sobota, 8 grudnia 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik Superbohaterki 08.12.2012 Sobota

Byliście grzeczni w tym roku? Odwiedził was pan Mikołaj? Bo mnie tak :). Nawet na kolanach mu siedziałam, wodzicie jakie mam znajomości :D.
W mojej szkole ostatnio zaczęliśmy już próby na jasełka bo u nas występ ( a nawet 2 występy ) będzie 19 już. Zatem zamiast na lekcje ( a najczęściej niemiecki dodatkowy ) idziemy sobie na próbę i nie mamy nieobecności ponieważ wszystko jest nam usprawiedliwiane a w sam dzień występu w ogóle nie idziemy na lekcje :D, genialnie co nie?

Ale to nic, ponieważ za dwa tygodnie także mamy próbny egzamin na technika ( ciekawe czy zdam :D i będę próbnym technikiem geodetą, a po prawdziwym egzaminie stanę się technikiem geodetą w całej swojej okazałości, jeśli zdam oczywiście, a wierzę że mi się uda :D hehe ).

Ostatnio sobie kręciłam się po mieście w celu znalezienia jakiś złoli i powstrzymania ich oczywiście, ale nagle odezwał się alarm w moim przenośnym super komputerze nazywanym także telefonem komórkowym
- ALARM... ALARM... W pobliżu namierzono nieznaną materię, prawdopodobnie pochodzącą z kosmosu
- Dobra, dobra wyłącz się bo mnie wkurzasz. Lecę to sprawdzić.
Poleciałam we wskazane miejsce i znalazłam tam tylko usychające korzenia jakiejś wielkiej rośliny
- Yhm, komputer?
- Tak pani?
- Albo masz jakieś stare odczyty, albo ktoś mnie ubiegł
- z moich obliczeń wynika iż bardziej prawdopodobna jest opcja druga, gdyż moje radary działają automatycznie, ale ktoś blokuje sygnał i nie mogę namierzyć teraz tej materii
- To roślina, jeśli przyniosę ci próbkę zdołasz to coś namierzyć?
- Oczywiście panienko
Zabrałam się więc do roboty. Musiałam znaleźć materiał genetyczny w tej kupie śmieci, było to bardzo trudne, ale po długich poszukiwaniach znalazłam materiał nadający się jeszcze do wyilozowania cząsteczek dzięki którym będzie można namierzyć to coś.

Kiedy wróciłam do domu komputer najwyraźniej musiał podłączyć się do kamerki i zobaczyć mój wygląd
- Panienko cóż takiego się stało, czy stoczyłaś jakąś wielką bitwę?
- Nic nie mów, tylko szukaj tego czegoś
Dałam mu kawałek tej roślinki, który jeszcze nie usechł a gdy spojrzałam w lustro aż przestraszyłam się, w sumie komputer miał rację, wyglądałam jak po bitwie. Miałam pełno gałązek we włosach, podrapane policzki i ręce. Kiedy chciałam iść jakoś poprawić mój wygląd ktoś zadzwonił do drzwi. Zerknęłam przez super szpiega ( ewentualnie wizjer ) i zobaczyłam że to tylko Czerwonooki.
- Mój boże co ci się stało? - zawołał gdy tylko otworzyłam mu drzwi
- Nic lepiej nie mów. Idź tylko do centrali, najlepiej tam nic nie dotykaj, ja zaraz wrócę
Poszłam do łazienki. Niebieskie ściany zawsze mnie uspokajały, zwłaszcza podczas długiej kąpieli, ale teraz nie miałam na nią czasu. Wzięłam więc szybki prysznic, wyczesałam gałązki z włosów i wysuszyłam je. Do centrali weszłam w samym szlafroku
- Nic nie mówi, odwróć wzrok i siedź jak siedzisz - od razu powiedziałam do Tonego i sięgnęłam do szafki po części garderoby.

Kiedy już byłam gotowa pogadałam chwilkę z Czerwonookim i nagle komputer zawołał
- Odnalazłem ślad tej istoty, znajduje się w starych pawilonach targowych.
- No tak, jest przecież tam wiele miejsca i wielka roślinka się zmieści bez problemu. Lecisz ze mną Tony czy jednak nie?
- Oczywiście że lecę - nacisnął guzik w telefonie i za oknem się pojawił latający samochód ( oczywiście czerwony ) - w nim mam pełną artylerię, więc jeśli będziesz chciała...
- Szpaner - i wystawiłam mu język i poleciałam
- Złośnica - odparł po drodze gdy mnie dogonił
- Wiem o tym - i posłałam mu mój złośliwy uśmieszek i przyspieszyłam
Kiedy dotarliśmy na miejsce wszystko wydawało się normalne dopóki nie weszliśmy do środka.
- Co jest? - zawołałam gdyż miejsce to było puste
Szliśmy przez chwilę, nagle za nami coś się wynurzyło, złapało Tonego za nogi i chciało go wciągnąć pod ziemię. Szybko stworzyłam miecz i ucięłam gałąź.
- W porządku? - zapytałam
- Taa. Chyba wiem co to jest. Drewniak pustynny. Chowa sie pod ziemią a gdy wyczuje drganie ziemi, czyli ofiarę wynurza się i lapie ją. To jest jak rosiczka, tylko wiele razy większe i pochodzi z kosmosu
- Okej. Skoro lekkie drganie sprawia, że wystawia tylko gałązki to musimy zrobic duży hałas aby wyloniło się całe, wtedy załatwię to coś mieczem
zaczęliśmy skakać i robić jak najwięcej hałasu i nagle wyłoniło się. Było wielkie na 5 metrów, miało kilka ocalałych listków, jego gałęzie w większości były ususzone no i trzeba wspomnieć o krwi na jego dziwnym pysku przypominającym pysk wielkiego buldoga.

Szybko stworzylam jak największy miecz aby obciąć to coś jak najbliżej korzeni, latałam wokół tego aby rozproszyć jego uwagę i w pewnym momencie ucięłam. Wszystko runęło i zaczęło usychać w szybkim tempie, w niecałe 5 minut zniknęło całe.
- Brawo, to było genialne - zawołał do mnie Czerwonooki
- Wiem o tym - i znowu wystawiłam mu język
Wracając do domu ciągle niepokoilo mnie jedno, otóż kto przeniósł to coś, albo został zjedzony, albo gdzieś musi być. Jeśli to drugie to kiedyś jeszcze o tym kimś usłyszę i wtedy na pewno go złapię.
Pożegnałam się z Tonym i dalej tylko czekałam na jakieś informacje i nic więcej się nie wydarzyło. Papa :*

3 komentarze: