środa, 18 lipca 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 18 VII 2012

- Słucham więc - odparłam, usiadłam wygodnie na błękitnej, zdobionej w wyszyte geometryczne figury sofie  i rozłożyłam ręce na oparciu, wpatrując się w Mytha z łobuzerskim uśmieszkiem.


- Czemu chcesz pozabijać niedoszłych teściów? - spytał, zrywając się z krzesła i spacerując po pokoju nerwowo.


- Mają swoje za uszami - odparłam.


- W ogóle - zdenerwował się - czemu niedoszłych?! Czemu latasz po cmentarzu w ślubnej sukience, zabijasz ludzi którzy ci nic nie zrobili, w ogóle no...


- Chcesz poznać moją historię, tak? - spytałam, pochylając się w przód i opierając się łokciami o kolana. Myth pokiwał głową. - Dobrze więc. Posłuchaj. - Odpłynęłam w moje wspomnienia, zapominając gdzie jestem, z kim rozmawiam...


- Trzy lata temu poznałam mężczyznę. Nazywał się Konrad Mallane, niesamowicie miły, przystojny jak marzenie... Był wysokim brunetem z lekkim, kilkudniowym zarostem, oczami niczym lazurowy ocean, pełnymi głębi... Kupował w moim sklepie zaproszenia na ślub, jak się potem dowiedziałam, swój własny. Nie miałam na stanie tylu zaproszeń, ile chciał, więc miałam mu dowieźć nazajutrz. Pracowałam w pocie czoła całą noc. Dałam z siebie wszystko. Palce mi omdlewały, zalałam stół płynnym klejem, wysypałam worek koralików na podłogę i zbierałam je przez godzinę, byle tylko nie zawalić sprawy. I zrobiłam. Dwadzieścia doskonałych zaproszeń.
Siedziałam skrępowana...
Wsiadłam z samego rana do mojego Malucha. Była połowa stycznia, samochód ledwo odpalił... Zawzięłam się jednak! Wsiadłam i pojechałam pod wskazany przez Konrada adres, byle tylko ujrzał mnie z jak najlepszej strony.
Gdy mnie zobaczył, wpuścił mnie do swojego domu. A jakże. Poprosił mnie, bym usiadła, zrobił mi kawy. Przepysznej. Cudowne latte macchiato, przyozdobione słodkim kakaem, podane w wysokiej szklance... Do tego kawałek puszystego, ociekającego ciepłą czekoladą kakaowego ciasta... Pięknie podane, na porcelanowym talerzu... Na nic, co miał, nie byłoby mnie stać. Siedziałam  na obitej skórą sofce przy dębowym stoliku, przyozdobionym smukłym, szklanym wazonem aromatycznych białych róż...
Karolina była urocza...
Ledwo go znałam, a rozmawiałam z nim jak z przyjacielem. Szybko zakończyliśmy temat oceny moich kartek i ceny. Spytałam go o ślub. Miał wyjść za niejaką Karolinę, pokazał mi nawet jej zdjęcie. Przepiękna... Blondynka o okrągłej buzi i delikatnym, rozmarzonym spojrzeniu... Zrozumiałam, że ja mogę się przy niej schować... Nie dziwiłam się, że rozkochała w sobie Konrada.
Jednak on ją zostawił. Przeze mnie. Po tym spotkaniu wymieniliśmy się numerami telefonów, spotykaliśmy się często... Do ślubu nie doszło. Powiedział, że Karolina chce tylko pieniędzy, we mnie zaś znalazł prawdziwą miłość. Myślałam, że umrę ze szczęścia. Po dziewczynie słuch zaginął, nikt nie wiedział, gdzie się podziała.
Oświadczył mi się rok temu, piętnastego kwietnia. Byliśmy wtedy na wycieczce we Wiedniu... Zrobił to na karuzeli w Praterze, takiej, z której można było zobaczyć cały Wiedeń... Zgodziłam się bez zastanowienia, mieliśmy być najszczęśliwszą parą w świecie, jednak nie pasowało to jego rodzicom...


Przerwałam. Spojrzałam na Mytha ze smutkiem, on zdawał się domyślać reszty.


- Jego rodzice go zabili? - spytał, zdziwiony. - To niedorzeczne, jak już powinni zabić ciebie...


- Myht! - krzyknęłam ze łzami w oczach. - Sztylet, ten sztylet, który teraz trzymam, miał trafić we mnie! On mnie odepchnął! On mnie obronił..! - Płakałam. Płakałam okropnie, łzy wręcz wylewały mi się z oczu... Płakałam tak bardzo, że straciłam przytomność...

Leżałam na miękkim, nowoczesnym łóżku zrobionym z lśniącego metalu i okytym pościelą o barwie sterylnej bieli. Przeciągnęłam się. Na stoliku obok stał kubek z parującą herbatą, tuż obok miseczka czekoladowego budyniu... Zjadłam go powoli, napiłam się i padłam, smutna.


- Mam dla ciebie kilka propozycji na nowy strój - stwierdził Myth wchodząc do pokoju. - Musisz je obejrzeć, są ciekawe, któryś na pewno ci się spodoba.


- Chciałabym taką prostą, niezbyt długą sukienkę - powiedziałam, popijając herbatę. - I welon, obowiązkowo.


- Niezbyt długą? Co masz na myśli?


- Do kolan, na przykład...


Myth wykrzywił usta i pokręcił głową.


- A czemu? - spytał, niezadowolony.


- Żeby wygodniej mi się biegało. Coś czuję, że będę musiała biegać - odparłam.


Chłopak wstał i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Nagle jednak wrócił się.


- Będziesz walczyć, tak? - spytał, zamyślony.


- Tak myślę, choć pewności nie mam - odparłam z uśmiechem. On odwrócił się na pięcie i wyszedł ponownie.

3 komentarze:

  1. o jaaa... świetny wpis ;) najlepszy ze wszystkich dotychczasowych. Tak trzymaj :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aha, świetny i nareszcie wiemy co się wydarzyło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym razem muszę się zgodzić z poprzedniczkami i przyznać że to Najlepszy wpis Death Bride ... ale nie zapominajmy że i tak to wszystko dzięki Mythowi :D

    OdpowiedzUsuń