piątek, 18 maja 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 17 maja 2012



Wyraźnie widzę, że coś jest takiego na rzeczy, że jak pisze Myth, to piszą wszyscy, a jak on nie pisze, to sama jestem...
O, i teraz znowu parami - no proszę :p


Czytam sobie vampirciowe forum i trafiam na fanfik skojarzony z Harrym Potterem (czy, jak się ktoś czepił, Harry'm Potterem). Przez chwilę nie wiedziałam, co z tym fantem zrobić - przecież nie będę go czytać Niiiiie, nie tylko dlatego - ot, zapowiadało się coś dziwacznouczuciowego, pełne bolesnej miłości, bólu, namiętności, strachu i powagi w jednym... Taka nierealna i masochistyczna nieco sztuka dla sztuki - chyba nie umiem czytać takich rzeczy.

Przeczytałam jednak komentarze (Dominik przysłał się już rano z propozycjami rzeczy do nauczenia się, więc automatycznie zachciało mi się robić wszystko oprócz nich). Trochę o przecinkach, trochę o stylistycznych... Na końcu moją uwagę zwróciło coś takiego:

hermi napisał/a:
wariatka napisał/a:
Twój ojciec jest półwampirem i czarodziejem, ja też nim jestem, twoja mama półelfem i wiedźmą...

To brzmi trochę wydumanie, wychodzi na to, że bohaterka jest w 1/4 wampirem, 1/4 czarownicą, 1/8 elfem i 1/4 wiedźmą. 1/8 jeszcze brakuje:) Ale jeśli jakoś wiarygodnie wyjaśnisz te korelacje rodzinne, może być ciekawie.


Pomijając ciekawy błąd matematyczny (z powodu którego uciekła gdzieś hermi 1/8 drzewa genealogicznego) dało mi to do myślenia. No pomyślcie - z jakiegoś tajemniczego powodu ogromna większość pisarzy fantasy sytuuje czasowo swoje bajdurzenia najpóźniej pod koniec średniowiecza. Później, na przykład w wielu XIX takie rzeczy jak czarownice, ogry i pegazy już się nie trafiają, no chyba że jakieś ekscesy w wieku XXI, ale wtedy i tak zawsze wszystko w drodze powrotnej kierowane jest właśnie w okolice wieku X. A więc średniowiecze, tudzież jakaś inna nieokreślalna bliżej przeszłość*. Jednocześnie, ze względów zupełnie niezależnych od tamtych, aczkolwiek równie tajemniczych, wróżków, smoków i innych gumisiów w dzisiejszych czasach już się nie uświadcza - dlaczego?

Po zapoznaniu się z tamtymi atrakcjami pochodzeniowymi przyszło mi do głowy, że może naprawdę te wszystkie mitycznomagiczne istoty jeszcze niedawno chodziły sobie realnie na naszej planecie, tyle że, jak by tu powiedzieć... rozpłynęły się. O, jak Indianie na przykład - takiego czystej krwi już nie znajdziesz. Pomyślmy - jeszcze za czasów tego charakterystycznego średniowiecza czarownicy i wampiry były. Tyle że jak tu żyć sobie spokojnie i zawiązywać znajomości, kiedy wszędzie na okrągło siedem dni w tygodniu latali bogobojni wieśniacy z kosami, pochodniami i innymi urządzeniami doraźnego reagowania? Musiały sobie siedzieć w kupce i chować się tylko w swoim towarzystwie - wiedźmy i wiedźmowie nie mieli możliwości poznać elfa, elf nie natykał się na centaura... Ale jakoś sobie dociągnęli do tych epok pary i żelaza.

Wtedy nagle ludziom coś strzeliło do głowy i nagle zamiast głosić Słowo Boże nagle rzucili się na tłoki parowe, elektryczność, fale radiowe, potem krzem, internet... Innymi słowy pewnego pięknego dnia przestaliśmy uprzykrzać życie wyżej wspominanej mniejszości narodowej i mogła się ona w spokoju rozwijać. Ba! W połowie XX wieku nawet pozytywnie stęskniliśmy się za nimi, pojawiły się zachwyty nad Draculą i Frankensteinem (a w zasadzie to nie nim, tylko jego potworem, ale kto by rozróżniał...). Kolejne pokolenia wilkołaków, czarownic i tym podobnych nie musiały się już niczego bać, a mogły spokojnie rozwijać swoje życie towarzyskokulturalne, zwłaszcza w Halloween...

I może tak to właśnie było, że z prawdziwych krasnoludów i goblinów pozostawały nam tylko takie "jedne-ósme", "trzy-trzydzieste-drugie" i tak dalej. Że jak już się za dużo tego wymieszało i jeszcze rozcieńczyło człowiekiem, to już zupełnie z ponadludzkich mocy i wyglądu nic nie zostało? Najwyżej jakaś Niemka Chyba już nawet żaden pełnokrwisty wampir nie doczekał do dni dzisiejszych, gdy mógłby sobie w pełni legalnie i spokojnie założyć profil na FB czy NK i ogłosić, że poszukuje młodych i soczystych dziewic, żeby zabrać je ze sobą do piekła...

Chyba że było jeszcze inaczej. Że wszystko istniało jedynie tysiące lat temu w jakimś Śródlądziu, Śródrzeczu (czy co tam ten Tolkien miał) i już nawet do ciemnych czasów średniowiecza dojechały tylko legendy? Może ludzi nie było wtedy wcale i dopiero później zaczęli się "pojawiać" jako wygasające się nawzajem połączenia różnych wiedźminów, elfów, wampirów? No pomyślcie - co byście powiedzieli na to, gdyby się okazało, że każdy z nas ma w sobie odrobinę takiej uśpionej mitycznej postaci?
To byłoby baaaaaaardzo superbohaterskie.

A, i wracając do samego opowiadania - możecie przeczytać, podobno dobre. Ja na serio Pottera nie lubię, pewnie nawet jak bym chciała, to nie zrozumiem.


Trzeba było słuchać dokładnie Dominika, kolegi Niessamowitego Profesora ze wczoraj, a nie się przejmować prezencją (przez telefon?) i tym, że niewiele umiem. Dopiero jak mi dzisiaj napisał timesem dwunastką, że chodzi o Windows Forms i w języku C# (czytaj: si szarp, jakoś tak mi się to z rybą kojarzy), to się olśniłam, że przecież wiem, o co chodzi. Co prawda facet mówi drogą okrężną i wydawało mi się, że jednak będzie to mogło mieć wspólnego z tym Py-Hy-Py, w którym miałam mu pomagać, ale wygląda na to, że chce szybko pozapychać luki kadrowe, a w dodatku na C# sam się nie zna :p

Teraz, po całym dniu siedzenia i przypominania sobie tych wszystkich okienek i komponentów mam już odwagę zakrzykiwać - C#! Ten C#! Awww... Ależ my się kiedyś z Super Informatykiem nabijaliśmy, że on chodzi na randki z Javą, a mnie podrywa "Pan Cis" (bo tak naprawdę to miała być imitacja nuty, tylko Polacy nie skojarzyli). Te wieczory spędzone na flirtownym obrzucaniu się wyjątkami (...a ona mi sruuu okienkiem w ekran!)...
Tak, informatycy, nie musicie zwracać uwagi XD

W każdym razie Pan SziSzarp do mnie wrócił! I to w jakim stylu - jako synek Microsoftu awansował teraz na developerski motyw przewodni ich najnowszego systemu. Także będzie to programowanie w C# z moją ulubioną liczbą w tle. Niesamowita sprawa.

Muszę tylko przez te kilka dni upewnić się (tak, bardziej się niż Dominika), że udźwignę to i polubię, aaaa... może być kolorowo.
Rzecz w tym, że jego byłoby mi znacznie łatwiej przekonać, pomimo całego ostrożnego sceptycyzmu, niż mnie samą. W końcu on nie wie, że dzisiaj wieczorem, zanim zabrałam się wreszcie za drugą aplikacyjkę, tym razem poruszający mrożący krew w żyłach temat baz MySQL, przez 10 minut włamywałam się do własnego PHPmyAdmina. Nie dość, że zapomniałam hasła, to jeszcze nawet nie mogłam sobie przypomnieć jak konkretnie miał się jego adres do domyślnego http://localhost/. http://localhost/start/phpmyadmin - nie... http://localhost/phpmyadmin.php - też nie...
W dodatku cały czas bawiłam się pierwszą. Tak, jest wyjątkowo ambitna. Składa się z jednego guzika, który się naciska, żeby włączać i wyłączać licznik. Wraz z biegiem cyferek zmieniają się ich kolory, które widzimy, kiedy naciśniemy guzik.
Chcecie? Ło tu będzie.
No i tak sobie klikałam. Do tego nieustannie łapało mnie uczucie euforycznego szczęścia, że wszystkie dokumenty o tym są po polsku. Co za dzień. Ale jakoś ten programik z bazami danych napisałam i nawet też całkiem reprezentatywny. Nie ma co - C# nadal mnie lubi. Jutro idę czytać o tych aplikacjach mobilnych.
Nie, nie prawda, nadal Win8 mnie dobija.


No to najwyższy czas na zmianę tematu(w):

Pierwszy testowy odcinek nowego serialu nazywamy:
a) tosterem
b) pilotem
c) kosiarką



Jejku, jak ja się naszukałam tej piosenki :D Zwróćcie koniecznie uwagę na teledysk!



I jest jeszcze piosenka, którą dałabym gdybym nie miała tamtej i dam pomimo że przyszła później:



____________________
*Choć też ciągle wspomina mi się jakieś opracowanie Hobbita czy Władcy Pierścieni, gdzie autor ów streszczenia skomentował, że rzecz ma miejsce w dalekiej przeszłości (przyszłości?). A więc bardzo mądra obserwacja, bo niby jak dowieść jedno czy drugie?

2 komentarze:

  1. Weszłam na tego fanfika i ja, która przeczytała Harusia całego, się przeraziłam. " Hogwardzie." - Hje hje "Hogwarcie" się raczej pisze. O ile znam gramatykę na tyle dobrze i książki. I jak jeszcze zobaczyłam wiersz, który pojawił się w "Zaćmieniu" [taak, tym od "Zmierzchu"] to ja idę chmury mordować. Nie wierzę i nigdy nie wierzyłam, że fanfiki o Harrym będą dobre ;P A tak poza tym Hermiona Granger była człowiekiem i gdzieś tam miałam prababkę/dziadka czarodzieja. Dobra, koniec tych wywodów, ale gdzieś to musiałam napisać. Kurcze, oglądnęłabym teledysk, ale internet mi słabo chodzi i nie chcę włączać piosenki, bo się boję, co się stanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znaczy: ostatecznie spudłowany? A tam się podobał...
    Teledysk jest taki, że facet przychodzi do pralni i czekając, aż sie upierze, zaczyna tańczyć ze słuchawkami na uszach XD Sama mam słaby internet i tylko piszę to, co pamiętam z tego, co widziałam kilka lat temu w jakimś markecie...

    OdpowiedzUsuń