sobota, 6 lipca 2013

Sektencja, Dziennik Superdetektywa, 06 VII 2013

'Podczas produkcji nie ucierpiało żadne zwierzę.'
Witajcie!
   Nareszcie detektywistyczna szkoła przerwana przez wakacje! Teraz siedzę i sprzątam zamiast brać się za śledztwa.
   Cóż, jak widzicie, moja rekonwalescencja troszkę trwała. Nie jest to jednak dziwne, nawet teraz moja ręka nie jest w pełni sprawna. Muszę nauczyć się posługiwać maczetą i skutecznie przed nią chronić. No i udało mi się pozbyć Nomena - potrafię już sama jeść! Bez przesady! Tymczasem Mistrz urósł i w ogóle... Wszystkie smoki podrosły.
   Od wypadku, gdy tylko obrosłam w siły, znów zaczęłam biegać. Czasem nawet towarzyszy mi Nomen, ale jest raczej irytujący - w końcu biegam po to, aby rozmyślać jak rozwiązać daną sprawę, a nie po to, aby wysłuchiwać jego opowieści.
 ~
   Wakacyjnego dnia dostałam list. Nadany był z miejscowości, która była położona dość daleko od naszej 'siedziby'.

Detektyw Sektencjo!
 Nazywam się Kunegunda Kwiecista i swoją posiadłość odziedziczyłam po dziadkach. Była dosyć zaniedbana, ale udało mi się, wraz z narzeczonym doprowadzić go do porządku. Znaleźliśmy też stary list z wiadomością, iż w dworku ukryty jest skarb. Jednak po naszych kilkutygodniowych poszukiwaniach nie udało się nam go odnaleźć.
 To jednak nie jest sprawa, o pomoc w której piszę. Mianowicie, jakiś miesiąc temu w posiadłości zaczęło straszyć. Coś dudniło, to na strychu, to w piwnicy, a moja gospodyni tydzień temu zobaczyła jak przez park w nocy sunie biała postać.
 Chcielibyśmy się bardzo dowiedzieć, kto jest tym duchem. Czy uda się go wypędzić? Gdyby mogła pani zjawić się u nas w ciągu najbliższych kilku dni, będziemy bardzo wdzięczni. Proszę wysłać list, a wtedy przygotujemy dla pani pokój. Jeśli współpracuje pani z kimś, przygotujemy więcej miejsca.
Pozdrawiam,
K. Kwiecista



   Hm... Sprawa wygląda na tajemnicza, lecz jeśli moje podejrzenia się sprawdza, to jest prosta jak konopie indyjskie i będę się dziwić, czemu pani Kunegunda sama jej nie rozwiązała, zważając na łatwą dostępność książek o Sherlocku Holmesie w dzisiejszych czasach. Stwierdziłam, że nie wybiorę się tam sama, lecz poproszę o pomoc swojego aktualnego doktora Watsona – Nomena.
- Czy pomogę Ci w sprawie? Pewnie! I tak się nudzę. Tu nawet nie ma co czytać!
- Bo Tobie to zawsze jakaś książka nie pasuje! – wrzasnęłam. – A to zła czcionka, a to brzydka okładka… Liczy się treść, chloroplaście! Swoją drogą, jak się ma przypominanie Twojej przeszłości..?
- Eh, ciężko. Idę napić się kompotu.
   Żarłok. A to kompocik, ciasteczko, kotlety… Żal mi mojej lodówki. Kiedyś go utuczę spaghetti i już mu nie będzie tak wesoło. Okej, lepiej wyłączę tego szatana, który zaczyna się we mnie budzić.


