czwartek, 16 maja 2013

Fire Slayer, relacje superboahaterki

 "Dzień sześćdziesiąty trzeci, świt. Pani Generał Sektencja została ciężko ranna. Morale żołnierzy zaczyna podupadać. Straciliśmy wielu naszych. Rządy nad załogą przejął Myth. Wszyscy są wycieńczeni, ale powoli liżą się z ran. Z moim kolanem też nie jest najlepiej, ale poradzę sobie skoro przeżyłam pierwszy dzień okresu w białych spodniach, to i z tym dam radę.”
Dzień sześćdziesiąty trzeci, ranek. Szykujemy się na szturm zamku. Przemowa Mytha pobudziła wszystkich do walki. Nadchodzi chwila słodkiej zemsty, mój ogień zniszczy ich, zmiażdży i przetrawi to co z nich zostanie. Czekam na chwilę, aż wszystko stanie w płomieniach. Jestem naszprycowana lekami przeciwbólowymi w razie gdyby kolano miało się odzywać. Reszta raportu później.”
- Czy wszyscy wiedzą co mają robić?! – zawołał Myth stojąc zwrócony do armii złożonej z wszelakiej maści istot.
- Tak! – huknęli jak jeden mąż.
Myth założył WTZOPOWM (Wysoce Technologicznie Zaawansowany Osobisty Plecak Odrzutowy Wysokiej Mocy) na ramiona. Był czarno czerwony jak cały jego kombinezon i wystawały z niego dwa husarskie skrzydła, które dodawały mu jakiejś dziwnej dostojności i pewności siebie.
- To co? Rozwalmy te tlenioną bździągwę!
Naraz podniósł się rumor. Zaczęli tupać, krzyczeć i trzaskać stalą o stal. Wyglądali jak mała spartańska armia złożona z centaurów, elfów ludzi i innych mistycznych stworzeń. Myth widocznie podniecony zawołał:


- Dorwiemy ją i zmusimy do oglądania „Mody na sukces”!
Hałas narastał.
- Dopadniemy ją, postawimy przed sądem i ta wredna suka odpowie za wszystko, co zrobiła!
- A potem karzemy obejrzeć wszystkie śmieszne filmiki z kotami! – zawołał ktoś z tłumu.
- Karzemy jej depilować pachy aż skona! – odezwał się inny.
- Będzie słuchać żartów o żydach!
- Zrobicie jak chcecie. To zaczynamy!
Cofnął się dwa kroki do tyłu, złapał pod boki i zaśpiewał „wolker texas ranger”. Coś zawyło w oddali. Zerwał się wiatr. Rozległ się głośny pomruk, który zatrząsł ziemią. Nagle na niebie pojawiło się coś ogromnego. Smok, wielki. Miał cztery łapy zakończone ostrymi jak brzytwy pazurami, szeroko rozpostarte skrzydła i długi ogon. Zbliżył się do ziemi, wylądował powoli i gładko. Wyprostował swój mocarny grzbiet i bystrymi oczyma łypnął na zebranych. Poruszał się z typową dla smoków dostojnością, dopóki jego ślepia nie spoczęły na Mythu.
- Kto jest dobrym smokiem? - zawołał Myth.
Smoczysko wydało z siebie dziwaczny dźwięk jakby szczeknięcie, wywalił długi jęzor i począł tratować swoim ogonem co stało na jego drodze.
- Wiecie, co macie robić i powodzenia! - zasalutował armii. Podrapał smoczysko za nadstawionym uchem, ten polizał go jęzorem po twarzy, podnosząc go przy tym parę metrów nad ziemią. Myth wskoczył na jego najeżony czerwono czarnymi łuskami kark.
Dzień sześdziesiątytrzeci późny ranek. Rozpoczynamy szturm na zamek. Pierwszy raz w życiu prowadzę Mythmobil i... jasna cholera! Do czego służą te wszystkie przyciski? Ała! To raczej nie była klimatyzacja. W każdym bądź razie ja prowadzę Mythmobil, Myth leci przede mną na swoim smoku Burku, a reszta armii powieliła się na 3 kompanie. Przewidujemy zmasowany atak na godzinę dziesiątą zero. Widzę już mury zamku.”
- Ehkem - odezwał się Myth przez słuchawkę, którą miałam w uchu – zaraz podchodzimy do lądowania szykuj się. Wschodnie skrzydło. Odbiór.
- Tak jest! - Zasalutowałam nie wiedząc po co – bez odbioru.
Armia zbliżyła się do zamku na tyle by móc zostać niezauważoną. Wszyscy czekaliśmy na wybicie dziesiątej i wspólnego ataku. Spojrzałam na zegarek - dziewiąta pięćdziesiąt sześć tylko tyle dzieliło mnie od krwawej zemsty. Rozsiadłam się wygodnie w siedzeniu Mythmobilu i czekałam. Wskazówka leniwie pełzała po cyferblacie. Przyglądając się jej niemal słyszałam miarowe tik – tak. Czas zdawał się stanąć w miejscu. Z zamyślenia wyrwał mnie dziwaczny dźwięk w słuchawce. Coś jak by...
- O boże jak śmierdzi! Żarłeś kapuste?
- Debile! Wykryli nas! - zawołał ktoś.
Spojrzałam szybko na radar. Zaczęło na nim migać mnóstwo małych kropeczek, takich których przedtem nie było. Zaczęło się. Myth ściągnął smoka i ruszył do ataku.
- Fireslayer leć za mną – powiedzial.
- Tak jest!
Chwila, tylko którym przyciskiem tu się startowało... A! Nacisnęłam migający przycisk i wystrzeliłam salwę w stronę zbliżających się oddziałów. Pierwszy rząd rozprysł się jak bańka mydlana. Ups. Może ten? Musnęłam którąś z wajch i Mythmobil ruszył.
Przedzieraliśmy się z Mythem przez flotę powietrzną wroga. Smok taranował wszystko na swojej drodze, a każdy pocisk wystrzelony w jego kierunku odbijał się od łusek i trafiał prosto w atakującego. Kolejne jednostki rozbijały się o ziemię i siebie nawzajem.
Burek wierzgnął przednimi łapami jak rumak i zionął ogniem na wszstkie strony. Zasięg jego płomienia był ogromny i zachwycający. Wystrzelił gorącą kulę w sam środek oddziału Kruczycy, która rozbryzgła się chlapiąc magmą wszystko na około. Smok sprawnie eliminował kolejne samoloty, których nie ubywało. Przeciwnie radar co rusz lokalizował kolejne pojazdy.
- To bez sensu – powiedział Myth – ja się tym zajmę, a ty ruszaj na zamek, kiedy tylko opanuję sytuacjię, dołączę do ciebie. Ustaw Mythmobil na tryb zmylania wroga.
Zbliżyłam się do murów zamku.
- No dobra, ale nie wiem jak...
- Kobiety. Widzisz ten czerwony przycisk?
- Tu są same czerwone przyciski!
- A no tak. Widzisz w prawym górnym rogu taki wystający duży?
- Tak – znalazłam go i wcisnęłam bez namysłu.
- No, to nie ten.
-Co?!
Nagle dach pojazdu otworzył się. Wystrzelenie odbędzie się za trzy... dwa... jeden...
Nie zdążyłam nawet pisnąć, kiedy Mythmobil wyrzucił mnie z siebie. Znalazłam się na wysokości trzydziestu metrów. Mythmobil odwrócił się i odleciał zostawiając mnie gdzieś pomiędzy troposferą a ziemią. Zaczęłam spadać. Z każdą sekundą byłam bliższa stania się mokrą plamą o groteskowo powykręcanych kończynach. Zasłoniłam twarz ramionami. Nabierałam coraz większej prędkości. Przed oczyma przeleciało mi całe życie, pierwszy rowerek, pierwszy budyń wylany na włosy koleżance, praca, opieprz który dostała Jolka od przełożonego, ale ona musiałą potem ryczeć... i wtedy zdałam sobie sprawę, że to za wcześnie na koniec. Zebrałam całą siłę jaką w sobie miałam. Parę metrów nad ziemią wystrzeliłam strumień płomieni w jej kierunku i zatrzymałam się w miejscu. Dopiero zauważyłam, że nie mogę złapać tchu. Wzięłam kilka spokojnych oddechów i wystrzeliłam się w kierunku wierzy. Wylądowałam gładko spowalniając upadek strumieniem. Nie miałam nawet chwili na odsapnięcie, bo momentalnie rzucili się w moją stronę wartujący żołnierze. Jedno pstryknięcie palcami i ich bebechy fruwały w powietrzu razem z zapachem palonego mięsa.
- Myth żyjesz? Jestem na wieży, co mam teraz robić?
- Ta! Ech. A masz ty łotrze! Ee Fireslayer dostań się do głównej wierzy i poczekaj tam na mnie. Tak! Jeden zabity jeszcze z tysiąc. Zrób kanapki, bez odbioru.
- Tak jest!
Zbiegłam w dół po schodach. Tam już czekali na mnie ludzie Kruczycy. Wystrzelony nabój świsnął mi koło ucha, to ogłuszyło mnie na jakiś czas. Złapałam się za głowę i uderzyłam na ślepo strumieniem gorąca.
- Och. Czy coś się stało? - usłyszałam dziewczęcy głos.
Podniosłam głowę i spojrzałam na małą dziewczynkę. Miała na sobie fioletowy kostiumik i fioletową prostą grzyweczkę, stała zaciskając piąstki na biodrach i uśmiechając się hardo.
- Znamy się? - zapytałam przyglądając jej się sceptycznie.
Dziewczynka przybrała morderczą minę. Podniosła rękę i przeczesała włosy palcami. Złapała fryzurę w garść i zerwała ją z głowy. Trzymała w dłoni fioletową perukę.
- Teraz poznajesz jędzo?
Na samym środku głowy wokół lśniących na fiołkowo włosów tkwił wielki łysy placek.
Bzyt, bzyt z kim rozmawiasz? - Zapytał Myth – nie zapomnij o keczupie!
- Nie wybacz, nadal nie - mruknęłam – w sumie wiesz, nie bardzo mam teraz czas na pogadanki.
- Nie udawaj głupiej! Ty mi to zrobiłaś głupia krowo!
- Taak, gadaj sobie gadaj.
Przeszłam obojętnie obok niej.
- Nie odwracaj się do mnie swoim wielkim dupskiem! - zapiszczała.
- Tak, tak... zaraz. Czym?! - odwróciłam się i spojrzałam na smarkulę. Widocznie podłapała o co mi chodzi bo uśmiechnęła się i powiedziała akcentując każdą sylabę.
- Twoim wielkim jak stodoła dupskiem.
- No to teraz przegięłaś.
Rozpaliłam płomienie w dłoniach i zamachnęłam się na tę fioletową wydrę, ale ona szybko zrobiła unik, nawet nie zauważyłam kiedy. Odwróciłam się na pięcie i wymierzyłam kolejny cios, ale ona znowu zniknęła. Nagle spostrzegłam ją nad moją głową ze stopą wysuniętą do kopnięcia. Szybkim ruchem ręki stworzyłam lasso, którym ją pochwyciłam i z całej siły walnęłam o ziemię. Jej upadkowi towarzyszyło miłe gruchnięcie. Zaczęła zbierać się z ziemi, uśmiechnęła się i zniknęła. Poczułam pięść zatapiającą się w moim brzuchu, straciłam zdolność oddechu i zachwiałam się na nogach. Jak ryba starałam się złapać powietrze, kiedy tamta okładała mnie piąstkami z każdej strony. Wyczekałam na stosowny moment i uderzyłam ją smugą płomienia tak, że wylądowała na następnej ścianie. Podeszłam do niej chwiejnym krokiem.
- I co teraz mała? - uśmiechnęłam się rozpalając dłonie.
Dziewczynka odwzajemniła szeroko uśmiech, ale nie patrzyła na mnie tylko gdzieś przez moje ramię.
- Och nic, nic. Agato Wieczorek.
- Skąd ty... - urwałam kiedy poczułam jak coś zagłębia się w moją szyję.
Zakręciło mi się w głowie, poczułam, że odpływam. Spojrzałam na strzykawkę wbitą w moją skórę i niebieską substancję, która była mi dziwnie znana. Wygląda jak KQV3 pomyślałam, zanim odpłynęłam w niebyt.

9 komentarzy:

  1. Nieeee, zostawcie moją kochaną Fire Slayer! :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niech ją zabiją! zasłużyła bdźągwa jedna!

      Usuń
    2. Będziesz chciał kanapkę >.<
      Ooch chociaż jedna osoba nie chce mojej śmierci :3

      Usuń
    3. Leniwcze, jak ona zginie, to ja Cię uduszę :P

      Usuń
    4. ale ja się na tamten świat nie wybieram...

      Usuń
    5. ale Ciebie nikt o zadanie nie pytał :)

      Usuń
    6. "- A no tak. Widzisz w prawym górnym rogu taki wystający duży?
      - Tak – znalazłam go i wcisnęłam bez namysłu.
      - No, to nie ten."
      Czyli to wszystko twoja wina, Mythu! A poza tym to wiedziałam, że tak będzie.
      Tylko co to, do licha, było to fioletowe dziadostwo? Na drugi raz, Fire Slayer, trzeba oprysk na insekty wziąć :D

      Usuń