czwartek, 23 maja 2013

Myth, Dziennik Superbohatera 22.05.13r Środa

 - Amelia! Gdzie Ty idziesz! Stój!- krzyczałem do Amelii ale ona jak to zwykle ma w zwyczaju mnie nie słuchała, z tymi swoimi zamglonymi, dzikimi oczami kroczyła szybko korytarzem. Robiła to z taką gracją, nawet nie walczyła po prostu robiła tak że wrogowie nie mogli jej trafić.  A ja zabijałem każdego który nawinął się pod ostrze lub pozbawiałem go głowy wystrzałem z moich rewolwerów z pociskami DUM-DUM. Miała bardzo piękną suknię, taką białą jakby nie skalaną złem tego świata, nie miała też swoich sztyletów. Pamiętam jak to nigdy się z nimi nie rozstawała. 
Wziuuum! O mały włos dostał bym z noża w twarz, jedynie to że wykonałem niezwykle szybki unik poślizgując się na sukni Amelii. Wszystko dzięki moim niebywałym zdolnościom i treningowi u mistrza Yody. Muszę pamiętać by go odwiedzić.
- Uważaj idzie cały oddział! Ukryj się w tym pokoju.- Skinęła głową i weszła do otwartego pomieszczenia w który stał jakiś stolik z wazonem dwa fotele i mnóstwo półek z książkami-prawdopodobnie była to biblioteka. Przylegałem do ściany grubej kamiennej framugi. Zgodnie z tym co widziałem było ich 5, zwykli żołnierze więc powinno być łatwo. Poczekałem aż się zbliżą, aż będą wystarczająco blisko by załatwić ich w walce wręcz. Jeszcze 10 metrów, jeden mówi coś o grochówce, 5 metrów, dwóch mu przytakuje, 1 metr ten najwyższy chce zaprzeczyć-nie zdąży. Wysunąłem ukryte ostrza spod dłoni i wbiłem mu w krtań, płynnym przejściem odciąłem drugiemu rękę i wyskoczyłem. W locie z kolan wysunęły się ostrza i przebiły płuca jednego z żołnierzy którym nie smakowała grochówka. W razie czego wbiłem mu ostrza spod dłoni prosto w twarz. Upadł, w tym czasie pozostałych dwóch zdążyło zauważyć co się dzieje a trzeci-ten bez ręki zaczął uciekać.
Ostrza w kolanach schowały się uwalniając mnie od zwłok mężczyzny. Szybki doskok do ściany, jeden krok potem drugi, myślałem że taki trik da się zrobić tylko w filmach ale jak widać skok adrenaliny wzbudza dodatkowe zdolności. Po zrobieniu salta wyciągnąłem z kabury rewolwer i wystrzeliłem  jednemu z żołnierzy prosto w serce, następnie po szybkim obrocie odstrzeliłem kawałek głowy temu który uciekał. Miałem skierować broń w kierunku ostatniego ale był szybki, wykopnął mi ją z ręki i zanim zdążyłem się obrócić chwycił mnie za szyję i założył nelsona. Czułem jak zaczyna mi brakować powietrza, w dodatku ten idiota jakimś cudem uruchomił alarm. Zaraz będzie kolejna ekipa chcąca nas wypatroszyć, spojrzałem na Amelię stojącą w pokoju, skinęła głową i wtedy przypomniało mi się że żołnierze Białej Kruczycy mają noże w okolicach łydki. Wyciągnąłem go i wbiłem gdzieś w żuchwę. Zginął.
- Szybko uciekamy! Zaraz tu będą!- Amelia ruszyła za mną, dobiegliśmy do schodów było tam dwóch strażników. Jak zwykle katana spisała się bardzo dobrze. Wbiegliśmy kilka pięter w górę. Schody się skończyły, wskakujemy do pomieszczenia a tam około 10 uzbrojonych żołnierzy-komando i Klaun.
- Powinienem Cię zmiksować w więzieniu razem z tymi klawiszami.- Powiedział swoim prześmiewczym głosem Klaun.

- Amelia idź dalej bo muszę załatwić tego tutaj- powiedziałem sięgając po granat oślepiający.
- Do kogo to powiedziałeś szczylu?!-wrzasnął Klaun-Co tak stoicie, brać go!
Boooom! Granat wybuchł, mam chwilę, ale gdzie jest Amelia? Przecież stałą tuż za mną. Pewnie gdzieś odskoczyła. Bang! Bang! Bang! Bang! Serie z karabinów miotają się po pomieszczeniu. prawdopodobnie był to jakiś główny hol, Wysoki sufit, kilka metrów. Doskoczyłem do komandosa wbiłem mu katanę miedzy żebra, nie zdołał nawet zająknąć. Następnych dwóch załatwiłem jednym cięciem, powiedzenie "miej głowę na karku" w ich przypadku się nie sprawdzi. Kurde zjadłbym coś ciekawe czy mają tu kuchnię. O nie, wypatrzył mnie jeden z żołnierzy ale dzięki Bogu Amelia popchnęła drugiego z żołnierzy i ten go zastrzelił. podrzuciłem katanę by złapać ją inaczej i rzuciłem w tego którego pchnęła Amelia. Aktywowałem Wysoce Technologicznie Zaawansowany Osobisty Plecak Odrzutowy Wysokiej Mocy, wystawiłem husarskie skrzydła-zdecydowanie jedna z najlepszych opcji. Aktywowałem silniki, z prędkością sięgającą 200km/h wleciałem w dwóch komandosów. Zginęli na miejscu pocięci przez skrzydła. Niestety skrzydłom też się dostało i musiałem się ich pozbyć.
- Stój pierdoleńcu!- Krzyknąłem na podnoszącego się z ziemi i szykującego do ucieczki Klauna.
- I co zrobisz? Aresztujesz mnie? Aresztuj!- wystawił ręce jak do zakucia w kajdanki. Ale tym razem nie będzie litości, zemsta, za tych wszystkich niewinnych ludzi. Wyciągnąłem ze zwłok swoją katanę, spojrzałem na moją zbroję, faktycznie jest kuloodporna. Niestety nie wszędzie bo jeden z pocisków trafił mnie gdzieś w okolicy pierwszego żebra z prawej strony. Prawie nie boli, ciach i ciach. Klaun nie ma nóg. - Podoba Ci się taka zabawa popaprańcu!?
- Moje nogi! Aresztuj mnie! Błagam!- Błagał, ale to nie jest zwykł dzień, ciach, ciach- stracił ręce.
- Jesteś odpowiedzialny za śmierć bardzo wielu ludzi, przez Ciebie ciągle umierają walcząc w tym zamku i będą umierać dopóki was nie zniszczmy doszczętnie.- Stanąłem nad nim, łzy ciekły mu po policzkach rozmazując ohydny makijaż- Obiecałem że Cię zabije więc... Giń Łotrze!- szybki cios i głowa Klauna poturlała się kilka metrów dalej. Amelia stanęła przy mnie i położyła mi rękę na ramieniu. lekko się rozpromieniła.

Nagle zauważyłem Fireslayer leżącą na ziemi. Chyba próbowała medytować czy coś bo była w bardzo dziwnej pozycji albo pewnie zjadła moje kanapki i teraz udawała że ją brzuch boli. Granat dymny! Boom! Kto rzucił ten granat przecież w pomieszczaniu było tylko 3 żołnierzy których obserwowałem i same zwłoki. Nagle poczułem potężne uderzenie w klatkę piersiową, jak bym dostał z młota do burzenia ścian.
- Fireslayer! Pomóż mi! Krzyknąłem przelatując przez pół holu. Nagle przed moją twarzą z części dymu zmaterializował się profesor Virgiliusz, przydusił mnie swoją niebywale silną jak na takiego starca ręką.
- Śmieszna sprawa z tym serum co? A wiesz co jest najlepsze? To że ze wszystkim superbohaterom których nam złapałeś podaliśmy zmodyfikowaną wersję która działa aż do podania antidotum.- Pokazał małą strzykaweczkę wypełnioną zielonym płynem.- Próbowałem się ruszyć ale mnie przygniótł, jak na żywą parę to jest serio dokoksiony, pewnie je sporo selera (każdy wie że jak się je selera, zwłaszcza takiego z żółtą kokardką to uzyskuje się nadnaturalne zdolności).
- Rozwalę Cię tak samo jak tego Klauna.- Spojrzał na rozczłonkowane zwłoki Klauna.
- I tak go nie lubiłem.-Wzruszył ramionami i dodał- A Twoja marchewkowa przyjaciółeczka została wysłana przez nas w bardzo daleką podróż- zaśmiał się, nie mogłem tego znieść, kolejna cierpi z mojej winy, zaparłem się z całej siły i odrzuciłem go krzycząc:
- Kłamiesz! - Niestety nie widziałem gdzie schował strzykawkę.
- No śmiało! Zabij mnie, a już jej nie odzyskasz!- Znów zaśmiał się tym okropnym śmiechem...
- Nie jesteś mi do niczego potrzebny! Oddawaj serum staruchu!
- Po moim trupie!- Nie, nie wolno dopuścić to tego by on panoszył się po świecie.
- Miło, że to zaproponowałeś- Cięcie w tętnicę i jego krew poleje się na wszystkie strony. Zasłużył na to, nie mogę się wahać.

