Umyłam twarz. Z lustra zaglądała na mnie inna ja. To nie była ta sama osoba, która patrzyła na mnie w domu Leny. Ta tutaj była świeża, delikatna i ładna, tamta beznamiętna i odrażająca. Jednak była lepszą zabójczynią.
Ubrana, poszłam do pokoiku Mytha. Siedział w fotelu z książką w ręku, zapisywał coś na skrawku kartki, wyglądał na skupionego.
- Co tam masz? - spytałam lekkim głosem, chcąc by wreszcie na mnie spojrzał. I zrobił to. Popatrzył głęboko, z zaciśniętymi wargami...
- Nie wiem, czy ci się to spodoba - odparł, ważąc słowa. - W książce, którą znalazłem w gruzach, była zapisana odręcznie wiadomość. Na papierze listowym - dodał. Podał mi karteczkę. Była bardzo mocna, przyozdobiona w rogach herbami, których nie umiałam z niczym skojarzyć. Na samym środku, zadziornym, acz delikatnym pismem były zapisane słowa, które nie miały najmniejszego sensu.
Hezcz aptubmb ob dnfoubsav mbuxjfk czmpcz kfk qjmopxbd
Kbof
- Co to znaczy? - spytałam. Popatrzył na mnie przeciągle.
- To szyfr Cezara - zaczął. - Polega na zastąpieniu litery tą, która po niej następuje w alfabecie. Litera A odpowiada literze B, litera B literze C i tak dalej...
- Myth, co to znaczy? - przerwałam.
- Amelia... - zająknął się. - Dzwoniłem raz na mój telefon z MythMobila, odebrała jakaś dziwna dziewczyna...
- Myth! - krzyknęłam, niezadowolona, że wciąż nie mówi, o co chodzi we wiadomości. Byłam sfrustrowana.
- Więc... - spojrzał na mnie niepewnie. Kiwnęłam kilka razy głową, ponaglając. - Gdyby została na cmentarzu łatwiej byłoby jej pilnować - wyrzucił z siebie szybko. Zmarszczyłam brwi. - Podpisana jest Jane - dodał.
Straciłam dech. Piąty lipca, dokładnie miesiąc temu. Ta sama książka. Rysunek. "Wiedziałam, że jakaś zjawa krąży po cmentarzu". Jane.
Oddychałam ciężko, zaszumiało mi w głowie. Myth położył mi rękę na ramieniu.
- Co się stało? - spytał.
- Już raz widziałam wiadomość od Jane - szepnęłam. - Była napisana na zwyczajnej kartce, niezaszyfrowana... Z rysunkiem, który przedstawiał mnie... Już raz widziałam wiadomość od Jane...
- Mój telefon odebrała kobieta przedstawiająca się jako Jane - odparł chłopak, poruszony. - Ktokolwiek to jest - stwierdził nagle - na pewno cię śledzi. I przekazuje komuś wiadomości.
- Tamta kartka też była w "Innej niż wszystkie" - stwierdziłam.
- Więc przekazują je sobie poprzez właśnie tę książkę - odparł chłopak, kładąc rękę na okładce tomu.
Milczeliśmy przez chwilę. Ja siedziałam na sofce, on spacerował po pokoju, zamyślony.
- Głodna? - spytał nagle.
- Chętnie zjadłabym śniadanie - odparłam, lekko zaskoczona. Chłopak ubrał szybko płaszcz i hełm i wybiegł z domu. Patrzyłam za nim przez chwilę.
Wzięłam tom. Zważyłam go w ręce, był dosyć ciężki. Okładka była mi już dobrze znana, studiowałam ją przez wiele godzin. Ruda dziewczyna z sztyletem w ręce - takim jak mój, identycznie takim samym. Otworzyłam. na pierwszej stronie była zapisana data wydania, miejsce... Ani słowa o autorze. Nigdzie nie było autora. Nie było go na okładce na zewnątrz, nie było go na jej wewnętrznych stronach. Nigdzie nie było o nim najmniejszego słówka. Powieść była pełna tekstu, którego nie miałam siły czytać - ktoś musiał to napisać, lecz nigdzie nie było określone, kto. Zdziwiło mnie to niesamowicie.
- Nie uwierzysz. - Podskoczyłam, wystraszona. Obok mnie stał Myth, jadł ciastko i uśmiechał się radośnie. Rzucił mi na kolana dzisiejszą gazetę. Na pierwszej stronie widniał nagłówek "Nowa kobieta Superwybawiciela?", tuż pod nim nasze zdjęcie, na którym Myth trzyma nieprzytomną mnie na rękach. - Zastanawiają się, jak się nazywasz - stwierdził. - Określają cię tu Bride, trochę mało oryginalnie, co? - Zaśmiał się, opluł się ciasteczkiem i wyszedł do kuchni.
Co tu się wyprawia...
- I że niby to ty jesteś Superwybawicielem? - spytałam kpiąco.
- A jakże! - krzyknął z kuchni. Poczułam delikatny zapach omletów.
- Bride... - szepnęłam w zamyśleniu. Podreptałam za wonią, oparłam się o blat. - Lepiej pasowałoby Death - stwierdziłam sucho.
- Może to połączymy? Hm, Death Bride?
- A nie Dead Bride? - odparłam pytaniem.
- Nie jako Martwa Panna Młoda, bo martwa nie jesteś. Coś w stylu Oblubienica Śmierci, tak wiesz.
- The Bride of Death? - Uśmiechnęłam się, gdy popatrzył na mnie krzywo.
- Fatalnie. Death Bride lepsze.
- Niech będzie, choć nie ma sensu - stwierdziłam.
- I już - podsumował Myth, nakładając omlety na talerze. - Wybrałabyś się ze mną na małą podróż? - spytał z szelmowskim uśmiechem.
- A Kruczyca? I ta tajemnicza Jane? - Czyżby umknęło mu najważniejsze?
- Spokojnie - odparł. - Na to mamy czas. Chodź, może Paryż? Byłaś w Paryżu?
- Nie byłam w Paryżu - zaśmiałam się. - Spaliłeś ten omlet, w takim razie wisisz mi śniadanie - dodałam.
- W takim razie to doskonały powód by wybrać się do Paryża, nie uważasz? Zmieniamy omlet na rogala? - spytał, wstał i zaprowadził mnie na dach.
Wsiedliśmy do jakiegoś... Pojazdu Latającego Mytha i polecieliśmy w Paryż...
hehe a nie mówiłam że wyjdzie że jesteście parą? :P, hmm Paryż, tak... romantycznie :D
OdpowiedzUsuńTeraz jak to odkręcić :P
UsuńOj, tego już się chyba nie da odkręcić! :P
Usuńodkręcone :D
UsuńChciałbyś.
UsuńO ludzie, dzieje się, dzieje XD
OdpowiedzUsuńAczkolwiek motyw książki również jest interesujący :>