Przyznaje szczerze że ostatnio nie mam czasu na pisanie, no bo wiecie, jak człowiek studiuje, walczy z potworami i podrywa 1000 kobiet a w dodatku przez przypadek sprowadził na świat swojego anioła stróża to jednak ani czasu, ani ochoty, ani sił na pisanie.
Ale powiem wam że całkiem nieźle mi idzie życie, wchodzę dumnie jak orzeł po schodach, tzn bo orłom ciężko się wchodzi po schodach, ale chodziło mi o to że jestem dumny jak orzeł, a wchodzenie po schodach to takie parcie życiowe naprzód, jak lodołamacz. Znowu źle, teraz jestem dumnym jak orzeł lodołamaczem wchodzącym po schodach życia. A prawda jest taka że jestem wielbłądem dumnym jak orzeł który przy pomocy swych wielbłądzich kopytek wspina się lodołamaczem pomalowanym w ognie po schodach przeznaczenia stawiając mu dzielnie opór, albo nie, nie stawia, on nagina go do własnej woli. Tak właśnie ze mną jest.
Dziś wpis będzie typowo blogowy, nie będzie ratowania świata, nie będzie wybuchów, nie będzie oprychów. Dlaczego? Bo dziś jest bardzo ważny dzień, 7 Luty, piątek. Powiedzieć wam dlaczego dzisiejszy dzień jest taki ważny? W sumie wasze zdanie i tak się nie liczy bo i tak wam powiem.
Otóż dzisiejszy dzień jest tak ważny dlatego że dziś jest ten dzień w roku gdy po zimie, mroku i okropności, przychodzi wiosna, światło i dobroć. Nawet posprzątałem w Centrum Dowodzenia, aż Ariadna się zdziwiła że jest tu tyle miejsca. A tak, bo wy nie wiecie. Tzn wiecie ale no, jakiś czas temu dzięki wielkiemu magicznemu wielorybowi przyzwałem mojego anioła stróża, no i ona nazywała się Alicja, tylko że to jest kobieta jednak... I uznała że na Ziemi będzie nazywać się Ariadna, mi to nie przeszkadza więc tak ją teraz nazywamy z Luną. No tak, Luna, ech, ostatnio zrobiła się odrobinę zazdrosna chyba, tylko nie wiem czy o to że wszędzie za mną chodzi Ariadna i nawet śpi w jednym łóżku... Czy może dlatego że ona nie ma swojego anioła stróża.
Z dobrych informacji to jeszcze R.O.M.A.N. się odezwał, niebawem wróci z jednego z równoległych światów. Zaczyna mi już go brakować. A i zacząłem pracę nad nowym pancerzem, jest nieźle. Mam już większość klatki piersiowej, naramienniki, pośladki i ochraniacz na krocze. Ale to jeszcze nie koniec, czuję że dziś zbuduje jeszcze jakieś "hohohohohohoh". Z jeszcze lepszych informacji to zacząłem prowadzić sesję rpg, ludzie na nich płaczą. Jestem z siebie dumny.
Niedawno znalazłem fajną piosenkę "Monster" zespołu Skillet, 2 dni chodziłem i słuchałem jej bo wiedziałem że coś mi przypomina i że już ją słyszałem, po dwóch dniach zdałem sobie sprawę gdzie i kiedy ją słyszałem. Ale wam nie powiem, żyjcie w niewiedzy.
No i powiem wam że całkiem przyjemnie się siedzi w nowym bałaganie (nie wspomniałem że zrobiłem porządek tylko po to by zrobić większy bałagan?). Słucha muzyki i nie przejmuje tym że alarm może nagle zadzwo....
UŁuuuuuuuuuŁuuuuuuuuuuuuuuuuŁuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!
UŁuuuuuuuuuŁuuuuuuuuuuuuuuuuŁuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!
UŁuuuuuuuuuŁuuuuuuuuuuuuuuuuŁuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!
Tak, to alarm.
Tym razem po mieście piędzi jakąś dziwna dziewczyna siedząca w ogromnym kole z nieznanego pierwiastka. Czyli jednak szykuje się typowy dzień, a już miałem się zdrzemnąć. Natychmiast wyruszyłem, sam. Dlaczego sam? Bo Luna jeszcze nie przyszła a Ariadna akurat wyszła. Powiem wam że strasznie nie lubię starych babć typu "lodówka w dupie". No wsiadam do autobusu bo oczywiście pancerz w budowie więc sobie nie polecę. W autobusie może z 10 osób, miejsc 40. Wsiadaj sobie dwie babcie. Podchodzą do mnie i mówią "Jaka to młodzież w dzisiejszych czasach zdziczała, jeszcze sobie siedzą! a my stare, zmęczone musimy stać" (miała 30 wolnych miejsc). Miałem do wyboru strzelić jej w twarz z pistoletu, pociąć kataną, zignorować albo ustąpić miejsca. Pomyślałem że może jest ślepa (nie była) i tylko jej się wydaje że nie ma miejsc siedzących. No to mówię:
-No proszę niech pani sobie usiądzie.- a wiecie do mi odpowiedziała ta stara jędza?
-Ja na ugrzanym nie siadam.-Rozumiecie? Wyobraźcie sobie jaka we mnie furia wstąpiła.
-No ale ja nie mam w dupie lodówki tak jak pani.-akurat zatrzymywał się autobus, z taką siłą nacisnąłem przycisk otwierania drzwi i z taką furią wyszedłem z autobusu że gdyby to były drzwi obrotowe to by się kręciły nonstop przez wieczność.
Krój czarnego body świetnie podkreślał jej wszelkie kobiece walory, czerwona szminka na ustach dodawała powabności, typowa femme fatale, pędzi sobie typowym monocyklem niszcząc wszystko na swojej drodze. Próbowałem do niej strzelać ale dziwny pierwiastek z którego był wykonany pojazd niwelował nawet skutki działania pocisków przeciwpancernych typu "a pieprz się". Użyłem więc do jej pokonania mojego obciążenia genetycznego, nieprzeciętnie wielkiej inteligencji. Wspiąłem się na balkon pobliskiego bloku, by wejść z niego na kolejny i kolejny. Gdy dotarłem do najwyższego, 10 piętra, wskoczyłem na pobliskiego żurawia budowlanego. Podreptałem do kokpitu, uruchomiłem żurawia, na szczęście miał akurat przymocowaną kulę do wyburzeń. Odpowiednio rozbujałem kulę i uderzyłem w nadjeżdżający ideał kobiecości. Co prawda najpierw trafiłem w blok i siedzibę urzędu transportu miejskiego ale to się nie liczy. Trafiłem ją! Jej monocykl poszedł w diabły. Zszedłem z żurawia i popędziłem obezwładnić kobietę. Pachniała naprawdę pięknie i zachęcająco- Typowa Femme Fatale. Potem przyjechała policja i zapakowali ją do radiowozu.
Jak potoczy się dalej moje życie? o co w ogóle chodzi? dlaczego żyjesz w niewiedzy?
Wszystko to w kolejnym wpisie!
Piosenka dnia
Zaskoczył mnie brak kontynuacji historii z Aniołkiem ale tak też jest dobrze :)
OdpowiedzUsuńNieee jestem zazdrosna :P Teraz już wiem, dlaczego Ariadna znika na noc i nigdzie jej nie ma...
Chyba każdy przeżywał raz traumę związaną z zjawiskiem babć podróżujących transportem miejskim :) Hah, to z rozgrzanymi miejscami to szczyt chamstwa i upierdliwej uszczypliwości!
Mruu~
Ano, życie jest okrutne. :<
OdpowiedzUsuń