piątek, 13 kwietnia 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 12 kwietnia 2012



W zasadzie, z ciekawych rzeczy czy nawet jakichkolwiek rzeczy, nic się dzisiaj nie zdarzyło. Nie licząc oczywiście akcji z serii Ręce, które leczą, kiedy trzaśnięciem drzwi naprawiłam rodzicom telewizor. Dodam dla uzupełnienia, że nie trzaskam drzwiami na codzień i każdego wieczora. W tym przypadku nastąpiło jednak wyjątkowo irytujące zapchanie się dostępu do zasobów - mówiąc po ludzku: niesuperbohaterska część mojej rodziny zapragnęła oglądać telewizję (tj. korzystać z pasma fal radiowych) akurat wtedy, kiedy ja pisałam z Mythem na gg (dokładniej AQQ - nie obrażajmy gg). Co dawało niesamowite efekty akustycznowizualne, które w połączeniu z dostępnymi już wcześniej lekkiego śnieżenia i szumienia owocowało doprawdy niezapomnianymi (i niechcianymi) wrażeniami. Ma się rozumieć u nich, nie u mnie.
Co prawda jestem superbohaterką cierpliwą i ustąpienie własnej rodzinie było ostatnią rzeczą, która mogłaby wpłynąć na mnie negatywnie, jednakże to, że ów niecny komunikator przywłaszcza sobie całe łącze pomimo faktycznego wysyłania jednego sygnału na sekundę, było dla mnie nowością, która nieuchronnie wyprowadziła mnie z równowagi. I żeby z powrotem tę równowagę złapać, musiałam surowiej potraktować drzwi.
Ale jaki efekt! Jak dowiedziałam się po filmie, kicanie obrazu ustało naturalną koleją rzeczy po odłączeniu telefonomodemu. Pozostałoby jeszcze śnieżenie, ale wtedy niespodziewanie trzasnęłam i... śnieżenie przeszło XD

Naprawić telewizor trzaśnięciem drzwi - nie ma co, naprawdę wszystkie rzeczy we Wszechświecie są ze sobą połączone.


Tak więc, ponieważ nic nie zdarzyło się dzisiaj, opowiem o tym, co zdarzyło się wczoraj. Ponieważ była okazja, spędzałam ten dzień z Super Informatykiem w mieście. Pomijając wszystko, co działo się wtedy w związku z pierwszą połową zdania, wyjaśnię, że z byciem w mieście w przypadku, gdy się w nim nie mieszka, jest tak, że generalnie wszystko jest normalnie z wyjątkiem momentów, kiedy robi się przejście wieś-miasto albo miasto-wieś. (Pamiętając oczywiście, że jak się chce wylądować między ludźmi, a nie naprzeciwko jakiegoś nawiedzonego antybohatera, to trzeba też wyglądać i zachowywać się jak człowiek, czyli latanie, peleryna i te rzeczy odpadają.)
Ta pierwsza faza jakoś tam się udała (jeden autobus, 20 minut czekania, drugi autobus i voila!). Z drugim było o wiele trudniej, ponieważ na mnie i na Super Informatyka czekał na stacji...
Przerażający Automat do Biletów!
W skrócie... PAB!
No dobra, to drugie nie wyszło tak przerażająco jak chciałam. Ale przyznacie, że pełna nazwa robi wrażenie?

No wiecie - tam, gdzie zawsze siedziały sobie te miłe panie za szybami i rozdawały żółte karteczki, była teraz karteczka (biała :( ), że nieczynne do odwołania i kierowała pasażerowiczów do podobnej do Daleka maszynki, która rzekomo wydawała bilety.


stąd

Schowałam się trwożnie za swoim superkolegą. W końcu też studiowałam informatykę i wyniosłam z niej tę najważniejszą zasadę - jeśli masz do wyboru człowieka i komputer, wybieraj to pierwsze. Jednak tutaj nie było wyboru, a bilet chcąc - nie chcąc trzeba było jakoś wziąć :/ W dodatku nie tylko my przyszliśmy tutaj na pociąg i było tu mnóstwo niewinnych istnień do ocalenia, przez co nie takim superbohaterom jak nas dwoje nie wypadałoby tak po prostu dać nogę
Pierwszy do ataku przystąpił Super Informatyk - jako że maszyny to jego pasja i specjalność. Automat jednak najwyraźniej od pierwszych kliknęć wyczuł konesera i na wstępie uruchomił swoją najmocniejszą broń, od której drżeli wszyscy pasażernicy mający z nim "przyjemność" przed nami, czyli... blokadę niektórych nominałów! Super Informatyk doszedł do końca ustawiania właściwości biletu (tak, normalny pasażer wybiera typ biletu, ale informatycy, a zwłaszcza Rycerze Pętli, ustawiają właściwości), wyszła mu zależność, że 2,94, a wtedy automat znienacka, że nie przyjmuje dwugroszówek!
Wydaje się, że nawet dałoby się posklejać 94 grosze bez dwójek, ale dodajcie do tego fakt, że potwór już na wstępie miał wyłączone przyjmowanie jednogroszówek! No pomyślcie - ten Dalek nie był głupi. Bez monety 4gr albo chociaż 3gr nie było mowy XD
Jak więc rozwiązaliśmy... dobra, on rozwiązał... ten niespodziewany i wymagający problem matematyczny? Zwyczajnie - Super Informatyk miał kartę płatniczą
I zdobył ten bilet!

Przyszła więc i moja kolej... Ja karty płatniczej nie miałam, więc pozostawało mieć nadzieję, że maszyna nie rozpozna we mnie superbohatera. Zrobiłam więc wielkie przestraszone oczy, wyciągnęłam niepewnie ładnie odliczoną kupkę pieniędzy i... weszło wszystko! Choć każda kolejna moneta, to był dodatkowy stres, że się skapnie i jednak zablokuje... A może to bliskie towarzystwo Super Informatyka wystarczyło, żeby się przestraszył?
W każdym razie, przyjął, pomrugał, podświetlił drzwiczki u dołu i kiedy wypadł żółty papierek poczułam się, jakbym wygrała na loterii


Sytuacja jest dziwna. Średnio się orientuję, jak to jest na zwykłych niesuperbohaterskich blogach, jednak intuicja mówi mi, że tych którzy piszą jest mniej niż tych, którzy czytają. U nas jak na razie jest prawie remis, bo 4:3 dla drużyny Obserwatorów, jednak Myth już przeprowadza kolejną rekrutację i nie wiadomo, czy sprawa się nie wyrówna...
Co wy na to, żeby powiększyć nieco grono Obserwatorów? Na dole Was (+ paru innych) linkuję <przymila się>
EDIT: Ba! Nie mamy czterech Obserwatorów, a pięciu! No, to teraz byle tylko za szybko nie pouciekali...



2 komentarze:

  1. Jak chcesz się przymilić na maksa (:P), to podmień link na mojego głównego bloga. Zdecydowanie bardziej reprezentatywny. I linka do Dzienników ma. A i Zabawkarnia to takie poboczne pisanie dla kilku zaprzyjaźnionych zbieraczy... ;)
    (Kszy kszy. Na głównym czasem pomamroczę coś o Paulu. Kszy kszy.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się przymilać, to na całego - teraz są oba :D
      Dzięki za linkowanie do Dzienników - może i bywają tu pasjonujące artykuły, jednak nie odważyłabym się nikogo zmuszać, żeby przyznawał się, że nas czyta XD

      Usuń