wtorek, 3 kwietnia 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 2 kwietnia 2012



No i tak to powoli zaczynają się kolejne święta! Tym razem Wielkanoc.
W ramach rozrywki superbohaterka hermi z pisarskiego Vampirciowa proponuje zabawę z jajem: Jaja z Apeiro
Dobrze, że Hipokrates tego nie widzi...

A dzisiaj nie było zachodu słońca widać. Ładna była pogoda i ładnie wiało i tak jakoś przyjemnie, tylko że chmury i zachodu słońca nie było widać.

Z zachodem słońca to jest trochę tak (podobnie zresztą jak z paroma innymi rzeczami), że niektórzy to łapią, a niektórzy nie.
Kiedyś w telewizji pojawił się motyw, że pewna rodzina zrobiła sobie wycieczkę nad morze. Ów scena była bardzo krótka - zaledwie migawka ze wspomnień dzieciaka, który wspominał rodziców wołających go, żeby przyszedł popatrzeć na zachód słońca. On odkrzyknął Już idę i nadal siedział, mądrala, przed telewizorem i przegryzał chipsy.
Głupie jak nie wiem, ale utknęło mi w pamięci już chyba na dobre. Jednak daje do myślenia. Kiedyś (kiedy byłam w wieku tamtego smarkacza) myślałam o nim, że jest niewychowany i mimo wszystko wypadałoby mu chociaż z szacunku do własnych rodziców przespacerować się na dwór - w końcu telewizję ma przez wszystkie pozostałe 364 dni w roku (tudzież 365, no wiecie). Sam obiekt ich zainteresowań pełnił w moich rozmyślaniach mniejszą rolę - skoro rodzice są radośni i wspólnie patrzą się w niego, to jakże bym miała do nich nie dołączyć?

Dzisiaj patrzę na rzecz jeszcze pod trochę innym kątem. Cóż, mamy takie czasy, że moda i telewizja mówi nam, co jest piękne, romantyczne i warte uwagi. Rodzice tamtego bufoniątka najwyraźniej wiele się od niego nie różnili, skoro nie skojarzyli, że zachód słońca byłby niemniej majestatyczny w ich mieście za oknem nad praniem sąsiadki. Tylko że to trzeba by było po prostu samemu nie wiedząc kiedy zawiesić na nim wzrok i... No właśnie, to trudno jest zdefiniować Idziesz sobie, widzisz zachód słońca, rozległe morze, pędzące konie albo malutki kwiatuszek na bezkwietnej polanie i nagle - zapominasz o sobie, o tym, że w ogóle jesteś, na bardzo krótką chwilę. Ale nie, lepiej pojechać specjalnie gdzieś nad jezioro czy w góry i stanąć na baczność przed chowającą się za linią horyzontu kulą gazową. I najlepiej jeszcze, żeby sąsiedzi widzieli i pomyśleli: Ojej, jacy oni wrażliwi na piękno i szczęśliwi!
No zupełnie jak w tym serialu Czterdziestolatek, co facet ganiał z żoną do opery i marznął nad jeziorem, bo to jest kultura, zdrowy wypoczynek i przede wszystkim każdy tak robi. Ale przyznać żadnemu z nich się nie chce, że to bez sensu i nudne, bo na taki zachód słońca czy arię operową się patrzysz i tam nic ciekawego nie ma, w kółko to samo, i w ogóle co ci wszyscy ludzie w tym widzą, że się na to gapią?
Otóż nic w tym nie widzą. Oni widzą to w sobie.

No a jaką rolę, jeszcze wracając do tamtej sceny z samego początku, pełni tamten nadęty dzieciak? Taką, że choć nadęty, to jednak dziecięcym okiem wciąz jeszcze potrafi wyłapać nieszczerość i grę na pokaz, których znieść nie może i się nabija na całego. No ale są to z pewnością jedne z ostatnich chwil takiego podejścia do świata i możemy być pewni, że już wkrótce (a biorąc pod uwagę rzeczywisty upływ czasu, to nawet TERAZ) mały smarkacz będzie kupował to, co serwuje mu kultura masowa nie mniej chętnie niż rodzice.

Na dobrą sprawę, to można się myślami zahaczyć nawet na tych chmurach, co dzisiaj zasłaniały zachód słońca i tylko takie biało-żółto-czerwone żyłki światła po nich przechodziły. Ale do tego to już chyba trzeba być Flegmatykiem (przynajmniej jajecznym).


stąd

Możecie mnie wysłać do lekarza, ale piosenką dnia będzie ta melodia



2 komentarze:

  1. Flegmatyk jajeczny? Mi to wyszło :P Matko, ale masz rozkminę dzisiaj, no jak jajo, jak jajo. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale podobała ci się rozkmina? ;) Bo czasami mam wrażenie, że nie wiem, co piszę

      Usuń