niedziela, 16 września 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik Superbohaterki 16.09.2012 Niedziela

Noc. Godzina 2.15 a ja znowu nie mogę spać. Kolejny raz przekręcam się z boku na bok i myślę o wszystkim i zarazem o niczym. Nagle usłyszałam gdzieś niedaleko krzyk a wręcz przeszywający pisk. Szybko przebrałam się w kostium, stworzyłam skrzydła i poleciałam w miejsce z którego dochodził ten krzyk.

Gdy doleciałam na miejsce zjawiłam się za późno. Pierwsze co zobaczyłam to wielka kałuża krwi i na jej środku dziewczyna, która wyglądała dziwnie znajomo. Rozejrzałam się, nagle przyjechała policja
- Stój, nie ruszaj się - krzyknął policjant ( nie, niestety to nie mój znajomy ) - aresztujemy cię za morderstwo
- Odłóż to młody - powiedział starszy glina - nie widzisz że to Ksena, ona nie zabija tylko nam pomaga a szefostwo wbija nam do głowy głupoty że to ona i jej podobni są tymi złymi
- Dziękuję panu, kto was wezwał?
- Jakaś starsza kobieta, jak zwykle że cisza nocna jest zakłócana, myślała że znowu jakaś impreza się tu odbywa
- Ehh, rozumiem. Ale zaraz co do... - i zobaczyłam na ścianie napis "Przyjdź do mnie Aniele Śmierci" i jak się pewnie domyślacie napisany krwią, następnie spostrzegłam kartkę w ręce tej dziewczyny. Musiałam się zmusić by do niej odejść i wyjąć tę karteczkę
- Szefie ona niszczy dowody
- Milcz, ona rozwiąże tę zagadkę i dorwie drania który zabił tę biedną dziewczynę
"Bądź o 3 nad ranem w jaskini z której uciekłaś po otrzymaniu daru". Tyle. Bez podpisu. Pierwsze co mi wpadło do głowy to to iż profesorek znowu zwiał, ale gdy zadzwoniłam do Mythinków które strzegą celi profesorka powiedziały mi że on nadal siedzi zamknięty w swojej celi. Nie pozostawało mi nic innego jak udać się na to spotkanie.

Leciałam znowu w to miejsce od którego tak chciałam uciec i o nim zapomnieć, ale muszę się dowiedzieć kto zabił tę dziewczynę.

Kiedy znalazłam się już na miejscu nikogo tam nie było. Rozejrzałam się. Nagle z najmroczniejszego punktu jaskini wyłonił się chłopak na oko 20 lat w czarnym płaszczu z kapturem i nagle zmienił postać w kostuchę i znowu stał się młodym mężczyzną.
- Witaj Aniele Śmierci - przywitaj się ze mną jak gdyby nigdy nic
- Czy to ty zabiłeś tę dziewczynę - od razu na niego naskoczyłam
= Oczywiście, przecież widziała cię w pełnej formie jako Anioła Śmierci a ja jestem Żniwiarzem to moje zadanie, zabierać tych którym się objawiłaś
- Że niby co? Jest wiele osób które mnie widziały w pełnej formie ( czyli ze skrzydłami i mieczem ) chcesz ich wszystkich zabić?
- Jeśli trzeba. Oczywiście twoi przyjaciele przeżyją ponieważ mam wobec nich plany
- Jesteś chory.
- Można tak powiedzieć. To wszystko twoja wina. Gdy profesor stworzył swojego wymarzonego Anioła Śmierci pomyślał że zawsze w przepowiedniach jest on w parze ze Żniwiarzem i oto jestem.
- Ja się o to nie prosiłam, ale jeśli trzeba to zniszczę i ciebie jeśli ludzie mają ginąć
- Ooo i niby jak to zamierzasz zrobić?
I wtedy stworzyłam miecz
- Myślisz że jak mi się objawisz w pełnej formie to będę musiał się zabić? O nie mnie to nie dotyczy
Tylko uśmiechnęłam się do niego i rzuciłam się do ataku a on w podobny do mojego sposobu stworzył wielką kosę
( jak ta tego, nawet podobnie wyglądał ) i rozpoczęła się walka. Cios za ciosem ja obrywałam a on jakby nie czuł tego bólu mimo iż rozwaliłam mu całe lewe ramie. Pojedynek trwał i trwał ja byłam coraz słabsza, z tego co zauważyłam on także, prawdopodobnie wykorzystał wiele energii na ciągłe przemiany ponieważ gdy byl w postaci Żniwiarza moje ciosy nic mu nie robiły a kiedy był człowiekiem za każdym razem obrywał coraz bardziej. W pewnym momencie spostrzegłam że ma on bardzo słabą już lewą gardę od rany którą mu wcześniej zadałam. Wykorzystałam to i atakowałam go najpierw w prawą stronę aby nagle zaatakować od lewej i poskutkowało. Mój miecz przeszył go.

Upadł. I nie mógł się podnieść. Podeszłam do niego gdy nie miał już energii utrzymywać swojej broni.
- Jak mogłaś?... Mieliśmy być jednością... Ty miałaś... ukazywać się ludziom... a ja... miałem zabijać ich... taki był plan profesora... obiecał mi to...
- Nie trzeba było ufać wariatowi który na tobie eksperymentował
I odeszłam. Słyszałam jeszcze jego krzyk abym go nie zostawiała bo boi się tego co jest dalej. W sumie ja także bym się bała. Przecież każdy boi się tego czego nie wie. A raczej nie wiem co jest po drugiej stronie... raczej.

W drodze do domu ciągle zerkałam na moje ręce czy nie została na nich krew. Na szczęście nie, ale po powrocie i tak od razu się umyłam i postanowiłam o tym zapomnieć. Cały dzień usiłowałam zachowywać się normalnie, na szczęście nikt nic nie zauważył. Ale ja wiedziałam że coś jest nie tak i mimo wszystko ciągle widziałam ten obraz, ale przy wszystkich się uśmiechałam. Tak mi minął cały dzień, na udawaniu że nic się nie wydarzyło. Ale to nic, będzie dobrze. Trzymajcie się :*
A tu dla was mały słodki tygrysek by nie smutać się tym co mnie się przydarzyło

5 komentarzy:

  1. O rajciu O.o Krew, wszędzie krew. I jak ty ich wszystkich pokonasz? :(

    A tygrysek jest piękny <pocieszacz>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na szczęście zostało tylko 4 zmutowanych takich jak Żniwiarz, tylko jeszcze ich nie spotkałam.

      Usuń
  2. A mnie ten Żniwiarz Grella przypomina :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezły kosiarz :D powodzenia z dalszymi przygodami ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. 41 year-old Web Designer III Margit Rewcastle, hailing from Dauphin enjoys watching movies like "World of Apu, The (Apur Sansar)" and Creative writing. Took a trip to Quseir Amra and drives a Diablo. przeczytac, co powiedzial

    OdpowiedzUsuń