sobota, 18 sierpnia 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 18 VIII 2012

Chcę pomścić męża, ale by to zrobić, k o g o mam zabić?

Teściów, Kruczycę? Ona go zabiła? Czy rodzice mojego męża są z tym jakkolwiek związani?

Może Kruczyca prześladuje mnie z jakiegoś zupełnie innego powodu, niezwiązanego z Konradem?

Obok mnie usiadła Jane. Nie słyszałam, by wchodziła... Otarła kąciki warg haftowaną chusteczką, wlepiła we mnie wzrok swoich ogromnych, bardzo mocno umalowanych oczu. Coś sobie przypomniałam.

- Co miałaś na myśli mówiąc, że nie jestem człowiekiem? - spytałam.

- Masz nadnaturalne umiejętności, złotko - odparła z uśmiechem. - Obserwuję cię od dłuższego czasu, wiem to na pewno. Rozmywasz się w powietrzu, czyż nie?

- Tak - szepnęłam. - Lecz czy nie mogę być człowiekiem z nadnaturalnymi umiejętnościami? - spytałam z nadzieją. Nigdy nie sądziłam, że moja zdolność do znikania wyklucza mnie z ludzkiego gatunku.

- W jakimś stopniu na pewno jesteś człowiekiem. Kruczyca też jest mieszańcem, nie przejmuj się, jest niewiele silniejsza od ciebie - zapewniła mnie Jane.

- Dlaczego tak usilnie namawiasz mnie do zabicia jej? - Zaczęło mnie to zastanawiać. Wampirzyca wciąż zmierzała do ataku na Kruczycę.

Jane roześmiała się słodko.

- To zabójczyni twojego niedoszłego - stwierdziła z rozbawieniem. - I w dodatku jej nie lubię. Zrób mi tą przysługę, zabij.

- Skąd wiesz, że zabiła mojego męża?

- Z pewnych źródeł - warknęła. - Wiem to na pewno, jasne? - Wyjrzała zdenerwowana przez okno. - Muszę się schować, dziś zapowiada się słoneczny dzień - stwierdziła drżącym głosem, wciąż patrząc w okno.

I ja spojrzałam - niebo było wciąż ciemne, lecz wampirzyca pewnie już widziała zapowiedzi nadchodzącego dnia.

- Wróć do blondyna, jeśli dasz radę. W szufladzie w biurku jest trochę drobnych, moje ubrania powinny na ciebie pasować, przebierz się, nie możesz tak biegać po mieście, tą białą szmatę masz już potarganą. - Pokręciła głową z dezaprobatą. - Prosto, drugi zakręt w lewo - tam znajdziesz przystanek autobusowy. Przyprowadź tu tego faceta, jakby stawiał opór to wróć sama, trudno... Do dziesiątej wieczorem masz być - mówiła, cofając się. Patrzyła na mnie, lecz wciąż wycofywała się powoli z pokoju.

- Ja nie wiem, czy chcę walczyć - szepnęłam. Niepewność wykiełkowała w moim sercu nagle, cała determinacja  uleciała ze mnie w mgnieniu oka. To nie miało być tak...

- Chcesz! - warknęła wampirzyca. Z przerażeniem spojrzała w okno, rzuciła się ku niemu i zaciągnęła masywne, szkarłatne zasłony. - Muszę już iść, zrób co ci mówiłam! - Bezszelestnie wybiegła z pokoju. Wydawało mi się, że wpadła na schody do piwnicy, lecz nie byłam tego pewna...

Przejrzałam z zaciekawieniem jej garderobę. Pokój był gigantyczny. Był pełen niesamowicie różnorakich ubrań, od eleganckich sukni wieczorowych szytych na miarę po ciężkie, wielowarstwowe suknie wyglądające jak z baroku. Przeszukiwałam wieszaki dobre pół godziny - dopasowane żakiety, starannie haftowane spódnice i obszyte koronką gorsety, przytłaczało mnie to wręcz. 

- Jak mam być panną młodą bez białej sukni - mruknęłam, sięgając po lśniącą, czarną sukienkę. Do drugiej ręki wzięłam brunatną z głębokim dekoltem, z ćwiekami pod biustem... - A może po prostu spodnie? - Sięgnęłam po parę, przymierzyłam - za ciasne, jak każde następne. - Spodnie odpadają.

Wybrałam jednak tę czarną, satynową, z tiulową spodem. Leżała na mnie idealnie. Uczesałam włosy, przejrzałam się w lustrze...

Jestem stuprocentową kobietą, nie mogę do eleganckiej czarnej sukienki ubrać białych, sznurowanych butów po kolana...

Jane na buty miała o s o b n y pokój. Marzenie każdej! Jej stopy były większe od moich zaledwie o pół rozmiaru. Nie chciałam brać czegoś, o co mogłaby być zła, sięgnęłam więc po czarne trampki. Serce mi krwawiło, gdy patrzyłam na leżące obok,  satynowe szpilki. Miały spokojnie z jedenaście centymetrów! Przeboleję - pomyślałam. W trampkach wyglądałam co najmniej komicznie, lecz lepiej, niż w białych kozakach.

Sztylety schowały się pod sukienką, miecza nie brałam. Znalazłam w jednej z szuflad czarny, tiulowy welon... Wyglądałam w nim jakbym szła na pogrzeb...



Panna młoda pogrążona w żałobie... Oblubienica Śmierci...

Zdjęłam welon. Nie na to czas. Słońce wyglądało już zza okna, barwiąc chmury na różowo. Pamiętam podobne wschody, oglądane o siódmej rano, gdy otwierałam sklep...

Ciekawe, czy Myth jest w domu... Ciekawe, czy tam w ogóle trafię. Prosto, drugi zakręt w lewo. 

Uzbroiłam się w torebkę, wrzuciłam do niej drobne. Trafię.

1 komentarz:

  1. Oo, ciekawe, co takiego Kruczyca zrobiła Jane? I jak widzę kolejna metamorfoza Bride ;)

    OdpowiedzUsuń