Niespodziewanie coś we mnie uderzyło, to była Fireslayer. Przylegała całym ciałem do mnie, przybliżyła swoją twarz jeszcze bliżej i powiedziała swoim chrapliwym głosem:
- Masz taką ładną buzię, szkoda gdyby coś jej się stało- Przyznam że to było dziwne w dodatku zrobiła jakiś dziwny wyraz twarzy i zaczęła mnie głaskać po policzku. Wyglądała jak napalony mamut, tylko że bez kłów, futra i tego śmiesznego ogonka. Trach! Uderzyła płonącą ręką w ścianę o którą się opierałem. Chyba ma znowu okres czy coś.
- Bardzo dobrze panno Agato! Niech pani go zatrzyma.- Powiedział uciekający profesor Virgiliusz.
- Ależ panie profesorze pan się nigdzie nie wybiera- Zanim profesor zdążył uciec przez tytanowe drzwi w których zastosowano niezwykle drogi zamek kodowy, Fireslayer posłała mu gorącą kulę plazmy prosto w głowę. No cóż, przynajmniej jedno ścierwo mniej na tym świecie.
- Na czym ja? Ach tak, szkoda gdyby, coś stało się z twoją buźką.- Poczułem jak coraz bardziej napiera na mnie swym ciałem i jak coraz gorętsza staje się ręka przy mojej głowie. Na pewno zjadła moje kanapki. Więc szybkim chwytem złapałem ją za nadgarstki i przydusiłem do ziemi, chciałem ją zapytać czy nie ma czasem jeszcze jednej bo jestem strasznie głodny. Nagle zaczęła chyba mdleć i zaczęła wołać mnie po imieniu i zaraz potem dodała.
- Myth, przepraszam, możesz ze mnie zejść? To bardzo boli.- Rany, pewnie ta kanapka była jakaś niezdrowa. Chciałem sprawdzić czy wszystko z nią dobrze, gdy tylko rozluźniłem uchwyt kopnęła mnie w nogę i rzuciła się na mnie, dobrze że znalazła się pomocna ręka Amelii która mnie w ostatniej chwili odciągnęła. Rany jakim jestem niedomyślnym gburem! Pewnie profesor podał jej serum. Doskoczyłem do zwłok profesora, wyciągnąłem strzykawkę z antidotum. Odwróciłem się, już biegła w moją stronę. Włączyłem silnik w Wysoce Technologicznie Zaawansowanym Osobistym Plecaku Odrzutowym Wysokiej Mocy ale niestety jak zwykle coś się zepsuło. Złapałem Agatę w pasie:
-Wszystko będzie dobrze!- Chciałem wbić jej strzykawkę ale strasznie się szarpała i próbowała przepalić mi ramię. Szkoda że ta zbroja nie jest żaroodporna bo prawdopodobnie się poparzyłem. Ale to spoko zrobię okład z kauczukowego ananasa i będize okej.
- NIEEE! NIEEE!- krzyczała gdy wbijałem jej strzykawkę w szyję.- Myth ty skur… - Gdy to powiedziała straciła przytomność. Nie mogłem jej tu zostawić. Zaciągnąłem jej bezwładne chrapiące ciało do skrytki na szczotki. Przykryłem ją mopem i ruszyłem dalej, Wyjrzałem przez okno, bitwa wokół zamku przerodziła się w jedną wielką obustronną rzeź, widziałem że walki przenoszą się pod dziedziniec zamku. w oddali wypatrzyłem R.O.M.A.N.a, nie miał ręki ale dalej walczył.
- No cóż, jest źle. Chodźmy Amelio, musimy zabić tą cholerę. - Amelia skinęła głową i pobiegliśmy ku najwyższej wieży.

 Co będzie dalej? Czy zabijemy Białą Kruczycę? Czy Fireslayer ma jeszcze moje kanapki? Czy jestem tak szalony że zaatakuję Białą Kruczycę bez jajecznicy? To wszystko w kolejnym wpisie!

Piosenka dnia:
Dobranoc:)

16 komentarzy:

  1. Myth Wiecznie Głodny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, skąd tu Amelia? <=Chyba coś przespałam... ^^'
    Mythu, najlepszy wpis w historii dziejów! :)
    Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za życie w niewiedzy to się w#&$%^0l dostaje. *^*
      xDD

      Usuń
    2. Też jestem ciekawa skąd tu Amelia

      Usuń
    3. No właśnie - byłam pewna, że poprzedni wpis mi uciekł.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jak nie da rady? Ja nie dam rady?! Ja tu zaraz zrobię ultrapokalipsę przy pomocy sztucznej szczęki i kukurydzy!

      Usuń
    2. A dysponujesz takowymi? ;>

      Usuń
    3. nie ale zrobię z drutu i kabanosa

      Usuń
  4. Nie no - tu kanapki, tu grochówka, tam okres, tam znowu kanapki... Mythu, jestem skonfudowana, jak bardzo dzielnym wojownikiem jesteś!

    OdpowiedzUsuń