, za co wynajął mi pokój) i o te potencjalne tysiące...
Nie pierwsza kosztowna pomyłka.

Tak więc reszta piątku minęła mi niezbyt miło. Tu łażenie, to nie łażenie (generalnie tak to chyba najtrafniej mogę określić) i niestety nadmiar myślenia, od którego nigdy nie mogę się opędzić. Czy gdyby udało mi się uruchomić jednak tę aplikację jeszcze w środę, to czy sprawy potoczyłyby się inaczej? Tak się głupio składało, że w firmie szukałam kilka godzin, a już u siebie - w zasadzie ledwo uruchomiłam przeglądarkę i już były gotowe przykłady. A gdybym wcześniej zaczęła myśleć o podpisaniu umowy? Niestety, z moją chorobliwą ufnością jest tak, że najpierw nie myślałam, potem planowałam powiedzieć, a jak już Dominik wspomniał, że podpiszemy, to już mi do szcześcia wystarczyło. Ktoś wie, gdzie to się leczy? Na co krzywo Dominik reagował? Czy szczerze był taki miły w środę, czy..?

I jeszcze trzeba było wszystkich poobdzwaniać. Tata kazał się nie martwić i wracać na czereśnie.
Potem jeszcze dodał łagodnie, że oczekiwał na taki telefon, bo przecież jak można ufać internetowym znajomościom? No więc niestety - Dominik potwierdziwszy jego lękliwą teorę sprawił, że WSZYSCY tutaj jesteście podejrzani. Lepiej więc nie proponujcie mi pracy. Albo podawajcie się za stryjecznego wujka brata siostry od strony kuzyna dziadka matki.

A jak potem wróciłam (do pokoju, nie do siebie), to gapiłam się w Internecie na co popadło nie robiąc nic innego i tak mi zostało do teraz.
I bardzo chciałam, żeby rozbolała mnie głowa.

Wiecie, może i jestem kompletnym tępakiem, jakąś standardową blondynką, co się do niczego kompletnie nie nadaje, że wszystko zrobi w zły sposób, za wolno, za rozwlekle i do poprawek, ale ludzie - dajcie mi się wreszcie o tym przekonać! Żebym wreszcie mogła spokojnie powiedzieć, że jestem taka, taka i taka, a do tego nie jestem taka, taka, ani taka, a nie tylko ciągle zgadywać, że tak jest!
Jak w takich warunkach CV pisać?
Widocznie ja się nadaję tylko do wolontariatu, bo nikt mi się do płatnej pracy zbliżyć nie da nawet za darmo :/

Saruś napisała, capitano Senseschi napisał, Vampircia żąda komentarzy, czas na kolejny odcinek TDU się zbliża... Czas wrócić do rzeczywistości.

I jeszcze jedno - nie wiem jak u Was z czereśniami, ale u mnie jeszcze nigdy nie było takich niedobrych. Kompletnie bez smaku.



Owszem, piosenka poza generalnym piątkowym nastrojem, zaczęłam mi się nucić z powodu tytułu filmu. W końcu dałam sobie jeszcze 24 godziny na ściąganie, 0,5MB/sek to nie przelewki.

3 komentarze:

  1. Widzę, że nie tylko mnie się pierdoli. Ja nie dam rady na lepsze oceny i pasek, ty i praca... Superbohaterowie w swoim życiu odnoszą chyba tylko porażki. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie lubię takich określeń jak "pierdoli", ale czasami najwyraźniej pasują. Gdybym mogła, to nawet bym o tym nie pisała, bo nie cierpię o smutnych rzeczach pisać. Ale jak już się rozniosło, to trzeba było...
      Szkoda paska. Ale tylko, jeśli chciałaś go zdobyć tak dla siebie. Bo liczenie, że np. coś ci rodzice za to dadzą, też jest słabe. Oni rzadko spełniają obietnice.

      Usuń
    2. mama mi za to nic nie da, to nie jest z tym powiązane. Ale jednak coś ruszyło, więc szanse zwiększyły się o 1&. Wybacz słownictwo, zdarza mi się zapomnieć coraz częściej.

      Usuń