Po dziesięciu latach spokoju, życia bez nagłych przypływów adrenaliny, w ciągu godziny po poznaniu szaleńca zwanego Mythem, to wszystko wraca. Stawka jest taka sama jak zawsze: gra o życie, czyli o wartość najważniejszą. Mój mózg szybko przestawił się na tryb awaryjny. Plan działania zakreślił się w głowie w krótkiej chwili, trening umysłu z mistrzem był niezawodny, jak się okazało po latach nie wyszłam z wprawy. Średni czas zjazdu windy do podziemi zajmował około trzydziestu sekund, musiałam go wykorzystać możliwie jak najlepiej, by wyjść z tego cało. Wcisnęłam guzik, by ze ściany wysunęła się ukryta, metalowa szuflada z niewielkim, ale w naszym beznadziejnym przypadku, mającym ogromne znaczenie asortymentem wszelakiej broni dostępnej tylko dla katońskich żołnierzy. Chwyciłam jeden ze stroi ochronnych i rzuciłam w stronę Mytha wykrzykując po kolei instrukcje postępowania.
- Masz! Ubierz to na siebie, ochroni Cię przed większością pocisków żołnierzy Kato Kato, ale nie przed wszystkimi... Są pociski przed którymi nie obronię Cię nawet ja. Są niewidoczne i kompletnie niesłyszalne, dlatego są najgroźniejszą bronią naszej armii. Tutaj jest broń, która sama namierza cel i do niego strzela, trzeba ją tylko odpowiednio zawiesić na ciele, z przodu i z tyłu, ale ma ograniczoną ilość pocisków. Gdy one się skończą użyjesz tego, ma bardzo dokładny celownik i strzela na bardzo dużą odległość. Resztę broni wezmę ja, schowam do plecaka. Gdyby skończyły Ci się pociski ze wszystkiego, to krzycz podam Ci najprostsze w obsłudze pistolety, ale też najmniej skuteczne. Gdy winda się zatrzyma pobiegniemy w prawo, podziemnymi tunelami do zbrojowni, ze zbrojowni kierujemy się do wyjścia. Będąc tam przemyśl dokładnie i realnie, ale również szybko, to co weźmiesz ze sobą. Oszacuj ile możesz wziąć, co się najbardziej przyda i jest równocześnie na tyle lekkie, że nie będzie utrudniało swobodnego poruszania się. Gdy już będziemy z daleka od iglicy królewskiej skierujemy się na Północ w stronę więzienia, w którym jest Celestia. Później udamy się do szpitala po Stasia i Mirka, gdy nam się to uda to uciekniemy z Kato Kato. Pamiętaj żeby się nie obracać w czasie biegu i pod żadnym pozorem się nie zatrzymuj, to zmniejsza Twoje szanse na przeżycie o jakieś 30 %, co jest ogromną liczbą, bo to że wyjdziemy z tego cało to zaledwie 15 % szans.
- Aahaaaa.
Tylko tyle zdołał wykrztusić po moim instruktarzu. Dawno nie widziałam takiego szoku na czyjejś twarzy. Tak bardzo chciałam wrócić na Ziemię, do ludzi, moich braci i sióstr, poczuć więzy krwi, ale nie w ten sposób, nie tak by walczyć z Katończykami, których pokochałam całym sercem po tylu latach spędzonych z nimi. Nieubłaganie zbliżał się koniec podróży windą, zegar tykał niemiłosiernie, zupełnie jak wzywanie licznika bomby: 6, 5, 4...Wstrzymałam oddech, dokładnie za sekundę mieliśmy zmierzyć się z armią katońskich żołnierzy, walcząc o przetrwanie i powrót na Ziemię. Ostatnia myśl przed otwarciem drzwi windy? Obraz morza z dzieciństwa. Niesamowite, że w takich momentach człowiek myśli o tak niebanalnych sprawach.
