poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki 27.08.2012 Piniedziałek

Ostatnie dni były spokojne, dlatego nie miałam przygód do opisywania. Dzisiejszy dzień tak samo zaczął się normalnie. Rano koło 8 wstałam, wyszykowałam się na praktyki (aktualnie odbywam praktyki w firmie geodezyjnej, jest fajnie, tylko szkoda, że tak krótko tam będę). Kiedy doszłam na praktyki, była godzina 8.55 (akurat wtedy spojrzałam na zegarek), więc rozpoczęłam praktyki. Na początku, jak zwykle, było czekanie i wykonywanie papierkowej roboty (dokładniej spisywanie danych z ksiąg wieczystych, nie wiem, czy ktoś jeszcze się w tym orientuje :) ), następnie pojechaliśmy do lasu i także było spokojnie (jeździmy jeepem :D ). Później pojechaliśmy dalej i tam zaczęło się dziać.

Na początku był spokój, wykonywałam pomiary, od czasu do czasu pokapał deszcz, ale w pewnym momencie coś zwróciło moją uwagę, a raczej ktoś. Był to tajemniczy mężczyzna w czarnym płaszczu zakrywającym jego twarz.
- Witaj, Aniele Śmierci - powiedział. - Miło mi cię znowu widzieć.
Tylko jedna osoba tak mnie nazwała i był to profesor, który na mnie eksperymentował i sprawił, że mam teraz te moje umiejętności.
- Co tu się dzieje? - powiedział pracownik firmy geodezyjnej, w której mam praktyki.
- Niech się pan nie wtrąca, to jest niebezpieczny typ! - odparłam mu. - I przepraszam, że mówię takim tonem, ale nie chcę, by komuś stała się krzywda.
- Ah, więc uważasz, że stała ci się krzywda? - wtrącił profesorek.
- Bez mojej zgody na mnie eksperymentowałeś! Jak to inaczej nazwać? Mimo iż z tymi mocami mogę bardziej pomóc ludziom, to i bez nich dawałam sobie radę!
- Dobrze, dobrze, mój ty Aniołku. Mam nadzieję, że jesteś gotowa wrócić do laboratorium. Bo zamierzam cię tam zabrać.
- Ani mi się śni!
I szybko stworzyłam miecz i ruszyłam na niego. Musiałam to zrobić, gdyż zmierzał on w stronę ludzi, z którymi teraz pracuję (mimo iż tylko tymczasowo). Dostał kilka ciosów mieczem i zaczął się wycofywać.
- Mój ty Aniołku Śmierci, pamiętaj, że to właśnie zadawanie śmierci jest twoim przeznaczeniem, a nie ratowanie ludzi przed nią.
To były jego ostatnie słowa, zanim pojawił się dziwny samochód, który go stamtąd zabrał. Gdy chciałam go gonić, nagle zniknął mi z oczu i nie widziałam go dzisiaj już więcej ani razu, mimo iż cały czas się rozglądałam, nawet robiąc pomiary (no co, robote trzeba skończyć).

- Mam nadzieję, że umiesz mi to wytłumaczyć - powiedział znowu pracownik firmy. - Dlaczego ten człowiek powiedział, że twoim przeznaczeniem jest zadawanie śmierci? I skąd wytrzasnęłaś nagle ten miecz? I jak, do cholery, potrafisz latać?!
- Proszę się uspokoić, ja... Po prostu jestem superbohaterką zwaną Kseną Wojowniczką. Mimo iż nie mam na sobie kostiumu, to jest prawda. A ten miecz i skrzydła to przez tego szaleńca... Przez niego je mam, on na mnie eksperymentował i sprawił, że to wszystko potrafię. Ale proszę, nie mówcie nikomu o tym (było dwoje pracowników, dokładniej: jeden to szef, a drugi to pracownik). Jeśli moi wrogowie się dowiedzą, kim jestem, nie będę miała normalnego życia, bo co chwila będą mnie atakować.
- W porządku, dobrze pracujesz (i to za darmo, powinien dodać), więc zostaniesz w naszej firmie do końca praktyk i nie powiem nikomu o tym wszystkim.
- Dziękuję panu!

I wróciliśmy do pomiarów, a pracownicy zachowywali się, jakby nic się nie wydarzyło. Po praktykach wróciłam do domu, zjadłam porządny obiadek i zaczęłam rozmyślać o tym, co on powiedział. "Zadawanie śmierci jest twoim przeznaczeniem, a nie ratowanie ludzi przed nią" - te słowa słyszałam cały czas, jakby ktoś puszczał mi je przy uchu... I wtedy spostrzegłam, że przy moim łóżku właśnie stoi jakiś skrzat z odtwarzaczem i puszcza mi to nagranie!
- Wypad mi stąd i nie wracaj, bo cię poćwiartuję na kawałeczki! - krzyknęłam na niego. - I powiedz swojemu panu, że nigdy do niego nie wrócę!
- Ależ przepraszam, panienko, po prostu nie znam się na tym wszystkim. Przysłał mnie twój znajomy, którego nazywałaś Czerwonooki, tylko pomyliłem kasety i włączyłem tę, którą nagrywałem śledząc cię dzisiaj.
- Śledziłeś mnie?
- Tak, mój pan mi kazał. O, proszę, to jest ta kaseta.
- Witaj, Kseno - usłyszałam głos Czerwonookiego z kasety. - Mam do ciebie prośbę. Spotkaj się ze mną, choć raz. Wybacz, że prosze cię o to w taki sposób, ale mam dla ciebie ważną wiadomość. Chodzi o tego profesorka, który na tobie eksperymentował. Powiem ci o nim wszystko, wystarczy, że przybędziesz do mojego domu, kiedy tylko będziesz mogła.
Gdy usłyszałam te słowa, zatkało mnie na chwilę. Pomyślałam nad odpowiedzią, aż wreszcie powiedziałam:
- Powiedz swojemu panu, że przybędę, jak tylko znajdę dla niego czas, a ostatnio nie mam go zbyt wiele.
- Mój pan będzie cię oczekiwał o każdej porze dnia czy nocy, tak kazał powiedzieć, jesli się zgodzisz, panienko.
- Dobra, a teraz spadaj stąd i nie waż się mnie śledzić, bo zmienię zdanie!
- Tak jest, panienko.
I wyszedł. A ja zostałam sama z kolejnymi pytaniami. Ale to wszystko na dzisiaj. Więcej kolejnym razem. Papa :*

3 komentarze:

  1. O, a to ciekawe. Nawet nie wiedziałam o tym gościu, co robił eksperymenty. o.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://dzienniksuperbohaterow.blogspot.com/2012/06/ksena-wojowniczka-dziennik_30.html#more tutaj był ten gościu w fartuchu lekarskim to jest ten szalony profesorek

      Usuń
  2. Profesor profesorkiem, eksperymenty też swoją drogą, ale to, że on ci wlazł z tym wszystkim w praktyki... O.o Kurce, ja nie wyobrażam sobie, żeby w godzinach odbywania takowych albo nawet, gorzej, pracy wpadłby do mnie jakiś złoczyńca! Jak by się wszyscy dookoła zdziwili, jak by się pracodawca wściekł, rany julek... Podziwiam cię, za zachowanie zimnej krwi, ja bym się chyba zwinęła pod ziemię :q

    OdpowiedzUsuń