czwartek, 16 sierpnia 2012

Sektencja, Dziennik Superdetektywa 16 sierpnia 2012

Witajcie!
  Udało mi się uciec od ludzi, uważam to za wielki sukces! [Nie wiem czy wiecie, ale jestem raczej
 samotnikiem, a wydostać się z ludzkich łapsk jest trudno. Nikogo tym nie obrażam. Chyyyyba.]

   W każdym razie gdy wracałam do domu coś było nie tak. Weszłam do mojego tajnego pokoju i nadal coś się nie zgadzało. Spojrzałam na biurko. Było w porządku [całe zaśmiecone], więc to nie o nie chodziło. Następnie zajęłam się innym miejscem w pokoju, ale ta część jest utajniona! I właściwie nie powinnam o niej pisać, bo nie wiadomo, kto będzie chciał się do mnie włamać... [Ech, ta detektywistyczna przeszłość.] Em... Nieważne. I gdy moje spojrzenie zatrzymało się na półce z książkami jakich wiele [Zarówno książek jak i półek.] coś mnie tknęło. Niee, nie były to mrówki. Ani jeżozwierze Mytha, nawet AstroGirl lecącej za Dirkiem bardziej spodziewałabym od tego! Co mnie tak zszokowało?
   Wszystkie, po prostu wszystkie moje cudeńka zniknęły. Jakie cudeńka? Ha, przecież wiecie o co chodzi - o książki! Wszystkie zniknęły! Jak wychodziłam to jeszcze były, a teraz? Puste półki po nich zostały! [I do tego zakurzone...] Wyciągnęłam rękę do kieszeni w poszukiwaniu lupy, ale nic tam nie znalazłam. Uderzyłam się w głowę! Idiotka! Przecież lupa leży gdzieś w twoim bałaganie! I zabrałam się za... sprzątanie.
Stąd.
   I właśnie tego dnia piekło zaczęło swoją działalność. Przesunęłam szafkę, a tam myszy! Podobno, to co robiły razem jest niestosowne, ale i tak wam napiszę. Robiły... herbatę! Właściwie to cherbatę, bo z cukrem. Jedna słodziła jedną łyżeczkę cukru do swej cherbaty, a druga dwie łyżeczki cukru do swojej ccherbaty. Na mój widok myszy uciekły. Zostawiły po sobie tylko herbatę, cherbatę i ccherbatę. Zrobiłam minę jeszcze głupszą niż po zobaczeniu myszy i dla własnego bezpieczeństwa zasunęłam szafkę na swoje miejsce. W każdym razie lupy tam nie było.
   Podeszłam do sterty moich ubrań na podłodze. Podniosłam kilka bluzek i natknęłam się na libację karaluchów! Pod moją bluzką z Simpsonami! Zaczęłam krzyczeć na podpite towarzystwo.
- Co wy tu sobie wyrabiacie?! Wynocha z moich śmieci, idźcie na własne! A jak nie macie, to sobie zróbcie, w dzisiejszych czasach  łatwo jest naśmiecić! - Jednak po chwili zrobiło mi się szkoda karaluchów, bo to fajna paczka, więc dogadałam się z nimi. Obiecali mi poszukać lupę, a potem przeniosę ich do mojego kosza na śmieci, tam sobie popiją. Matko, do czego to dochodzi, żeby pomagała mi grupka podpitych karaluchów!
   I znów wróciłam do poszukiwania, jednak tym razem nie sama. Wszystkie moje rzeczy latały w powietrzu dzięki moim kumplom. Dzięki nim również odnalazła się moja płyta z czymśtam, moja figurka smoka, mój list do Mgławicy, moja skarpetka oraz... mój ząb! Tak, mój ząb, który wypadł mi, gdy byłam mała! jednak, gdy próbowaliśmy mi go założyć z powrotem, okazało się, że na jego miejscu wyrósł jakiś inny! Biedny ząb! Żeby nie był samotny dałam go robalom, im też zresztą przyda się nowe towarzystwo.
   Ah, przez to całe zamieszanie w związku z zaginionym zębem, zapomniałam napisać o najważniejszym. Maurycy Henryk odnalazł lupę! Oczywiście podziękowałam karaluchom, z najbardziej Maurycemu Henrykowi i zaniosłam ich do kosza. Teraz mogłam zająć się poszukiwaniem książek.
   Przyjrzałam się półkom jeszcze raz, tyle, że tym razem przez lupę. Dostrzegłam ślady w tym kurzu. Nie, to nie możliwe. Wyglądało to tak, jakby książkom urosły nogi! I książki sobie normalnie, legalnie, poszły w cholerę! No co jak co, ale tak nie może być!
   Patrzę, patrzę i udało mi się zobaczyć małe ślady stóp na podłodze! [Nie były to ślady robactwa, bo oni zostawiają mniejsze.] Poszłam za nimi. Prowadziły one do pokoju mojej mamy. Weszłam i oto co zobaczyłam:

Uciekające książki.
   Na parapecie siedziała moja matematyka z gimnazjum i próbowała wciągnąć wielgachną książkę z całym Sherlockiem. Pomagała jej książka z DW, za nimi była wywrócona Wojna światów oraz moja matematyka do liceum. [Swoją drogą, to gdzie jest reszta książek?]
- Co wy robicie? - Spytałam moje książki. - Uciekacie?!
- To ona! - Wrzasnęła the stone Rose. - Łapać ją!
- Co u licha... - Zdążyłam powiedzieć zanim rzuciła się na mnie reszta towarzystwa, czająca się za mną. - Hej, co...
No i urwał mi się film, ponieważ Starcie królów przywaliło mi w głowę moją lupą!

   Odzyskałam przytomność. Siedziałam na podłodze w moim tajnym pokoju [Gdzie te karaluchy jak są potrzebne?!] otoczona papierowymi przyjaciółmi.
- Co się tutaj dzieje? - Zapytałam.
- Ha, dobre pytanie - powiedziała Ania z Zielonego Wzgórza. - Kiedy ostatni raz coś czytałaś?
- Dzisiaj, no przecież czytam blogi i...
- Książkę! Mówimy o książkach! - Krzyknęła Koniec rozdziału.
- Eee... Nie pamiętam. Ale to było na wakacjach, kurczę no!
- Tak, pierwszego dnia wakacji może? - Obraził się Pan Tadeusz.
- Eee, no tak i późnej też przecież czytałam. Troszkę zawsze czytam ale gdzieś tak w ostatnich dwóch tygodniach...
- ...coś się popsuło - dokończył Nad Niemnem.
- Dokładnie! Nic nie czytasz! Tylko zdradzasz nas z komputerem! ;( - Powiedziała Stara baśń.
- Ojej... Rzeczywiście. Aale komputer jest cuuudowny! Ał! - Oberwałam od Trzynastej opowieści. - No co?
- No to, że twój mózg ci się zmienia! - Stwierdził Harry Potter i Czara Ognia. - Chcesz, żeby cię zamugolowało?
- Nie...
- No to czytaj, dziecko! - Odezwała się Tajemnica zielonej pieczęci.
- Okej.
- Obiecujesz? - Tym razem Faraon się odezwał.
- Obiecuję - powiedziałam wszystkim książkom.
   I gdy juz wszyscy się uśmiechnęli i ucieszyli i zjedli ciasteczka, coś mi się przypomniało.
- Po co urosły wam nogi i ręce?
- One nam nie urosły. Zawsze je miałyśmy. I gdy tylko chcemy, to chodzimy gdzie nam się podoba.
- Naprawdę? A gdzie chciały iść te książki, które wspinały się na parapet?
- Po ciebie. Ale to ty do nas przyszłaś.
- Aha. Rozumiem. Kiedy zamierzacie wrócić na... swoje miejsce?
- Ochh, zaraz wrócimy. Daj nam jeszcze chwilkę - poprosiła Pochylnia grozy.
- Dobrze. Ja chyba tutaj posprzątam.
   I tak ja znów sprzątałam, książki sobie chodziły, a następnie wróciły na swoje miejsce. Trzymajcie kciuki, że dotrzymam obietnicy!
   A co jest 25 sierpnia? Nie wiesz? Siódmy sezon Doctora who się zaczyna!

     Miłego dnia! :)

5 komentarzy:

  1. ojej dzięki za przypomnienie :d

    OdpowiedzUsuń
  2. te myszy to jakiś plan mają ... To są działania na szeroką skalę... Mam jakieś złe przeczucia .

    OdpowiedzUsuń
  3. Ło pacz, co się tu wyprawia - tu myszy robią "niestosowne" rzeczy, tutaj karaluchy mają libację, zęby przywłaszczają miejsca w szczęce, książki zmiatają pieszo z półek... To się dopiero nazywa jumpreza XD
    "I książki sobie normalnie, legalnie, poszły w cholerę!" <hahaha>
    I genialna emotikonka z lupą, swoją drogą ;D

    LoL - naprawdę już 25 sierpnia pierwsze odcinki będą szły? Jeeeee, nie mogę się doczekać tych cubes'ów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;D
      I już nie dziesięć, a pięć dni! Yay!!!! ;)

      Usuń