wtorek, 13 marca 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 12 marca 2012



Ale ten Myth lubi fantazjować! Znowu się zdrzemnął przed informatyką siadnąwszy na wtyczkę USB. USB, jak się właśnie zainteresowałam, jest to po angielsku Universal Serial Bus, pozwolę sobie więc przetłumaczyć, że Myth usiadł na popularny serialowy autobus.

Ksena Wojowniczka pytała nas niegdyś (naszą superbohaterską dwójkę + Czytelników), jak to jest z klejem, że nie przykleja się do butelki klejąc się do wszystkiego. Tak więc odpowiadam:
Jak to się nie klei - trzeba było widzieć tubkę mojej Kropelki.

Tak się składa, że substancja zawarta w środku klei się w zasadzie wyłącznie do butelki/tubki + moich palców. Bieżąca metoda dostania się do środka zależy właśnie od tego, do którego elementu przykleiła się najbardziej.
W imieniu chwilowo przygniecionej ratowaniem świata Kseni dziękuję za nadesłane odpowiedzi. Worek kartofli i zapas skarpetek na sto lat rozlosujemy w najbliższym czasie.

Odkryłam, że na forum vampirciowym trwa casting na mężów i żony. Oczywiście, ponieważ jest to forum fanfikowo pisarskie, na mężów i żony będących postaciami z opowiadań, seriali, filmów i tak dalej. Co nie znaczyło jednak, że sprawa została uznana za błachą i nie wartą rozmysłu.
Najpoważniej sprawę potraktowała Natka, która do swatania zatrudnia postaci z własnych fanfików:
Natka: Na koniec pragnę poinformować, że już wiem, kto którą kandydaturę wysunął... A także kto jak głosował, mendy...
Heth: Tak, a co mi jeszcze zrobisz?
Natka: ...
Heth: Brak pomysłów?
Natka: Nie zniżę się do Twojego poziomu.
Heth: Musiałabyś najpierw się podnieść.
Natka: Jak widać moje postaci naprawdę mnie kochają :/

Zabawne, ale... Pomimo, że fantazjowanie na temat tego, kto mi się podoba, kto jest w moim type, a na kogo przyjemnie mi się patrzy, jest od kilku lat jednym z moich ulubionych zajęć w wolnych chwilach (przykładowo podczas zwisania ze poduszkowca przemusającego klejnoty do Abu Dhabi albo też czajenia się na szczycie wieżowca na jakiegoś Dżokera czy innego oktobusa), to jednak w kategoriach, że tak nazwę, stałego zamążpójścia nigdy nie brałam tego pod uwagę. Ba! Nawet w pewnym sensie wskazane było nie zastanawiać się, czy byłabym się tej osobie podobała, bo bym się pewnie nie podobała albo podobać przestała szybko przy dalszym poznaniu, a jak wiadomo małżeństwo, czy jakikolwiek inny związek to sprawa dwustronna. I, śmiesznie, po raz pierwszy zastanowiłam się nad tym dopiero teraz.
Przebiegłam więc myślą wszystkie książki, filmy, seriale i bajki, jakie lubię, czy przynajmniej znam i... Nie powiem, ale moja lista była bez porównania krótsza niż u forumowych koleżanek czy kolegów. Po pierwsze z przykrością odnotowałam, że chyba ponad połowę fajnych gości musiałam odrzucić za samo to, że... nie jest postaciami fikcyjnymi ;) Dalej lwia część kandydatów odpadła za inną stronę swojej natury, która już aż tak mi nie pasowała. U 90% pozostałych nie miałabym szans, ale przyjąwszy, że bym miała, to tak jakoś nie bardzo wierzyłabym, że by to na dłuższą metę przeszło. Ostatecznie spasowała mi tylko jedna jedyna osoba. O której, żeby było śmieszniej, jeszcze nigdy nie przytrafiło mi się tutaj wspominać w takim kontekście. A tymczasem lubię go, a jak - szczery, spokojny, ofiarny, zawsze pogodny i dowcipny, wygadany, a jednak nieśmiały, pewny siebie, ale nie kłótliwy, po cichu szalenie inteligentny, ale nie przemądrzały. I jeszcze do tego taki przystojny!
I ma imię, którego nie cierpi, brzmiące całkiem jak część obróconej o dziewięćdziesiąt stopni funkcji trygonometrycznej
Jak ktoś ma ochotę się dowiedzieć, to niech zajrzy na kolejną stronę tamtego tematu ;) Podpowiem, że jestem pierwszą osobą, która odezwała się w nim od 2011 roku.

