poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 13 VIII 2012

Oblubienica Śmierci?

Jak to pięknie brzmi... Ukochana przez śmierć, podążająca własną dróżką, zawiją i krętą, ku przeznaczeniu. Ku wolności!

Jak mogę mówić o wolności, skoro nawet nie potrafię się wydostać z tej metalowej puszki?

Zadudniłam mocniej w drzwi. Ręka zjechała mi nieco z rękojeści sztyletu wprost na ostrze, przecięłam się nieco. Po nadgarstku spłynęła mi krew.

To nie był ból. Bólem było to, co zrobił Myth. Nie pozwolił mi spotkać się z ukochanym. Za taką zbrodnię musi być kara, najdotkliwsza, na jaką będzie mnie stać.

Drzwi zaczęły się z wolna otwierać. Przyczaiłam się przy ścianie, rozmyłam się w ciężkim, dusznym powietrzu ciemnego pomieszczenia. Wszedł Myth, rozejrzał się... Ogarnęła mnie furia.

Cicho, na palcach, zaszłam chłopaka od tyłu. Wyciągnęłam przed siebie mój ukochany, zarazem jednak znienawidzony sztylet - broń, która zabijała zawsze...

Zamachnęłam się, niemal wbiłam ostrze w jego plecy, zdołałam jednak zaledwie go drasnąć. Chłopak wygiął się do tyłu, chwycił mnie oburącz za głowę i wyrzucił przed siebie. Uderzyłam boleśnie o podłoże.

- Zamorduję cię! - wrzeszczałam. - Zamorduję! Zaprowadź mnie do niego, on tam był, słyszysz?! ON TAM BYŁ, MÓJ MĄŻ TAM BYŁ! Jak mogłeś mnie stamtąd zabrać?!

Rozgoryczona. Wściekła. Coś się we mnie kotłowało, miałam wrażenie, że zaraz rozsadzi mi głowę.

Działałam spontanicznie, popuściłam wodze, na których trzymam instynkt. Ciało działało samo, głowę przepełniała bezgraniczna nienawiść. Idiota Myth! Przecież wiedział, że mój mąż tam jest! Musiał go widzieć, jasno i wyraźnie! Mógł mi pomóc a mnie stamtąd zabrał!

Całą siłą kopnęłam chłopaka w klatkę piersiową. Wszystko działo się tak powoli... Zobaczyłam, jak z ledwością łapie powietrze i odrywa się od podłoża, lecąc aż do krawędzi dachu, na którym stał jego statek. W chwili tuż przed jego upadkiem wzięłam mały rozbieg, wyskoczyłam, podświadomie przeliczając siłę wyskoku i odległość. Uniosłam w górę ręce, palce zaciskałam na rękojeści sztyletu. Wymierzyłam dokładnie w kark.

Myth obrócił się lekko, moje ostrze trafiło w jego ramię. Szkarłatna krew zalśniła w pomarańczowym blasku wschodu słońca. Już miałam wyjąć sztylet z jego ciała i wbić w szyję, gdy nagle przez moje ciało przeszły okrutne dreszcze. Miałam wrażenie, że zatrząsł się każdy mój narząd.



Kisiel malinowy?

Chyba tak. Taki delikatny smak. Lekko rozwodniony. I te małe kawałeczki malin smakujące trochę jak mąka. Mama mi robiła podobny, choć w jej kisiel zawsze miał idealnie wyważony smak. Nie był tak mdły jak ten.



Zacisnęłam powieki, głowa lekko mnie bolała. Do wytrzymania. Uniosłam głowę, otworzyłam oczy - leżałam na pryczy w pomieszczeniu, które przypominało laboratorium. W ustach miałam rurkę która sięgała do garnuszka leżącego na blacie. Zaciekawiona, wstałam i zajrzałam do naczynia. Na ściankach pozostały resztki czerwonej mazi. Tak, kisiel malinowy! Uśmiechnęłam się, pokręciłam głową zadziwiona.

W laboratorium wręcz wisiała cisza. Piszczała w uszach, zdawała się gęstnieć z minuty na minutę. Usiadłam, kiwając się z boku na bok. Miałam ochotę się rozpłakać, lecz nie miałam pojęcia, dlaczego.

- Dziewczynka?

Pisnęłam z przerażenia. Spadłam z pryczy, owinęłam się w kołdrę i poczołgałam do rogu pomieszczenia. Szeroko otwartymi oczami popatrzyłam w okno.

Robot, który tam stał, zdawał się na mnie... "Patrzeć" z równym przerażeniem. Zatoczył się, wydając przy tym głuchy łomot. 

- Wstała! - zawołał metalicznym, jakby ochrypłym głosem. Odetchnęłam kilka razy, podniosłam się i podeszłam do okna. 

Przez chwilę patrzyłam na robota. Nie umiałam wydobyć z siebie głosu.

Nagle coś mnie złapało za ręce z tyłu, związało mnie za plecami. Odwróciłam się. Za mną stał chłopak o gęstych blond lokach, w masce na twarzy. Ubrany był w lekkie, cienkie spodnie i czarny t-shirt. Był boso. Na twarzy miał maskę.

Spojrzałam mu w oczy. Zagłębiłam się w nie, wyglądały jak czyste, poranne niebo...  Przechyliłam lekko głowę - teraz były jak rozległa, zielona łąka usiana błękitnym kwieciem...

Chłopak gwałtownie odchylił głowę.

- Amelia, co ty do cholery robisz? - spytał, marszcząc brwi.

Amelia? To ja się nazywam Amelia! Takie ładne imię.

- Tak, bardzo ładne. - Chłopak mierzył mnie wzrokiem. - Może usiądziesz?

Czyta mi w myślach? Chętnie usiądę. On mi czyta w myślach! On widzi, co myślę! Kim on jest?

- Nie czytam ci w myślach - powiedział kwaśno. - Ty to wszystko mówisz na głos...

- Na głos? - szepnęłam. Zdziwiło mnie to.

Nagle, niczym grom z jasnego nieba, zaatakowało mnie wspomnienie. Wspomnienie niezwykle czyste, bogate w szczegóły i detale... Zobaczyłam mężczyznę, na którym zależało mi bardziej niż na kimkolwiek innym. Miał na sobie markową, niebieską koszulę w kratę z krótkim rękawem. Szliśmy razem przez park, niebo było bajecznie niebieskie, białe obłoki pływały po nim niczym statki na morzu... Podbiegł do nas pies, kompletnie nie znam się na rasach, ale ten był dosyć duży. Miał brązową, lśniącą sierść i olbrzymie zęby. Chwycił mojego narzeczonego za koszulę, targał ją. Mój ukochany walczył ze zwierzęciem, lecz nie dawało za wygraną... Po chwili jednak pies uciekł, niosąc w pysku kraciasty materiał.

Mój niedoszły mąż roześmiał się wesoło. Miał na sobie już teraz poszarpaną szmatę, która niegdyś była koszulą - nie zważając na to zbytnio objął mnie lekko i poszliśmy do jego domu, by mógł się przebrać.

Scena opuściła mnie. Znów siedziałam w laboratorium, Myth mi się przyglądał. Już nie chciałam go zabić. Zastanawiałam się, czy wszystko w porządku z nim - czy nie skaleczyłam go zbytnio w ataku szału.

Bo mężczyzna w zamku nie był moim mężem.

9 komentarzy:

  1. A więc jednak nie zombie? :(
    Poza tym ten robot jest fajny. Kurcze weźcie go na akcję, może się przyda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. R.O.M.A.N. jest prawie tak seksowny jak Myth :D

      Usuń
    2. Czyli jak będzie taki seksowny jak Myth to już nie będzie wcale, bo będąc prawie tak seksowny zachowuje resztki seksapilu, którego Ty nie masz?
      Załapałam? :)

      Usuń
    3. nie, ech jak zwykle twój ograniczony mózg nie działa poprawnie :(

      Usuń
  2. z R.O.M.A.N. a można by było zrobić nowego superbohatera a nie tylko pomagiera Mytha :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. R.O.M.A.N. to mój współpracownik ! Taki sam jak Bambus i pluszowy miś haker ... Pomagierem to jest Amelia :)

      Usuń
    2. Obawiam się, że poradziłabym sobie bez Ciebie
      Pomagierem jesteś Ty

      Usuń
    3. nie, to ja CIĄGLE Cię ratuje, to w mojej bazie mieszkasz, to mój kisiel jesz, to ja mam większe doświadczenie i lepsze moce :) a ty mi tylko pomagasz i próbujesz mnie zabić i mam wrażenie że specjalnie mnie irytujesz żeby nabić sobie ilość komentarzy :)

      Usuń
    4. Ja po prostu odpowiadam!
      Przeżyłabym na cmentarzu bez Mytha, on się wtrąca, w niczym mu nie pomagam, nie można mnie więc nazwać pomagierem :P

      Usuń