sobota, 13 kwietnia 2013

Myth, Dziennik Superbohatera 13.04.13r Piątek

- Paniczu! Paniczu! - Krzyczał z oddali R.O.M.A.N.
- Co się stało?- Zapytałem
- Mam coś dla Panicza. Nie zdążyłem Panu tego dać zanim... Wie panicz.- Uśmiechnął się swym metaltronicznym uśmiechem i wyjął z wbudowanej ładowni jakiś pakunek. Postawił go na ziemi i pokazał na przycisk na wielkim jak szafa pakunku. Zbliżyłem się by wcisnąć guzik, był w kształcie czerwonego "M", wdusiłem przycisk i rozbłysł czerwonym blaskiem. Nagle "szafa" się otworzyła rozsuwając się na boki. Z wnętrza wyleciała taka jakby mgiełka a w powietrzu dało się poczuć ostry metaliczny zapach. Światła wewnątrz rozbłysły i naszym oczom ukazało się coś niesamowitego, przecudownego oraz niezwykle skutecznego bojowo i nie był to jeż kamikadze szkolony przez mnichów z zakonu Szałolin w Bydgoszczy. Rozdziawiłem usta ze zdumienia, Fireslayer i Kobieta Gronostaj prawdopodobnie też ale to było takie piękne, nie mal jak talia tej tamtej modelki. Te zagięcia, te półkola... Niesamowite... To jest potwornie twarde, czarno-czerwone i jak się puknie słychać takie wziuuuęęęęęęeu. Ta dbałość o szczegóły, ta staranność wykonania... No powala normalnie. Teraz wyrwę nawet lesbijkę.

Dzyń dzyń dzyń! Zadzwonił dzwonek wiszący przy drzwiach frontowych. Jakaś starsza gruba kobieta w fartuchu w fioletowo czerwone kwiaty prawdopodobnie kucharka zawołała :
- Dobra dzieciaki! Na śniadanie!- Wszyscy zostawili to co robili. W ogóle tak rozejrzałem się to zauważyłem że wokół gospodarstwa pojawiło się znacznie więcej istot niż wcześniej. Cała masa najróżniejszych przedstawicieli różnych nacji, ludzie, roboty, centaury, strusie, krasnoludy, kominy człekokształtne, wróżki i cały wachlarz innych możliwości. Zamknąłem "sarkofag", potem wraz z Fireslayer i Kobietą Gronostajem poszedłem na śniadanie. Dziewczyna w perłowych włosach była bardzo nieśmiała, jak już się odezwała to przeważnie do Fireslayer. Spojrzenia ludzi siedzących w niedalekiej odległości ode mnie nie były zbyt sprzyjające, nagle do sali weszła Sektencja. Wszyscy wstali, Sektencja się uśmiechnęła, powiedziała:


- Dzień dobry wszystkim i smacznego.
- Dziękuję- odpowiedziała chórem cała sala. Sektencja usiadła obok mnie i zapytała;
- Podoba Ci się prezent od R.O.M.A.N.a? Pomagałam dobierać kolory!
- Jasne że tak, jest fantastyczny, a widziałaś te dodatki?
- Widziałam widziałam, świetne są. - Reszta konwersacji potoczyła się głównie w stronę planów ataku na Zamek Kruczycy. Po śniadaniu poszliśmy na odprawę zwołana przez Sektencję. Była świetna, jedna krótką gadką wytłumaczyła zuchwały plan przejęcia zamku i jednocześnie podniosła morale armii. Wielki dzień, dzień upadku Kruczycy już jutro. Widać było że jest potwornie zmęczona, pomyślałem że wezmę ją na spacer żeby odsapnęła. Schowałem do kieszeni dwie kanapki i ruszyłem w jej stronę.

- To Ty powinieneś łazić i motywować tych ludzi. -powiedziała Sektencja widząc mnie zbliżającego się.
- No jak zapewne widziałaś nie są zbyt zainteresowani kontaktami ze mną.
- Ale no kiedy to nie jest dla mnie, ja jestem detektywem a nie jakimś generałem. Nie znam się strategiach wojskowych ani na wojnie. Praca detektywa odpowiadała mi najlepiej... Ech...- Widziałem że już jest tym wszystkim zmęczona. W sumie nie dziwię jej się, zgromadziła liczną armię, dokonała szturmu na zamek a teraz planuje otwartą ofensywę. Zbliżyłem się i przytuliłem ją.
- Nie martw się będzie świetnie, zobaczysz. Pokonamy Kruczycę a potem zajmiemy się starym dobrym zwalczaniem przestępców. - Uśmiechnęła się, spojrzała na zegarek i powiedziała:
- Myth, powiedz mi, bo nurtuje mnie pewne pytanie. Po co Ci była tamta jajecznica?
- Jajecznica? A tak, już tłumaczę, ogólnie chodzi o to że była mi potrzebna d... -nagle przerwała mi.
- Kurce Myth, muszę lecieć porozmawiać z przywódczynią Amazonek, opowiesz mi o jajecznicy jakoś tak kiedy indziej, najlepiej jak wrócę, okej?
- Jasne, spoko.-dodałem jeszcze- Powodzenia, załatw jakieś rude. - i poszedłem w kierunku siedzącej na schodach Fireslayer.