Akurat dzisiaj jakoś tak rozmowa samoczynnie zeszła na temat tego pana (a właściwie na temat pana go grającego, ale to już blisko), więc powiedziałam mamie o moim pomyśle. Ale jej się podobało XD Od razu zrobiło jej się wesoło, ale później, kiedy temat już się prawie zmienił spoważniała nieco i zapytała, czemu nawet nie wspomniałam o "którymś" Doctorze. Pomijając, że on za stary byłby dla ciebie - 900 lat to już nie byłaby nawet różnica pokoleń, tylko wieków! W tym właśnie rzecz, że ja podeszłam do tej, jak to mawia Vampircia, rozkminy bardzo poważnie, więc odpowiedziałam na razie w skrócie tylko To trochę bardziej skomplikowane.
Oczywiście figę mnie i ją obchodziło, że rozmawiamy o przybyszu z innej planety - oprócz niego przez głowę przebiegł mi jeszcze Ford Prefekt i Phil Stellmice. Generalnie nie mam nic przeciwko. Nawet jest w kosmitach coś fajnego, choć bywają dziwni, jak choćby dwa powyższe przypadki ;D Z Doctorem jest trochę gorzej.

Na szczęście na tamtym forum też nie ma osób tak lekkomyślnych, żeby powiedzieć, że mogłyby z tym Władcą Czasu stworzyć sensowny związek. Parę razy padło parę dwuznacznych sugestii dotyczących (nieznoszonego przeze mnie) Jacka Harknessa z tego samego serialu, ale w zasadzie tyle. W takim razie na szczęście wszyscy rozumieją, że jak się sobie szuka kogoś do pary, to trzeba nie tylko brać sobie kogoś, z kim się będzie coś działo, będzie kolorowo i zabawnie, ale też kto będzie miał tyle zmartwień, ile zdoła się udźwignąć na swojej głowie. Doctor ma ich nieszczęśliwie wyjątkowo dużo. Doctor czasami robi wrażenie Ziemianina, który chciałby zostać na tej planecie, ba - z tymi ludźmi i w tym czasie, ale... nie wychodzi mu to, wymyka się przemijaniu jak na złość. Patrzy tylko jak kolejni ludzie odchodzą zmieniając się we wspomnienia, niekiedy próbuje do niech wracać, ale przecież i tak zawsze tylko na chwilę. Do tego nadbiegają nowe zdarzenia, które czasami uda się pozytywnie odkręcić, a czasem nie, nowi ludzie, którzy również odejdą i z miejsca wiadomo, że niczego nie można zatrzymać. Śmiesznie - zatrzymać zarówno w sensie spowolnić, jak i zachować dla siebie.
Można pomyśleć (o tej lekkomyślności właśnie mówię), że przecież to nic takiego, można bawić się bez przejmowania się czymkolwiek. Ma się zdumiewającą wiedzę o wszystkim, maszynę czasu i tłumy nieznajomych, na których robi się wrażenie samym pojawieniem się.
No tak, może, ale przez 900 lat?

Moja mama tego właśnie o Doctorze nie wiedziała. W zasadzie widziała go najwięcej w odcinku Robot w komicznobeztroskiej wersji z szalikiem. Musiałam więc przypomnieć o tych 900 latach, o których jakimś sposobem pamiętała i dodać, że ktoś kto żyje tak długo, musi mieć już cały bagaż nazbieranych wspomnień, siłą rzeczy nie tylko miłych. On oczywiście rzadko o tym wspomina - najłatwiej jest nie mówić o sobie, tylko uśmiechać do wszystkiego, ale kiedy już czasami przypadkiem zdarzy mu się spojrzeć do własnego wnętrza, to potrafi kilka minut stać załamany, jakby miał się już nigdy więcej nie uśmiechnąć.
Nawet jak na superbohaterkę spotkało mnie wyjątkowo mało złych rzeczy. Zbyt mało, żebym z kimś takim jak Doctor potrafiła rozmawiać.
I pewnie gdyby NAPRAWDĘ trafiła mi się kiedyś okazja spotkania go, to raczej nie miałabym odwagi nawet do niego podejść, o odzywaniu się nie wspominając.

Zastanawiałam się chwilę nad piosenką i to było pierwsza sensowniejsza rzecz, co mi przyszło do głowy w związku z powyższym tematem.
No, może nie sensowniejsza, ale jednak ciekawa i jedna z moich ulubionych.
Tylko że niestety muszę ostrzec - ten teledysk nie jest normalny. Serio. Aczkolwiek piosenka jest super, więc jeśli ktoś jest słabo uodporniony na dziwactwa (a dajmy na to przypadkowo zabłądził i nigdy dotychczas nie był na tym blogu), to lepiej niech po prostu włączy i nie patrzy :D



3 komentarze:

  1. Teledysk jest fajny, te dziewczynki są trochę przerażające, nie? Hm, a podasz mi link do tego forum?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w takim miejscu takie niepozorne dziewczynki są najgorsze :D
      A moimi ulubieńcami są tamte latające głowy - wszystkie, i te machające językami, i te kolczaste, i te wiszące - i tamto żółto-czarne w drugiej połowie :) I migawka tamtych wielkich nożyczek, i... OH! ;p

      A link do forum był przecież na początku tamtego akapitu, pomiędzy nagrodami za nadesłane odpowiedzi a kłótnią Natki. Ja zawsze wszystko linkuję.

      Usuń
    2. Ups, zagapiłam się. ;)

      Usuń