czwartek, 1 listopada 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 1 XI 2012

- Opisz go.

Siedziałśmy naprzeciw siebie, zimne podłoże chłodziło nam skórę. Plecy małyśmy wyprostowane, nogi splecione w siadzie skrzyżnym. Patrzyłyśmy na siebie, choć ledwo wydziałyśmy się w gęstych ciemnościach.

- Czy mogłabym ja z nim porozmawiać? - spytałam cicho.

- A cóż mamy do stracenia? - odparła pytaniem Samantha. - Choć i tak nie dasz rady - parsknęła. -
Zamknij oczy, skup się na wyobrażeniu o nim. Lecz staraj się nie myśleć o nim jako o tej zewnętrznej powłoce, jaką posiada. Poczuj, jakbyś weszła w jego głowę...

Zdenerwowana, zrobiłam, co każe. Odetchnęłam. Pomyślałam o Mythu, o jego charakterze. Przypomniałam sobie, jak opisuje rzeczy najbardziej nieznaczne, by wczuć się w jego podstawowe myśli. Omijając głębokie refleksje, zgłębiłam się w racjonalnym myśleniu i pomysłach na gadżety.

Poczułam, jak tracę grunt... Leciałam, niezwykle szybko...

- Myth? - pisnęłam. W uszach mi dzwoniło. Poczułam, jakby coś obijało mi się w czaszce. - MYTH!

Świst. I jakby odchrząknięcie.

- Myth, musisz mi pomóc. - Otworzyłam gwałtownie oczy, lecz nadal nic nie widziałam. Ciemność. Pustka.

- Halo? - zadudniło mi gdzieś w głowie, jakby w bardzo głębokiej jej części. - Kim ty jesteś? - usłyszałam, znacznie wyraźniej. Głos był zagubiony, podenerwowany. - I dlaczego mówisz w mojej głowie?

Odetchnęłam raz jeszcze. To działa!

- To ja, Amelia - stwierdziłam, pełna ulgi. - Musisz mi pomóc, jestem uwięziona na...

- Czekaj! - przerwał mi Myth gwałtownie. - Czekaj. Ja teraz spadam z prędkością światła i trochę mi przeszkadzasz, możesz...

Czułam jego zdenerwowanie. Irytację. Pewnie powiedział coś jeszcze, lecz nie dosłyszałam.

- Myth, to nie żart! - pisnęłam. - Jestem na planecie Cras w clasesjańskim lochu, proszę, zrób coś. Chyba chcą mnie stracić...

Łup. Otrząsnęłam się. Z sufitu spadł worek. Samantha podczołgała się do niego, przykucnęła i rozwiązała sznurek.

- Udało ci się, gratulacje - burknęła. - Suchary. Pożywne suchary. W Clades podają je najniższym niewolnikom, nie wiedziałam, że więźniom też.

- Czy on tu przyjdzie? - wysypałam. Kręciło mi się w głowie, czułam, jakbym była z czegoś... Wyrwana.

- Nie wiem - odparła. - Jednakże, jeśli on nas stąd nie wyciągnie, jakoś damy radę same. Nie mam czasu na  śmierć.

- Śmierć to przejście, kontynuacja - szepnęłam.

- Chcesz umrzeć? - spytała ostro. Pochyliłam głowę. 

- Mój mąż odszedł jakiś czas temu, złączenie się z nim nie byłoby czymś dla mnie złym...

- Bzdury! - wrzasnęła. Jej włosy zajaśniały. - Śmierć nie polega na przejściu gdzieś dalej, tylko na udziale w kole życia, idiotko. Nie ma raju, nie ma piekła, zostajesz cholernym nawozem...

- Nie - przerwałam.

- Myśl co chcesz - rzuciła. - Chcesz posłuchać historii o królowych? Może da ci ciut do myślenia.

1 komentarz: