piątek, 9 sierpnia 2013

Myth, Dziennik Superbohatera 9.08.2013r Piątek

Kap kap kap. Deszcz.
Znacie to uczucie gdy w przypływie złości rzucacie dziewczynę a potem okazuje się że ją kochacie bardziej niż myśleliście.

 Kap kap kap. Burza.
W dodatku ta dziewczyna was teraz nienawidzi i cierpicie, jesteście sparaliżowani niemocą i brakiem sił.

Kap kap kap. Wichura.
Mało tego, że przez swoją głupotę jesteście wrakiem człowieka to w dodatku nie jesteście w stanie ratować świata.

Kap kap kap. Słońce.
Wyobraźcie sobie to uczucie że po tej okropnej burzy wychodzi słońce, zaczynacie czuć się lepiej, co prawda serce nadal przypomina las podczas wybuchu 10mt bomby wodorowej.  Ale zaczyna wam się chcieć, czujecie energię, jak ten gruby z filmu "Gruby i grubszy" (albo coś w tym stylu). W każdym razie macie zastrzyk motywacji.

To były moje przemyślenia w trakcie testowania 8 modelu Wysoce Technologicznie Zaawansowanego Osobistego Plecaka Odrzutowego Wysokiej Mocy. Dobrze że założyłem grubsze skarpetki bo przy prędkości mah5 robi się lekko chłodno. Leciałem nad miastem, podśpiewywałem sobie i udawałem że jetem baletnicą. Nagle spostrzegłem jakąś dziewczynę która do mnie macha. Pomyślałem "pewnie ma ochotę na moją kanapkę". Normalnie by jej nie dał, bo w 90% wyglądała na żywą ale coś w jej wyglądzie mnie zaniepokoiło. Konkretnie wiśniowe włosy. No co? Lubię wiśnie, to fantastyczne owoce. Moja babcia robi z nich kompoty. Moja babcia jest fantastyczna, kompoty też. W każdym razie wylądowałem na skraju klifu którego przez poprzednie 20 lat życia w tym mieście nie zauważyłem. To podejrzane, co wiśniowłosa dziewczyna robi sama na klifie? Czy chce popełnić samobójstwo i specjalnie każe mi wylądować by mnie obezwładnić?

- Witam, kiwałaś więc jestem-a potem dodałem- i uprzedzam że nie mam kanapek.
- Witaj! Jestem Iris, siostrzenica Jana Kruczka.- niemożliwe żeby ta całkiem ładna dziewczyna była w jakimkolwiek stopniu spokrewniona z tym... Rosomakiem...Albo czymś znacznie włochatym.
- O to świetnie, ale czego chciałaś? No bo wiesz, ratowanie świata i te sprawy.- przyjąłem superbohaterską pozę i zrobiłem szeroki uśmiech.
- No więc chodzi o Twoją przyszłość...


- Moją przyszłość?
- Tak, mam dar jasnowidzenia. Wiem że masz kanapki.- co za zołza!
- I tak Ci ich nie dam. Nie ma mowy, jestem głody, a do domu mam 4 minuty lotu- natychmiast odsunąłem się od dziewczyny i chwyciłem za kanapki (dziś mam z majonezem i keczupem, dlatego są takie ważne).
- I tak ich nie chcę. -uffffff, ma dziewczyna szczęście- Ale i tak mnie poczęstujesz. Chodzi o to, że musisz mi zaufać. Za 22 minuty w przestrzeń powietrzną nad miastem wleci meteoryt i zniszczy je doszczętnie. Musisz temu zapobiec. Wtedy wydarzy się ta lepsza wersja przyszłości w której umierasz później.- czy ona właśnie powiedziała że umieram? Znowu?!
- Okej wierzę Ci, mów gdzie ten meteoryt.

Dobra zostało mi 19 minut. Co by zrobił Bruce Willis? Nie mam pod ręką żadnej atomówki, cholera.
Wiem! Nawet nie pożegnałem się ową dziewczyną, krzyczała coś o jakimś kluczu bla bla. Nieważne. Mam bardzo skomplikowany plan a zostało mi 18 minut. Wytłumaczyłbym ale właśnie jem moje kanapki.
7 minut później...
no więc 11 minut do uderzenia. Co zrobić? Jak uderzy to zniszczy wszystko... Jak bronić się przed takim atakiem? Wiem! (10 minut)! Astalavista bejbe! Oto czego nie zamierzam robić w zaistniałej sytuacji:
- Nie porwę pociągu
- Nie zagadam do tej blondynki
- Nie użyję hydrantu
- Nie wypożyczę zebry (tak wiem ze wszyscy na to liczyli ale nie)
7 minut.
*kanapka*
6 minut.
 Akurat przelatywałem nad lotniskiem, wpadłem na brylantowy pomysł! Wbiegłem na pokład wielkiego JamboJeta. Kazałem wszystkim uciekać bo w toalecie widziano Karaloczura (połączenie karalucha i szczura). Wszyscy natychmiast wybiegli.
4 minuty.
Poderwałem samolot do lotu, było całkiem spoko, nie wiedziałem że tak dobrze latam samolotami. Sporo czerwonych lampek się świeciło, to chyba dobrze jak świecą się lampki "silnik3", "silnik4". "silnik7" i "silnik9". Tzn mogło to też znaczyć ze straciłem 5 z 10 silników.
3 minuty.
Widzę meteoryt, wygląda jak kaczka. Lecę z pełną prędkością. został mi kilometr. Ustawiłem autopilota. Postanowiłem zabrać się za ostatnią kanapkę. NIE MA JEJ! Cholera! To ta cała wróżka! Jak mogła mnie oskubać z kanapki. 100 m przed uderzeniem bezpośrednim wykopałem drzwi i wyskoczyłem by ją dopaść.

Po chwili dotarłem do klifu, nie wiedziałem że mogę rozwijać taką prędkość. Przy lądowaniu podmuch zwalił z nóg dziewczynę. Pomogłem jej wstać, otrzepałem z piasku i zacząłem wyzywać:
- Ty wredna dziadówo! Ty, ty, koszatniczko! Oddawaj moje kanapki!
- Nie mów tak do mnie bo się nie będę do Ciebie odzywać! I może byś podziękował, bo dzięki temu nadal żyjesz. - no dobra, przyznam że zapomniałem że zwykłe JamboJety nie mają pola siłowego. I w sumie gdyby nie to że zabrała moje kanapki to bym zginął.
- No i co z tego! Oddawaj moje kanapki wiedźmo!- na jej twarzy zagościło takie zmieszane spojrzenie, jak jeż który wpadł na skunksa.
- No masz!- oddała mi moje kanapki! Są całe i zdrowe! I takie smaczne.
- Ech, słuchaj, może się dogadamy, tzn to nic zboczonego. Zrobimy tak: dam Ci kanapkę ale Ty powiesz mi o co chodzi?
- Opowiem Ci potem, teraz muszę wracać do domu, spotkajmy się w tym samym miejscu za 3 dni to powiem Ci dlaczego bolą Cię stopy i skąd wziął się ten klif.-pokręcona dziewczyna
- No dobra. To ja będę leciał.
- Pamiętaj o kluczu- Krzyknęła gdy odlatywałem, tzn podobno, ja tam słyszałem "pamiętaj o moczu". No ale to już inna historia.

Co będzie dalej? Kto wysłał zabójczynię? Skąd wziął się klif? I co z moimi stopami? Wszystko mniej więcej w kolejnym wpisie.

Piosenka dnia:
Dobranoc

3 komentarze:

  1. Nie wypożyczy zebry... Nie wypożyczy <rozpacz>

    I co, pamiętałeś o tym moczu? O moczu to w sumie ciężko jest zapomnieć, ale zawsze wiedziałam, że ty jesteś zdolny do najbardziej nieprawdopodobnych czynów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "wszyscy jesteśmy tylko żyłkami od latawców swojego życia"

      Usuń
    2. Nie ma w tym cytacie nic o zebrach, moczu, ani nawet o kanapkach, więc czuję się niepocieszona :c

      Usuń