niedziela, 26 lutego 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 25 lutego 2012



Gościnny wpis! Tak, Myth dobrze prawi, cieszymy się szalenie i witamy cię, droga Kseniu :D Zostaliśmy docenieni, jako superbohaterowie także w wersji blogowej (no, przede wszystkim w wersji blogowej - bo jak zganiam superzłoczyńców z dachu, to ludzie się nie cieszą tak bardzo jak tutaj) i inni superbohaterowe pragną się dzielić swoimi nieprzeciętnymi przygodami w naszym dzienniku - o to chodziło
Uzupełnię tylko, że o ile Myth o tym marzył, o tyle ja marzyłam bardziej niż on
I do tego umiem sobie zrobić jajecznicę. Smaczną. I jajko z makaronem. Jeszcze smaczniejsze.

Jeśli chodzi o przeżycia codzienne, to sytuacja taka jak wczoraj - Niessamowity Profesor i Zamieniła mnie w kamień albo Capitano Senseschi i... o, właśnie, jak my to nazwiemy?
Znaczy: jeszcze ze trzy dni temu to chciałam napisać mu "cokolwiek", a najlepiej historyjkę, której pomysł pojawił mi się w głowie już dawno, nawet bez rozpatrywania go w kategoriach fanfikowonaśladowczych, czyli Pierwszy dzień wiosny. Teraz jednak kolega wyraźnie sugeruje, żeby dopisać ciąg dalszy do historii, która skończyła się, jednak jego zdaniem wymaga dalszych wyjaśnień. I tamta historia również miała swój tytuł, tj. Nie patrz w górę, ale jej kontynuacja - nie. A ponieważ, co mówię z dumą, będzie to co ciekawe pierwsze opowiadanie, które będziemy pisać dosłownie razem (nie tylko podsuwając sobie pomysły, a metodą na przemian), to tytuł też się zrobi wspólnie. Ciekawe...
Przypominam, że nazwę do blogu już mamy, więc jak dobrze pójdzie, niedługo będę mogła pokazać dociekliwym czytelnikom conajmniej Nie patrz w górę :) Ale chwilkę to potrwa.

Czyli: albo to albo to. A co do czego... nabrałam ochoty na pisanie scenariusza historii swojej postaci do komiksu Dzieci Czasu, tj. niejakiej informatyczkoastronomki Astroni Toderas (jeśli ktoś uważa, że ogarnął już wszystkich ludzi, dla których traciłam głowę, niech lepiej sprawdzi to nazwisko ). Zważywszy jednak na to, że dzień ten nie jest wyrwany z kontekstu, zrobiłam sobie taki plan: dokończyć oceniań MistrzaSellera, potem właśnie sobie popisać, a na koniec odpowiedzieć Vampirci i w temacie mojego fanfika i przy jej opowiadaniu. W czym bardzo sprzyja fakt, że rano czyściłam takie długie akwarium (nowa siedziba kurcząt!) i znów zamiatałam warsztat, a teraz znoooowuuu padaaaa...

No a co do czego wyszło tak, że z całej tej listy udało się tylko to pierwsze. I sama nie wiem, dlaczego - przecież jak już siadłam, to nic nie rozbiłam innego, nic mnie nie odciągało, nie myślałam o Ósmym i nie latałam po stronach za zdjęciami Czwartego... Nii! Naprawdę tego nie robiłam, tylko mi się teraz przypomniało jak kiedyś dorwałam taką udaną stronę o nim, jak się odstresowywałam przy pisaniu pracy inżynierskiej (muszę jej poszukać). No centralnie tak po prostu czasu mi zabrakło, pomimo że nic nie zepsułam. Co prawda półtorej godzinny zajęła mi zabawa w kotka i myszkę z serwisami hostingującymi pliki nie będące zdjęciami, jak SendSpace, Wrzuta i WrzućTo. Chyba im się nie podobało moje śliczne łącze, niemniej dziwną wydawała mi się metoda pozyskania klienta polegająca na tym, że po kliknięciu guzik znikał albo nie dało się go kliknąć... Nie ważne - stanęło na nieśmiertelnym (odpukać...) Chomiku - uófff...
Chociaż może też fakt, że rano czyściłam to długie akwarium i zamiatałam warsztat nie było takie aż tak bardzo sprzyjające..?

A może... Nieeee, to że Myth uczył mnie jeździć na łyżwach, to nie mogło mi zająć aż tyle czasu. Najpierw on mi pokazywał:
|| - stoisz
/|
|\

A potem ja uśmiechnęłam się he :D spróbowałam:
_ _

jakoże jako niezbyt doświadczona superbohaterka, nigdy na łyżwach nie jeździłam. On na to zauważył, że leżę, no to ja:


A on mi, niczym ten Jezus, każe wstać i spróbować jeszcze raz. No to ja:
| |
_ _

Dobra rzekł. to weź się złap barierki:
TTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTtt

Ale ja chyba znów poległam, a w każdym razie ległam:
--\\
-\_
___

I to jeszcze w tak specyficzny sposób, że on nie wiedział, czy ja tę barierkę przesadziłam, czy miałam trzy łyżwy czy jak. Wyjaśniłam mu więc, że to były moje ręce częściowo. Na pierwszym slajdzie się trzymam, na drugim się trzymam, ale już na kolanach. A potem już się nie trzymam. Nie był zachwycony. Ale co ja mam zrobić, jak mi już od jakiegoś miesiąca na polu w miejscu wspaniałego lustrzanego lodowiska wielkie jezioro stoi?



Z filmu Wróg publiczny, co leciał od 20:25 na 1TVP:
Telefon podłączony do laptopa to okrutna broń.

A żeby wiedzieli!

Kroniki Kurczęce część XI:
Krwiożercze bestie
(Czy, jak to skomentował mój tata, Achtung Banditen!)


A na koniec piosenka, która nie dość, że udana, to jeszcze z takim teledyskiem, że przypomniał mi on o ujrzanym kiedyś przypadkiem fragmencie niesamowitego filmu z lat 80-tych pt. Tron i nagle się wtedy rzuciłam, żeby go obejrzeć, za co lubię ją jeszcze bardziej :)



P.S. Łooo! Dzisiaj przekroczymy 4000 wejść!

1 komentarz: