Przepraszam za tak długą przerwę, ale miałem ostatnio bardzo dużo pracy. No dobra, to nie brzmi prawdopodobnie, ok, już sie przyznam, niech ten świerszcz na widowni przestanie tak patrzeć... tak naprawdę zostałem uwięziony w lochach twierdzy Lorda Niemamczasu. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że ten koleś terroryzuje cały świat... a może opowiem od początku.
-Dzzzzzzyń! Drrrrryń! Wstawaj! - powiedział budzik
-Jeszczszzsze pieeeetaśśśsieminut... chrrr - odpowiedziałem przytomnie
-Wstawaj! Dzyyyń! Drrrryyyyyyń!
-Nie
-Tak! Dzzzzzyyyyń!
-Nie
-Tak! Drrrrrrryń!
-Tak
-Nie! Ups... drrryń?
-MAM CIĘ! - i wyłączyłem go na 15 minut
Potem sytuacja się powtórzyła, ale budzik tym razem nie dał się nabrać, negocjował twardo i straszył, że powie mojemu kotu. Kiedy w końcu wygramoliłem się z łóżka przypomniałem sobie, że przecież nie mam kota, a budzik śmieje się ze mnie... szczwana bestia. No nic, dzisiaj czekała mnie kolejna wycieczka do jaskini lwa Formacjusza i rozprostowanie spaghetti Luzik! I żadnych informacji o Złych Ktosiach atakujących biedne serwery.
Ubrałem się, wyskoczyłem ze swojej komnaty w zamku MGR i tym razem nawet nie trafiłem w ścianę! To dobra wiadomość. Zła jest taka, że trafiłem w okno, a nie drzwi. I komu przyszło do głowy wykopać fosę tuż pod moim oknem? A komu wypełnienie jej sokiem marchewkowym zamiast wody? Ech, wdrapałem się przez 1000 schodów do mojej komnaty, przebrałem się i wyskoczyłem. Drzwiami.
Wyszedłem, ale tym razem postanowiłem pójść na piechotę, żeby zaoszczędzić na bilecie na pakiet sieciowy linii Polskie Kiepskie Pakiety. Jaka fajna pogoda, jakie fajne słońce, jaka fajna klatka zamyka się nade mną! Hmmm, coś tu jest nie tak. Podszedł do mnie jakiś gość w granatowej pelerynie obwieszonej klepsydrami i zegarkami. Już miałem pytać, po ile ten złoty marki POLEX, kiedy ten powiedział:
- Jam jest Lord Niemamczasu i opanuję Ziemię... właściwie to już opanowałem! Aha, zapomniałem dodać HAHAHAHAHA! A ty już nie będziesz mi przeszkadzał, każę ci pisać 5 projektów na wczoraj i 2 na tydzień temu!
- A po ile... - i nie zdążyłem zapytać, bo klatka pojechała bardzo szybko w nieznanym mi kierunku. Usłyszałem jescze:
- Zabiorę ludziom cały czas! Hahahahaha....
Po jakichś 5 minutach trafiłem do dużego, dziwnego pomieszczenia. Na jednej ze ścian była wielka szafa z szufladami...kazda była podpisana jakąś nazwą i datą. Podszedłem do jednej z nich i przeczytałem "Oracle Forms: na wczoraj". Na kolejnej: "Krzyżówka: na 2 dni temu". Lord podszedł i powiedział:
- nie uwiniesz się z tym, a nawet jeżeli, świat już będzie mój!
Phi, toż to Java, nie musiał mnie więzić, żebym to zrobił! Z tym zadaniem na wczoraj zdążyłem bez problemu, wystarczyło tylko udowodnić, że P!=NP i że pies sąsiadów zjadł kanapki drugiego sąsiada między drzewem na podwórku a wpół do piątej po południu. Niestety to drugie zostało utajnione przez FBI, a bez tego dowód na to, że P!=NP jest niekompletny. Z tym na 2 dni temu było trudniej, bo okazało się, że podróże w czasie są tu niedozwolone. Co więcej - okazało się, że czeka jeszcze 5 zadań na tydzień temu.
Było nuuuudno, wiec postanowiłem nawiać Lordowi, żeby było ciekawiej. A przy okazji uratować świat przed nim (i mieć nadzieję, że zapłacą mi za to jako za nadgodziny w weekend). Najpierw chciałem po prostu wyjść kablem sieciowym. Odtańczyłem Macarenę, zserializowałem się, wszedłem w nadjeżdżający pakiet, zapłaciłem jego nagłówkowi i już gnałem skrętką ekranowaną. Wiart we włosach, tu router, tam zjazd na serwer - Booooorn to be wiiiild! A tu znowu firewall...CO? Header dał po hamulcach i zatrzymał się tuż przed ścianą. Firewall przemówił:
- Dla Artoooooora przejazdu nie ma, reguła '.*oooooo.*'. Reklama: Najtańszy supermarket...
No nic, wysiadłem, a pakiet beze mnie przejechał dalej. Rozejrzałem się po okolicy... jedyne, do czego miałem dostęp, to jakiś terminal. Wyczołgałem sie przez niego, zdeserializowałem się i...trafiłem do tego samego pomieszczenia, z którego wyszedłem. Ech, 1:0 dla Lorda.
W końcu usłyszałem szczekanie dobiegające z jednej strony pomieszczenia. Hej, to piesek Pointer! Podbiegł do mnie, zaczął skakać z radości i wpisał '\0' pod jeden adres. Wpadłem na pewien pomysł...
- tam jest wskaźnik na kuchnię Lorda, bierz go!
I rzuciłem w tamtą stronę smakowity bajt. Piesek podbiegł, chwycił bajt, wskazał na wejście do kuchni i wpisał tam NULL. Niedługo potem przyszedł z miotłą Garbage Collector. To koleś, który zajmuje się sprzątaniem pamięci na pół etatu - jeżeli widzi, że na jakiś kawałek nie ma wskażnika, musi go free(). I w ten sposób drzwi do kuchni Lorda zniknęły, a on sam został w niej zamknięty :D
Musiałem teraz powiadomić innych superbohaterów o położeniu i planach Lorda. Na szczęście przemyciłem ze sobą nowy Super Model Papierowego Samolotu Dalekiego Zasięgu autorstwa Mytha. Potrafi szybować przez 10000 km tracąc tylko metr wysokości... tego właśnie potrzebuję! Niestety rzut NIE DO KOŃCA wyszedł tak, jak planowałem. Konkretnie - samolocik zadziałał aż za dobrze. Zamiast spaść gdzieś w okolicach Gryfina obleciał całą Ziemię, trafił w zamek i wleciał z drugiej strony przez okno - prosto do kuchni, w której siedział... no właśnie.
Lord Niemamczasu nie był zbyt zadowolony, że ktoś trafia papierowym samolotem prosto w jego śniadanie. Konkretnie był tak wkurzony, że wskoczył na rosnące w pobliżu B-drzewo, po liściach i wskaźnikach doszedł do korzenia i biegł do mnie od zewnętrznej strony zamku i wyzwał mnie na pojedynek. Noooo, sam się o to prosił!
Wyszedłem na jedną stronę dziedzińca, a on na drugą.
- Ostatnie słowo, fork?
- Sam je zaraz wypowiesz, programie!
Wyciągnął pierwszą klepsydrę i rzucił w moim kierunku. Uskoczyłem i klepsydra trafiła we wskaźnik, który zaczął poruszać się do tyłu. Niestety jedno z moich 'o' prawie oberwało. Nieee, tak być nie mogło - zastąpiłem wszystkie swoje 'o' przez '\0', przez co dla Lorda byłem widoczny jako "Art\0". Niech mnie teraz trafi! Gorzej, że ja nie mam ani debugger guna, ani nawet kompilatora. Ale nadal mogę wykonywać transformacje afiniczne :} Skonstruowałem y'=x, x'=y, a gość w tej chwili rzucił. Do góry. W końcu trafił sam siebie. I tyle hałasu o nic... do kitu taki przeciwnik.
Po walce musiałem już tylko wrócić do domu. Ech, jeszcze ten stuknięty firewall! Postanowiłem rozejrzeć się po siedzibie Lorda. Przeszukałem jego magazyn. Na jednej ze skrzyń było napisane "Ściśle tajne - nie otwierać, bo powiem mamie!", na drugim "Zakaz otwierania pod rygorem czytania <<Cierpień młodego Wertera>> w oryginale". Straszliwa kara, aaaale... po chwili wyciągnąłem z niej mnóstwo części i instrukcję obsługi:
Trzeba tylko samemu sobie to zmontować... luzik, zabrałem się za to i po marnych 5 latach udało mi się! Teraz wystarczyło nastawić odpowiednie współrzędne...hmmm, tylko dlaczego zostało mi jeszce 20 części? Uruchomiłem toto, zazgrzytało, zadrżało, coś po drodze wybuchło (Ale w instrukcji pisali, żeby się tym nie przejmować... to i tak nic nie pomoże), z konsoli wyskoczył gruby, czarny kot, po czym pojawiłem się we własnej komnacie. Zapytałem się jeszcze kogoś o datę - HURA! Pytali tylko, czemu wróciłem dopiero po 2 tygodniach. Teraz Tjardis służy mi jako szafa (bo paliwo jest dzisiaj drogie).
Piosenka na dziś:
WoW! Pokonać kogoś za pomocą funkcji afinicznej - czad O.o
OdpowiedzUsuńI jeszcze TARDIS! Zrobiłeś TARDIS według instrukcji Ikei, heehehhe XD
NIe TARDIS, a TJARDIIS :) Doctor sam swojego pojazdu nie skręcił < dumny > Ale też nie miał instrukcji obsługi < zdemotywowany >
Usuń"...A jeżeli chodzi o podróże w czasie to tylko Iii...i skręcamy je sobie w domu"