środa, 28 listopada 2012

Myth, Dziennik Superbohaterów 28.11.12r Środa

- Romuś. Ej Romuś, gdzie jest mapa ? - Zapytał kret kapitan to kreta zastępcy.
- Nie wiem kapitanie, była tu jak przesłuchiwaliśmy tego tamtego co rozdeptał nam stokrotki. - powiedział kret zastępca i wskazał na ciemny kąt pomieszczenia, bardziej ciemny niż cała reszta gdyż na krecim statku nie było źródeł światła, co prawda były okna ale były one bardzo małe i wpadało przez nie niewiele światła. Kret kapitan podrapał się swoim krecim hakiem po różowym nosku i wykrzyknął:
- Romuś ! Weź przyprowadź to ścierwo.
- Kapitanie, mamy drobny problem. Superbohater zniknął ...
- KUNWA ! Jak mogłeś go wypuścić idioto ? Wypuściłeś ciężko rannego głodnego superbohatera z najcenniejszą mapą w galaktyce ! Gdyby nie to że ściąłem kata to kazał bym katowi Cię ściąć ! - Kapitan krzyczał i uderzał czapką Romusia, i nagle w dolnej części pokładu rozległ się ogromny wybuch !

KABOOOOOOOOOOM ! Wzzzzzu ! Wzzzzzzu ! Silniki przestały pracować, statek kretów zaczął opadać z coraz większą prędkością. Kapitan zrobił się ze złości jeszcze bardziej czarny niż był ...
- Romuś ! Rusz kunwa ogonek i zrób kunwa coś z tym ! A potem dołącz do mnie, zapolujemy na superbohatera !



"Cholera ! Ustabilizowali silniki, ale będą musieli wylądować. Wtedy wyskoczę" - pomyślałem siedząc w odczepianym module w toitoju zamontowanym na dolnym pokładzie statku, tak wiem, nie jest to zbyt komfortowe miejsce do ucieczki ale w razie czego wywiesiłem tabliczkę "zajęte", najważniejsze że miałem mapę galaktyki ze wszystkimi tajnymi szlakami podprzestrzennymi. Po jakiejś godzinie z głośników zabrzmiał głos jednego z kretów pilotów :
"Triti ti ti ti ! Proszę przygotować się do awaryjnego lądowania" A więc zaraz w końcu ucieknę, tylko zaraz zaraz, gdzie ja jestem (tak wiem że w tojtoju, na statku kosmicznym kretów piratów z kosmosu, chodzi mi o lokalizację na planecie). Wyciągnąłem mój sprzęt do namierzania i geolokalziacji. Sprawdziłem, byłem w okolicach jakiegoś centrum handlowego, a konkretnie na parkingu nieopodal. Wyskoczyłem przez spłuczkę i maszerowałem udając że idę przez parking całkiem przypadkiem.
"AŁUŁUŁUŁU ! Intruz zlokalizowany !" - zacząłem uciekać bo kilka sekund po tym jak zabrzmiał alarm z ładowni wylała się cała chmara kretów z Romusiem niosącym kapitana kretów na barkach.

- Łapać go kunwa ! Kunwa on ma mapę ! - krzyczał kapitan, zaraz potem przestałem go słyszeć, słyszałem tylko huki wystrzeliwanych pocisków z krecich strzelb plazmowych. Uciekałem jeszcze szybciej, biegnę sobie bijąc kolejne rekordy, najbardziej przykro mi się zrobiło że gdy uciekałem wyprzedziłem Usajna Bolta, tzn zrobiło mi się przykro bo jemu zrobiło się przykro że nie umie tak szybko biegać i to w dodatku w zbroi. Kontynuując ... Biegnę sobie i widzę ... Sektencja ! Stoi ubrana w białoniebieską sukienkę i się cieszy, pomyślałem że jak krety ją dopadną to zrobią jej krzywdę albo zjedzą drugie śniadanie, nie mogłem na to pozwolić !

Bum ! Krasz ! Brzdęk ! Wleciałem prosto w szybę ! Była tak doskonale wypolerowana że nawet jej nie zauważyłem.

Stop ! Coś jest bardzo bardzo nie tak, wpadłem do sklepu, przez szybę, to dlaczego wylądowałem na czymś miękkim ? Otwieram oczy i widzę, dwa pagórki, dotykam je palcem, są jak galaretka tylko że małogalertkowate.  Stwierdziłem że może spojrzę co jest za tymi dwoma pagórkami. Twarz, twarz azjatki, a pagórki to nie pagórki, to tzw. w pewnych kręgach "cycki". Przyglądam się z miłym uśmiechem azjatce gdy nagle zobaczyłem że ma coś dużego, czerwonego z białym środkiem na czole.
- O mój Boże! Masz ładunki wybuchowe na czole! - krzyknąłem i zacząłem szukać wzrokiem Sektencji, stała z otwartymi ustami i gapiła się na mnie, podniosłem się z azjatki i popędziłem w stronę Sektencji.
- Myth? Co ty tu... - Sektencja coś mówiła ale nie bardzo słuchałem co ma do powiedzenia, chwyciłem ją za rękę i w talii, zarzuciłem sobie na ramię i biegłem do drugiego wejścia po przeciwnej stronie sklepu.

Kosmiczne krety piraci byli coraz bliżej, byli jak fala, odcinali nam drogi ucieczki, jedyna jaka pozostała to ruchome schody, a jeszcze ekspedientka z bombą na czole i kasą na plecach krzyczała coś w stylu "tomejto potejto strawbery sukienka maderfakers !" - jak zapewne wszyscy wiedzą mam wysoko rozwinięte zdolności lingwistyczne, ekspedientka powiedziała "poczekajcie kochani moi, do sukienki jest kasa gratis". Niestety nie miałem czasu wrócić po gratis, ale stwierdzam że chodź z czymś dziwnym na czole to bardzo miła była. Wziuuuuuuum bach ! Spadliśmy ze schodów, ruchomych. Na szczęście nic się nam prawdopodobnie nie stało, bardziej żałuję tego kosza na śmieci w który wleciałem i który przeleciał przez barierkę i spadł prosto na jakieś porshe. Podniosłem Sektencje, chwyciłem za rękę i wybiegliśmy z centrum handlowego prosto na deptak.

Krety był coraz bliżej ! i było ich coraz więcej, mogliśmy biec tylko przed siebie, zbliżaliśmy się do drogi kończącej deptak gdy nagle zajechały nam drogę 3 czerwone ciężarówki ...

Co będzie dalej ? Czy kosmiczne krety piraci odzyskają swoją niezwykle cenną mapę ? Czy nabiją moją głowę na pal w pobliżu stawu dla kaczek ? Co wysiądzie z czerwonych ciężarówek ? To wszystko w kolejnym wpisie !

Piosenka dnia :
Dobranoc :)

4 komentarze:

  1. Przecież wiedzą co będzie dalej z mego wpisu! :D Śmiesz twierdzić, że kłamię? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. hohoho, czekam z niecierpliwością z ciąg dalszy.
    ;)

    OdpowiedzUsuń