Chcę pomścić męża, ale by to zrobić, k o g o mam zabić?
Teściów, Kruczycę? Ona go zabiła? Czy rodzice mojego męża są z tym jakkolwiek związani?
Może Kruczyca prześladuje mnie z jakiegoś zupełnie innego powodu, niezwiązanego z Konradem?
Obok mnie usiadła Jane. Nie słyszałam, by wchodziła... Otarła kąciki warg haftowaną chusteczką, wlepiła we mnie wzrok swoich ogromnych, bardzo mocno umalowanych oczu. Coś sobie przypomniałam.
- Co miałaś na myśli mówiąc, że nie jestem człowiekiem? - spytałam.
- Masz nadnaturalne umiejętności, złotko - odparła z uśmiechem. - Obserwuję cię od dłuższego czasu, wiem to na pewno. Rozmywasz się w powietrzu, czyż nie?
- Tak - szepnęłam. - Lecz czy nie mogę być człowiekiem z nadnaturalnymi umiejętnościami? - spytałam z nadzieją. Nigdy nie sądziłam, że moja zdolność do znikania wyklucza mnie z ludzkiego gatunku.
- W jakimś stopniu na pewno jesteś człowiekiem. Kruczyca też jest mieszańcem, nie przejmuj się, jest niewiele silniejsza od ciebie - zapewniła mnie Jane.
- Dlaczego tak usilnie namawiasz mnie do zabicia jej? - Zaczęło mnie to zastanawiać. Wampirzyca wciąż zmierzała do ataku na Kruczycę.
Jane roześmiała się słodko.
- To zabójczyni twojego niedoszłego - stwierdziła z rozbawieniem. - I w dodatku jej nie lubię. Zrób mi tą przysługę, zabij.
- Skąd wiesz, że zabiła mojego męża?
- Z pewnych źródeł - warknęła. - Wiem to na pewno, jasne? - Wyjrzała zdenerwowana przez okno. - Muszę się schować, dziś zapowiada się słoneczny dzień - stwierdziła drżącym głosem, wciąż patrząc w okno.
I ja spojrzałam - niebo było wciąż ciemne, lecz wampirzyca pewnie już widziała zapowiedzi nadchodzącego dnia.
- Wróć do blondyna, jeśli dasz radę. W szufladzie w biurku jest trochę drobnych, moje ubrania powinny na ciebie pasować, przebierz się, nie możesz tak biegać po mieście, tą białą szmatę masz już potarganą. - Pokręciła głową z dezaprobatą. - Prosto, drugi zakręt w lewo - tam znajdziesz przystanek autobusowy. Przyprowadź tu tego faceta, jakby stawiał opór to wróć sama, trudno... Do dziesiątej wieczorem masz być - mówiła, cofając się. Patrzyła na mnie, lecz wciąż wycofywała się powoli z pokoju.
- Ja nie wiem, czy chcę walczyć - szepnęłam. Niepewność wykiełkowała w moim sercu nagle, cała determinacja uleciała ze mnie w mgnieniu oka. To nie miało być tak...
- Chcesz! - warknęła wampirzyca. Z przerażeniem spojrzała w okno, rzuciła się ku niemu i zaciągnęła masywne, szkarłatne zasłony. - Muszę już iść, zrób co ci mówiłam! - Bezszelestnie wybiegła z pokoju. Wydawało mi się, że wpadła na schody do piwnicy, lecz nie byłam tego pewna...
Przejrzałam z zaciekawieniem jej garderobę. Pokój był gigantyczny. Był pełen niesamowicie różnorakich ubrań, od eleganckich sukni wieczorowych szytych na miarę po ciężkie, wielowarstwowe suknie wyglądające jak z baroku. Przeszukiwałam wieszaki dobre pół godziny - dopasowane żakiety, starannie haftowane spódnice i obszyte koronką gorsety, przytłaczało mnie to wręcz.
- Jak mam być panną młodą bez białej sukni - mruknęłam, sięgając po lśniącą, czarną sukienkę. Do drugiej ręki wzięłam brunatną z głębokim dekoltem, z ćwiekami pod biustem... - A może po prostu spodnie? - Sięgnęłam po parę, przymierzyłam - za ciasne, jak każde następne. - Spodnie odpadają.
Wybrałam jednak tę czarną, satynową, z tiulową spodem. Leżała na mnie idealnie. Uczesałam włosy, przejrzałam się w lustrze...
Jestem stuprocentową kobietą, nie mogę do eleganckiej czarnej sukienki ubrać białych, sznurowanych butów po kolana...
Jane na buty miała o s o b n y pokój. Marzenie każdej! Jej stopy były większe od moich zaledwie o pół rozmiaru. Nie chciałam brać czegoś, o co mogłaby być zła, sięgnęłam więc po czarne trampki. Serce mi krwawiło, gdy patrzyłam na leżące obok, satynowe szpilki. Miały spokojnie z jedenaście centymetrów! Przeboleję - pomyślałam. W trampkach wyglądałam co najmniej komicznie, lecz lepiej, niż w białych kozakach.
Sztylety schowały się pod sukienką, miecza nie brałam. Znalazłam w jednej z szuflad czarny, tiulowy welon... Wyglądałam w nim jakbym szła na pogrzeb...
Panna młoda pogrążona w żałobie... Oblubienica Śmierci...
Zdjęłam welon. Nie na to czas. Słońce wyglądało już zza okna, barwiąc chmury na różowo. Pamiętam podobne wschody, oglądane o siódmej rano, gdy otwierałam sklep...
Ciekawe, czy Myth jest w domu... Ciekawe, czy tam w ogóle trafię. Prosto, drugi zakręt w lewo.
Uzbroiłam się w torebkę, wrzuciłam do niej drobne. Trafię.
Oo, ciekawe, co takiego Kruczyca zrobiła Jane? I jak widzę kolejna metamorfoza Bride ;)
OdpowiedzUsuń