sobota, 1 grudnia 2012

Sektencja, Dziennik Superdetektywa 01 XII 2012, Sobota



DOKOŃCZENIE Z 29 XI 2012

- No dobra, powiem, bo ja w przyszłości na jakiś czas cofnę się do przeszłości i będę Świętym Mikołajem, ale nie mów nikomu, bo teoretycznie jeszcze tego nie wiem, bo jak się dowiem to będzie koniec końca świata. - Sektencja zamilkła, albo ze zdziwienia albo z podziwu albo dlatego, że na środku drogi siedział wielki, błotnisty potwór i płakał...

   Co to może być?! Zastanawiałam się na tym już gdy Myth jeszcze gadał. Po chwili błotniste stworzenie przyciągnęło uwagę Mytha. Postanowiliśmy do niego podejść.
- Witaj Golemie! Co się stało? - Zapytało Mythciątko.
- Chlip... Z biura... chlip... prezydenta... chlip... porwano... chlip, chlip... księżniczkę.
- Aahaa - powiedziałam. - Musimy to zbadać.

   Golem [który wcale nie wyglądał jak golem, golem wygląda tak] wskazał nam drogę do pałacu prezydenckiego i poszliśmy. Gdy przeszukiwaliśmy zamek, Myth nagle krzyknął:
- Zobacz! Znalazłem coś!
   Była to jakaś maszyna. Miała kształt okręgu. Podejrzanie świeciła.
- I co to niby ma być?
- Teleport, chyba niskoodległościowy.
   My, jak to mamy w zwyczaju, wleźliśmy do niego. Teleportowaliśmy się do miejsca blisko zamku. Sprawdziliśmy zapisy kamer i okazało się, w czasie porwania stała tu ciężarówka, która następnie pojechała do najbliższego baru. Poszliśmy tam. Myth już sam chciał się ludzi wypytywać, gdy nagle zauważył, że przecież ma ze sobą detektywa. Podeszłam do grupki podejrzanych kolesi.
- Czy wiecie, kto porwał księżniczkę? - Zapytałam prosto z mostu.
- Każdy wie. To był Gracjan.
- Prywatny zabójca.
Autora poniosło xD
   I tak oto, dzięki mnie, wiedzieliśmy już wszystko. Poszliśmy więc, szukać tego Gracjana. Najpierw, przez namowy Mytha, skierowaliśmy się do sklepu z damską bielizną. Ja postanowiłam przepytać ekspedientki, a Myth miał się zająć klientami. Po chwili usłyszałam wrzask z jednej przebieralni. Zostaliśmy wyrzuceni. Następnie zaciągnęłam Mytha do cukierni - porywacz na pewno musiał zgłodnieć. Tam nic nie znaleźliśmy. Poszliśmy dalej. Myciątko zaczęło narzekać.
- Eh, nie chce mi się. Jestem głodny. Nie mogliśmy zjeść czegoś w cukierni? - I tak cały czas.
   Nagle zobaczyliśmy szopę na narzędzia. Na niej była rakieta, do której wszedł jakiś koleś. Rakieta wystartowała, a Myth zahaczył nogą o nią. I oto zostałam sama. Stwierdziłam, że mam gdzieś to wszystko i wróciłam do domu. :D



   Kto się cieszy z grudnia?
Dobranoc! :)

4 komentarze:

  1. jak mogłaś zostawić mytha samego z tym wszystkim na głowie ! tzn na nogawce :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kłócicie się jak stare małżeństwo XD Było zjeść coś w cukierni, a nie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, tak się kłócą przyjaciele. Małżeństwo [stare] kłóci się o to, kto był lepszy w łóżku 15 lat temu. :D

      Usuń