
W tej całej szamotaninie wypadliśmy przez balustradę na piętro niżej. Chyba złamałem sobie kość ogonową... Była taka dzika, taka wojownicza i taka niebezpiecznie niebezpieczna że ledwo co chroniłem cywili znajdujących się w centrum handlowym. Rzucała krzesłami, ławkami, roślinami, panią ekspedientką z rogalikiem i całą masą innych niebezpiecznych rzeczy! Starcie przeniosło się znów poziom niżej tym razem za sprawą zrzucenia ją przeze mnie ze schodów. Na dole niemalże ją dopadłem ale w ostatniej chwili dała radę zrobić unik. Przeskoczyłem nad nią wykonując podwójne salto w powietrzu, odciąłem jej tym samym drogę ucieczki... Na 3 sekundy, gdyż potem postrzeliła mnie w twarz jakimś zaklęciem bombardującym. Odrzuciło mnie dobre 15 metrów w bok, ale podniosłem się i capnąłem wiedźmę, rzuciłem ją na ziemię. Niestety Marchewkowa Wiedźma to bardzo sprytna wiedźma, chwyciła mnie w momencie gdy rzucałem nią i poleciałem w raz z nią. Podnieśliśmy symultanicznie głowy i zauważyliśmy króliczki w zoologicznym. Wiedźma zaczęła się do nich cieszyć, podejrzewałem że to spisek jakiś, że pewnie przemieni króliczki w zmutowane królikozaurusy-rexy które odgryzą mi moją ulubioną nogę, w sumie obie są moje ulubione także wolałbym je zachować przy sobie. Ale no nie wykonywała żadnych podejrzanych ruchów. Niestety pół galerii zostało zniszczone więc zabrałem wiedźmę do garażu. Nie wiem za bardzo po co ale przebraliśmy się i udawaliśmy zwykłych przechodniów zbulwersowanych zniszczeniem połowy centrum handlowego przez nawiedzoną wiedźmę i superbohatera z dziwnym wyrazem twarzy po trafieniu go z czaru bombardującego w twarz.
Usieliśmy więc na jakiejś ławce w niezniszczonej jeszcze części galerii. Rozgrywaliśmy bitwę wewnątrz naszych głów. Dobrze wiedziała że nie może zaatakować bo ją powstrzymam, dlatego nie atakowała. Wiedziałem też że gdy ja ją zaatakuje to ona zabije niewinnych więc oboje siedzieliśmy w skupieniu, twarzą w twarz. Nagle Marchewkowa Wiedźma wyciągnęła ciasteczka... Pewnie zatrute! - Pomyślałem, ale sama zaczęła jeść i mnie częstowała, autentycznie jadła co znaczyło że trucizna jest śmiertelna po wchłonięciu odpowiedniej dawki, musiałem grać więc na czas. Jedliśmy zatrute ciasteczka i czekaliśmy aż któreś z nas zrobi coś głupiego i rozpocznie się dzika rzeźnia. Ciasteczka był suche więc wyciągnąłem wędkę zahaczyłem ciasteczko i spuściłem je w dół. Na dole była kawiarnia i jakaś niesamowicie zakochana w sobie para akurat zamówiła dwie duże kawy. Skorzystałem więc i umoczyłem sobie ciasteczko w jednym z kubków. Nagle zobaczyłem że wiedźma sięga po coś do torby, na pewno chciała użyć czegoś niebywale śmiertelnego. Odepchnąłem ją, ona jednym wielkim susem obwinęła się wokół mojej głowy i usiłowała mi ją ukręcić. Na szczęście upadłem a ona zahaczyła ubraniem o ruchome schody i wciągnęło ją na samą górę. Pobiegłem po jej torbę i rzuciłem torbą, trafiłem idealnie w wiedźmę która dojeżdżała na samą górę. BOOOM! Składniki mikstur i pułapki wybuchły zostawiając po sobie piękny grzyb atomowy. Udało się! Pokonałem ją!
Wbiegłem po schodach by przyjrzeć się zdobyczy a tam... Dobrze zorganizowany oddział wampierzy(taki gatunek wampira) na ogromnych bernardynach. Jeden miał w paszy Marchewkową Wiedźmę. Mają przewagę liczebną 9 do 1, nie liczyłem oczywiście bernardynów szkolonych do zabijania...
Co będize dalej? Czy wszyscy zginą? A może jednak to wszystko jest intrygą wiedźmy? To wszystko w kolejnym wpisie !
Piosenka dnia:
Dobranoc:)
A może ta wiedźma nie jest zła? ;D
OdpowiedzUsuńOczywiście że jest zła ! jest zła aż od pięt po końcówki dredów !
UsuńJak ma dredy to nie ma szans, nie jest ZUA!
Usuń