wtorek, 6 marca 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 6 marca 2012



Parę rzeczy mnie dzisiaj zdziwiło. Najpierw to, że przez pół dnia bodajże było mi zimno. Zbliża się wiosna, jest coraz cieplej, a ja nagle się trzęsę, kicham i tak dalej, pomimo że przecież w piecu sie pali! Tak, zdziwiło mnie.

Potem, żeby było mi cieplej, poszłam sobie na spacer po lesie i zdziwiłam się, że się zaraz zrobiło ciemno. No fakt, było po 17, ja łaziłam z godzinę, ale czy to jest powód? Ale to jeszcze nie koniec dziwienia się: widzieliście kiedyś coś takiego, jak cienie z powodu światła księżyca? Coś niesamowitego! Wszędzie szaro, bo słońca przecież dawno nie ma, a tu drzewa rzucają długie blade cienie, bo tarcza księżycowa świeci jak latarnia!
Gdybym miała wtedy jakiś normalny tele... znaczy: aparat z trybem nocnym (chyba że wynaleźli już coś takiego, jak aparat z trybem nocnym), to bym zrobiła zdjęcie, żeby zademonstrować, jak takie coś wygląda. Niestety na dzisiaj mam tylko takie, które są co prawda ciemne, ale też uważam je za ładne i mające urywej tamtej atmosfery:



Chyba że oprócz mnie ktoś jeszcze ma zamiar jutro lub w innych najbliższym czasie się wybrać - zachęcam, nasz satelita przypominać będzie talerz jeszcze kilka dni. Proponuję punkt 18:30.

Kiedy wróciłam do domu, kolejnym dziwem okazała się Kitina i jej decyzja. No proszę, Kitina poszukuje kogoś do czytania, poprawiania i podrzucania pomysłów do scenariusza do "CoT". No proszę, a byłam pewna, że od tamtego lata włącznie ja się tym zajmuję :) I, co ważne, byłam pewna, że robię to dobrze. No dobrze, już wyjaśniła mi, że to dla odmiany. Ale jeszcze pozostaje ta kwestia, że po co Kici beta reader, skoro ma strasznie długo trwającego artblocka?
Więc było to wręcz koncertowo dziwne.

Żeby jednakże utrzymać harmonię (czy wręcz charmonię) dnia, na szczęście wydarzyło się też parę rzeczy, które mnie nie zdziwiły. Pierwsza z nich to gotowa już, w pełni pasująca do pozostałych zębatka, z wizją której walczyłam wczoraj (mowa o tym największym, w lewym dolnym rogu):



Druga rzecz natomiast dotyczy poznańskiego Pyrkonu, co do którego wcale nie dziwi mnie, że temat coś ucichł i chyba nikt oprócz mnie nie planuje robić żadnych prezentacji :< Nic a nic mnie też nie zaskakuje, że do 23 marca już tylko jakieś dwa tygodnie, a ja nadal nic nie mam
Ale spróbuję. Niestety moja wiedza nie pozwala zrobić w zasadzie nic więcej poza analizą naukową niektórych motywów czy jakąś recenzjopodobną analizę któregoś z odcinków. Bo faaaajnie by było zrobić coś takiego, jak porównawcze poopowiadanie o różnych Doctorach czy np. Dalekach, ale jak na moją dokładność to nie jest robota na dwa tygonie :(
Jak na razie mam pewien pomysł nawiązujący do tego dialogu z odcinka The Robots of Death:

Leela So, explain to me how this, "TARDIS" is larger on the inside than the out?
Doctor Hmmm? Alright, I'll show you. It's because insides and outsides are not in the same dimension. [Doctor przynosi jej dwa sześciany różnej wielkości] Which box is larger?
Leela [wskazując ten większy] That one.
Doctor Alright... [Doctor odchodzi kawałek, kładzie większy na TARDISowym pulpicie i przychodzi z powrotem trzymając w dłoni mniejszy] Now, which is larger?
Leela [nadal uparcie wskazując na tamten większy] That one!
Doctor But it looks smaller.
Leela Well, that's because it's further away!
Doctor Exactly! If you could keep that exactly that distance away, and have it here, the large one would fit inside the small one.
Leela That's silly.
Doctor That's trans-dimensional engineering; a key Time Lord discovery!


