sobota, 29 września 2012

Artoooooor, Dziennik Superbohatera, 29.09.2012

Witam...<puka w monitor>. Jest tu kto? O, świerszcz na widowni jeszcze czekał na wpis, więc niech powie pozostałym, że już jest :) Przepraszam za tak długą przerwę, następny wpis na pewno będzie szybciej. A co zdarzyło się przez ten czas? W sumie niewiele...najwyżej 5 razy uratowałem świat (przez dobiegnięcie do patelni, zanim obiad zaczął mi się przypalać) i stwierdziłem, że N nie może być równe NP, bo to pierwsze ma jedną literkę, a to drugie dwie. Poza tym ocaliłem linię tramwajową numer 10 w Szczecinie...ale po kolei.

Tym razem pobudka była krótka i bolesna:
-DRRRYŃ, wstawaj!
-<ŁUP> <BĘC> <TRZASK>
Tak, budzik potrafi mocno przyłożyć. Zwłaszcza, jeżeli jest nim mój tajny informator, Zając "Terminator" Poziomka.
- WSTAWAJ, do poziomki jasnej!
- cośśśsię...
- WSTAWAJ, ważna wiadomość!
Leniwie przeciągnąłem się, potrącając przy okazji sznurek uruchamiający ukryte kowadło przy suficie. Gdybym nie zapomniał powiesić go OBOK, a nie NAD własnym łóżkiem, byłoby jeszcze lepiej...ekhm...no dobra, wykonałem szybkie:
git checkout Castle
przywracając zamek, pokój, a przy okazji siebie, Poziomkę i sąsiadkę z naprzeciwka do ostatniego zapisanego stanu (za co do dziś jest mi wdzięczna, bo nie musiała się rano od nowa czesać). Od Poziomki dowiedziałem się, że odkryto bogate złoża ropy naftowej i galaretki pomarańczowej, na które chrapkę miał król Nieznanokrólestwolandii i zbierał całą swoją armię (misja: dać łupnia, kryptonim:"dać łupnia"). Co gorsza - ktoś w Gruzji skasował sobie świat Minecrafta, który teraz trzeba było odzyskać (misja: "Mine", kryptonim: "craft"). I jakby tego było mało, na szczecińskie tory miał wrócić tramwaj numer 10.

No to już było wiadomo, że opuszczę Ziemie Afiniczne i udam się do Outernetu. Tak, to ta dziwna kraina, w której pętla oznacza koniec trasy tramwaju, świat nie składa się z sześcianów, a Słońce...nie jest kwadratowe*. Powariowali ci ludzie.

Ale najpierw poszedłem do restauracji "U kernela", która oferuje wyjątkowe jak na Ziemie Afiniczne menu. Kelner..kernel? powitał mnie od razu:
-Mamma mia, Artoooooor, bella okazija, czym mogę słuzić? Mamy tu wyborne usługi, piiieczone w WDM! Polecamy operacjeee wejścia/wyjściaaa w sosie pieczarkowyym, ACPI na ostro i cudowne, kruche GDI, mamma mia, spróbuj...

Poprosiłem o operację wejścia-wyjścia w łagodnym sosie USB 2.0. Chwilę później serializowałem się i mknąłem kablem...zaraz, ale dlaczego do drukarki? Nie...(przepraszamy za usterki), auć, jak mu (przepraszamy za usterki), to się (przepraszamy za usterki)! W każdym razie byłem na zewnątrz, a tuż za mną, na drugiej kartce Affine Gun. Nikomu nie polecam bycia spłaszczonym 300 razy na kartce papieru. Tym bardziej nie polecam bycia spłaszczonym na kartce papieru obok palącej się świeczki. AUĆ, parzy! Dobra, jeżeli ustawię w Affine Gun odpowiednie przekształcenie, to przywróci mnie do pierwotnego kształtu i będę uratowany! Oczywiście ustawiłem sobie bezpieczne hasło pozwalające zdalnie uruchomić broń. Oczywiście dla bezpieczeństwa nie zapisywałem go nigdzie , nikomu go nie podawałem...ba, nawet sam go nie zapamiętałem! Hmmm, Houston, tenemos un problema. Zaraz, to musiało być coś w rodzaju "oooooo!", albo "CiastoFrancuskieZJabłkiem". Niestety ani te, ani nawet poetyckie "dupa17" nie zadziałało.
- Fork (przepraszamy za usterki, kwa kwa i kompilator) mać!
Z okolicy broni rozległo się "Uwierzytelnienie poprawne!". No tak, to hasło mogłem znać tylko ja. Najważniejsze, że mogłem już wypowiedzieć zaklęcie "R:={[x,y,z]->[x',y',z']: x'=5x && y'=5y && z'=300z}; R(Artoooooor); ", broń wystrzeliła, a ja wróciłem do swoich normalnych rozmiarów i oderwałem się od powierzchnii kartki.

Do samego Szczecina postanowiłem (auć!) pojechać pociągiem (auuu!). Kiedy dotarłem na miejsce, okazało się, że...linia 10 zniknęła! No nawet zamiast numeru był napis "byłam ale sobie pojechałam". Zrobiłem szybkie rozeznanie, a potem skontaktowałem się z Tajnym Informatorem w Tajnej Bazie Szczecin (tak tajnej, że absolutnie nie mogę powiedzieć, że jest mobilna, a już na pewno nigdy nie ujawnię, że mieści się w autobusie numer 73 na miejscu za oknem). Wiedzieliśmy, że tramwaj numer 10 kontaktował się z podejrzaną drezyną i linią energetyczną w parku przy ulicy Parkowej. Linia na przesłuchaniu w końcu zaczęła sypać - iskrami i informacją, że Lord Error postanowił zaatakować...ech, znowu?

Z pingiem 20min (bo na piechotę) znalazłem się we wspomnianym parku. Wytężyłem wszystkie pary oczu (znaczy - swoje i Poziomki), ale wszystko było normalnie - ani śladu po 10.
Przewinę fragment, w którym rekurencyjnie podzieliłem sie na 2^1024 wątków, przeszukałem Szczecin i w końcu znalazłem ten tramwaj. [>>]. Długo oczekiwana dziesiątka!
Uznałem, że ratowanie świata może chwilowo poczekać i wsiadłem. Gumieńce, Kwiatowa, o, a następny przystanek nazywa się "Dopadnę cię, Artoooooor!" Heh, nazywają moim imieniem przystanki... Hmmmm, ale początek jest lekko zastanawiający... postanowiłem sprawdzić, kto siedzi w kabinie motorniczego - najwyżej powiem, że jestem kanarem i zgodnie z nowymi przepisami motorniczy też musi posiadać bilet. A gdyby kierował nim ten jegomość...

Spodziewałem się szybkiej akcji w stylu "Wysiadaj, albo wpakuję w ciebie cała dyskografię Justina Biebera!", ale NIECO się zdziwiłem, kiedy zamiast raczej małej kabiny zobaczyłem dużą, półokrągłą salę. Wyglądała jak scena jakiegoś teatru. W centrum znajdowało się dziwne urządzenie, przy którym KTOŚ majstrował. Kiedy ten Ktoś nacisnął przycisk, dało się usłyszeć przytłumione "następny przystanek: Plac Kościuszki", całą salą szarpnęło i tramwaj (chyba) ruszył.
- no to teraz czas zapewnić im prawdziwą adrenalinę!

Ten demoniczny głos nie mógł należeć do nikogo innego...z części dla pasażerów rozległo się (powiedziane tym samym głosem, który zapowiadał przystanki) "zaraz wszyscy zginiecie", a co gorsza..."Proszę przygotować bilety do kontroli"! To nie mogło mu ujść płazem.
- a z tobą dopiero się policzę - i tym razem nie zapomniał o "HAHAHAHA!"
KTOŚ się odwrócił w tym samym momencie, w którym strzeliłem z Affine Guna.
- myślałeś, że dam się nabrać na takie sztuczki?
Lord Error wywołał szybkie mprotect i straciłem prawo wykonania w tym kawałku pamięci. Affine Gun pokazał mi język a potem komunikat o błędzie. Na dodatek ten kompilator jasny sam przyznał sobie prawa do odczytu i skopiował mój affine gun. 2 razy.
- I kto tu jest...tym....no...nieważne, już po tobie!
Wystrzelił,ale prawie równocześnie...
- Psssik! Tylko nie ten kocur!
Zza jakiegoś rogu wyskoczyła mysz, a za nią czarny kot, prawdopodobnie z gatunku Mruczkus Myszłołovus Narvanus. Mysz prześlizgnęła się pod Lordem Errorem, a kot skoczył za nią. Trafiony w powietrzu z affine guna powiększył się, przekoziołkował 3 razy w powietrzu (komisja dała 4x10 punktów), wytrącił Lordowi oba affine guny z rąk i wylądował wraz z nim na konsoli tego dziwnego urządzenia na środku sali. Kot zamiauczał i odszedł obrażony, nadepując przy tym na mprotect. Sam szybko wziąłem oba affine guny.
-Teraz pobawimy się w Kill Billa!

Strzeliłem mu 3 transformacje pod nogi, a za chwilę potem czwartą w pianino stojące kilka metrów dalej. Konkretnie - przemieściłem je. Konkretnie - nad Lorda Errora. W sumie szkoda, to było bardzo ładne pianino.

Uwolniłem motorniczego, nakarmiłem kota i wyszedłem z tej nieco dziwnej kabiny na arenę Circus Maximus w roku 200 p.n.e., ufffff... What the struś?! Nie czas było na wyjaśnianie sytuacji, bo wypadlem z tramwaju, a właśnie trwał wyścig rydwanów. Stwierdziłem, że olimpiada już mi wystarczy, że jednak kupię ten bilet i w ogóle WRACAM DO TRAMWAJU, AVE CESAR.

Jeszcze raz wyjrzałem na zewnątrz, żeby zobaczyć, czy to nie było przepracowanie, albo przypadek zwany śvirus totalus, ale przejeżdżający rydwan nie pozostawiał wątpliwości. Chwilę potem drzwi się zamknęły, a kiedy otworzyły się ponownie, znalazłem się w jakiejś zajezdni w Szczecinie. Uffffff...chyba czas na super-urlop, najlepiej w Registry Mountains.
A jak wiadomo, Lord Error nie przejął więcej tego tramwaju, który teraz jeździ sobie w najlepsze!
C.D.(może) N.
Wróciłem do domu i posłuchałem:

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ooo, coś się święci... XD

      Usuń
    2. Na tym pytaniu wszystkie moje 'o' zmieniły się w ':o', a potem w ':O' i w końcu w ':D'. Więc chwilowo jestem Art:D:D:D:D:D:Dr
      Ba, ja już nadaję nazwy miejscom na wyspie, na którą zagnał mnie bezlistosny i nieprzewidywalny generator map, kiedy uciekałem z pewnego dziwnego świata... zwie się Reality, czy jakoś tak.

      Usuń
    3. Ja też nadaję nazwy miejscom, tak to ładnie na tabliczkach wygląda :D

      Usuń
    4. Jak znowu zacznę w to grać, zamierzam otworzyć The Void Railways, a poza tym...a nie powiem :]

      Usuń