sobota, 1 września 2012

Sektencja, Dziennik Superdetektywa 1 września 2012 BAD WOLF

 Witajcie!
BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF BAD WOLF!
   1 września - Dzień Złego Wilka! Whovianie, świętujcie!
   A co jest w poniedziałek? Zapraszam na salę tortur!
   Dziś podam wam przygodę która spotkała mnie i moją znajomą. Ją możecie znaleźć też tutaj [ach, te reklamy... ;)]. Najpierw przeczytacie historię z jej punktu widzenia, a następnie z mojego. Miłego czytania!

                                                                                 ~

Stąd.
     Kucałam już od 4 godzin przy starym pniu drzewa... Zewsząd słychać było szepty Lasu a gdzieniegdzie nawet jakieś ruchy. na początku myślałam że to szmery zwierząt ale potem... coś było nie tak. Czułam to pod skórą. Głęboki oddech... jeszcze jeden. O mój świecie, co za odór. Zmarszczyłam nos. W Służbie trzeba było to wytrzymać. Muszę rzucić tą pracę.
   Smród siarki stawał się coraz mniej znośny...
   Nagle wzrosła przede mną postać. Czarny kaptur zasłaniał twarz ale nie oczy... Sparaliżował mnie strach. Już nie mogłam się ruszyć. Ledwo oddychałam.
- Witaj Elizabeth... - Dobiegł mnie metaliczny szept.
-Precz - ledwo wycharczałam.
- O nie... odejdę gdy zechcę.
- Czego chcesz?
- Twojej śmierci! - Warknął.
- Samuel... nie chciałam... - Do oczu napłynęły mi łzy. Teraz czułam tylko żal...
   Zaśmiał się szyderczo.
- Zginiesz...  - Na moich własnych oczach zniknął jak się pojawił. miałam dość.
   Ledwo się z tego otrząsnęłam, gdy usłyszałam niepokojący trzask. Odwróciłam się powoli... Ktoś szedł w moja stronę.
- Hej! Ty w krzakach! Wyłaź!
- Jak ty mnie zauważyłaś? - Zdziwiłam się.
- Cuchniesz jak zapałki! I co ty robisz sama w lesie o tej porze?! W ciemnościach czai się śmierć, ale to raj dla komandosów!
- Jestem Eli... Srebrna Strzała - pokazałam na łuk i kołczan. - Hm... szukam tu kogoś...
- Ahaa... Ja jestem Sektencja, superdetektyw. I... chyba się zgubiłam.
-  Więc to ciebie szukam. Pójdziesz ze mną. - Spojrzałam na nią krytycznie i poszłam przed siebie. - Były problemy z transportem?
- Szukasz mnie?! Super, ja trafiam niechcący do jakiejś głuszy, a ty mnie pytasz, czy były problemy z transportem? I dlaczego zachowujesz się, jakbyś mnie oczekiwała?
- Jesteś moją 'przesyłką'. Mam Cię przeprowadzić przez las i dostarczyć w wyznaczone miejsce - wytknęłam chłodno.
-C-co?! - Dziewczyna wyciągnęła lupę z płaszcza... Spoko. Będzie z nią trudno. Rozejrzałam się po lesie. Nadal coś było nie tak.  - O, nie! Nigdzie nie idę, dopóki nie dowiem się o co chodzi.
- Słuchaj... Sekcja czy jak ci tam było... To Las Dusz... Jeżeli chcesz ujść z życiem musimy stąd iść, a jeżeli chcesz tu zostać... Proszę bardzo. I tak miałam odejść z Międzygwiezdnej Floty Strażników.
- Las c-czego?
- Las Dusz moja droga... A teraz chodź. Teleportujemy się w czasie. Zmierzamy do bazy.
   Rozłożyłam koło i rzuciłam na ziemię.
- Stawaj. Zaraz tu rozpęta się prawdziwe piekło.
   Wyciągnęłam strzale i nałożyłam na cięciwę łuku. Patrzyłam na las...
- Szybciej dziewczyno! Stawaj. Oni zaraz tu będą.
-Jacy - oni?
- Koło! Już! Dobra...  A teraz ja... Przesuń się - popchnęłam nieogara i sama weszłam do koła. - Wyciągnij z kieszeni mojej peleryny zegarek. Taki na rękę. Z diamentami.
- Oo ten? - Zerknęłam.
- Tak. Ten.
   Przez Las przetoczył się potworny ryk.
- Cholera... Dobra przekręć trzecimi pokrętłem z prawej strony cztery razy, a pierwszym od prawej pięć razy. Tylko szybko.
- Która to jest prawa...? Dobra nieważne! Ha, gotowe!
   Kolejny ryk. Tym razem blisko. włosy rozwiał mi lekko wiatr. Czuło się w powietrzu zapach trupów. Fuj. Miałam ochotę zwymiotować.
- Zbliża się - powiedziałam cicho do Sekcji czy jak jej tam było.
-CO się zbliża?
- Upiór lasu.
- Aha, spoko. To dla mnie normalka, w końcu co rusz spotykam jakiegoś upiora lasu! Miałyśmy się przenieść w czasie!
- Wiem o tym... Sekcjo. - Spojrzałam na nią surowo.
- Sekcjo? Sektencjo! Zaraz możemy wylądować w sekcji robienia parówek czy innego mięsa, bo ty nas nie uratujesz!
- Dobra... Sektencjo. Mama chyba musiała cię nie kochać że dała ci to imię. Nieważne. Czekamy na energię. To coś w rodzaju fali jak na morzu łapiesz?
-Phi! Sama siebie tak nazwałam! Naprawdę mam inaczej na imię, ale to tajemnica superdetektywa! Niezbyt to łapię. Co mam w ogóle łapać?
   Zmrużyłam oczy. Już naprawdę denerwowała mnie ta dziewucha. Że też musieli wysłać właśnie mnie.
Poruszyły się drzewa.
-Szlak zaklęłam cicho.- Która godzina?
-Bo ja wiem? Nie mam... a. no tak. Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt.
- Dobrze... zamknij oczy - orzekłam dość smutnym tonem.
- Taa, a ty mnie rzucisz w łapska tych potworów. No co? Eh, dobra, oczy zamknięte. Widzisz? Bo ja nie.
- W porządku. Teraz słuchaj mnie uważnie. Co by się nie działo nie wolno ci otworzyć oczu. To ważne. A teraz licz od dziesięciu w dół.
-Ale czemu ja?
- Co... czemu ty? - Zrobiłam minę tak kwaśną że aż policzki bolały.
-No czemu ja mam liczyć?
- Bo ja muszę się skupić! Licz na głos... od... - czekałam jeszcze chwilę. - Teraz.
   Patrzyłam teraz w jeden punkt...
- Dziesięć...
   Ona tu nie może zostać. Leci sama.
- Dziewięć...
   Jak ja mam niby pozbyć się tego Upiora?! Chwila...
- Osiem... siedem...
-Lecisz sama Sektencjo. Pomogą ci tam.
-Co?!
-Licz... i słuchaj. - Zebrałam się w sobie. - Musisz lecieć sama. On już tu jest. Będziesz bezpieczna. Nic ci nie będzie a ja... Będziesz bezpieczna.
- Sześć... - Nic ci się tam nie stanie.
- Pięć... - Rauli się tobą zajmie. 
   Wyszłam z kręgu
-Cztery...
- Gdy doliczysz do zera naciśniesz tarczę.
-Trzy...
- Cześć Sektencjo.
- Dwa...
- Chyba się jeszcze spotkamy.
- Jeden... - stanęłam naprzeciwko lasu.
-Zero - Trzask. Nie było już jej. A ja zostałam z bestią sam na sam.

                                                                              ~

Stąd
 Chodziłam sobie po ogrodzie i kopałam jabłka. Jak piłkę. Nagle zauważyłam, że jakiś idiota położył jabłka, żeby kierowały się w stronę lasu. Postanowiłam złapać dręczyciela jabłek [odezwał się aniołek]. Gdy zapuszczałam się w las, robiło się coraz ciemniej i ciemniej... I się zgubiłam. Cholera, jak dookoła ciemności to niby jak się wydostanę?! Postanowiłam iść dalej przed siebie. I wtedy go zobaczyłam. Lśnił. I był fioletowy! Tak, wpadłam na jakiś portal. Oczywiście patrząc na wszystkie normy bezpieczeństwa sprawdziłam czy jest on zdolny do przenosin. Według mnie można to zrobić tylko w jeden, bardzo trudny sposób. Wskakując do niego  z wrzaskiem.
-Ałć! - Lądowanie nie było miękkie.
Okazało się, że portal chyba się zepsuł, ponieważ nadal byłam w lesie. Chociaż... chwila. Ten las był jakiś inny. Postanowiłam trochę się porozglądać. W ciemnościach.
Szłam i szłam i nagle poczułam... zapałki. Zapach zapałek. Zapałki w lesie. Ta historia raczej się dobrze nie skończy.
Usłyszałam szepty. A potem nastąpiłam na gałąź. Nie mogłam się ukrywać. Postanowiłam udawać, że mroczne lasy nie są ani trochę przerażające.
- Hej! Ty w krzakach! Wyłaź! - Wrzasnęłam na całą okolicę.
- Jak mnie zauważyłaś? - Jeszcze się pyta. Siedzi to to, takie rude dziewczę, włosy po pas, ale chwila... jest w  płaszczu tak jak ja! Na pewno ma dobre cechy!
- Cuchniesz jak zapałki! I co ty robisz sama w lesie o tej porze?! W ciemnościach czai się śmierć, ale to raj dla komandosów!
- Jestem Eli... Srebrna Strzała - pokazała luk i jakieś inne głupoty. - Hm... Szukam tu kogoś...
-Ahaa Ja jestem Sektencja, super detektyw - zdecydowałam, że jej powiem. - I... chyba się zgubiłam.
- Więc to ciebie szukam. Pójdziesz ze mną. -Co? Co? Co? - Były problemy z transportem?
- Szukasz mnie?! Super, ja trafiam niechcący do jakiejś głuszy, a ty mnie pytasz, czy były problemy z transportem? I dlaczego zachowujesz się, jakbyś mnie oczekiwała? - Co tu się u licha dzieje?
- Jesteś moją 'przesyłką'. Mam Cię przeprowadzić przez las i dostarczyć w wyznaczone miejsce - 'przesyłką'. To nie brzmi zbyt miło. Raczej krwawo.
- C-co? - Wyciągnęłam lupę. Jak chcesz dostać lupowego sierpowego, to wiedz, że ja się nie waham! - O, nie! Nigdzie nie idę, dopóki się nie dowiem o co chodzi.
- Słuchaj... Sekcja czy jak ci tam było... To Las Dusz... Jeżeli chcesz ujść z życiem musimy stąd iść, a jeżeli chcesz tu zostać... Proszę bardzo. I tak miałam odejść z Międzygwiezdnej Floty Strażników.
   Las dusz? Co on chcą mi duszę podpieprzyć? Popieprzyć? Cokolwiek? Co jest?
- Las c-czego?
- Las Dusz moja droga... A teraz chodź. Teleportujemy się w czasie. Zmierzamy do bazy.
   I rozłożyła na ziemii jakieś koło.
- Stawaj. Zaraz rozpęta się tu prawdziwe piekło. Szybciej dziewczyno! Oni zaraz tu będą.
- Jacy - oni?
- Koło! Już! Dobra... A teraz ja... Przesuń się - ha, najpierw mi każe włazić do koła, a teraz mnie z niego wywala? - Wyciągnij z kieszeni mojej peleryny zegarek. Taki na rękę. Z diamentami.
- Oo ten?
- Tak. Ten - I wtedy jakieś cholerstwo ryknęło na pół kosmosu.
- Cholera... Dobra przekręć trzecimi pokrętłem z prawej strony cztery razy, a pierwszym od prawej pięć razy. Tylko szybko.
- Która to jest prawa...? Dobra nieważne! Ha, gotowe!
   I o matko, jaki odór. Gorzej śmierdziało niż od Eli.
- Zbliża się - szepnęła.
- CO się zbliża.
- Upiór lasu.
- Aha, spoko. To dla mnie normalka, w końcu co rusz spotykam jakiegoś upiora lasu! Miałyśmy się przenieść w czasie! - Starałam się nie panikować.
- Wiem o tym... Sekcjo.
- Sekcjo? Sektencjo! Zaraz możemy wylądować w sekcji robienia parówek czy innego mięsa, bo ty nas nie uratujesz!
- Dobra... Sektencjo. Mama chyba musiała cię nie kochać że dała ci to imię. Nieważne. Czekamy na energię. To coś w rodzaju fali jak na morzu łapiesz?
-Phi! Sama siebie tak nazwałam! Naprawdę mam inaczej na imię, ale to tajemnica superdetektywa! Niezbyt to łapię. Co mam w ogóle łapać? - Ja jej dam Sekcję, łuczniczce jednej!
- Szlak! Która godzina?
-Bo ja wiem? Nie mam... a. no tak. Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt.
- Dobrze... zamknij oczy.
- Taa, a ty mnie rzucisz w łapska tych potworów. No co? Eh, dobra, oczy zamknięte. Widzisz? Bo ja nie.
- W porządku. Teraz słuchaj mnie uważnie. Co by się nie działo nie wolno ci otworzyć oczu. To ważne. A teraz licz od dziesięciu w dół. - Jakby mi się chciało.
-Ale czemu ja?
- Co... czemu ty? - I to ja jestem głupia, tak?
- No czemu ja mam liczyć?
- Bo ja muszę się skupić! Licz na głos... od... Teraz. - Eeeh.
- Dziesięć... dziewięć... osiem... siedem...
-Lecisz sama Sektencjo. Pomogą ci tam.
-Co?!
-Licz... i słuchaj. Musisz lecieć sama. On już tu jest. Będziesz bezpieczna. Nic ci nie będzie a ja... Będziesz bezpieczna. - What the, what the?
- Sześć... pięć... - Wyszła z tego kółka. -Cztery...
- Gdy doliczysz do zera naciśniesz tarczę.
-Trzy...
- Cześć Sektencjo.
- Dwa...
- Chyba się jeszcze spotkamy.
- Jeden... zero.
   I huknęło. Maskara. A potem poczułam pod sobą beton, ponieważ, jak to mam w zwyczaju, wywaliłam się.

   Resztę dodam w najbliższym czasie, postaram się jutro, bądź też - dzisiaj!

Miłego dnia!

5 komentarzy:

  1. ojej ciekawe co się stanie i gdzie trafisz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju! Ale fajne!! :D Czekam na ciąg dalszy :)

    PS. Ukradłyście mi kolorek :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ukradłyśmy, tylko nie miałam jakiego wstawić, a tak głupio by wyglądało w jednym kolorze ;D

      Usuń
  3. No, kolorki w znajomym stylu. Mam nadzieję, że Goosy jakoś to przetrzyma, skoro za to ma co czytać ;)

    Ale nakręciłyście XD Zobaczymy co takiego uda ci się odkryć, Super Detektywie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak widać miło mi to czytać xd. Moja ręka i Sektencji. Tak To Ja Eli Srebrana Strzeła !!!!!! :D :D

    OdpowiedzUsuń