piątek, 7 września 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik Superbohaterki 07.09.2012 Piątek

Pochwalę się wam na samym początku, że załatwiłam już wszystko związane z praktykami i dostałam wspaniałą opinię ( tu ją napiszę ) Uczennica sumiennie wykonywała powierzone jej zadania. Odznaczała się sumiennością i kreatywnością, potrafi dostosować się do pracy w zespole, w szybkim czasie zapoznała się z zasadami i przepisami obowiązującymi w naszej pracy. Program praktyk uważam za zrealizowany i oceniam przygotowanie do zawodu na ocenę bardzo dobry :D. Ha, niestety nie dało się dostać celującej oceny ponieważ nasza nauczycielka bywa podejrzliwa do tak wysokich ocen.

Po bliższym zapoznaniu się z Gwiezdną Czarodziejką mówię wam że jest ona w porządku i całkowicie po naszej stronie. Lecz pech chciał że nie chce się ode mnie odczepić i każdą misje chce razem ze mną wykonywać dajmy na to przykład: miałam za zadanie pomóc pani Stefanii przejść przez jezdnię ( dostałam takie zlecenie od jej wnuczka ) a ona nagle wyskakuje z tym swoim kijkiem i przenosi biedną wystraszoną kobietę na druga stronę jezdni. Widzicie jaka to ona jest. Następnym razem chyba muszę cos zrobić z tym jej kijaszkiem bo kiedyś komuś krzywdę zrobi, ale pech chciał że ona nawet z nim śpi ( tak szpiegowałam ją aby mieć dogodną chwilę do zabrania jej tego badyla ).

W pewnym momencie dostałam wiadomość, że jest organizowany pościg za zbiegłym więźniem który nazywa siebie Bestią ponieważ podobnie jak Bruce Banner gdy się wkurzy zmienia sie w potwora, ale nie, nie zielonego lecz... różowego. Tak nie przeczytaliście źle zmienia się on w wielkiego różowego stwora.

Dostałam cynk że Bestia ucieka na motorze i jest śledziony przez helikoptery ale ludzie nie moga go dogonić na swoich motorach ( powiedzmy że wojsko i policja mają graty a nie super ulepszone motorki jak on miał ). Na szczęście ostatnio skonstruowałam sobie motor ( tak uczyłam sie konstruować :P ), ale pech chciał że Czarodziejka była przy mnie gdy dostałam ten meldunek i chciała jechac ze mną.
- No dobra - pomyślałam - niech ten żółtodziób uczy się od najlepszych
- Choć do garażu - zawołałam do niej - tylko ruszaj się bo cię zostawię i będziesz musiała biec za mną
I pojechałyśmy. Jechalyśmy, jechałyśmy aż dogoniłam a następnie przegoniłam gliniarzy, wojsko i wszystkich innych agentów i strusiów ( nie wiem skąd one się tam wzięly ) i wreszcie dogoniłam uciekiniera.
- Na pewno twój motorek nie prześcignie mojego - krzyknęłam do niego
- Tak ci się zdaje dziecinko - odparł do mnie
- Kogo nazywasz dziecinką, bo chyba nie mnie draniu
- Start - i przyśpieszyl nagle
- Dobra gdy się do niego zbliżymy masz zrobić coś by jego motor sie zatrzymał - zwróciłam się do Czarodziejki
- Ale... ale ja się nie znam na motorach
- Po prostu strzel tym swoim kijaszkiem w tylne koło
- mówiłam ci że to nieeee.....
I ja także przyśpieszyłam. Ścigałam Bestię i jego maszynę ale wreszcie dogoniłam
- Teraz, teraz - krzyczałam na Czarodziejkę - no rób to wreszcie bo nam zwieje
- Nie pospieszaj mnie bo przez to się denerwuję
- Ehh co z ciebie za bohaterka. Jużżżżżż
I strzeliła... ale w strusia który jakimś cudem nas dogonił
- Cos ty zrobiła temu biednemu zwierzakowi?
- To przez ciebie bo ciągle na mnie krzyczysz...
- Jak nie strzelisz w jego tylne koło to zaraz zlecisz z tego motoru i zobaczymy jak wtedy będziesz zastraszona
- Dobra, dobra
I strzelała jeszcze kilka razy, po drodze oberwało kilka fotoradarów, krzaczków, policjantów którzy nas gonili aż wreszcie trafiła w cel.
- Ejj tak nie można, moja biedna niunia - poskarżył się na nas do wojskowych którzy go zakuwali
- Mamy jeszcze 10 minut zanim serum przestanie działać i znowu będzie mógł sie przemienić w "Bestię" - powiedział jeden z wojskowych
- Moge was eskortować jeśli chcecie - rzekłam do nich
- Jeśli to nie problem dla ciebie, tylko proszę powiedz cos swojej... pomagierce żeby może odłożyła ten kijaszek
- To nie kijaszek i nie jestem... - zaczęła mówic Czarodziejka
- Ależ w porządku, już nie zamierza strzelać. Prawda moja pomagierko?
- Ehh no dobra
Eskortowałyśmy ich do tajnej bazy o której teraz wiemy, ale obowiązuje nas tajemnica więc nic nie powiemy :P

Po wszystkim podrzuciłam Czarodziejkę do domu i sama wróciłam wreszcie do leniuchowania. I pochwale się wam że teraz jak odrobiłam praktyki w wakacje mam całe dwa tygodnie wolnego :D.
I to wszystko chyba dzisiaj papa :*

2 komentarze:

  1. O, praktyki zrobione? Brawo :] Ale dobrze, że tamten profesor-szarlatan nie narobił ci kłopotów z opinią :o

    "Nie zielonego lecz... różowego" o Boziu, to sobie parsknęłam XD I nic dziwnego, że tam strusie latały - pewnie liczyły, że to ogromny kawałek gumy balonowej, tudzież specjalne zbite razem strusie ziarna gruboziarniste i chciały sobie podjeść. A to im się dostało kijaszkiem...
    Nieeee, czarodziejka zdecydowanie nie będzie miała dobrych wspomnień z tego dnia - uratowała świat, a wszyscy tylko o tym jej "kijaszku".

    Ojej. Czy to... O-Zone? Moi O-Zone. Ojej. Z tą piosenką... Miało się te szesnaście lat... A język rumuński w głowie i plakat na ścianie zostały do dzisiaj :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda Czarodziejka ma ze mna przechlapane, ale sama chciała być moja pomagierką ( jak ja uwielbiam ją tak nazywać :D )
      I ja także słuchałam tej piosenki gdy bylam młodsza a ostatnio w necie znowu o niej przypomnieli więc dlatego dodałam :)

      Usuń