piątek, 12 października 2012

Przygody: Eli Srebrna Strzała


- Cześć.
- Hela, Anthony - przywitałam się nowym słówkiem, które podłapałam od dość fajnej rasy kosmitów, a mianowicie Zaturis. Śmieszne stwory z długimi nosami jak u słoni, ale bardzo mądrzy. Myślę, że mają coś wspólnego z przemieszczaniem się galaktyki Andromedy nawiasem mówiąc.
- Musisz dziś lecieć na Ziemię. - oznajmił rzeczowym tonem - Mamy do złapania pewnego złodzieja...
- Złodzieja... - powtórzyłam jak echo. -Dlaczego nie dajesz mi większych zadań, Tony? To trwa już od dłuższego czasu. Czy coś się dzieje?
- Tak. Dzieje się. Z tobą.
   Spojrzałam na niego zbaraniała. Dobra...
- Jak to ze mną? - zapytałam z ciekawością w głosie.
- Tak. Od pewnego czasu knocisz każde zadanie. Psujesz renomę naszej firmy. Szef jest ostatnio na to bardzo cięty.
- Aha... czyli mam kłopoty tak?
   Nie odpowiedział. Patrzył najpierw jak zbity pies, a potem jego oczy przybrały wyraz stali. Zrozumiałam, że to zwykłe żarty nie są. Coś musiało być na rzeczy.
- Wiesz... I tak miałam odejść niedługo. Ta praca zaczyna mnie nudzić powoli - skłamałam gładko. Naprawdę ją lubiłam. Podróże po najdalszych zakamarkach kosmosu, ludzie, którzy potrafią więcej niż myślą, no i oczywiście istoty pozaziemskie. Marzenie, jakiego tylko zazdroszczą ci, co tak nie mogą. Ja miałam to na co dzień. Ale nie z własnej woli. O nie. Mój mentor mówił, że nie przypadkiem zostałam wybrana do tej pracy.
   Miałam siedem lat, gdy zostałam porwana z domu rodzinnego w moje urodziny. 30 maja 2001 roku pamiętam do dziś. Zawsze uważałam, że nie żałuję. Teraz również tak jest.
- Odejść? - zatkało go.
- Zgadza się, Anthony. A teraz przejdźmy do meritum. - Zawiesiłam głoś na chwilę. - Gdzie dokładnie? Za pomocą jakich środków? I dokładny rysopis złoczyńcy.
   Podał mi kartkę. Widniał na niej zwykły cwaniak. Nie dziwię się. Żadnych nowości ze strony szefa. Już mi nie ufano. Patrzyłam chwilę i kodowałam obraz w głowie. Przeczytałam wszystkie dane i poparzyłam na swojego kolegę po fachu.
- Dziś mam dla ciebie coś nowego. To Volkswagen Amnesia. Nigdzie indziej nie znajdziesz takiej bryki. Jest tylko dla ciebie dziś. Do testowania. Załatwiłem ci ją po znajomości. Wiem, jak kochasz samochody.
- E... dzięki... - bąknęłam szczerze zdziwiona. Patrzyłam na auto z rozmarzoną miną. Wyglądał jak zwykły Passat nowej generacji w czarnym kolorze. Na dodatek po tuningu. Ha. Ja to mam fart. Ale z deszczu pod rynnę...
   Chromowane felgi i niebieskie światła dopełniały widoku. Istna poezja dla oczu. Piękno w całej okazałości.
- Reaguje na ciepłotę ciała. Może osiągnąć 350 km na godzinę i specjalnie dla ciebie ma przyspieszenie nitro, czyli razem do 550 km na godzinę. Ciekawostka... Ten samochód lata i ma wyposażenie kosmiczne. Możesz nim spokojnie latać poza atmosferę ziemską.
- A ile w powietrzu...? - nie dokończyłam pytania. Odebrało mi mowę.
- Jeżeli się postarasz, to do 5 machów.
- Ile? - zawołałam zadziwiona.
- Do 5 machów. Wiem... Dla ciebie to pewnie mało.
- Wcale! Ta fura jest genialna!
   Nie pytając już o nic więcej wsiadłam. Chyba nie muszę mówić, jak bajeczna była w środku. Już dostała imię... Jak większość moich pojazdów.
   Nawet nagłośnienie załatwił... Anthony może był zgredem z zachowania, ale zdarzało się mu zapunktować u mnie inteligencją.
   Poleciałam na obrzeża Japonii. Nie pamiętam niestety nazwy tej wioski i złapałam Grubego Mańka, który w najlepsze pił sobie Drinka Złodziei nazwanego Manianą (pochodzi od najsłynniejszego z nich właśnie o ksywie Maniana).
- Maniek...! - zawołałam groźnie, pokazując mu kajdanki. Nie miał szans. - Do mnie!
   Posłusznie dał się ująć, a ja usadziłam go na tylnych siedzeniach.
   Nie było nic w tym dziwnego, że zaraz otrzymałam komunikat głosowy.
- Masz lecieć do osoby zwanej Astrogirl. Plany lotu już są wczytane w komputer pokładowy samochodu.
- Tak jest. - odpowiedziałam machinalnie i już mknęłam w górę. W powietrzu czułam się idealnie lekko...

***


   Wylądowałam na dachu jakiegoś budynku. Nie było trudno. W końcu tylu wylatanych godzin chyba nikt nie miał u mnie w służbie.
   Wyciągnęłam za fraki tego gnoja i podeszłam do okna. Otworzyłam... No ładnie. Strych. Nie ma co. Że też muszę robić coś takiego. Przez pewien czas myślałam, że ten tłuścioch się nie zmieści. Oczywiście puściłam go przodem... potem sama wśliznęłam się do pomieszczenia. Hm... Jak by tu... I nagle łup. Spadłam w dół razem z Mańkiem. Ciężar obojga musiał być zbyt duży chyba, że sufit nas nie utrzymał. Podniosłam się i otrzepałam z tynku i słomy i pewnie czegoś jeszcze...


- Hela... Szukam... a tak... AstroGirl. - odezwałam się dość wesoło.
- A no ja...
- To jest Maniek. Złodziej kosmosu... miałam go do ciebie dostarczyć...
- Super... - kiwnęła, kiedy postać zabrała się za zdejmowanie kaptura, a ja zdjęłam kaptur mojej kochanej peleryny. - Ale... Nie chciałabym marudzić, ale... czemu nie weszłaś drzwiami?
- Bo jestem tu moim VW. Ale ty mnie nie znasz... Jestem Eli...
Na twarzy dziewczyny odmalowało się lekkie zdziwienie. Pewnie nie spodziewała się tak młodej osoby.
- Twoim czym..?
   Wpadła w jeszcze większe zdziwienie, gdy powiedziałam jej o moim aucie.
- To samochód powietrzny marki Volkswagen - Wyjaśniłam prosto. - Najwyższej klasy, jaką tylko mogłam zdobyć. A sporo zrobiłam.
- Hmm... Tak podejrzewałam, że ci od Volkswagena są zdolni... - rzuciła lekko zdezorientowana - Nieważne... Mówiłaś, że kto to jest? Że co ukradł?
- To złodziej kosmosu. Czyli kradnie wszystko, co w kosmosie. a ja pilnuje żeby tacy jak on...
   Rozmawiałam spokojnie z rudą panną, a tamten nagle zniknął.
- My tu sobie gadu gadu...
Byłam wściekła. Totalnie zła na siebie. Astrogirl mówiła coś do mnie, a ja wpadłam w prawdziwą panikę. Samochód był tylko na testach...
- Cholera! Moja fura! - widząc nieme pytanie wyjaśniłam: - On... się... teleportował.
- Hmm. A ty? Umiesz?
   Znowu zapytała o coś, ale nie słuchałam. Myślałam teraz o tym, co dzieje się z moim mózgiem. I o tym, jak zginał...
- Musimy za nim gnać... To wszystko Twoja wina, Samuel.
- Samuel..? - buła już naprawdę skołaowana. Chyba była mocno zgubiona w tym, co się dzieje. Ja jednak nie za bardzo zwracałam uwagę na nią. Bardziej martwiłam się o siebie.
- Moja sprawa. Ty się w to nie mieszaj. Tylko teraz... jak do jasnej ciasnej mamy go ściągnąć... jestem bezradna.
- "Moja sprawa", "moja sprawa"... Rozwaliłaś mój dach... dobra, nie mój, ale pewnie byłby mój, gdybym spała u siebie... Rozwaliłaś mój dach i twierdzisz, że nie moja sprawa? A czyja?!
- Tylko i wyłączenie moja. Samuel to moja przeszłość... Z resztą nie za bardzo chlubna. Po prostu nie chcę mówić o tym. A teraz moja droga... Mamy do złapania grubego chama.
- Cham chamem, ale w takim razie po co do mnie leciałaś? Specjalnie, żeby go tu puścić i żebyśmy sobie za nim poganiały? I jeszcze ten Samuel... Wybacz, ale to się wszystko nie trzyma kupy.
   Co za... Jedyne określenie to denerwująca mucha.
- I on tak sobie zawsze znika?
- Nie ma czasu na bzdurne gadki, lola. Masz jakiś pojazd?
- "Lola"..? Lol... "Hela", "Lola"... Eeee... Nie mam pojazdu.
Co to za dziewczyna? Nawet własnego samochodu nie ma? Ciekawe, czy chociaż rower posiada...
- Wiesz, ja jestem taką mało techniczną superbohaterką - podrapała się po głowie. - Znaczy się latam samoistnie, ten... I trochę autobusami też... Mogę cię zanieść na rękach.
- To lecimy, gołąbku - szeroki uśmiech. - Lubie latać.
   Złapała mnie w pasie. Nie zbyt to było wygodne, ale ruszyłyśmy. Muszę przyznać, że latała szybko. Co chwila pokazywałam jej palcem drogę, jakby Ziemia była wielką mapą. Było ekstra. W życiu tak się nie bawiłam jak wtedy. Wiatr we włosach, owady w zębach... Dosłowny czad. Zmarszczyła nos. Chyba poczuła mój kochany siarczany zapach lepszy niż perfumy. Przynajmniej żadne komary na mnie nie siadały.
- Tak. To ja tak cuchnę - odparłam.
- Hmm. Wiesz, myślałam, że Maniek... A można spytać czemu? Wpadłaś jako dziecko do magicznego napoju czy cóś..?
- A co ja, Obeliks? Bardziej Maniek na niego wygląda.
- No dokładnie taką drogą szła moja dedukcja...
- Nie mówię, że to tajemnice. Nie chcę mówić o swoim prywatnym życiu w pracy.
   Dotarłyśmy. Byłam z siebie dumna, bo nie myślałam, że jestem aż tak dobrym nawigatorem.
- Korytarz Oficyny Spółki Złodziei Świata Ziemskiego - wyjaśniłam zwięźle. - Mam tu znajomych.
- Miło. - odpowiedziała i spojrzała niechętnym spojrzeniem.
   Pokazałam jej królestwo, które nie powinno być za bardzo odwiedzane. Melina złodziei...

4 komentarze:

  1. ha wreszcie piszesz :D genialne, tylko czemu rozwaliłaś dach AstroGirl? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ! To nie był mój dach, tylko dach przypadkowego szczęściarza, do którego zbłądziłam zagubiwszy się po anulowanej akcji ratowania rozpieszczonego Austriaka!
      I tak - genialne ;p

      Usuń
  2. OOo, nie wiedziałam, że Eli wróci.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to tak... Nie ja tylko ciężar. Gruby Maniek waży chyba z tonę. xD

    Nie wiedziałaś, bo zwykle nie mogę Cię złapać Sektencjo. Ale mam nadzieję, że wkrótce Coś jednak da się złapać ;)

    OdpowiedzUsuń