niedziela, 5 maja 2013

Fire Slayer, relacje superbohaterki


Płomienie zajęły nie tylko śpiwór, ale i całe ubranie. Wgramoliłam się z niego zaraz za Mythem i szybko wytarzałam w trawie. Na szczęście moja skóra i włosy są odporne na spalenie, gorzej z ulubioną bluzką. Wstałam z ziemi i otrzepałam popioły z resztek ubrań. Pięknie, w czym ja teraz będę chodzić do pracy? Myth pomógł mi wstać.

- Nic ci nie jest? – zapytał podając dłoń – chyba musimy znaleźć dla ciebie jakieś ubranie.

Obejrzałam się dokładnie. Cholera. Miałam wypalony ogromny dekolt w bluzce i staniku, tak że cycki prawe mi z niego wyskakiwały.

- Chodź - złapał mnie za rękę – znajdziemy ci coś.

Zasłoniłam dłonią piersi, które usilnie chciały wyjść na zewnątrz i pooddychać wieczornym powietrzem. Ciągnął mnie za sobą przez polanę, wybrał drogę na około zamiast prosto do chaty. Co on u licha kombinuje? Nagle przystanął. Spojrzałam na niego pytająco. Nic nie odpowiedział. Tylko stanął w skupieniu i jakby nasłuchiwał. Spojrzał na mnie. Otworzył szeroko usta. Coś zaszeleściło w koronach drzew. Coś się poruszyło. Naglę coś huknęło o ziemię z głuchym plaskiem. Spojrzałam za siebie. Dwójka mężczyzn w kombinezonach. Tyle, że te kombinezony były mi dziwnie znane.

- Kruczyca! – Krzyknął Myth na całe gardło.

Zza drzew wyskoczyli agenci. Ruszyli na nas. Ledwo zdążyli się zbliżyć, a zostali powaleni przez kopniak Mytha w szczękę. Gruchnęli na ziemię z szyjami wykręconymi pod dziwnym kątem. Następny pojawił się praktycznie z nikąd. Złapał mnie za rękę, którą zasłaniałam biust. Westchnęłam oburzona i wymierzyłam mu ognisty policzek. Ten złapał się za twarz i upadł. Kopnęłam go w brzuch i doszczętnie rozerwałam spódnicę, tak, że utrzymywała się już tylko na biodrach.

- Osłaniaj mnie! – Zawołał Myth.

Stanęłam do niego plecami i odparowywałam kolejne ataki strzelając płomieniami z dłoni. Myth wyciągnął karabin, czułam jak jego ciało odrzucało przy każdym wyrzuconym naboju. Ludzie z obozu zaczęli wstawać i dołączać się do walki. Przysmażałam jednego po drugim, robiąc z ich mózgów krwawą jajecznicę rozbryzgującą się na boki, wybuchającą, albo wypływającą nosem. Myth zostawił mnie i pobiegł ratować innych. Zostałam sama, ale nieźle sobie radziłam. Pozwoliłam sobie nawet na walkę w ręcz z jedną małą dziewczynką w fioletowych włosach. Rzuciła się na mnie z piskiem, schyliła głowę jakby do szarży. Rozstawiłam szeroko nogi i czekałam aż zbliży się na odpowiednią odległość. Kiedy była w zasięgu moich możliwości chwyciłam ją płonącymi dłońmi za farbowane kłaki i przewróciłam na ziemię. Bez swoich włosów była bezbronna. Wbiła się twarzą w glebę, krzycząc przy tym i tłukąc piąstkami. Byłam coraz bardziej nakręcona. Zamachnęłam dłonią i w powietrzu przez chwile stworzyłam ognisty pejcz.

- To kto następny?! – krzyknęłam w środku szalejącej bitwy.

Nie musiałam czekać długo na odpowiedź. W moim kierunku zmierzał ogromny facet w metalowej zbroi. Uśmiechnęłam się szeroko oblizując przy tym zęby. Stworzyłam kulę ognia i wystrzeliłam w jego kierunku. Nic się nie stało, zbroja jakby wchłonęła ją w siebie. Uśmiech momentalnie zbladł, ściągnęłam brwi i zaczęłam krzesać kulę po kuli. Nic, nic, nic! Olbrzym zbliżał się nieubłaganie, orząc przy tym ziemię pod swoimi stopami. Był ogromny, trzy razy większy ode mnie i niewątpliwie silniejszy. Zamachnął się. Nie zdążyłam nawet zasłonić twarzy, kiedy nagle poczułam, że odrywam się od ziemi. Obróciłam się w powietrzu, przeleciałam kilka metrów i upadłam na wysunięte kolano. Usłyszałam niemiłe gruchnięcie i momentalnie przeszył mnie okropny ból. Złapałam się za nogę i zawyłam. Olbrzym nie dał za wygraną. Z każdym przybliżającym nas metrem czułam jak ogarnia mnie pustka. Widziałam już ogromną nogę unoszącą się nad moją głową, kiedy olbrzym zakołysał się i runął na ziemię. Obok niego leżał Myth. Superbohater podniósł się szybko i zaczął kopać z całej siły w hełm przeciwnika. Ten złapał go jedną ręką w pasie i rzucił o najbliższe drzewo. Widziałam jak głowa Mytha obija się od jednego konarów. Zasłoniłam usta ręką. Myślałam, że mdleje, ale on podniósł głowę i spojrzał mętnie w moim kierunku. Olbrzym dopadł go i zaczął niemiłosiernie tłuc. Wpadłam w panikę, zrobiło mi się niedobrze i poczułam jak jajecznica ze śniadania podrywa mi się do gardła. Poczułam ostry ból w głowie i upadłam na ziemię. Mimo zamkniętych oczu, czułam jak moje ciało wiruje i wszystko mi się troi, nie miałam nawet siły żeby się podnieść i zwymiotować. Czułam tylko niemiłosierny ból głowy i kolana. Nagle poczułam jakiś ciepły dotyk na policzku.

- Hej! Śpiąca królewno! Wstawaj.

Otworzyłam lekko oczy. Uśmiechnęłam się lekko. Trzech Mythów.

- Co? Ała! Moje kolano! – Warknęłam, kiedy próbował mnie podnieść i wsunął dłoń pod roztrzaskane kolano. Wziął mnie na ręce i wyniósł z środka bitwy.

- Bardzo cię boli? – zapytał, kiedy było już w miarę bezpiecznie.

Oczywiście, że boli! Rozwaliłam sobie kolano, nie mogę nim ruszać, a on pyta czy mnie boli! Burak, cham i prostak!

- Nie, nic mi nie jest – odpowiedziałam – co się stało?

- No biłaś się z takim dużym gościem i cię wrzucił do kałuży, ale zająłem się nim.

- Uważaj! – Krzyknęłam, widząc jednego z agentów Kruczycy. Wypaliłam do niego z dłoni i upadł na ziemię.

- Dzięki – mruknął Myth.

Położył mnie obok wielkiej skrzyni z logiem M. Wyciągnął z niej apteczkę i zabrał się za opatrywanie kolana. Krzywiłam się przy każdym najmniejszym dotyku. Usztywnił je, a następnie wbił lek znieczulający. Ból był tak nieznośny, że zagryzłam wargi do krwi i wystrzeliłam z dłoni płomień do samego nieba. Zdradziłam naszą pozycję, bo nagle pojawiło się kilku żołnierzy.

- Możesz się tym zająć? – Powiedział spokojnie Myth, smarując delikatnie moją nogę. Booom, boom, booooom i było po wszystkim.

- Pośpiesz się, bo wypalę ci penisa na czole – warknęłam kiedy wdusił mocniej palce,

-  Już, już wyluzuj, nie dość ze masz okres to jeszcze masz kolano złamane, przyznam ostre combo, ale zajmij się zabijaniem tych tamtych a ja tu coś ogarnę. Nie jest ci zimno? – Powiedział i podszedł do stojącej obok skrzyni. Wyciągnął z niej czarny płaszcz. – tylko najpierw musisz zdjąć to przemoczone ubranie.

- Masz zamiar mnie rozbierać w środku bitwy?

Nic nie mówiąc zabrał się za rozpinanie guzików bluzki. Przy czym bardzo uważnie skupiał się na rozpinaniu jej górnej partii. Mężczyźni. Potem rozciął nożem to co zostało z mojej spódnicy i wyrzucił gdzieś na bok. Zostałam w samej bieliźnie w środku lasu. Poczułam dziwne mrowienie na tę myśl. Myth przypatrywał mi się ostentacyjnie, a ja sama nie wiedziałam, czy mi się to podoba czy nie. Na szczęcie wystrzał jednego z ciężkich wozów oblężniczych przerwał dziwną sytuację. Myth otrząsnął się i pomógł mi założyć płaszcz.

Kiedy wróciliśmy to obozu było już po wszystkim. Wygraliśmy. Jeden z walczących po naszej stronie centaurów( poruszał się z niebywałą wyniosłością pomimo śladów po kulach na jego całym lewym boku) podszedł do Mytha i powiedział:

- Jestem Zygfryd Prawy, król wszystkich centaurów, uważam cię za zwyrodnialca i przestępcę nienawidzę cię i życzę śmierci za czyny, których dokonałeś. Niestety jesteś jedyną osobą która znała plan pani Sektencji i umie dowodzić wojskami, dlatego chce byś objął rządy nad wojskiem. Czy zgadzasz się?

Poczułam jak dłoń Mytha zaciska się mocniej na moim ramieniu.

- Tak – odpowiedział cicho.

- Nie słyszałem, zgadzasz się?

Myth wyprostował się, wypinając przy tym pierś i unosząc głowę.

- Tak, zgadzam się! Poprowadzę nas do zwycięstwa!

- No więc jaki jest nasz następny krok?

Myth nie myślał długo nad odpowiedzią. Po jego twarzy przebiegł pewny siebie uśmieszek.

- Kontratak. 

4 komentarze:

  1. Czemu to zawsze cycki widać? xD
    Dzieci w walce... Eh. T.T [Ojj, wiem, że po wrogiej stronie!]
    'Trzech Mythów.' My czasem i jednego mamy dość. ^^
    Myth i kobiety. Tyle. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię styl pisania Fire Slayer :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Podbijam Anonimową Koleżankę :)
    A cycki zawsze widać, bo są najbardziej reprezentatywne, wypukłe i lubią wychylać się na światło dzienne!
    Ale podchody Mytha, podobnie jak płomienne akcje były przednie, naprawdę mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń