Witajcie.
Halołin. Tak, drogie dzieci. W Halloween był bal! I tak, byłam na nim. Już wam piszę, co się działo. A co do poprzedniego posta, to jestem w szoku! Dziesięć komentarzy! 10! No dobra, z tego 4 są moje, ale i tak dzięki za te sześć!
Ledwo co wróciłam z mojej detektywistycznej szkoły, a już musiałam się szykować na ten bal. Nie lubię bali samych w sobie, ale perspektywa darmowego jedzenia... Mmm, kusząca. :D No i poza tym, jak dobrze wiecie, na tym balu mogą pojawią się złoczyńcy. [Wybaczcie to ciągłe zmienianie czasu.] Gdy już się ubrałam, poszłam po Rani. Pamiętacie ją, no nie? Poleciałam na niej na bal, ponieważ jakoś przecież musiałam tam dotrzeć.
No i tak wyglądałam. Wiem, że obrazki źle wstawiam do posta, ale coś mi się zepsuło i nie wiem co. Powiem tylko jedno - ratunku!
Na miejscu pożegnałam się z Rani i weszłam do środka. A, nie opisałam wam przecież budynku. Był to dosyć stary dworek. Naprawdę piękny. Dookoła był też rozległy ogród [Jakby inaczej Rani wylądowała?] i sad. Ładnie to wszystko oświetlili. Były lampiony z dyń! Takie naprawdę piękne!
Nie znałam tu nikogo, ale co tam. Od razu wpakowałam się do środka, żeby coś zjeść. A tam na stołach - nic! Co jest, kurde? - myślę. I wtedy dopadł mnie lokaj i zabrał płaszcz. Tylko, że ja wtedy nie wiedziałam, że to lokaj i automatycznie przywaliłam gościowy w łepetynę. I wtedy obok mnie pojawił się Oktawian. [To ten blondynek, który służy u Tony'ego. Tony to mój nemesis.]- Sektencjo, zostaw go. To jest lokaj!- Co? Oo. Przepraszam, panie...
- Moore - Jak na swój wygląd [dość wiekowy] miał zaskakująco młody głos.
- ...Panie Moore. Jestem przewrażliwiona, proszę mi wybaczyć.
Pan Moore odszedł z moim płaszczem. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że obok mnie jest Oktawian.
- Hej! To ty!
- Wow! To ja!
- Nie przedrzeźniaj mnie. Po prostu jestem w szoku, że cię tu widzę. Spodziewałam się Tony'ego.
- No, bo on gdzieś... tu... jeest. Muszę iść. Cześć - zniknął w tłumie.
Ej no! Znam kogoś i już ta osoba ucieka ode mnie. Wracając do sprawy stołów, przyjrzałam się im bardziej. Okazało się, że są na nich talerze itd., lecz nie ma jedzenia. Gdzie ono zatem jest? Rozejrzałam się. Pod ścianą stały inne stoły i na nich było jedzenie! Nareszcie mogłam się posilić. Co prawda, ludzie na mnie dziwnie spoglądali gdy jadłam, lecz oni jedli kulturalnie.
Potem zaczęłam rozglądać się za Zakapturzonym Tony. Może teraz uda mi się go złapać. Lawirowałam pomiędzy obcymi osobami, czując na sobie niezbyt przychylne spojrzenia. Co ja im niby takiego zrobiłam? Po chwili zauważyłam, że ktoś macha do mnie. Był to jakiś koleś - na oko miał jakieś 12 - 13 lat - ubrany w niebieski [?] garnitur. Jasny niebieski. I jadł CZARNĄ kanapkę. Podeszłam do niego.
- Czeeść?
- Witaj w Halloween! W fotel wbije cię widok ten!
- Eee? Czemu cały czas mówisz piosenkami?
- Ponieważ tak mi się podoba.
- Eh, czemu ja w ogóle marnuję na ciebie czas? Muszę znaleźć Tonego.
- Przecież przed chwilą z nim rozmawiałaś.
- Nieee, rozmawiałam z Oktawianem. Swoją drogą, znasz Zakapturzonego?
- Nie, coś ci się chyba pomyliło. Przecież Tony ma na imię Oktawian.
- C-co?!
- No to. Prze... - Przerwał mu huk. Z wielkim krzykiem na salę wbiegła jakaś dziewczyna.
- Ratunku! On tutaj jest!
- Kto? - Spytał ktoś z tłumu.
- Zakapturzony Tony! - Wszyscy wydali okrzyk przerażenia.
- Phi! Niby czego się go tak boicie? Może to i mój nemesis, ale przecież on jest głupi.
- Chyba sobie żartujesz! Widocznie nie wiesz o nim wszystkiego - powiedział zjadacz kanapek.
- On zabił moją przyjaciółkę! - Wrzasnęła tymczasem tamta dziewczyna.
- Niby czego?
- Tego - spojrzałam w kierunku w który wskazywał.
Środkiem sali kroczył Tony. W dłoni trzymaj zakrwawiony miecz. Widać było, że się uśmiecha.
- Widzę, że się bawicie. Także chciałbym się dołączyć - ludzie zaczęli uciekać z wrzaskiem. Jedna osoba wpadła prosto na niego i - ciach! - nadział ją na miecz. Wszyscy wokoło zaczęli panikować. Zakapturzony jednak dopiero się rozkręcał i zdążył zabić lub pokaleczyć jeszcze kilka osób, gdy jedno z ciał spadając wpadło na niego i go wywróciło. Gdy wstał, spadł mu z głowy kaptur. Zobaczyłam twarz Oktawiana.
- Eh, czemu ja w ogóle marnuję na ciebie czas? Muszę znaleźć Tonego.
- Przecież przed chwilą z nim rozmawiałaś.
- Nieee, rozmawiałam z Oktawianem. Swoją drogą, znasz Zakapturzonego?
- Nie, coś ci się chyba pomyliło. Przecież Tony ma na imię Oktawian.
- C-co?!
- No to. Prze... - Przerwał mu huk. Z wielkim krzykiem na salę wbiegła jakaś dziewczyna.
- Ratunku! On tutaj jest!
- Kto? - Spytał ktoś z tłumu.
- Zakapturzony Tony! - Wszyscy wydali okrzyk przerażenia.
- Phi! Niby czego się go tak boicie? Może to i mój nemesis, ale przecież on jest głupi.
- Chyba sobie żartujesz! Widocznie nie wiesz o nim wszystkiego - powiedział zjadacz kanapek.
- On zabił moją przyjaciółkę! - Wrzasnęła tymczasem tamta dziewczyna.
- Niby czego?
- Tego - spojrzałam w kierunku w który wskazywał.
Środkiem sali kroczył Tony. W dłoni trzymaj zakrwawiony miecz. Widać było, że się uśmiecha.
- Widzę, że się bawicie. Także chciałbym się dołączyć - ludzie zaczęli uciekać z wrzaskiem. Jedna osoba wpadła prosto na niego i - ciach! - nadział ją na miecz. Wszyscy wokoło zaczęli panikować. Zakapturzony jednak dopiero się rozkręcał i zdążył zabić lub pokaleczyć jeszcze kilka osób, gdy jedno z ciał spadając wpadło na niego i go wywróciło. Gdy wstał, spadł mu z głowy kaptur. Zobaczyłam twarz Oktawiana.
Trzymajcie się.
ooo to całkowicie zmienia postać rzeczy
OdpowiedzUsuńWaw, trzyma w napięciu.
OdpowiedzUsuńtak taktak ! w dodatku natężenie rośnie z każdą linijką ! gdyby to była elektrownia to zasiliła by całe wybrzeże !
UsuńSpadać mi z ironią! :/
OdpowiedzUsuńIronią..? A jak napiszę, że to był beton i co chwilę robiłam "WoW" ;>?
UsuńNo ale... rozpoznałaś mojego Dirka, kiedy go szukałam, a swojego Tony'ego nie? :p
I w ogóle co za masakra... Doprawdy ten cały Tony ma paskudne maniery. (Dobra, to już była ironia.)
Czyli wedle ciebie osoba udająca kogoś innego jest... kulturalna? ;)
UsuńWedle mnie udawanie kogo innego, to mały pikuś przy tej rzezi O.o Tobie by się przydał nie talent detektywistyczny, tylko Robocop.
Usuń