O ile piękniej by było, gdyby nie zemdlona dziewczyna na
fotelu drugiego pilota. Fotelu równie bezużytecznym i nieużywanym, co ten mały, czerwony przycisk po prawej.
Gdzie w takich chwilach ta histeryczna, zapłakana i
wkurzająca Amelia? Z nią miałbym prawdziwy ubaw. I może dostałbym kanapkę…
Przycisk kusił. Zatrzęsły mi się ręce, ale prawa bardziej.
Palce zaczęły wybijać rytm, cudownie współgrający z wszechobecną muzyką
panującą w statku. Co to za przycisk? Uratuje nas? Zabije? Zerknąłem na
dziewczynę, lecz próżno u niej szukać pomocy. Leżała jak martwa. A może była
martwa? Cóż… Przynajmniej rzeczywista.
Cholera, czułem się dziwnie. Wszystko było takie jakieś… Inne…
Musnąłem przycisk z lubością. Przeszedł mi po plecach
dreszcz, jak tuż przez zjazdem ze zjeżdżalni w Aquaparku. Dłoń sama mi się
zwinęła w pięść. Tak, to o to tu chodzi. Uniosłem rękę i z zachwytem
uderzyłem w przycisk.
Cisza towarzysząca oczekiwaniu na reakcję trwała wieczność, aż nabrałem
poczucia wewnętrznego rozluźnienia. Muzyka zwolniła. Zaczęła grać cicho…
Harmonijnie… Usłyszałem delikatny, niczym powiew wiatru w upalny dzień ton -
kojący, spokojny, tak niesamowicie pożądany… Usłyszałem pojedynczą, drżącą
nutkę…
Została jednak przerwana z niesamowitym impetem. Łoskot, uderzenia, niesamowity ryk, niczym
głos wściekłego lwa! Szkoda tylko, że straciliśmy silniki… I tak płonęły, więc
nie byłoby z nich większego użytku… Chyba nawet lepiej, że odpadły.
Mythmobil zaczął lekko szybować, jednak dziób kierował się
coraz bardziej ku dołowi, by wreszcie całkowicie się przechylić. W kabinie
zrobiło się jeszcze goręcej, połowa urządzeń przestała działać… Jednak to była
moja maszyna, a ja wiem, co buduję. Choć awaryjne lądowanie na plaży do
miękkich nie należało, ani mnie, ani Agacie nie stała się krzywda. Szybko udało
mi się wyciągnąć ją z wraku i położyć na piasku.
Rozejrzałem się. Wyglądało na to, że trafiliśmy na zalaną
słońcem wyspę o bujnej roślinności i piaszczystych plażach… Do szczęścia
brakowało mi tylko kanapek.
Trochę było mi żal, że Agata śpi, a ja zjem wszystkie
kanapki sam, no ale cholera, jaki ja byłem głodny… Zmęczyły mnie ostatnie
wydarzenia, a pudełko leżało sobie we wraku, pełne pszennego chleba z tym
pysznym masłem sprzedawanym na wagę, nie z tym gównem w paczkach, co nawet jak
masło nie smakuje. Myślałem, że zaraz dostanę halucynacji z głodu.
- Nie byłoby to takie niemożliwe - usłyszałem głos kobiety.
Obejrzałem się. Przy zemdlonej Agacie stała niebiesko włosa, średniego wzrostu
kobieta w zwiewnej, białej sukni. Jak
bardzo taka zemdlona Agata ją przypominała… Jak bardzo przypominała ogłuszoną
Amelię, jak wtedy, gdy ją pierwszy raz spotkałem.
- Więc halucynacje już mam, jak miło - rzuciłem przez ramię,
niezadowolony. Byłem na tę dziewczynę wściekły, powinna o tym pamiętać.
Szarpałem się przez chwilę z powyginanymi blachami Mythmobila, aż wreszcie
udało mi się wyciągnąć niewielkie pudełko wypełnione kanapkami. Takimi
pysznymi, ze złocistą goudą… Wreszcie, zadowolony, usiadłem na piasku i
delikatnie uchyliłem wieczko. Odgryzłem kęs. Przez chwilę poczułem się jak w
raju, przysięgam.
Zerknąłem na Amelię. Świdrowała mnie wzrokiem pełnym
pogardy, wyginając usta w taki zabawny sposób. Śmieszne - ona robiła mi podobne
kanapki. Podobne przez wzgląd na to, że takie pyszne, robione z sercem…
- To, co zrobiłam było okropne, musisz mi wybaczyć -
odparła, wzdychając ciężko. - Masz dar, Myth, spróbuj to zrozumieć! - Zbliżyła
się i usiadła obok mnie, zapatrzona w wodę. - Wiele minionych sytuacji mieszało
się z tym, co widziałeś w swojej wyobraźni, przez co pogubiłeś się trochę,
rozumiem to. - Westchnęła ciężko i przeniosła wzrok na moje oczy. - Zostałam
posłana przez najwyższą kapłankę Enlaine, by zapowiedzieć ci przyjście drugiej
Pani. Jestem córką wody, jak się zapewne domyślasz, jednak nigdy mnie z tobą
nie było, bo ja nie istnieję…
- Cicho już - parsknąłem, opluwając się okruszkami. - Te
brednie już słyszałem wcześniej.
- Myth, ta która przyjdzie, będzie do mnie podobna, ale nie
będzie taka sama - oznajmiła Amelia. - Będzie krucha. Pamiętaj. Musisz dać jej
oparcie. I… Myth?
- Co? - burknąłem. Jakoś nie podobał mi się ten obrót spraw,
lecz moja wściekłość przestygła.
- Zostaw trochę jedzenia tej biednej dziewczynie. Ona też
będzie głodna - odpowiedziała pogodnie Amelia. - Pani Enlaine przekazała ci
dar, który musisz w sobie przechować dla drugiej Pani. Możesz przez jakiś czas
wszystko odczuwać mocniej, intensywniej…
- Czy to ta cała Enlaine jest, ekhem, „pierwszą Panią”? - spytałem,
bezczelnie przegryzając drugą już kanapkę, tym razem z filetem z kurczaka i z
sałatą. Pyszna.
- Skąd! - Amelia wyglądała na prawdziwie zadziwioną. - Pani
Enlaine jest najwyższą kapłanką, ona widzi i służy, nie panuje! Nadejdą cztery
Panie, które będą rządzić, zaś ta, która ma przyjść do ciebie, nadejdzie jako
druga.
- Po co ty zostałaś tu przysłana? Nie potrzebna mi zapowiedź
przyjścia jakiejś laski…
- Nie zostałabym, gdyby nie dar, który otrzymałeś tysiące
lat temu. Moja natura nierzeczywista, bo ja jestem tylko ideą. Módl się, by ta,
która do ciebie przyjdzie sprawiła, że spotkam cię jako żyjąca istota. - Amelia
uśmiechnęła się szeroko i wstała z gracją. - Na mnie pora, żegnaj - krzyknęła i
rzuciła się biegiem w wodę, by zupełnie zniknąć.
Zostałem sam ze swoją samotnością, pośród szumu morza. Agata
wciąż nieprzytomna. Coś we mnie drgnęło, gdy patrzyłem na tę dziewczynę.
Wyglądała tak marnie… Jak żywiąca się jedynie kradzionymi owocami Amelia, w
grocie na cmentarzu. Aż zostawiłem w pudełku jedną kanapkę.
W końcu Agata się obudziła:
- Rany! ile można być nieprzytomnym? - Zapytałem z entuzjazmem skołowaną dziewczynę
Co będzie dalej? Czy ostatecznie dam jej tą kanapkę? Czy uciekniemy? Czy dowiem się jak rozmnażają się rozgwiazdy? To wszystko w kolejnym wpisie!
Piosenka dnia:
Dobranoc
Chcemy wiedzieć, kto jest 'Pierwszą Panią'! :)
OdpowiedzUsuńMoże nadejdzie kiedyš dzień, kiedy będę przydatna xd
OdpowiedzUsuńBędziesz robiła kanapki? :D
Usuń