piątek, 19 kwietnia 2013

Myth, Dziennik Superbohatera 18.04.13r Czwartek

- Kruczyca!- krzyknąłem i nagle z ciemności dookoła gospodarstwa wyłoniło się kilka oddziałów żołnierzy i przystąpili do ataku! Natychmiast kopnąłem w twarz jednego z wyskakujących, w tym samym czasie spojrzałem na Fireslayer, wytworzyła ogień i zaczęła przysmażać jakiegoś grubszego gościa. Doskoczyłem do dwóch kolejnych, chwyciłem za broń jednego i przydusiłem spust. Seria z karabinu wyryła dziurę w klatce piersiowej drugiego. Zanim ciało tamtego upadło wyszarpnąłem z jego pasa nóż i wbiłem w serce zaskoczonego żołnierza który przed chwilą zastrzelił swojego kolegę. Rozejrzałem się po obozowisku, ludzie zaczynali się budzić i atakować żołnierzy Kruczycy.

Trzymając w ręku nóż dobiegłem do jakiegoś potwornie chudego meżczyzny duszącego żyłką jednego z centaurów. Szybkie cięcie w zgięcia powaliło go na kolana, drugie cięcie rozcięło żyłkę. Nie musiałem go dobijać, centaur wstał i zajął się nim. Odwróciłem się by sprawdzić jak się ma Fireslayer, w tym właśnie momencie próbowała spalić jakiegoś wielkiego gościa, niestety miał na głowię coś co przypominało garnek żaroodporny z żaluzjami. Był ogromny, w innych okolicznościach pewnie postrzeliłbym go w nogi a potem zerwał hełm by moja droga towarzyszka mogła go spopielić - ale nie było czasu, gość miał ognioodporny mundur i szedł w stronę Fireslayer. Bezradnie próbowała ciskać w niego ogniste kule, zbliżył się na odległość ciosu i jednym potężnym uderzeniem przetransportował drogą powietrzno-ziemną moją koleżankę.

 Upadła bezwładnie w kałużę. Ruszył w stronę kałuży by ostatecznie pozbawić znajdującą się tam dziewczynę życia. Nie mogłem na to pozwolić ale kolejne fale wrogów nie pozwalały mi się przebić, wyrwałem karabin jednemu z wrogów, przestawiłem tryb na granatnik i przy użyciu wszystkich trzech granatów wyryłem sobie drogę ku kałuży. Olbrzym już podnosił nogę by rozdeptać głowę Fireslayer, rozpędziłem się jak tylko mogłem i rzuciłem się całą masą ciała na olbrzyma. Stracił równowagę i upadł, a ja kawałek dalej, podniosłem się, rzuciłem się po karabin który wypadł mi z ręki, z całej siły kopałem w hełm by zrobić chodź szparę. Po kilku kopnięciach w żaluzji na hełmie zrobiła się szpara. Olbrzym wstał i wyprowadził w moją stronę kilka ciosów które jakimś cudem sparowałem.
Niestety zniszczył on broń, została mi walka wręcz, uwielbiam to uczucie gdy jestem otoczony przez wrogą armię i największy gościu w całej ich armii chce mi wyrwać nerki i zrobić kolczyki dla swojej równie przerośniętej dziewczyny. gigant przyparł mnie do drzewa, i zadawał kolejne ciosy. Czułem się jak bym był w środku dzwonu. Nagle przestał, nie wiedziałem co się dzieje, kręciło mi się w głowie. Po chwili doszedłem do siebie i zauważyłem że gigant ma wbitą włócznię w rozgięte elementy żaluzji na hełmie i że obok mnie stoi generał centaurów, ten który brał udział w moim procesie. Wcześniej chciał skazać mnie na śmierć a teraz meni ratuje.

- Rusz dupę i zabijaj dalej tych cholerników!- krzyknął i natychmiast doszedłem do siebie, pobiegłem w stronę Fireslayer i zacząłem ją budzić.
- Hejejeje, śpiąca królewno wstawaj, nie czas na spanie, ktoś musi zrobić niezłego grilla.
- Eeeeeeeee?  Ała! Moje kolano!- Pomogłem wyjść jej z błota i obejrzałem jej kolano, ewidentnie coś sobie w nie zrobiła bo ją bolało i nie mogła go zginać. Wziąłem dziewczynę na ręce i poszedłem w kierunku Sarkofagu (tak nazwałem tą skrzynię którą dał mi R.O.M.A.N.).
- Mocno Cię boli? - zapytałem z troską.
- Już chyba nie tak bardzo, dlaczego jestem taka brudna? I dlaczego mam poszarpane ubranie?
- No biłaś się z takim dużym gościem i Cię wrzucił do kałuży, ale spoko, zająłem się nim.
- Aha- odpowiedziała- uważaj! Boom! - Wybuchnęła jakiegoś gościa z szablą wyskakującego z za kamienia. Nienawidzę gości z szablą chowających się za kamieniami. Doszliśmy do Sarkofagu, posadziłem Fireslayer na ziemi i wdusiłem przycisk. Sarkofag się otworzył, przysunąłem dziewczynę bliżej, zacząłem opatrywać jej nogę a ona miała zająć się likwidacją nadbiegających wrogów.

Bitwa ogarnęła całe gospodarstwo, wróg jedyną przewagę jaką miał to zaskoczenie, które malało z każdą sekundą, Ten zgiełk, ten huk, dźwięk tarcia się metalu, wystrzały, okrzyki i ta wszechobecna krew. Oddziały ścierały się ze sobą jak dwie nienaoliwione betonowe kule przeznaczenia. Frieslayer upaliła jeszcze jednego i mogłem w spokoju działać.

Wziąłem apteczkę, nachyliłem się nad jej nogą, usztywniłem ją i wbiłem strzykawkę ze środkiem znieczulającym. Zajęczała z bólu i się wykrzywiła.
- Spokojnie, będize dobrze, zaraz środek zacznie działać- chwyciłem ją za rękę. W tym samym czasie wypuściła krwistoczerwony jęzor ognia z drugiej dłoni i usmażyła przebiegających żołnierzy.
- Boli jak cholera, jeśli zaraz nie przestanie to wypale Ci penisa na czole!
- Już już, wyluzuj, nie dość ze masz okres to jeszcze masz kolano złamane, przyznam ostre combo, ale zajmij się zabijaniem tych tamtych a ja tu coś ogarnę.- No wkurzyła się chyba, bo gdy ładowałem naboje do pistoletów to słyszałem tylko "boom boom boooooooom boom".
- Ejjejej, -wysunąłem głowę z sarkofagu- marudo, nie jest Ci zimno w tych przemoczonych szmatach?- zapytałem dziewczynę. Spojrzała na mnie i powiedziała:
- No co ty, ciepluteńko jak na Hawajach.
- Dobra wstawaj, mam coś dla Ciebie. - Środki zaczęły działać, pomogłem jej wstać.- Mam tu całkiem fajny płaszcz, będzie Ci pasował, tylko musimy ściągnąć z Ciebie te mokre ubrania. - powiedziałem.
- Czy ty chcesz mnie rozbierać w środku bitwy?- W sumie faktycznie dookoła szalała armia morderców walcząca z armią niewyspanych stworzeń wszystkich nacji, no ale ja przecież mam dobre serce. 
- No wiesz, wszystko dla Twojego dobra
- No dobra, weź mi tylko pomóż.- rozpiąłem jej guziki od spalonej brudnej i przemoczonej koszuli. Nagle zobaczyłem jej piersi, co prawda były ukryte w staniku ale były, całkiem fajne. Zabrałem się za rozpinanie spódnicy. Zsunąłem ją z niej, przyglądałem się dłuższą chwilę. Dopiero wybuch jednego z pobliskich wozów opancerzonych wyrwał mnie z tego hipnotycznego spojrzenia. Pomogłem Fireslayer założyć płaszcz, przyznam że świetnie na niej leżał. Odwróciłem się by zaczepić katanę, wziąłem pistolety i wyszliśmy z sarkofagu.Od razu posłałem dwa pociski w stronę biegnących żołnierzy, oboje upadli jak kłody. Jeden ruch dłoni Fireslayer i coś przypominającego ognistego węża otoczyło jednego z agresorów i zacisnęło się wokół niego spalając go na popiół.

Po kolejnych kilku minutach walki widać było że bitwa dobiegała już końca, 3/4 sił wroga zostało zniszczone. Walczyliśmy z niedobitkami. Nagle poczułem czyiś dotyk na plecach, odwróciłem się natychmiast.
- Sektencja!- Krzyknąłem, leżała cała zakrwawiona, a przed nią stał gościu z maczetą, maczetą którą skrzywdził Sektencje. Wystrzeliłem z pistoletów, pociski trafiły w mózg, strzeliłem tak by odczuwał potworny ból. Bolało go. Wezwałem natychmiast R.O.M.A.N.a. Który właśnie rozdeptywał żołnierza. Zerwał się i przyleciał, spojrzałem na niego i wydałem rozkaz.
- Zabierz ją w bezpieczne miejsce!- skinął głową, wziął ją w rękę i odleciał.

A mi skończyła się amunicja.Wyciągnąłem katanę i niczym najlepiej szkolony samuraj, jednym cięciem odciąłem głowy trzech agresorów. W tym czasie Fireslayer wraz z dziewczyną o perłowych włosach i Calciumem odgradzali drogę ucieczki ludziom Kruczycy, Po kolejnych 5 minutach było już po wszystkim, całą bitwa trwała może 20-25 minut. Straciliśmy 142 ludzi z 617, Kruczyca 250 z 3700. Gdy starałem ogrzać przemoczoną Fireslayer przy pomocy mojego ciała, podszedł do nas generał centaurów:
- Jestem Zygfryd Prawy, jestem Królem centaurów, uważam Cię za zwyrodnialca i przestępce, nienawidzę Cię i życzę Ci śmierci za czyny których dokonałeś. Niestety jesteś jedyną osobą która znała plan Sektencji i umie dowodzić wojskami, dlatego chce byś objął miejsce Sektencji. Czy zgadzasz się?
- Tak- odpowiedziałem z lekkim zmieszaniem.
- No więc jaki jest nasz następny krok?- Zapytał Zygfryd Prawy, podjąłem jedyną właściwą i najlepszą decyzję jaką miałem do wyboru w tej sytuacji:
- Kontratak.

Co będzie dalej? Czy Sektencja umrze na gangrenę? Czy Fireslayer jednak mnie zabije? Gdzie jest czary książe z Rivendell ? o co chodzi ? kto ? co ? gdzie ? Już w kolejnym wpisie!

Piosenka dnia:
Dobranoc:)

3 komentarze:

  1. NIE UMRĘ NA GANGRENĘ! :D
    Kurde, Myth to tylko laski wyrywa. xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NO OCZYWIŚCIE ŻE LASKI ! nie jestem supermenem by lecieć na facetów ...

      Usuń
    2. Ehh... Ale ty nienawidzisz Supermana!

      Usuń