Kołatanie naszych serc było słyszalne w całej windzie, odwróciłam głowę do Mytha, uśmiechnęłam się i krzyknęłam: teraz! Drzwi otwarły się, a my zaczęliśmy biec co sił w nogach tunelami w stronę zbrojowni. Gdy do niej wpadliśmy uwijaliśmy się z szybkością światła, każdy nasz ruch był przemyślany, zabraliśmy to co uważaliśmy za najbardziej potrzebne, nie sprawdzałam co zabierał ze sobą, chyba się na tym zna skoro jest superbohaterem. Armia Katończyków była coraz bliżej nas, wszystko działo się tak szybko. Pobiegliśmy tunelem w stronę wyjścia. Na zewnątrz zatrzymaliśmy się w jakimś ciemnym zaułku by choć chwilę odpocząć.
- Możemy być z siebie dumni, póki co nas nie dopadli. Jaką broń ze sobą wziąłeś?
- Karabiny pulsacyjne, pistolety plazmowe i kusze do wystrzeliwania harpunów.
- Dobrze to przemyślałeś? Jesteś pewien, że chcesz dźwigać to cholerstwo przez resztę drogi?
- A mam jakiś inny wybór? Im więcej broni tym lepiej dla nas, gdy już Celestia będzie z nami pomoże nam to nosić, więc będzie lżej niż teraz.
- No tak masz racje, ale co jeśli ona nie będzie zdolna do tego by się poruszać sama, a co dopiero dźwigać takie ciężary?
- Nie mam pojęcia, będziemy musieli jej pomóc oboje, ważnie żebyśmy dostali się jakoś na statek, z resztą damy sobie radę. Musimy...
- Tak, musimy. Chodź! Biegnijmy dalej, im szybciej dotrzemy do więzienia tym szybciej będziemy na statku.
Jedno wzajemne spojrzenie w oczy by nabrać nadziei na zwycięstwo. Bo przecież nadzieja to wszystko co teraz mieliśmy, bez niej nie warto byłoby nam o to walczyć. Wyszliśmy z zaułku, kierując się do Celestii. Nasze ruchy były ciche jak kota i synchroniczne jak księżyca. Na horyzoncie było widać zachodzące słońce, mrok stał się naszym sprzymierzeńcem, im mniej światła tym więcej swobody dla nas. Gdy byliśmy już na miejscu poszliśmy poszukać najmniej strzeżonego wejścia, by dostać się do środka. Przykucnęliśmy za śmietnikiem przy drzwiach do naszego celu.
- Zrobimy tak: ogłuszymy tych dwóch, co tam stoją, wejdziemy do środka poszukamy Celestię
i zwiewamy stąd do szpitala.
i zwiewamy stąd do szpitala.
- Dobra Myth, ale pamiętaj działaj z rozwagą, a nie tak jak dotychczas, czyli jak narwany szaleniec z Ziemi. Ma być niemiecka precyzja, szwajcarski temperament.
- No aleeee dlaczeegoo??
- Bo to gra o wszystko, jesteś odpowiedzialny nie tylko za swoje życie, ale także istnienie jeszcze paru ludzi, więc totalne skupienie na tym co robisz.
- No doobraa.
- No to do dzieła!
Powoli i jak najciszej podeszliśmy do strażników, Myth uderzył jednego z nich ręką w kark, a ja drugiego kolbą pistoletu w głowę, obaj upadli na ziemię jak lalki. Z drzwiami już było trochę trudniej, ale moja wsuwka plus umiejętności Mytha dały dobre efekty. Po znalezieniu się w środku, pobiegliśmy korytarzem prostu przed siebie. Nagle z oddali było słychać czyjeś kroki, szybko schowaliśmy się wchodząc do jednych z wielu drzwi znajdujących się w budynku. Nie wiedzieliśmy co zastaniemy po wejściu, ale nie ryzykując mogliśmy więcej stracić niż zyskać. Opłacało się, pomieszczenie okazało się jakimś kantorkiem z mopami, miotłami i różnymi środkami do dezynfekcji. Przeczekaliśmy w nim, prawie nie oddychając dopóki kroki nie ucichły. Myth pierwszy otworzył drzwi i wyjrzał na zewnątrz by upewnić się, że możemy ruszać dalej.
- Droga czysta - szepnął, dając znak ręką byśmy kontynuowali misję.
Musieliśmy zaglądać po kolei przez małe zakratkowane okienka do każdej z cel więziennych, by sprawdzić, w której z nich znajduje się nasza poszukiwana. Po sto dwudziestych trzecich drzwiach zaczęłam tracić nadzieje na to, że ją w ogóle odnajdziemy.
- Myth...
- Co?
- Chyba jej tu nie odnajdziemy...
- Jak to nie odnajdziemy? Alexis! No proszę Cię, to mówisz właśnie Ty? Królowa Kato Kato? Gdzie Twoja wiara w siebie? W nas? Dziewczyno, damy radę! Uszy do góry. Szukajmy dalej.
Uśmiechnął się do mnie tak serdecznie jak nikt inny wcześniej. Pomyślałam, czemu nie? W końcu ma rację, nie bez powodu byłam przez tyle lat władcą Katończyków. Co ma być to będzie, oby tylko udało nam się ją odnaleźć. Wznowiliśmy poszukiwania porwanej Celestii.
- Myth! Myth! Udało się! Tutaj jest dziewczyna, która ma ślad po ranie zadanej naszym harpunem.
- Gdzie? Posuń się, też chce zobaczyć. Tak! To ona, bardzo dobrze! Widzisz, mówiłem Ci, że się uda, zwłaszcza nam. Teraz muszę to otworzyć, daj mi jeszcze raz tę wsuwkę, co poprzednio.
Wyjęłam z włosów, to o co prosił i podałam mu. Potargałam się przy tym strasznie, ale kto patrzyłby w takiej chwili na fryzurę? Myth wybuchnął śmiechem.
- Słodko wyglądasz w tej fryzurce.- mówił krztusząc się ze śmiechu. Chyba jednak myliłam się myśląc, że nikt nie patrzy na to jak wyglądam w takiej chwili.
- Lepiej się zajmij tymi drzwiami, a nie się ze mnie śmiejesz, jeszcze jakby było z czego.
- No właśnie jest z czego, wyglądasz jakbyś co najmniej pokłóciła się ze szczotką.
- Myth! Przestań.
- No dobra, dobra. Już zajmuje się tymi drzwiami.
Nachylił się do dziurki od klucza i zaczął przy niej majstrować nadal się po cichu podśmiewając. Zajęło mu to około 20 sekund. Weszliśmy do środka, zbudziliśmy Celestię, była strasznie osłabiona, ale o własnych siłach mogła iść, a nawet nieść którąś z lżejszych broni.
- Słuchajcie, teraz pójdziemy kanałami w stronę szpitala, nie możemy być głośno, jak najmniej rozmów.
Ruszyliśmy szybkim, miarowym marszem kanałami ku celowi. Niestety, tak jak się mogłam tego spodziewać Myth długo nie wytrzymał bez mówienia.
- Głodny jestem, kiedy będziemy na miejscu?
- Nie marudź, mówiłam Ci, że miała być kompletna cisza, a Ty co? O jedzeniu gadasz. Jeszcze trochę. - podniosłam głowę i spojrzałam w górę. - O to tu! Musimy otworzyć ten właz i będziemy na miejscu.
Co będzie dalej? Czy uda im się bezpiecznie dotrzeć do szpitala i ocalić Mirka wraz ze Stasiem?
A może czeka ich niespodziewany atak ziemian na planetę Kato Kato? O tym przekonacie się już wkrótce.
O widzę że nowa postać na blogu się pojawiła:) bardzo mi się podoba, czekam na kolejne wpisy :)
OdpowiedzUsuńMyth, ty głodomorze! Ciebie już chwaliła, ale nie wiem, czy te informacje do ciebie dotarły. :)
OdpowiedzUsuńKto jest autorem rysunków? Są nieziemskie!
rysunki made by internet :)
UsuńOo :( A to złodzieje z was!
UsuńCo za szczegółowość, co za emocje! Podkradanki na obcej planecie. WoW.
OdpowiedzUsuńNie no, nie poznaję Mytha, dałabym głowę, że on z tej zbrojowni wyniesie ultra destrukcyjną kanapkę z dżemem i trójlufowego gumowego kurczaka!