- Cześć, marudo- Jaki maruda? Sama jest marudą, ja przecież tryskam życiem i w ogóle no...
- No witaj, nudzi mi się. Mogę sie dosiąść?
- Jasne siadaj, pogadamy czy co Ty tam będziesz chciał.
- Spoko, właśnie tak się zastanawiałem. Kim ty właściwie jesteś?
- Studiowałam prawo, wiesz ambitni rodzice te sprawy. Ale z czasem stwierdziłam, ze to i tak bez sensu. Więc zaczęłam szukać roboty, znalazłam w internecie informacje, że szukają testerów do nowootwartej firmy. Płacili spoko więc poszłam... i jakby to, tak już zostałam- odpowiedziała Fireslayer.
- A te Twoje ogniste hokus pokus to skąd wzięłaś? Wybacz że tak otwarcie o to pytam ale po prostu bardzo mnie to ciekawi, sam chętnie bym się nauczył. Podgrzewałbym sobie kanapki- Zmieniła lekko wyraz twarzy z takiego pterodaktyla na chomika któremu zabrano to kółeczko do biegania.
- A to, jak by to ująć "nieudany eksperyment"- Zapaliła ogień na swojej dłoni i zaczęła się nim bawić.

Wieczór się zbliżała my siedzieliśmy an tych schodach i rozmawialiśmy patrząc na zachód słońca i istoty rozbijające namioty wokół gospodarstwa. Nadeszła godzina Bonda (czyli 0:07), uznaliśmy że skoro jutro wielki dzień to warto było by się wyspać. Niestety nie wystarczyło śpiworów, został im tylko jeden.
- To jak? Przenocujesz swojego ulubionego superbohatera? - zapytałem z jak najmilszym wyrazem twarzy i z oczami jak kot ze Shreka, wzięła głębszy oddech i odpowiedziała.
- A mam jakiś wybór? No chodź. - rozpiąłem zamek i wsunąłem się do środka. Było trochę ciasno no ale gdy już przyjąłem odpowiednią pozycję było nam całkiem wygodnie. Już zasypiałem leżąc na niej gdy nagle... Buuuf! W śpiworze Fireslayer wytworzyła kulę ognia. Chyba przypaliła mi włosy pod pachą... Tak, przypaliła.
Wyskoczyłem spod śpiwora, miałem wielką wypaloną dziurę na ramieniu. Podpalaczka podniosła się, całkowicie nie miała pojęcia co się przed chwilą wydarzyło. Jakim cudem można nie zauważyć że się wytworzyło ognistą kulę która wypaliła mi pachę a jej ogromny dekolt.
- Dobra nie kłóć się -podałem jej rękę by pomóc jej wstać- chodź dam Ci coś na zmianę.
Idąc w stronę sarkofagu usłyszeliśmy szelest w krzakach, podeszliśmy przyglądamy się ciemności i nic, ani żywej duszy. Poczułem taki dziwny nacisk w żołądku, "ach ta grochówka" pomyślałem. Skupiłem się i puściłem tzw "cichego zabójcę". Boom! z drzewa spadł ubrany na czarno żołnierz, był nieprzytomny, prawdopodobnie zagazowany. Przyjrzałem mu się bliżej...
- Kruczyca!- krzyknąłem i nagle z ciemności dookoła gospodarstwa  wyłoniło się kilka oddziałów żołnierzy i przystąpili do ataku!

Co będzie dalej? Skąd się wzięła w środku lasu armia Kruczycy? Czy ktoś nas zdradził? Czy będę chodził wydepilowany tylko z jednej strony? To wszystko w kolejnym wpisie!

Piosenka dnia:

Dobranoc:)

5 komentarzy:

  1. "ach ta grochówka" - Padłam! :)
    Kruczyca atakuje? Ojć. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Jajecznica! :D
    Grochówka! xDDD
    Podgrzewane kanapki!
    Idę robić obiad, bo zgłodniałam xP

    OdpowiedzUsuń
  3. wszystko pięknie i wspaniale, ale może mnie w końcu uratujesz!!! Przecież sam mnie w to wpakowałeś, więc licze na ciebie :)

    OdpowiedzUsuń