Cudo :) Gdyby naprawdę udałoby mi się przedstawić ten problem czterowymiarowości TARDIS tak, jak mam na myśli, to byłabym zadowolona nawet jeśli nic innego nie udałoby mi się zrobić :] I chyba faktycznie ograniczę się do tego jednego pomysłu.
Jeszcze fajnie by było jakiś konkurs wymyślić. Ale do tego to już zdecydowanie potrzeba natchnienia.

Kolejną rzeczą, która mnie nie zaskakuje, są oczywiście nasze kurczaczki, które z każdym dniem rosną i rosną i rosną. Wiem, że nie są już takie słodkie jak na początku, ale postanowiłam, że będę je tu kronikować aż do wypuszczenia ich na dwór. No więc...

Kroniki Kurczęce część XXI:
Czarna kurka jak na dłoni

AAAaAaa!!! Około 19:10 siedzę sobie u siebie i zaczynam montować wpis, kiedy nagle jakiś głos znajomy zza ściany z telewizoru rodziców. Czyżby..? Przemknęło mi. Nieee...
A tu nagle mama i tata (którzy nie są superbohaterami): Ewa, chodź, bo... [mama naradza się z tatą] ten zielony jest!
No to ja na to zrobiłam wyszczerz oczami i: Nie mówcie, że Tabaluga leci..?! Leciał!
Jejciu, już myślałam, że nigdy nie zobaczę tej bajki! Niedawno Mythowi zdarzyło się o niej przypomnieć (ale czy miał jakieś pojęcie o zbliżających się powtórkach, to pojęcia nie mam), to mi się zatęskniło, podobnie jak (jak to z takimi tęsknotami) regularnie co pół roku z różnych mieszanych okazji. I jeszcze od pierwszego odcinka - no po prostu uśmiech mi nie schodził! Mama zachwycała się końcówkową piosenką, tata fabułą, a ja - wszystkim! I błyskotliwością akcji, i postaciami, i tym nagłym odwróceniem smok dobry - bałwanek zły... I jeszcze rok wypatrzyłam - 1992. Fantastyczny rocznik - mam wrażenie, że to właśnie w ostatnich latach XX wieku powstawały najlepsze utwory dla dzieci, czego pewnie mi moje dzieci będą zazdrościć.
Jeeeeej...

Do tego zdziwienia jeszcze zadziwiający cytat wieczoru:

Ten wielki Arktos to wielki bałwan.


I tym optymistycznym akcentem zakończę, żeby dzisiaj zaszaleć tj. pójść wcześniej spać :)



P.S. No i jeszcze się tak zdziwiłam, że zauważyłam, że najwyraźniej coś w telefonie mi się przestawiło i te zdjęcia z księżycowym oświetleniem są mniejsze niż być powinny. Eh. Ale przynajmniej jest motywacja, żeby pójść tam jutro jeszcze raz

2 komentarze:

  1. Tabaluga? Naprawdę? Kurczę [tak btw, czarna kurka śliczna], jak byłam mała, to uwielbiałam tę bajkę :) Nadal lubię. Ha, nawet niedwno patrzyłam, ale na odcinek który mam nagrany, ale żeby tak przegapić, co za głupek ze mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z siostrą też kiedyś nagrywałam, ale chyba co do czego nagrałyśmy tylko taki odcinek o dziwnych czarnych chmurach, nawet tytułu nie pamiętam.
      Wiesz, to że ja nie przegapiłam i że rodzice nie przegapili, to był fart nie z tej ziemi, bo oni dzisiaj na dobranocki przełączają jak muszą, bo wiadomo jakie te dobranoki :/
      No a bajka uwielbiania i uwielbienia godna, jak widać na załączonym obrazku ;)
      Heeeh, i pół dnia dzisiaj ta melodia tytułowa mi się nuciła...

      Usuń