   Podróż była długa i męcząca. Nie dość, iż nie lubię podróżować, to jeszcze ciągle nad uchem gderał mi Nomen! Próbował mnie zmusić do włożenia Sherlockowej czapeczki, ale  mu przyłożyłam. Tą ręką, która wcześniej była poszkodowana. I się zaczęło:
- Co ty sobie wyobrażasz?! Myślisz, że możesz tak się nadwyrężać? Tu chodzi o twoje zdrowie! Masz siedzieć, odpoczywać fizycznie (no bo praca detektywa to praca psychiczna) - Ty jesteś cały psychiczny - i jeść. Jeść jak najwięcej! - Przewróciłam oczkami:
- Oj Nomen, ale Ty przesadzasz. Przecież ja chcę tylko siedzieć w spokoju i czytać!
- No dobrze, to ja będę... jeść.
   I do końca podróży był spokój. Pociąg jak zwykle się toczył, ale czas zleciał szybko. Na stacji czekał na nas samochód i już po chwili byliśmy na miejscu. Jechaliśmy przez duży park i wkrótce naszym oczom ukazał się duży, biały dworek. A z niego wyszła ok. 28 letnia kobieta, zapewne Kunegunda.
- Dzień dobry. Możemy chwilkę odpocząć, a następnie przejść do oglądania domu i parku?
- Dzień dobry! Ja jestem Kunegunda, a Ty to... - spojrzała na mojego towarzysza.
- Nomen. Jestem jak doktor Watson.
- Mhm. Owszem, możecie tak zrobić. Przygotowałam Wam pokoje na piętrze.
   Ja zdrzemnęłam się godzinkę a gdy się obudziłam zastałam Nomena w... kuchni. A gdzieżby indziej?! Rozejrzałam się. Kuchnia była gustownie urządzona, zresztą pokój w którym spałam też. Na przykład korytarz, pomimo, iż miał ciemne ściany i podłogę... był jasny! Jak oni to zrobili? Tam są ze dwa - trzy okna! W drzwiach pojawiła się Kunegunda.
- Czy mogę też zrobić wywiad ze wszystkimi?
- Dobrze, zwłaszcza, że nie zdążyliśmy Cię powiadomić o jeszcze jednym. Wczoraj też widzieliśmy ducha.
- Oh, gdzie? Muszę tam natychmiast pójść. Gdzie moja lupa? Nomen, niech nikt - a zwłaszcza TY - mi nie przeszkadza.
   Różana część ogrodu... Nasz duch gustuje w zieleni? Hmmm, co to? Przyjrzałam się. Aha! No tak, wiedziałam od razu! Wróciłam do zebranej grupy w kuchni. Nomen jadł. Znowu! Osz, ty żarłoku, potem się z Tobą policzę...
- Czy ktoś chodził tam, gdzie widziano ducha? Dokładnie w tamtym miejscu?
- Nie, od wczoraj nikt się tam nie zbliżał - poinformowała Kunegunda.
- W takim razie, jest jak się spodziewałam - powiedziałam. - Wasz duch to... człowiek.

                                       

   Do napisania! :)

11 komentarzy:

  1. świetne, ale mogło być więcej flaków, krwi i kosmitów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ to nie koniec opowieści! Nie wiadomo, jak dalej sprawa się potoczy... Mogą być strzelaniny, płynąca krew i latający kosmici! :)

      Usuń
    2. Albo pojawi się Myth i rozwali wszystkich:)

      Usuń
    3. Myth? Nie, Myth marchewki wyrywa. :P

      Usuń
  2. Podoba mi się ten Watson, ciekawe czy do czegoś się przyda xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie do rozwalania całego śledztwa. >.<
      Albo coś zje. Na pewno coś zje! ;)

      Usuń
    2. nikt nie dostanie moich kanapek! będę walczył do ostatniego żywego człowieka!

      Usuń
    3. A kto by jadł Twoje kanapki, kiedy ja mogę spaghetti przygotować. ^^

      Usuń
    4. JAJECZNICĘ

      Usuń
    5. A no to wszystko w porządku, Myth, bo tu nie ma być żadnych żywych, tylko same duchy :D

      Usuń
    6. Jajecznica? Ona prześladuje nawet w moich postach?! :O
      Uchyy duchyyy... <=Made in Rico.

      Usuń