niedziela, 15 kwietnia 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 14 kwietnia 2012



Lecę sobie nad miastem, a tam... Paru ludzi ubranych na biało i w śmiesznych rękawiczkach kręci się po ulicy blokując ruch chętnie i z całą premedytacją i jak nawet nie próbował tego zrobić nawet rozkraczony tam samochód. Jedna z postaci wydawała się być bardziej ruda od innych, co na chwilę przywiało mi skojarzenie z Desmondem, jednak stwierdziłam, że zbyt ostrożnie podnosił z ulicy jakieś kamyczki (w ogóle kto by podnosił z ulicy kamyczki?).
No to zleciałam na dół.
- ...z Południowej Azji, z rzadkiej rośliny występującej tylko w kilka rezerwatach na całym świecie - opowiadała o czymś jedna z czyściutko odzianych uczestników zgromadzenia - pokryta farbą z polichromu i dwutlenku węgla.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś rzeźby czy czegoś podobnego, o czym mógłby pleść te parmazony, tudzież encyklopedii, z której by je czytał, ale nic takiego nie dopatrzyłam.
Za to zainteresowana dopatrzyła mnie:
- Kim pani jest?
- Ja jestem superbohaterką - odpowiedziałam dumnie, dla pewności sprawdzając, czy nie zapomniałam czasem peleryny. Peleryna była. Maska zaprojektowana przez Mytha też, podobnie rękawiczki i długie buty. Wszystko było. Więc czemu pyta?
Nie zauważyła, że jestem superbohaterką, a wyczytuje te wszystkie rzeczy z... Dopatrzyłam się wreszcie. Z tego maleńkiego patyczka, który ma w szczypczykach?

- Nie wzywaliśmy żadnych superbohaterów - odpowiedziała niewzruszona, jakbym stała nad nią z pizzą i pytała się, kto mi zapłaci.
- No a kto dzwonił pod Mu Be Kwa Kwa Kwa Kwa? - Rzuciłam podejrzliwie i podejrzanie spoglądając po biegającym naokoło towarzystwie, nie tylko na nią. Jakiś młodzieniec ze trzy metry ode mnie drgnął, ale mimo to udawał, że nie wie, o co chodzi. Wielkie zdjęcie żółtej kaczuszki na bluzce wcale mu jednak nie pomagało.
Zapatrzyłam się na niego i zauważyłam, nie wiem, na czym skończyłam. Stałam sobie tam ubrana na żółto i różowo pośród nerwowo skupionych ludzi ubranych... nie na żółto i różowo i zaczynało mnie już irytować, czemu mój wygląd NIGDY nie wywołuje należytego wrażenia. Dlaczego nikt nigdy nie krzyknie czegoś w stylu:
To ptak!
Nie, to samolot!
Nie, zaraz, to znowu mój chomik!!!
No, mniej więcej. Nieznajoma jednak raczyła o sobie przypomieć znienacka wystawiając mi jakieś sreberko przed oczy:
- CSI, wydział śledczy - powiedziała, po czym próbowała się odwrócić z powrotem do swojego niemrawego towarzysza, któremu tłumaczyła wyższość patyczków z Ameryki Południowej od patyczków z Ameryki Północnoafrykańskiej.
- Aaaa! - Zaskoczyłam i nagle pojęłam, po co była tu ta niezbyt szybko przemieszczająca się ruda plamka, widziana z góry. - To was oglądam... Znaczy: moja mama ogląda, bo ja zawsze przełą... To moja mama zawsze was ogląda, kiedy rozwiązujecie sprawy różnych dziwnych morderstw, jak tamto co facet wlazł do skrzyni i się w niej sam zamknął od zewnątrz albo co jakiś gość oblewał swoje ofiary miodem?
- Dokładnie.
- O, jak dokładnie polewał, to musiał mieć dużo czasu na to...
Kobieta spojrzała na mnie tak, jakby już miało mnie tu nie być, a niestety nadal byłam.
- Pani przeszkadza nam w prowadzeniu śledztwa - stwierdziła wreszcie wprost.
- A, to pani teraz prowadzi..? A ja myślałam, że zbiera pani okruszki z jezdni...
- Każdy z tych okruszków - zaczęła urażona, a jej słuchacz ziewnął - stanowi element tego zdarzenia, o którym może nam powiedzieć...
- Ale na co pani ten okruszek?
Od moich zapętlonych iteracyjnie pytań uratował panią gość o rudych włosach, którego widziałam wcześniej z góry i który wyskoczył obok nie wiadomo kiedy:
- Alexx, rzuć okiem na to! - Powiedział Horacy. - To chyba przełom w sprawie.
Ponownie rozejrzałam się za czymś, co miałoby gabaryty przełomu albo chociaż małego rozpuknięcia, ale nie było.
- Ojej! - Powiedziała kobieta ucieszona. - Przecież to rzadko stosowany etyloester tlenku sodu!
- Dokładnie! Ten kawałek szkła - mówił dalej tamten swoim rudym tonem - pochodzi najwyraźniej z soczewek kontaktowych mordercy.
- Czyli wygląda na to, że już wiemy, co się stało!
- Chyba kierowcy..? - Chciałam zagadnąć, jednak w tej chwili powietrze wokół lekko zadrżało i, że tak powiem, zniebieściało (). W ciągu kilku sekund wszystko znikło (z wyjątkiem Alex i Horacego; ten młodzieniec, który poprzednio słuchał, był niezdecydowany) i pojawiła się zupełnie nowa sceneria. Byłam naprawdę zmieszana: nigdy dotąd nie uczestniczyłam w retrospekcji.
Była noc. Minął nas jakiś samochód, równie zniebieściały.
- Mężczyzna wysiadł... - Powiedziała stojąca obok mnie kobieta z maleńkim patyczkiem w ręku.
I mężczyzna wysiadł!
- Wyciągnął pistolet...
I normalnie, on jak na komendę wyciągnął pistolet!
Już, już miałam reagować i coś z nim zrobić, wyrwać pistolet, przewrócić czy jakoś inaczej unieszkodliwić, kiedy lokalna Katharsis plotła dalej:
- Widzi ofiarę i już chcę podejść - gość już chce podejść - kiedy nagle wypada mu szkło kontaktowe...
W tej chwili aż się zachwiałam, bo kamera rzuciła się do oka delikwenta i pod śmiesznym skosem filmowała, jak obracające się powoli kółeczko dotyka gruntu.
Kamerzysta zrobił na mnie wrażenie tą scenę, jednak zdziwiło mnie jednocześnie, że nie ujął mordercy od razu, skoro prawie że siedział mu na głowie?
A, bo nie wiedział jeszcze, że to morderca...
Oczami wyobraźni zobaczyłam, jak po mieście lata nawiedzony scenarzysta i rzuca się z kamerą na każdego przechodnia, któremu akurat wypada soczewka.
Jak dobrze, że ja nie mam nawet okularów.
- Soczewka wypadła - słyszałam dalej mimochodem - i mężczyzna nieopatrznie ją rozdeptał.
Z centralnego miejsca na retrospekcyjnym planie rozległo się CHRUP i to bardziej wyraziste niż jakiekolwiek CHRUP rozpropagowywane u płatków śniadaniowych.
- ...przeklnął siarczyście...
Motyla noga!!! Padło zaraz za CHRUP.
- ...i, chcąc pochylić, z rozpędu nie zauważył latarni.
Gość zamiast się pochylić robi rozpęd i uderza latarnię. Stojącą 10 metrów dalej.
Tak mi się spodobała ta zabawa, że pomyślałam, że spróbuję:
- Poślizguje się na skórce od banana...
I zadziałało! Wierzcie lub nie, ale latarnia naprawdę poślizgnęła się na skórce od banana!


