czwartek, 2 sierpnia 2012

Myth, Dziennik Superbohatera 02.08.2012r Czwartek

Słońce już przebijało chmurki, ptaszki ćwierkały, ogólnie wszystko było takie spokojne, nagle nad nami przeleciał biały kruk, sekundę później żuraw budowlany zrzucił betonowy kloc na ziemię odcinając nam drogę, zaczęliśmy biec w przeciwną stronę ale przed nami opadł kolejny kloc... byliśmy uwięzieni między blokami i dwoma betonowymi klocami. Nagle z dachów bloków wystrzelone zostały harpuny i zaczepiły o przeciwne strony bloków. Z bloków zaczęły zeskakiwać dyniogłowi żołnierze, wszyscy dobrze uzbrojeni z dziwnym przekonaniem że zaraz nas rozstrzelają.

Spojrzałem na Amelię usiłując jej przekazać moim wzrokiem "cholera zapomnieliśmy kupić ogórków" ale ona przymrużyła oczy i skinęła głową dodatkowo ściskając mocniej trzymany w ręce rapier, zapomniałem że to chora psychicznie psychopatka, chciałaby pewnie zaatakować od razu bez przemyślenia taktycznego puntu starcia, przewaga wroga 40 do 1, użyłem wrodzonej inteligencji, krzyknąłem :
- Rozbrajamy się ! - krzyknąłem i rzuciłem miecz na ziemię, ona intuicyjnie zrobiła to samo
Krzyknąłem że teraz odepnę pas z granatami, cały czas do nas celowali, nie było jak ich zaatakować najmniejszy fałszywy ruch i wystrzelali by nas jak te tabliczki do strzelania na strzelnicy. Chwyciłem za zawleczki od dwóch granatów, odbezpieczyłem je i gdy zaczęły tworzyć ścianę dymu odrzuciłem przed siebie. Doskoczyłem po miecz, zerwałem się na równe nogi, wskoczyłem na maskę pobliskiego samochodu, potem na jego dach i z wyskoku wbiłem ostrze w głowę dynigłowego, słyszałem strzały ale na szczęście żaden mnie nie ranił, miałem nadzieję że Amelii nic nie jest. Płynnym ruchem przeturlałem się i ściąłem głowę kolejnemu, dobiegłem do kolejnego zanim zdążył mnie zauważyć, odbiłem się, obróciłem się i wbiłem się w niego plecami przygniatając go do samochodu i jednocześnie wbijając ostrze w jego brzuch, wyrwałem z jego martwej już macki karabin wydałem z siebie dziki bojowy okrzyk bitewny (coś w stylu "AAaaarrraaarrrraaaaa zjeeeeeeeeeeem waaaaaaaaaaaaasze nerkiiii Arararararrarrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrra !!!!!!!!", próbowałem strzelać z karabinu ale się zaciął więc rzuciłem nim w dynigłowego i chyba go zabiłem, albo zginął na zawał od mojego dzikiego bojowego okrzyku bitewnego. Chwyciłem za granaty odłamkowe i rzuciłem w kilka najbliższych grupek, dobiegłem do jednego z niedobitków, powaliłem go i wbiłem miecz w jego szczęki, zajęczał jak kolczykowana krowa (prawdę mówiąc w życiu krowy nie widziałem ani tym bardziej kolczykowania takowej). W dymie zobaczyłem kilka postaci myślałem że to kolejna grupka więc rzuciłem ostatnim granatem,  nagle usłyszałem :

- Myth ! Idioto ! to ja ! - a potem wybuch, liczyłem że nie zabiłem Amelii. Nie mogłem stać bezczynnie bo już otoczyło mnie kilku dynigłowych, wziąłem rozbieg, ślizgiem niczym saneczkarz bez saneczek prześliznąłem się między nimi przecinając im jednocześnie nogi moim mieczem, potem chwyciłem jednego robiąc z niego żywą tarcze. Było tak jak się spodziewałem dyniogłowi strzelali do swojego, więc po kilku sekundach z mojej żywej tarczy został tylko śluz, zdążyłem zabić kilkorgu, potem wskoczyłem jednym susem na dach samochodu, od razu potem wykonałem salto w tył i jednym cięciem zabiłem trzech dynigłowych, uniknąłem strzału jednego z nich i rzuciłem w niego mieczem. Rozejrzałem się, nie widziałem już dyniogłowych, w razie czego z czujnością detektywa podczas detektywistycznych prac mających na celu zdobycie detektywistyczną wypłatę za detektywistyczne usługi które wymagały niezobaczenia przez inne osoby, podszedłem i wyciągnąłem miecz z zabitego przed chwilą dyniogłowego.

Nagle jeden z nich naskoczył na mnie, zaczął próbować odciąć mi dopływ powierza, był wyjątkowo silny próbowałem go zrzucić ale strasznie mocno się trzymał i nie mogłem go chwycić żeby go zwalić, już niemal opadałem z sił gdy nagle poślizgnąłem się na resztkach zmiażdżonej głowy jednego z dyniogłowych i upadłem na plecy, monstrum mnie puściło, chciałem się doturlać gdy nagle to coś wskoczyło na mnie, usiadło okrakiem przycisnęło do ziemi, niemal czułem na twarzy jego oddech, jedno nie dawało mi spokoju, jego skóra była miękka i delikatna, a wszystkie dynigłowe potwory mają twarde i chropowate kończyny. Dym zaczął się rozrzedzać, to Amelia ! leżała na mnie, sekundy dzieliły ją od wbicia we mnie jej sztyletu, spojrzała na mnie z lekkim zmieszaniem.

- Amelio, zejdź proszę- powiedziałem, zrobiła taki jakby dziwny uśmiech i zsunęła się ze mnie, wstaliśmy rozglądając się dookoła, zbliżyłem się do niej, dym słabł coraz bardziej, wyszeptałem jej do ucha - Na dachach zostało dwóch, reszta nie żyje- widziałem jak skierowała wzrok w kierunku dachu, dym już praktycznie rozpłynął się w powietrzu, zauważyłem w jej kryształowych oczach jak dynigłowi zbierają się do oddania strzału, szybko zasłoniłem ją swoim ciałem pozwalając się trafić, wtedy Ameli chwyciła za dwa pistolety przypięte do mojego pasa i odstrzeliła głowy obu dynigłowym. Amelia ciężko oddychała, widocznie się zmęczyła, rozejrzałem się po okolicy, nie za bardzo było jak się wydostać, już miałem wysadzić pobliski budynek i zrobić sobie przejście (myślałem o czymś jak łuk trimfalny) ale nie miałem żadnych ładunków wybuchowych (no może oprócz gumy do żucia). Zauważyłem właz !

- Pójdziemy kanałami! - stwierdziłem, podniosłem właz i wskoczyłem do środka a ona za mną, zeskoczyła prosto w moje ramiona, postawiłem ją na ziemi i ruszyłem w kierunku Tajnej Siedziby, nagle wywiązała się dyskusja że nie wiem gdzie idę ... ale ja bardzo bardzo dobrze wiedziałem gdzie idę ... chyba. Rozmowa przeniosła się na rozmowę o Białej Kruczycy gdy nagle Amelia zaczęła bełkotać i zemdlała, na szczęście złapałem ją zanim upadła bo podejrzewam że jak by trzeba było wsadzić do mojej pralki jej sukienkę która po upadku w to coś była by paskudnie brudna i pokryta prawdopodobnie łajnem krokodyla i stawami stawonogów - podejrzewam że moja pralka nie wytrzymała by tego - więc to duże szczęście że ją złapałem. Wziąłem ją na ręce i poszedłem w stronę Tajnej Siedziby, nagle przede mną pojawił się ogromny krokodyl i wtedy ...

Co będzie dalej ? czy Amelia jednak ubrudzi się tak bardzo że zabije moją pralkę ? czy krokodyl mnie zje ? czy to będzie nasz koniec ? to wszystko w następnym wpisie :)

Piosenka dnia :

Dobranoc :)


17 komentarzy:

  1. Kanały??? o fuuuuuuuj

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakie fuj ? ty to chyba fujrzeczy nie widziałaś na Fujplanecie

      Usuń
  2. krokodyl :D zjeee was... albo dostanie ostrej biegunki po was :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tą beginką to ciężko będzie, czyste skarpetki mam

      Usuń
  3. Mytha zje. Niedobra menda. Nie ogórki, tylko "walczymy" :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd, to Myth zje krokodyla.

      Usuń
    2. jaka menda ? jaka menda ? ja tu ratuję amelię od ubrudzenia a się mnie od mendy wyzywa ...

      Usuń
  4. Zakładam fanklub obrazka nr. 2. Poza tym, kanały to bardzo dobre rozwiązanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rany no, nie czepiaj się, to ona aż tak bardzo chciała mnie zabić :) a kanały to to w całości pomysł Amelii ale ja biorę to na siebie ;)

      Usuń
  5. Mythu, naucz się raz na dobrze i mi wstydu nie rób - tak wygląda krowa: http://i2.pinger.pl/pgr472/f3da25450012e9214f5e40e7/nietoperz.jpg
    Co sobie inni superbohaterowie pomyślą, no ja nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież ! jak byk widać że to krowa.

      Usuń
    2. No, oczywiście, że krowa! A wiedziałeś, że takie wcale a wcale nie muczy, bo to kit wciskany dzieciom? o.o

      Usuń
    3. No ta na tym zdjęciu to na pewno nie zamuczy, to wam mogę zagwarantować. (W razie muczenia natychmiastowy zwrot pieniędzy i worek ziemniaków gratis!)

      Usuń
    4. no tak ! to skoro nie muszy to pewnie mleka nie daje, to się nie dziwię dlaczego mleko mam ze sklepu a nie z krowy

      Usuń
    5. mleko drogi leniwcze jest z kartonika nie ze sklepu :P

      Usuń
    6. Dokładnie! A kartoniki rosną na mlecznych drzewach! xD

      Usuń
  6. A mleczne drzewa to już w ogóle!

    OdpowiedzUsuń