czwartek, 23 sierpnia 2012

Skeshwacom: Kroniki Komputerowych Światów Eksperymentalnych - 23.08.12

Jeszcze nigdy tu nie byłam. Całkowite pustkowie. Wokół mnie nie było nic poza popękaną ziemią i błękitnym niebem.
- Uważaj! - usłyszałam za swoimi plecami i po chwili ktoś się na mnie rzucił i przygwoździł do ziemi.
- Ej! Schodź ze mnie - zawołałam spychając jakieś ciało z siebie. Ale ciało się nie poruszyło, tylko nadal na mnie leżało. Skąd on się wziął? Sekundę temu nic nie widziałam, stałam sama.
Po chwili usłyszałam trzask i moje oczy zalało jakieś bardzo mocne światło. Wypływało z góry.
- Nie patrz w nie - usłyszałam ten sam głos przy moim uchu. Ale nie mogłam się powstrzymać, było za bardzo hipnotyzujące. Wpatrywałam się w niebo jeszcze bardziej.
Po chwili zamiast światła widziałam obrazy. Najpierw rozmazane, potem wszystko zaczęło się wyostrzać. Jakiś starszy panchodził po jakimś wielkim pokoju z jakąś maszną. Miał długą brodę i wyglądał na zdenerwowanego. Po chwili przestał chodzić i zwrócił się do jakiegoś ciemnowłosego chłopaka stojącego do mnie tyłem. Coś do niego mówił, ale nie słyszałam co. Miał bardzo zdenerwowaną minę. Chłopak mu coś odpowiedział pochylając głowę - jakby przepraszał. Starszy był najwidoczniej na niego zły. Mówiąc wskazał na mnie, jakby na obiektyw kamery przez którą to wszystko oglądałam. Młody chłopak odwrócił się i podszedł do obiektywu. Pogłaskał go z troską na twarzy i nagle odwrócił się do starszego z wyrazem determinacji na twarzy.
- Nie patrz w nie! - znowu usłyszałam głos. Tym razem posłuszne zamknęłam oczy.

- Musimy ją stamtąd wyciągnąć! - usłyszałam normalnie, nie w myślach, krzyk Petera - Coś jest nie tak !
- Sam widziałeś. Nie możemy ze świata. Musi przejść do rozmowy z nami.
O tak? - zapytałam w myślach.
Veruca! - Sayer teraz już był w moich myślach. - Wyciągamy cię. Coś się dzieje z Machiną.
Czekajcie. Dajcie mi kilka minut jeszcze w świecie. Musze sprawdzić parę rzeczy.
Nie! - teraz usłyszałam w myślach i głos Petera - Nie możemy tak ryzykować! Musisz nam powiedzieć co jest...
Ale miałam własne plany.

...źle.
- Tak, wiem że jest źle - powiedziałam do ciała leżącego na mnie. Nie patrzyłam już w niebo.
- Co? W każdym razie... Zaraz się skończy.
I zgodnie z tym co powiedział znowu usłyszałam trzask i światło zaczęło zanikać. Po jeszcze minucie ciało wstało ze mnie i wyciągnęło rękę by pomóc mi wstać. Skorzystałam. Otrzepałam się z ziemi, na którą mnie rzuciło ciało.
W końcu mogłam się przyjrzeć mojemu... pewnie każe nazywać się wybawcą.
Miał dość długie blond włosy, zebrane w kucyk. Oczy miał piwne a ubrany był w dżinsy i białą koszulę. Tak, była nadal nieskazitelnie biała, nawet po rzuceniu się ze mną na ziemię.
- Hej! Co to miało być! - zawołałam do niego, bo zauważyłam że zaczął się oddalać.
- Nic. - odpowiedział - Zapomnij o tym. To normalne.
- Nie. To nie jest normalne. Niebo nie może się rozdzielić i pokazywać obrazów! - wrzasnęłam
Zawrócił i podszedł do mnie. Zbliżył swoją twarz do mojej tak, że przy każdym słowie czułam jego oddech.
- Mogłem cię tam zostawić samą. Gdybyś nadal stała w miejscu wypadłabyś do Międzyświata. Tam nie ma nic! Nie żyłabyś! Powinnaś teraz dziękować na kolanach. Ale ja tego nie chcę. Masz po prostu o tym zapomnieć. Zrozumiałaś?
I nie czekając na moją odpowiedź odszedł.
- Kim jesteś? - zawołałam za nim
On tylko się odwrócił z tajemniczym, ale niezbyt przyjaźnie wyglądającym uśmiechem. I szedł dalej.
Spojrzałam na niebo - znowu niebieskie.
- Ale co to... - krzyknęłam chcąc go zapytać, ale nagle przerwałam. Jego już nie było.Nawet malutkiej sylwetki w oddali. Co to miało być?!
Zamknęłam oczy.

Dobra, załatwiłam co miałam załatwić. Już możecie mnie wyciągnąć.- pomyślałam z uśmiechem.
Chwila rozjarzonego Światła i już otwierałam drzwiczki Machiny.

- Nigdy. Więcej. Tego. Nie rób. - powiedział wkurzony jak widać na mnie Peter gdy juz wyczołgałam się z dziury.
Sayer dodał po chwili:
- Nie możemy cię wyciągać ze światów gdy duszą i umysłem jesteś w świecie - musisz być w tym jakby... międzyświecie. Spróbowaliśmy. Od razu do twojego wejścia do świata - czyli wtedy gdy przyszedłem - kazałem Naal'owi cię wyciągnąć.
- Więc zaczęliśmy. Wpisujemy polecenia, a Machina zaczyna się świecić. Ale ty nie wracałaś, nadal nie mieliśmy cię na odczytach. Gdy ja próbowałem pracować, Sayer na mnie nawrzeszczał. Ale to ja musiałem go przeprosić.
- A potem podszedłeś do Machiny i pogłaskałeś jej drzwiczki z troską - powiedziałam.
Peter popatrzył na mnie.
- Ja... eee... Tak. Ale skąd to wiesz?
- U was Machina się świeciła, tak?
- Nie, tylko drzwiczki.
- U mnie też nie obyło się bez dziwactw. U mnie w świecie... rozpadł się świat. Widziałam to wszystko z perspektywy drzwi w pęknięciu które szło przez niebo.
- To szalenie interesujące... - rzekł w zastanowieniu Sayer - Jak myślisz, Peter? Czy to była wina usterki machiny...
- Czy waszych prób wyciągnięcia mnie z miedzyśwaita. - dokończyłam.
- Trzeba będzie to sprawdzić - nadal zamyślony mówił Sayer. - Zaprowadź Verucę do jej pokoju. I tym razem naprawdę ją zaprowadź.
- Julek ci powiedział, tak? Kiedy? - zapytał Peter udając wkurzenie.
- Gdy głaskałeś i przemawiałeś do drzwiczek, że "zaraz ją wyciągniesz" - Sayer wyszczerzył zęby do nas.
Peter pokręcił głową i popchnął mnie lekko w stronę drzwi dają do zrozumienia, że idziemy.

3 komentarze:

  1. może ten chlopak to jakiś strażnik tamtego świata? Przynajmniej tak zgaduję, takie mam dziwne rozumowanie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. WoW... Lubię rzeczy, które muszę czytać bardzo powoli i ostrożnie :D Wygląda na to, że oni tam w tych międzyświatach mają jakąś wiedzę o tym, co się co jakiś czas dzieje z niektórymi osobami, które maszyna wybiera... Masakra, że tak się wyrażę.

    OdpowiedzUsuń