stąd

Para popatrzyła na mnie jak na idiotę (pomimo że mogłam być najwyżej idiotką). Alexxx położyła rękę na czole, że chce już do domu, więc rudy dokończył:
- Droga zatorowała się i kiedy ktoś chciał nią przejechać, wywrócił sobie samochód, wysiadł wściekły i trafił na zamroczonego mordercę. Wtedy on, nie mogąc dopatrzeć, czy rozmawia z człowiekiem czy z akwizytorem, natychmiast pcha go nożem!
Horacy chyba też miał mnie już dość, bo powiedział to wszystko zdecydowanie za szybko, przez co facet od latarni rzucił się na auto, które jeszcze się nie zatrzymało, i podziurawił nożem szybę, a jego pasażer, zamiast grzecznie przyjąć cios, wybiegł z kadru krzycząc Łłłaaaaa!
W tym momencie jednak powietrze znów zaparowało i zakręciło się. Znów był dzień, a ubrani czyściutko kryminolodzy nadal torowali ruch na ulicy.
- A więc zło znów zostało ujęte - powiedział Horacy zakładając okulary, które przed chwilą specjalnie po to zdjął.
Hmm, zwykle miał lepsze teksty pomyślałam krzywo.
Wtedy nagle spośród tłumu wynurzył się średnioładnie ubrany pan (na szczęście nie na biało) i zaczął za czymś rozglądać. Wreszcie doszedł i zaczął się przyglądać temu, co rudy trzymał na palcu.
- Państwo znaleźli moją soczewkę! - Powiedział i próbował ją sobie wziąć. - Zgubiłem ją miesiąc temu i do dzisiaj szukałem.
- Ależ! - Zaprotestowali oboje. - To jest dowód w sprawie!
- Na podstwie czego w ogóle pan wnosi, że to pana? - Spytała nieruda część pary.
- Przecież od razu widać, że rzadko stosowany etyloester tlenku sodu! - Oburzył się facet. - A zresztą wcale nie musiałem patrzeć, bo one śmierdzą na kilometr - oburzył się raz jeszcze i jakimś sprytnym sposobem "wyszarpnął" wreszcie szkiełeczko od powierzchni 3mm2
- Ale... Nie jest pan czasem mordercą? - Zapytała jeszcze na koniec, ale że facet był już daleko. - No... To chyba trzeba będzie zacząć wszystko od początku. Masz jakąś ciekawą tezę do udowodnienia?


Nadało się, więc uznałam to za świetną okazję dla dowiedzenia się, kto to śpiewa:



(Pierwsza piosenka, którą odruchowo zaczęłam się bawić, kiedy dostałam dyktafon. Z tego też powodu ostatecznie nie mam na dyktafonie żadnych nagrań )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz