Płomienie zajęły nie tylko
śpiwór, ale i całe ubranie. Wgramoliłam się z niego zaraz za Mythem i szybko
wytarzałam w trawie. Na szczęście moja skóra i włosy są odporne na spalenie,
gorzej z ulubioną bluzką. Wstałam z ziemi i otrzepałam popioły z resztek ubrań.
Pięknie, w czym ja teraz będę chodzić do pracy? Myth pomógł mi wstać.
- Nic ci nie jest? – zapytał podając dłoń – chyba musimy znaleźć dla ciebie jakieś ubranie.
Obejrzałam się dokładnie.
Cholera. Miałam wypalony ogromny dekolt w bluzce i staniku, tak że cycki prawe
mi z niego wyskakiwały.
- Chodź - złapał mnie za rękę –
znajdziemy ci coś.
Zasłoniłam dłonią piersi, które
usilnie chciały wyjść na zewnątrz i pooddychać wieczornym powietrzem. Ciągnął
mnie za sobą przez polanę, wybrał drogę na około zamiast prosto do chaty. Co on
u licha kombinuje? Nagle przystanął. Spojrzałam na niego pytająco. Nic nie
odpowiedział. Tylko stanął w skupieniu i jakby nasłuchiwał. Spojrzał na mnie.
Otworzył szeroko usta. Coś zaszeleściło w koronach drzew. Coś się poruszyło. Naglę
coś huknęło o ziemię z głuchym plaskiem. Spojrzałam za siebie. Dwójka mężczyzn
w kombinezonach. Tyle, że te kombinezony były mi dziwnie znane.
Zza drzew wyskoczyli agenci. Ruszyli
na nas. Ledwo zdążyli się zbliżyć, a zostali powaleni przez kopniak Mytha w
szczękę. Gruchnęli na ziemię z szyjami wykręconymi pod dziwnym kątem. Następny
pojawił się praktycznie z nikąd. Złapał mnie za rękę, którą zasłaniałam biust.
Westchnęłam oburzona i wymierzyłam mu ognisty policzek. Ten złapał się za twarz
i upadł. Kopnęłam go w brzuch i doszczętnie rozerwałam spódnicę, tak, że
utrzymywała się już tylko na biodrach.
- Osłaniaj mnie! – Zawołał Myth.
Stanęłam do niego plecami i
odparowywałam kolejne ataki strzelając płomieniami z dłoni. Myth wyciągnął
karabin, czułam jak jego ciało odrzucało przy każdym wyrzuconym naboju. Ludzie
z obozu zaczęli wstawać i dołączać się do walki. Przysmażałam jednego po
drugim, robiąc z ich mózgów krwawą jajecznicę rozbryzgującą się na boki,
wybuchającą, albo wypływającą nosem. Myth zostawił mnie i pobiegł ratować
innych. Zostałam sama, ale nieźle sobie radziłam. Pozwoliłam sobie nawet na
walkę w ręcz z jedną małą dziewczynką w fioletowych włosach. Rzuciła się na
mnie z piskiem, schyliła głowę jakby do szarży. Rozstawiłam szeroko nogi i
czekałam aż zbliży się na odpowiednią odległość. Kiedy była w zasięgu moich
możliwości chwyciłam ją płonącymi dłońmi za farbowane kłaki i przewróciłam na
ziemię. Bez swoich włosów była bezbronna. Wbiła się twarzą w glebę, krzycząc
przy tym i tłukąc piąstkami. Byłam coraz bardziej nakręcona. Zamachnęłam dłonią
i w powietrzu przez chwile stworzyłam ognisty pejcz.
- To kto następny?! – krzyknęłam w
środku szalejącej bitwy.
Nie musiałam czekać długo na
odpowiedź. W moim kierunku zmierzał ogromny facet w metalowej zbroi. Uśmiechnęłam
się szeroko oblizując przy tym zęby. Stworzyłam kulę ognia i wystrzeliłam w
jego kierunku. Nic się nie stało, zbroja jakby wchłonęła ją w siebie. Uśmiech
momentalnie zbladł, ściągnęłam brwi i zaczęłam krzesać kulę po kuli. Nic, nic,
nic! Olbrzym zbliżał się nieubłaganie, orząc przy tym ziemię pod swoimi
stopami. Był ogromny, trzy razy większy ode mnie i niewątpliwie
silniejszy. Zamachnął się. Nie zdążyłam nawet zasłonić twarzy, kiedy nagle
poczułam, że odrywam się od ziemi. Obróciłam się w powietrzu, przeleciałam kilka
metrów i upadłam na wysunięte kolano. Usłyszałam niemiłe gruchnięcie i
momentalnie przeszył mnie okropny ból. Złapałam się za nogę i zawyłam. Olbrzym
nie dał za wygraną. Z każdym przybliżającym nas metrem czułam jak ogarnia mnie
pustka. Widziałam już ogromną nogę unoszącą się nad moją głową, kiedy olbrzym
zakołysał się i runął na ziemię. Obok niego leżał Myth. Superbohater podniósł
się szybko i zaczął kopać z całej siły w hełm przeciwnika. Ten złapał go jedną
ręką w pasie i rzucił o najbliższe drzewo. Widziałam jak głowa Mytha obija się od
jednego konarów. Zasłoniłam usta ręką. Myślałam, że mdleje, ale on podniósł
głowę i spojrzał mętnie w moim kierunku. Olbrzym dopadł go i zaczął
niemiłosiernie tłuc. Wpadłam w panikę, zrobiło mi się niedobrze i poczułam jak
jajecznica ze śniadania podrywa mi się do gardła. Poczułam ostry ból w głowie i
upadłam na ziemię. Mimo zamkniętych oczu, czułam jak moje ciało wiruje i
wszystko mi się troi, nie miałam nawet siły żeby się podnieść i zwymiotować. Czułam
tylko niemiłosierny ból głowy i kolana. Nagle poczułam jakiś ciepły dotyk na
policzku.
- Hej! Śpiąca królewno! Wstawaj.
Otworzyłam lekko oczy. Uśmiechnęłam
się lekko. Trzech Mythów.
- Co? Ała! Moje kolano! –
Warknęłam, kiedy próbował mnie podnieść i wsunął dłoń pod roztrzaskane kolano.
Wziął mnie na ręce i wyniósł z środka bitwy.
- Bardzo cię boli? – zapytał,
kiedy było już w miarę bezpiecznie.
Oczywiście, że boli! Rozwaliłam
sobie kolano, nie mogę nim ruszać, a on pyta czy mnie boli! Burak, cham i
prostak!
- Nie, nic mi nie jest –
odpowiedziałam – co się stało?
- No biłaś się z takim dużym
gościem i cię wrzucił do kałuży, ale zająłem się nim.
- Uważaj! – Krzyknęłam, widząc
jednego z agentów Kruczycy. Wypaliłam do niego z dłoni i upadł na ziemię.
- Dzięki – mruknął Myth.
Położył mnie obok wielkiej skrzyni
z logiem M. Wyciągnął z niej apteczkę i zabrał się za opatrywanie kolana. Krzywiłam
się przy każdym najmniejszym dotyku. Usztywnił je, a następnie wbił lek
znieczulający. Ból był tak nieznośny, że zagryzłam wargi do krwi i wystrzeliłam
z dłoni płomień do samego nieba. Zdradziłam naszą pozycję, bo nagle pojawiło
się kilku żołnierzy.
- Możesz się tym zająć? –
Powiedział spokojnie Myth, smarując delikatnie moją nogę. Booom, boom, booooom
i było po wszystkim.
- Pośpiesz się, bo wypalę ci
penisa na czole – warknęłam kiedy wdusił mocniej palce,
- Już, już wyluzuj, nie dość ze masz okres to
jeszcze masz kolano złamane, przyznam ostre combo, ale zajmij się zabijaniem
tych tamtych a ja tu coś ogarnę. Nie jest ci zimno? – Powiedział i podszedł do
stojącej obok skrzyni. Wyciągnął z niej czarny płaszcz. – tylko najpierw musisz
zdjąć to przemoczone ubranie.
- Masz zamiar mnie rozbierać w
środku bitwy?
Nic nie mówiąc zabrał się za
rozpinanie guzików bluzki. Przy czym bardzo uważnie skupiał się na rozpinaniu
jej górnej partii. Mężczyźni. Potem rozciął nożem to co zostało z mojej spódnicy
i wyrzucił gdzieś na bok. Zostałam w samej bieliźnie w środku lasu. Poczułam dziwne
mrowienie na tę myśl. Myth przypatrywał mi się ostentacyjnie, a ja sama nie wiedziałam,
czy mi się to podoba czy nie. Na szczęcie wystrzał jednego z ciężkich wozów oblężniczych
przerwał dziwną sytuację. Myth otrząsnął się i pomógł mi założyć płaszcz.
Kiedy wróciliśmy to obozu było już
po wszystkim. Wygraliśmy. Jeden z walczących po naszej stronie centaurów(
poruszał się z niebywałą wyniosłością pomimo śladów po kulach na jego całym
lewym boku) podszedł do Mytha i powiedział:
- Jestem Zygfryd Prawy, król wszystkich
centaurów, uważam cię za zwyrodnialca i przestępcę nienawidzę cię i życzę
śmierci za czyny, których dokonałeś. Niestety jesteś jedyną osobą która znała
plan pani Sektencji i umie dowodzić wojskami, dlatego chce byś objął rządy nad
wojskiem. Czy zgadzasz się?
Poczułam jak dłoń Mytha zaciska
się mocniej na moim ramieniu.
- Tak – odpowiedział cicho.
- Nie słyszałem, zgadzasz się?
Myth wyprostował się, wypinając
przy tym pierś i unosząc głowę.
- Tak, zgadzam się! Poprowadzę
nas do zwycięstwa!
- No więc jaki jest nasz następny
krok?
Myth nie myślał długo nad
odpowiedzią. Po jego twarzy przebiegł pewny siebie uśmieszek.
- Kontratak.
Czemu to zawsze cycki widać? xD
OdpowiedzUsuńDzieci w walce... Eh. T.T [Ojj, wiem, że po wrogiej stronie!]
'Trzech Mythów.' My czasem i jednego mamy dość. ^^
Myth i kobiety. Tyle. :P
Bardzo lubię styl pisania Fire Slayer :3
OdpowiedzUsuńFire Slayer bardzo się cieszy :3
UsuńPodbijam Anonimową Koleżankę :)
OdpowiedzUsuńA cycki zawsze widać, bo są najbardziej reprezentatywne, wypukłe i lubią wychylać się na światło dzienne!
Ale podchody Mytha, podobnie jak płomienne akcje były przednie, naprawdę mi się podobało.